02 kwietnia 2024

Od Octavii do Dantego, Raouna

Octavia nie zaliczyłaby do swojego typowego dnia rozbicia się karetką na losowym drzewie, ratując przy tym tyłek dwójce mężczyzn przedrzeźniających się jak typowe, męskie naczelne. Mogło wynikać to chociażby z tego, że dziewczyna nie posiadała prawa jazdy i absolutnie nie powinna była znaleźć się za kierownicą oraz tego, że nie miała nawet pojęcia, kim są naczelne. To chyba takie ssaki, goryle albo inne orangutany. To by do nich pasowało. Ewentualnie coś znajdującego się bezpośrednio na czole, stąd nazwa. Octavia nie rozwodziła się nad tym zbyt długo, czując, jak z każdą kolejną sekundą mózg zaczyna parować jej coraz bardziej. A może był to jednak wgnieciony z każdej możliwej strony samochód, wyglądający, jakby w każdej chwili miał wybuchnąć. Miałoby to sens. Dziewczyna wzruszyła jedynie ramionami, sprawnie wydostając się z wraku karetki, z głośnym westchnieniem obserwując swoje potrzaskane dłonie. Jej twarz najpewniej nie wyglądała lepiej, a wnioskując po lustrującym ją od jakiegoś czasu Raounie, bardzo się nie myliła. Mimo wszystko trzymała się nieźle, czego nie można było powiedzieć o ledwo stojącym na nogach blondynie, rzucającym w jej stronę nieprzychylne uwagi na temat jej jazdy. Jak był taki mądry, to trzeba było samemu wpaść na pomysł z karetką, a nie teraz czepiać się jej geniuszu. To ona uratowała im tyłki, a on teraz twierdzi, że byłby w stanie zrobić to lepiej! Tak się to właśnie zaczyna. Od wymazywania i uwłaczania osiągnięciom kobiet. Octavia bardzo chciała powiedzieć mu, co sobie o tym wszystkim myśli, jednak nagłe pojawienie się policji skutecznie jej to uniemożliwiło. Cała trójka spojrzała najpierw na siebie, a następnie na wyciągających spluwy policjantów, by zaledwie chwilę później zniknąć między drzewami. Octavia biegła ile sił w nogach, choć nie miała bladego pojęcia dokąd się udać. Podświadomie podążała więc za Raounem, który wydawał jej się najbardziej godnym zaufania członkiem zgrai. Pomimo ich niekorzystnego położenia, dziewczyna nie potrafiła pozbyć się uśmiechu z twarzy - brakowało jej w życiu chaosu i kłopotów, czegoś, co jeszcze bardziej oddaliłoby ją od znienawidzonych anielskich wzorców. Ponadto nie mogła doczekać się, żeby opowiedzieć o wszystkim Zahrze, która z całą pewnością podzieli jej ekscytację całym wydarzeniem. O, i koniecznie musi pokazać jej wiadomości, w których z całą pewnością się pojawią. Następnym razem zabierze Zahrę ze sobą. Jeśli pojawi się w telewizji i będzie sławna, to każda dziewczyna w Novendii będzie jej. Nie ma innej opcji. Nie wspominając nawet o tym, co zrobią z pieniędzmi, które zarobią, będąc sławne. I o rozdawaniu autografów, gdzie tylko się pojawią. Octavia, ty to jesteś genialna.
Panująca w lesie wilgoć stawała się z każdą chwilą coraz bardziej przytłaczająca, utrudniając oddychanie. Dziewczyna mogłaby przysiąc, że biegli tak już dobre kilka godzin, a mimo to wciąż nie byli w stanie zgubić policyjnego ogona. Wręcz przeciwnie, Octavia odnosiła wrażenie, że było ich jeszcze więcej, niż wcześniej. Dotychczas była przekonana, że kiedy policja dzwoniła po posiłki, to oznaczało to, że robią sobie przerwę na obiad, a nie, że proszą o pomoc! Ktoś mógł ją wcześniej przed tym ostrzec, nim zdecydowała narobić sobie kłopotów.
— Cholera, uwaga! — Dante krzyknął, wymierzając przy tym cios prosto w twarz jednego z funkcjonariuszy, którzy znikąd pojawili się przed nimi — Psy nadgoniły.
Mężczyzna miał rację, kolejni mundurowi zaczęli wyłaniać się zza drzew. Nie minęło zbyt wiele czasu, nim uciekinierzy byli całkowicie otoczeni. To nie powstrzymało ich jednak przed dalszymi próbami uniknięcia aresztu - blondyn zdawał się wręcz ucieszony takim obrotem spraw. Bez niczyjej zachęty uderzył kolejnego policjanta, a trzask łamanej kości sprawił, że nawet Octavia lekko się wzdrygnęła. Miał chłop krzepę. Pozostała dwójka, wyraźnie zachęcona działaniami Dantego, również rozpoczęła walkę z policją. Raoun szybko zniknął dziewczynie z oczu i, będąc całkowicie szczerą, nie miała zbyt wiele czasu na zastanawianie się, gdzie się podział. To niesamowite, że potrafił tak po prostu sobie zniknąć, być może opętać kolejnego nieszczęśnika. Musiała koniecznie zapytać go, jak to robił. Octavia również nie próżnowała. Choć jej telekinetyczne zdolności nie umywały się do tego, co była w stanie zrobić w swej anielskiej formie, zdołała dzięki nim wyrwać pistolet jednemu z funkcjonariuszy i przyciągnąć go do siebie. Nie zawahała się nawet sekundy przed pociągnięciem spustu, trafiając policjanta prosto w klatkę piersiową.
— To zupełnie jak w grach Zahry! BAM. — Krzyknęła, oddając kolejny celny strzał.
Dziewczyna nie przemyślała jednak tego, że zabicie funkcjonariusza sprawi, że oni również otworzą ogień. Niektóre z pocisków udało jej się zatrzymać przy pomocy telekinezy, inne zaś dodatkowo rozbiły skórę Octavii. Cholera, jeśli tak dalej pójdzie, to rozpadnie się całkowicie. Odkąd pojawiła się w tym świecie, nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji. Nie wiedziała, czym może skończy się dla niej całkowita utrata ciała i zdecydowanie nie była jeszcze gotowa, żeby się o tym przekonać. Oddała więc kolejny strzał, starając się odnaleźć wzrokiem Dantego i Raouna. Musiała się stąd wydostać i równie dobrze mogła zabrać ich ze sobą, w końcu siedzieli w tym wszystkim razem. I doskonale wiedziała, jak zamierzała to zrobić.
— Macie lęk wysokości? — rzuciła, gdy znalazła się bliżej
— A co, teraz chcesz ukraść helikopter?
— Lepiej.
Octavia odetchnęła głęboko, stając pewniej na nogach. Zdecydowanie zbyt wiele czasu minęło od jej ostatniej przemiany, by czuła się w stu procentach pewnie z tym, co właśnie zamierzała zrobić. Zamknęła oczy, wymawiając pod nosem inkantację w niebiańskim języku. Poczuła, jak jej ciało sztywnieje, jak czarna maź wylewa się z jej ran, pokrywając resztę ludzkiej powłoki. To, co rozpoczęło się jako subtelna zmiana, szybko przerodziło się w istny koszmar na jawie. Skóra zaczęła pulsować, jakby coś w jej wnętrzu budziło się do życia, a kończyny nienaturalnie wydłużyły, przeistaczając się w prawdziwą, anatomiczną karykaturę. Octavia poczuła, jak jej stopy odrywają się od ziemi, jak przenikliwy ból przeszywa każdy skrawek jej ciała. Nie zdawała sobie już sprawy z tego, co działo się wokół niej, a krzyki przerażonych funkcjonariuszy zlały się w jedno z szumem drzew i warczeniem silników policyjnych samochodów. Powoli traciła władzę nad własnym, obolałym ciałem, aż w końcu na dobre straciła przytomność. Gdy ponownie ją odzyskała, ból minął, a ona sama, a raczej to, co z niej pozostało, unosiła się w powietrzu, łypiąc spojrzeniem tysiąca oczu na ludzi poniżej. Poruszyła skrzydłami, a ich poszum przywodził na myśl szum wielu wód, odgłos ogłuszający jak zgiełk maszerujących żołnierzy.1
— L̸̦͐ę̸̭͠k̴̛͎a̵̩͌j̵̦͘c̸̟̿i̸͈͐ẻ̵͓ ̵̢̔s̴̯̚ï̷͙ę̶̡͐ — Jej głos zdawał się niższy, odbijając się echem. — A̵̻̓ ̸͖͆w̵̯̽y̶̪͐ ̸̣́d̷͕̽w̴̖̍à̴͖j̵̼̎ ̴̜̏ǹ̸̪ȉ̸̳e̵̪͂ ̵̭̽ṕ̶̲a̴͈͛ẗ̸̻́r̵͔̀z̷̪͋c̸̲̎i̶̳͋ë̴̥́ ̵͙̈ẘ̶̜ ̴͕̋d̶̅ͅó̶͍͛l̸̛̹.
Bez kolejnego ostrzeżenia Octavia użyła telekinezy, by unieść Dantego i Raouna na wysokość własnego ciała. Słyszała, jak odważniejsi policjanci próbują oddać strzały w jej stronę, jednak bezskutecznie. Dziewczyna zwyczajnie odleciała, zostawiając funkcjonariuszy daleko w tyle. I choć w obecnej formie z całą pewnością zobaczyć ją mogła połowa Stellaire, anielica szczerze wątpiła, że ktokolwiek ośmieli się za nią podążyć. Byli bezpieczni, a przynajmniej na razie.
Gdy wylądowali, dziewczyna padała z sił. Pełna przemiana znacząco obciążała jej ciało, a dodatkowe utrzymywanie w powietrzu dwóch dorosłych mężczyzn wcale jej tego nie ułatwiło. Zdążyła jedynie, całkiem delikatnie, odstawić ich na ziemię, nim sama wbrew własnej woli powróciła do ludzkiej formy i z hukiem upadła. Leżała tak przez chwilę twarzą w dół, nim z głośnym stęknięciem podniosła się do pionu.
— Przemienię się jeszcze z trzy razy i wrócę do formy. — Syknęła, obracając w dłoniach kolejne fragmenty, które odpadły z jej ciała. — No…to chyba tyle? Fajnie było.

Notes


  1. Biblia Tysiąclecia, Ez 1:24 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz