Genashi parsknął śmiechem, zakołysał butelką. Gdyby nie chciał siedzieć u Dantego, zmyłby się dokładnie tak samo, jak Seymour, albo od razu powiedział temu wystrojonemu dorszowi, że nie zamierza przesiadywać w tym samym miejscu, co te jego przeklęte rybki, i byłby koniec tematu. Ale alkohol był znośny, muzyka jakoś dawała radę (niechybnie zasługa muzycznej edukacji, której Ignis wspaniałomyślnie udzielał Karpiowi), towarzystwo było w porządku, a Raam wyglądał, jakby się dobrze bawił, więc w sumie czemu by nie zostać i nie spędzić miło wieczoru.
— Wspominałaś, że grasz w teatrze — podjął Ignis, spoglądając na powrót na Maeve.
— Tak. W The Luminous Theater. — Parasolka poturlała się po rondzie kieliszka.
Ignis musiał przyznać, że jedynie obiło mu się o uszy, ale nie zdarzyło mu się odwiedzić przybytku, celował raczej w miejscach skupionych całkowicie na muzyce.
— Wiesz, zdarzyło mi się zapoznać nieco aktorów i aktorek, lecz nigdy nie były to osoby grające w teatrze — przyznał szczerze, osuszył do reszty butelkę. — Zawsze ceniłem osoby grające w teatrze wyżej.
Maeve trzymała szklankę z drinkiem tuż przy piersi, uśmiechnęła się lekko. Ignis kontynuował.
— W sumie, to mam takie pytanie — powiedział, odstawiając butelkę w przypadkowe miejsce. — W jaki sposób wybierasz role?
Maeve popatrzyła na niego przelotnie, znów zainteresowała się swoim drinkiem.
— Może cię to zdziwi, ale… Staram się wybrać takie, które będą dla mnie wyzwaniem. Nie w taki sposób, że są całkowicie przeciwne mojemu charakterowi, ale… Chętniej wybieram takie, które wymagają ode mnie empatii i ekspresji, w których będę musiała przedstawić skomplikowane emocje postaci i sprawić, że widownia faktycznie je zrozumie, będzie w stanie się z nimi utożsamić — Wyjaśniła, popatrując na Ignisa. — Rzadko wcielam się w czarne charaktery. W pewien sposób… — Zawiesiła głos, zamyśliła się na moment. — Po prostu nie czuję się z nimi dobrze, jakby… Bycie tym złym sprawia, że czuję jakiś dyskomfort.
Ignis skinął głową w zamyśleniu. Nie różniło się to przecież od jego pragnienia śpiewania tego, co dyktowała jego dusza, bez patrzenia na to, co w chwili obecnej było popularne, lub czego ludzie chcieli słuchać. Genashi czuł niemalże fizyczny ból, gdyby miał zaśpiewać coś niezgodnego z jego przekonaniami, coś, czego sam nie akceptował i nie czuł, by było prawdziwe.
— W pełni rozumiem — powiedział, zerkając w stronę wystawionych na jednym ze stolików butelek, biorąc jedną z nich. — Sam chyba nie dałbym rady zaśpiewać czegoś, co nie byłoby zgodne z moim charakterem. Może niektórzy nazwaliby to nieprofesjonalnym, ale szczerze? Gówno mnie obchodzi ich zdanie — powiedział hardo, kładąc dłoń na kapslu. Ogień przebiegł przez metal, kapsel nagrzał się w okamgnieniu, strzelił, puszczając szyjkę butelki. Ignis pociągnął łyk piwa. — Trzeba być w zgodzie z własnym sercem, to definiuje artystę.
Maeve obdarzyła go uśmiechem.
— Robienie czegoś wbrew sobie nigdy nie jest dobrą ścieżką.
Przez moment panowała między nimi cisza.
— Który element kariery aktorskiej jest dla ciebie najtrudniejszy? — spytał w końcu Ignis, ponownie zerkając na kobietę.
— Powiedziałabym… — zawahała się na moment. — Chyba zestrojenie się z innymi aktorami.
Muzyk westchnął, pociągnął długi łyk z butelki, zaś alkohol i późna pora sprawiły, że jego wspomnienia tak gładko pobiegły w stronę przeszłości i tych momentów, gdy sam starał się stworzyć zespół, w którym każdy jego członek czułby się jego częścią, miałby tak samo silną potrzebę przynależenia, tworzenia razem muzyki. Nie było to łatwe – Ignis sam wiedział, że miał wysokie wymagania, nie w kwestii umiejętności technicznych, ale właśnie pasji do muzyki. Oferował się, że pomoże każdemu, kto chciałby być częściąVoxa, że nauczy go wszystkiego, co potrzebne, lecz jedyną osobą, która przyjęła jego ofertę był Seymour – do tej pory Ignisowi ciężko było uwierzyć w to, że dumny czarodziej z tak starego rodu stwierdził, że chce być uczniem, nie zaś mistrzem. Zaś jeśli chodzi o innych, o tych muzyków, którzy przewinęli się przez Voxa u samego początku jego kariery… Cóż, z nimi Ignis zdecydowanie nie był w stanie się zestroić i nawet pomoc Ioannisa, najbardziej wrażliwego i empatycznego członka zespołu, niewiele im dała.
— Chodzi o to, że współpraca z drugą osobą po prostu nie zawsze zaskoczy, szczególnie, gdy mamy wcielić się w postaci, które są… Które są sobie bliskie. Jak przyjaciele albo kochankowie. Jeśli wtedy nie zaskoczy, to jest naprawdę ciężko…
— Domyślam się — odparł. — W sumie wychodzi wtedy na to, że robisz coś wbrew sobie.
— Tak. To zawsze… Takie niewygodne i nienaturalne.
Ignis skinął głową.
— A jak z gatunkiem?
— To znaczy? — Maeve przechyliła głowę. Genashi jakoś tak pomyślał, że to dość uroczo wyglądało.
— Mówiłaś, że jak nie kliknie z człowiekiem, to jest ciężko. Ale czy jeśli nie kliknie z gatunkiem, to też jest ci trudniej? Czy są takie gatunki sztuki, których chciałabyś spróbować, ale jeszcze nie miałaś okazji?
Maeve parsknęła cichym śmiechem.
— Czy ja wiem? Hm, trochę maluję, ale to nic, co chciałabym komukolwiek pokazać, zwykłe to jest tylko dla mnie. — Wzruszyła ramionami, upiła łyk swego drinka. — W sumie to lubię tańczyć, ale… cóż, nigdy nie robiłam tego profesjonalnie. Tylko tak, dla siebie.
Nie żeby Ignis nigdy nie robił czegoś, co nie było profesjonalne i po prostu sprawiało mu radość. Taniec akurat nie do końca do tego należał, ale trudno. To znaczy, tańczyć mógł, lecz nie sprawiało mu to wielkiej frajdy bez powodu.
— Co robisz, żeby lepiej wczuć się w postać? — spytał, ponownie odwracając się do wróżki. — Słyszałem, że to jedna z najtrudniejszych rzeczy dla aktorów.
— To prawda i myślę… Myślę, że moja odpowiedź może cię zaskoczyć — lekki uśmiech przebiegł przez jej twarz — szkicuję. Szkicuję postaci, używając do tego kolorów, które mi się z nimi kojarzą. To, wbrew pozorom, pomaga mi, żeby wczuć się w przedstawiane postaci.
Ignis skinął głową, lecz na jego twarzy nadal dało się dostrzec lekkie zaskoczenie. Musiał przyznać, ze on sam nigdy niczego nie szkicował, i jego chłopcy nie starali się używać tego medium przy pisaniu tekstów piosenek albo tworzeniu muzyki.
— A masz jakąś ulubioną postać? — Nie mógł o to nie spytać, choć pewnie to pytanie Maeve słyszała w każdym wywiadzie. — Taką, z którą najbardziej się utożsamiasz?
— Mam, prawda. — Wróżka przelotnie spuściła wzrok. — To była księżniczka, odgrywałam jej rolę jakiś czas temu… Ona… one nie była świadoma tego, kim naprawdę jest, po prostu straciła pamięć. — Wyjaśniła. — Gdyby się zastanowić, to sama nie jestem pewna, dlaczego właśnie ona tak zapadła mi w pamięć, ale cóż… To z nią najbardziej się utożsamiałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz