23 grudnia 2023

Od Song Ana - Yule

 Było to rok, może dwa, przed tym jak Song An opuścił Grom. Już wtedy całkowicie pochłonęła go pasja poznawania śmiertelnego świata. Chociaż jeszcze nie nabrał odwagi, aby poprosić swojego mistrza o pozwolenie na samodzielne zwiedzanie krainy ludzi. Mimo tego, nieustannie pytał mentora o wszystko, co tylko przychodziło mu do głowy.
Nic więc dziwnego, że święto Yule nie było mu całkowicie obce. Czytał o nim w jednej z książek, a później Yunru Lei został zasypany gradem szczegółowych pytań. Poczuł ogromną ciekawość, aby jak najdokładniej poznać ów intrygujący zwyczaj.
Wprawdzie sam nigdy nie odchodził ze swoim mistrzem żadnych świąt, oprócz tych, które skierowane były jedynie w stronę boga burzy. Wszystko inne miało raczej mało znaczenia dla Yunru Lei’ego. Jednak skrupulatnie odpowiadał na kolejne pytania ze strony Song Ana.
– I naprawdę wszyscy wtedy dekorują razem ciastka, mistrzu? – Głos Song Ana przepełniony był ekscytacją. Aktualnie opierał się o biurko swojego mistrza. Yunru Lei odłożył na blat czytaną książkę i spojrzał na ucznia.
– Z jakiegoś trudnego do wyjaśnienia powodu, właśnie tak – przytaknął mentor. Nie okazywał podobnego zainteresowania, co Song An. Wprawdzie Yule było dla niego kolejnym dziwnym wymysłem ludzi śmiertelnych - zbędnym i mało interesującym.
Uczeń nie powielał jednak podobnej opinii. Jemu święto to zdawało się niezwykle klimatyczne! Właściwie pragnął, aby zorganizować Yule tutaj, na terenie Gromu! 
Jak najszybciej postanowił podzielić się swoimi planami z mistrzem.
– Czy mógłbym zrobić coś na kształt Yule u nas, mistrzu? – poprosił błagalnie. W jego oczach zabłysły iskierki nadziei. Miał nadzieję, że Yunru Lei wyrazi zgodę.
Mentor nie wydawał się być jednak w ogóle przekonany. Podniósł brew i przyjrzał się bacznie swojemu uczniowi.
– Dlaczego mielibyśmy? – Mistrz nie krył swojego zdziwienia. – To zabawa dla śmiertelników, nie dla nas.
Tymi słowami zakończył dyskusję. Następnie odesłał swojego ucznia i wrócił do swojej pracy. Song An czuł się niepocieszony, ale opuścił pokój mistrza. Nie miał zamiaru tak szybko się poddawać. Nawet, jeśli miał postąpić wbrew woli ucznia, postanowił postawić na swoim i urządzić Yule. Chociażby musiał spędzić je sam ze sobą.
Aczkolwiek nie należało to do najłatwiejszych rzeczy. Wprawdzie Song An sosny miał pod dostatkiem, świecie potrafił znaleźć w schowku, a herbaty najróżniejsze smaki z całego świata upchnięte były w kuchni. Nie mógł jednak tego powiedzieć o jakichkolwiek ciastkach czy innych charakterystycznych dla Yule ozdób. Yunru Lei, nawet będąc największym zbieraczem na terenie tego szczytu góry, nigdy nie przyniósł żadnych świątecznych ornamentów.
Song An wyszedł na zewnątrz. Przebrnął z trudem przez śnieżne zaspy do szopy. Tam po dłuższych poszukiwaniach wyciągnął ze skrzyni kilka świec i wrzucił je do kieszeni. W ciemnościach małego pomieszczenia udało mu się również wymacać długie nożyce. Postanowił wykorzystać je do zdobycia kilku gałęzi sosny.
Oczywiście nie śmiałby okaleczyć drzewa, którego wiele wieków temu zasadził razem ze swoim mistrzem. W związku z tym, przez głęboki śnieg przedostał się w pobliże lasu rosnącego niedaleko od głównej świątyni. Tam znalazł odpowiednie drzewo i odciął niewielką ilość gałęzi. Właściwie potrzebował ich dosłownie kilku, aby jedynie ozdobić część stołu.
Z sosną pod pachą i kieszeniami wypełnionymi świecami udał się do kuchni. Przed wejściem otrzepał buty ze śniegu, a następnie odłożył je zaraz przy wejściu, aby nie zabrudzić podłogi.
Song An rozrzucił przyniesione rzeczy na stole. Wszystko otrzepał z białego puchu i ładnie ułożył gałęzie sosny na blacie. Pomiędzy nimi ustawił świece. Zapalił każdą z nich, a przyjemne ciepłe światło ogarnęło całe pomieszczenie.
Pamiętając o przeczytanych w książce tradycjach Yule, boski sługa wyciągnął z szafy herbatę. Ale planował ją zaparzyć trochę inaczej, niż zwykle.
Na jego szczęście, mentor przyniósł niedawno kilka cytrusów. Chociaż Song An nigdy nie robił tak wykwintnych naparów, postanowił dodać trochę skórki pomarańczy. I jakiś korzennych przypraw, które znalazł w szafce. Właściwie nie znał ich nazw, ale kierował się dobrym zapachem.
Wszystkie przygotowane dodatki dorzucił do dwóch naczyń. Oczywiście, że szykował też porcję dla swojego mistrza. Nawet jeśli ten nie wyraził chęci do wzięcia udziału w tym małym Yule. Song An tłumaczył sobie, że jego mentor zwyczajnie nie ma czasu, aby rozpraszać się każdą zachcianką swojego ucznia.
Postanowił więc mile zaskoczyć swojego opiekuna. Nie chciał nazywać tej niespodzianki Yule, ale w głębi serca pragnął wierzyć, że właśnie razem świętują. Niestety, Yunru Lei akceptował tylko uroczystości na jego cześć.
Mówiąc o tym, wielki bóg burzy słyszał, jak jego uczeń tłucze się w kuchni. Nie musiał zastanawiać się długo, aby domyślić się, co planuje podopieczny. Poczuł się nawet trochę źle, że tak potraktował Song Ana. Chociaż nie rozumiał, dlaczego uczniowi tak bardzo zależało na tym, aby przeżyć Yule, postanowił choć trochę naprawić swój błąd.
Mając świadomość tego, że młodzieniec raczej nie będzie go teraz potrzebować, Yunru Lei postanowił na chwilę odwiedzić śmiertelny świat.
Song An w tym samym czasie kończył przygotowywać napar. Herbata w imbryku zaczęła wrzeć, więc zalał nią dwie czarki. Przyjemny zapach ogarnął całą kuchnię.
Boski sługa odłożył naczynia na stole i starannie próbował wkomponować je we wcześniej przygotowane ozdoby. Kilkakrotnie przekładał czarki, przesuwał je czy przekręcał. Zależało mu, aby wszystko wyglądało idealnie. W końcu, to miało być jego pierwsze Yule w życiu. Pragnął zorganizować niezapomniany wieczór.
Nagle drzwi do kuchni otworzyły się. Song An podskoczył w miejscu, prawie upuszczając trzymaną w ręku świecę, którą właśnie próbował przesunąć w inne miejsce. Przedmiot złapał niezgrabnie tuż przed blatem stołu.
Do pomieszczenia wszedł Yunru Lei. Wprawdzie, to byłoby dziwne, gdyby ktokolwiek inny, oprócz Song Ana mógł się tutaj pojawić.
Bóg burzy z niemałym zaskoczeniem spojrzał na wykonaną przez swojego ucznia świąteczną pracę. Uniósł brwi w wyrazie małej konsternacji. Nie uległo to bystremu spojrzeniu Song Ana, który od razu przeszedł do tłumaczenia się:
– Mistrzu, ja...
– Nie musisz nic wyjaśniać – przerwał mu Yunru Lei, teraz już lekko rozbawiony reakcją swojego ucznia. – Jesteś naprawdę bardzo uparty, Song Anie.
– Jesteś zły, mistrzu? – Boskiemu słudze było ciężko odczytać swojego nauczyciela. Na początku wydawał się raczej rozdrażniony, teraz zdawało się, że podchodził do zorganizowanego przez ucznia święta z dziwnym ożywieniem.
– Dlaczego miałbym, Song Anie? – zapytał Yunru Lei ze wzruszeniem ramion. – Znasz Yule jedynie z książek i moich opowieści, a byłeś w stanie przygotować to wszystko całkiem poprawnie. Gratuluję.
Oczy Song Ana zabłysły. Pochwała ze strony mistrza sprawiła, że poczuł dumę z tego, co zrobił. Nie rozumiał tylko nagłej zmiany mentora, ale nie przeszkadzało mu to wcale.
– Naprawdę tak uważasz, mistrzu?
– Yhym – przytaknął Yunru Lei z uśmiechem na ustach. – Ale brakuje jednej rzeczy.
Song An przekrzywił głowę i przyjrzał się ozdobionej płaszczyźnie stołu. Wprawdzie, głównie ze względu na to, że na terenie Gromu z trudem było znaleźć niektóre charakterystyczne dla Yule artefakty, nie dał rady przygotować wszystkiego, co chciał.
Wtedy niespodziewanie bóg burzy wyciągnął zza siebie mały, starannie opakowany w kolorowy papier pakunek.
– Prezentu – zdradził mistrz i podał tajemniczy przedmiot Song Anowi. – To dla ciebie.
Boski sługa przez kilka sekund wpatrywał się w podarunek, nie wiedząc, co powiedzieć. Zaniemówił, ponieważ nie spodziewał się otrzymać cokolwiek od swojego nauczyciela.
– Dziękuję, ale… – zaczął niepewnie. – Nie mam nic dla ciebie, mistrzu…
– O czym mówisz, Song Anie? – zaśmiał się Yunru Lei. – Czy nie przygotowałeś dla nas tego wszystkiego?
Mówiąc to, wskazał na ozdobiony stół i dymiącą jeszcze z ciepła herbatę.
– Cóż, ja…
– Postarałeś się – powiedział łagodnie bóg burzy i zajął miejsce przy przygotowanej kolacji. – Otwórz prezent.
Song An przytaknął i zajął się rozpakowywaniem. Chwilę później, jego oczom ukazało się ciemnobrązowe, duże ciastko w kształcie jakiejś postaci. Ludzik miał kolorowe oczy i lukrowany uśmiech.
– To piernik – wyjaśnił Yunru Lei, popijając herbatę. – Rano o nim rozmawialiśmy. Spróbuj, myślę, że ci posmakuje.
Boski sługa uśmiechnął się szeroko. Nie ugryzł jednak słodyczy od razu. Przełamał ją zaś w połowie i powstałą drugą część podał swojemu mistrzowi. Yunru Lei kiwnął głową w ramach podziękowań i również odwzajemnił uśmiech.
Song An usiadł naprzeciwko mentora. Chwycił herbatę i piernik, który próbował pierwszy raz w życiu. Bardzo mu smakował.
Cieszył się, że mimo wszystko, razem mogli spędzić święta.


Chociaż to Yule wcale nie było idealne, zapadało one młodzieńcowi w pamięci na długo. Pamiętał o nim nawet teraz, gdy siedział na parapecie w wynajmowanym przez siebie pokoju i obserwował rozświetlone miasto.
Song An przypominał sobie pierwsze Yule, które spędził ze swoim mistrzem. Dzisiaj był bardzo daleko i nie miał szansy, aby przeżyć kolejne święta z mentorem. Dlatego też postanowił zostać w domu oraz trochę powspominać. Jednocześnie popijał gorącą herbatę z imbirem i goździkami. Przykrył się kocem, zastanawiając się, co teraz porabia jego nauczyciel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz