Sytuacja, w której się znalazł, a raczej oboje się znaleźli, dla wielu byłaby pierwszym krokiem ku przedwczesnemu zawałowi serca, jednak Soren im dłużej myślał o tym, w co się wpakowali, tym bardziej mu się to podobało. Czymże byłby w końcu model bez nieznajomych czyhających na jego życie, bez intryg, w które ktoś potajemnie go wplątuje? Ponadto mógł przecież spodziewać się, że jego drobny, nielegalny biznes wkrótce zwróci ku niemu uwagę niewłaściwych osób, a wyznaczona za jego głowę nagroda była jedynie kwestią czasu. Soren uśmiechnął się pod nosem. Był bowiem niezwykle wdzięczny, że może nieść ten krzyż wspólnie z piękną kobietą, zamiast męczyć się samotnie.
– Mógłbym powiedzieć dokładnie to samo. Nigdy nie spodziewałbym się też, że oboje zajdziemy za skórę tej samej osobie. – Zlustrował wzrokiem trzymany przez Charlotte liścik. – W każdym razie, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Musimy się go…jej…pozbyć. – zawahał się, zdając sobie sprawę, jak niewiele wie o nieznajomym – Zamierzamy przecież połączyć siły, prawda?
Zamilkł, dając kobiecie czas do namysłu. Domyślał się odpowiedzi, jednak pomyślał, że danie jej iluzji wyboru jest zwyczajnie najlepszym możliwym rozwiązaniem. To, czy zajdzie za skórę dwóm osiłkom odchodzącym od zmysłów za drzwiami, nieszczególnie go obchodziło, jednak Charlotte wydawała mu się kimś, kogo zdecydowanie warto mieć po swojej stronie. Była niebezpieczna, a ponadto ewidentnie stąpała po tym samym, kruchym lodzie co on. Jeśli postawi choć jeden zły krok, pociągnie Sorena za sobą, a na to nie mógł sobie pozwolić.
– Dobrze, zacznijmy od tego. Czy przychodzi ci do głowy ktoś, kto mógłby chcieć się ciebie pozbyć? – Charlie w końcu skinęła głową, opierając się o blat biurka.
– Po pierwsze, uznam to za “tak”, miło mi powitać nową wspólniczkę. – Jeden z kącików ust mimowolnie powędrował w górę. – A po drugie, moja droga, tylko jedna osoba? Gdybym zaczął teraz wymieniać nazwiska i przewinienia, to twoi partnerzy zdążyliby uschnąć z tęsknoty. – Ostatnie zdanie wymówił głośniej, prowokacyjnie, ukradkiem spoglądając w stronę drzwi gabinetu. Miał nadzieję, że usłyszeli każde słowo.
– Nie było tematu. – Charlotte westchnęła, zdając sobie sprawę, że pytanie do niczego nie doprowadzi.
– Mógłbym zapytać cię o to samo, ale zakładam, że twoja sytuacja wygląda podobnie. Na całe szczęście mam pomysł, który być może pomoże nam połączyć kilka kropek.
Dziewczyna oderwała się od biurka, ostrożnie siadając na drugim końcu kanapy. Wyglądała na zainteresowaną, czekając na dalsze wyjaśnienia.
– Mój menadżer przyniósł mi ten liścik, a irytacja z jaką to zrobił obudziła pewnie połowę Stellaire. Jeśli pozwolisz, powiem mu, żeby tu przyjechał. Może zdradzi nam coś ciekawego, o czym sami nie mamy pojęcia.
Charlotte nie protestowała, a wręcz zachęciła go gestem ręki, żeby robił, co trzeba. Soren bez wahania wyjął więc telefon z tylnej kieszeni spodni i wybrał numer Angusa. Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Soren przeklął pod nosem. Jeśli mężczyzna tak po prostu poszedł spać i nie odbierze połączenia, kiedy życie Sorena mogło wisieć na włosku, trzeba będzie poważnie zastanowić się nad pensją, jaką dostaje. Czwarty sygnał.
– Mam nadzieję, że dzwonisz, żeby powiedzieć mi, że dziewczyna już dawno gryzie piach, a ty wracasz do domu. – Głos Angusa w końcu rozbrzmiał w słuchawce. Był zaspany, zdecydowanie wybudzony niespodziewanym telefonem.
– Nie uwierzysz w to co ci powiem. Otóż nie. – Usłyszał, jak menadżer klnie pod nosem. – Musisz jak najszybciej przyjechać do The Web, to bardzo ważne. Chcemy z tobą porozmawiać.
– “Chcemy” w liczbie mnogiej? Chodzi o ciebie i tę kobietę? Czyś ty do reszty zgłupiał, że akurat w takiej sytuacji zachciało ci się okazywać komuś łaskę? – Uniósł głos, jednak po chwili znacząco przycichł, jakby bojąc się, że kogoś obudzi. – Soren, ja mam żonę i dziecko w drodze, nie będę pakować się w jeszcze większe kłopoty. Nawarzyłeś sobie piwa, to teraz je wypij.
Soren westchnął ciężko, przecierając twarz dłonią.
– Masz też zobowiązania wobec mnie, dzięki którym utrzymujesz tę swoją idealną rodzinkę, więc bądź tak miły i nie wystawiaj mojej dobroci na próbę. – Model bardzo starał się nie pokazywać, jak bardzo jest zirytowany. – Widzimy się za pół godziny.
Rozłączył się, nie dając Angusowi choćby sekundy na odpowiedź. Sam Soren odłożył telefon i przez chwilę siedział tak w bezruchu, oddychając głęboko, próbując doprowadzić się do porządku.
– No, to załatwione. Nie wiem, który z nich przekazał ci twój liścik, może żaden, ale ich też przydałoby się zawołać.
– Soren, ja cię zamorduję. – Angus wyszeptał chłopakowi do ucha. – Czy mówiłem ci też, jak bardzo cię nienawidzę?
– Wiele razy. – Soren jedynie poklepał przyjaciela po plecach, zanim oboje usiedli na kanapie. – Im szybciej o wszystkim opowiesz, tym szybciej wrócisz do domu.
Byli otoczeni, dosłownie i w przenośni. Zarówno Charlie, jak i dwójka towarzyszących jej mężczyzn wpatrywali się z zainteresowaniem, ci drudzy również z niechęcią, w stronę swoich gości. Model starał się ze wszystkich sił ignorować panującą wokół ciężką atmosferę, skupiając swój wzrok na Charlie.
– Dalej, powiedz im skąd masz liścik. – Soren próbował zabrzmieć wspierająco.
Angus otarł rękawem pot z czoła. Acedia był szczerze zdziwiony, że po tak długiej współpracy menadżer wciąż nie przywykł do ekstremalnych sytuacji, w które wciąga go jego pracodawca. Chłopie, ogarnij się, przynosisz mi wstyd przed piękną kobietą.
– No więc…jak zawsze wieczorem poszedłem do skrytki pocztowej odebrać listy i paczki dla Sorena. Zazwyczaj są to absurdalne propozycje od fanów, które od razu lądują w koszu, ale ta przesyłka była inna. Ładnie zapakowana, bez nadawcy. Zresztą, przywiozłem ją ze sobą na wszelki wypadek.
Angus sięgnął do kieszeni płaszcza, wyciągając z niej niewielkie, zdobione pudełeczko, które do złudzenia przypominało takie, w które sklepy jubilerskie pakują biżuterię. Menadżer niepewnie podał je Charlotte, czym prędzej odsuwając rękę, jakby bojąc się, że to on zostanie otruty. Soren zaśmiał się pod nosem na ten widok.
– W środku była tylko kartka z wiadomością. – Wskazał na leżący przed nim liścik. – A właściwie dwie kartki, ale druga była całkowicie pusta, nadal jest w środku. Planowałem rano zabrać ją do biura i dokładniej obejrzeć, czy na pewno nic na niej nie ma. Nie wiem, czy dostaliście taką samą o Sorenie, ale jeśli tak, to warto byłoby ją znaleźć.
Soren podniósł się gwałtownie, ignorując nienawistne spojrzenie posłane mu przez jednego z nieznajomych mężczyzn.
– Atrament sympatyczny. – Chłopak poczuł się aż zaskoczony, że sam wpadł na ten pomysł w nagłym przypływie geniuszu. – Musimy rozgrzać tę kartkę i wtedy się pojawi. Nie pytaj, widziałem to w filmach. – Dodał szybko, widząc zaskoczone spojrzenie Angusa.
Soren odszukał wzrokiem niewielką lampkę stojącą na biurku, przykładając do niej kartkę. I choć ciepło żarówki zaczynało powoli parzyć go w palce, nie zamierzał tak łatwo się poddać. W duchu modlił się jedynie, że na skrawku papieru faktycznie pojawi się nowa wiadomość, że nie zrobi z siebie kompletnego idioty. Po kilku minutach, podczas których Soren miał wrażenie, że pożegna się z własnymi palcami, na kartce faktycznie pojawiły się pożółkłe, starannie napisane zdania. Model cudem powstrzymał się przed rozradowanym, głośnym westchnięciem. Z dumą wypisaną na twarzy wrócił do przyglądającej się mu czwórce, wskazując palcem na trzymany w dłoni przedmiot.
– Miałem rację. – Usiadł obok Angusa. – Nasz nieznajomy napisał tu coś o tym, żebym pojechał pod wskazane koordynaty, kiedy już cię zabiję. Mam na to całe trzy dni. – Posłał Charlotte wymowne spojrzenie. – Angus, sprawdź szybko, co to za miejsce.
– To jest kompletne wypizdowo, środek niczego. – Menadżer był wyraźnie oburzony, pokazując pozostałym okolicę, którą wskazała mu aplikacja. – Absolutnie nic mi to nie mówi, musiałbyś tam pojechać, ale to szaleństwo. Nawet jak na ciebie.
– Byłbym w stanie stamtąd uciec, gdyby coś poszło nie tak, nie takie rzeczy się robiło. – Soren jedynie wzruszył ramionami. – Możemy tam pojechać i zobaczyć, czego chce. Nie mamy na ten moment żadnego lepszego tropu. Chyba, że też dostałaś dodatkowe wskazówki co zrobić, jak już poślesz mnie do grobu? – Prowokacyjnie mrugnął w stronę kobiety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz