17 kwietnia 2024

Od Song Ana do Merlina

Deszcz w najlepsze dudnił w okna, nie zwiastując tego, że miałby ochotę iść sobie w najbliższym czasie. Song An jeszcze przez chwilę wpatrywał się w spływające po szybach krople, a następnie po schodach w górę ruszył za Merlinem do pokoju chłopaka. 

Pierwszy raz słyszał o szczotkowaniu smoków. Do tej pory nawet nie wyobrażał sobie, jak taki proces mógłby przebiegać, co tylko podsyciło jego ciekawość. Song An nigdy nie myślał o tym, że można by było wyszczotkować smoka — w końcu przedstawiciele tego gatunku raczej nawet nie posiadały gęstej czupryny, o którą należałoby dbać. Przynajmniej, tak mu się wydawało. W pierwszej chwili nawet miał dopytać o to Merlina, święcie przekonany, że „szczotkowanie” to sprawdza typowo ludzka. Sam potrafił spędzić wiele czasu na tym, aby doprowadzić swoje włosy do porządku. Przestrzegał tym samym odpowiedniej kolejności nakładania olejków, szamponów i tym podobnych. Znaczy się, przynajmniej próbował. 
Dawno temu, jego mistrz bardzo dokładnie wyjaśnił mu, jak dbać o włosy — zarzucił Song Ana szeregiem zasad, porad i związanych z nimi specyfikami. Ciężko było wszystko to spamiętać! A nawet jeśli boski sługa stosował wszystkie zalecenia, jego fryzura i tak nigdy nie wyglądała tak dobrze, jak ta mentora. Song An nie wiedział, gdzie popełniał błędy, ale jego pielęgnacja blond kosmyków często kończyła się na tym, że sam nie dawał rady nawet ich później rozczesać. 
Teraz, żyjąc pomiędzy śmiertelnikami, Song An czasami zmagał się z podobnymi problemami, dlatego po pewnym czasie całkiem przestał się przejmować tym, że jego włosy plączą się we wszystkich kierunkach. Dalej dzielnie trzymał się zaleceń nauczyciela, ale napotykał niekiedy problemy ze znalezieniem odpowiednich produktów, stąd na własną rękę musiał szukać zamienników. Albo sporządzać coś samodzielnie, a to zawsze wiązało się z różnymi skutkami. 
Song Ana tak pochłonęły myśli o pielęgnacji włosów, że nie zauważył, nawet kiedy znalazł się w pokoju Merlina. Dopiero wtedy wrócił świadomością do żywych i pewnym krokiem zagłębił się w pomieszczenie. Swoją drogą, bardzo lubił sypialnię czarodzieja. Było tu dużo wszystkiego, a boski sługa przepadał za otaczaniem się ciekawymi przedmiotami. Przypominało mu to nawet gabinet swojego mistrza, gdzie ściany podpierały szafki, na których można było odszukać wszelkiego rodzaju niesamowite artefakty czy inne drobiazgi.
Merlin, zdaniem Song Ana, miał naprawdę wyjątkowy gust. Boski sługa mógłby godzinami oglądać każdy z przedmiotów ustawionych na półkach czy spoglądać na rozwieszone plakaty. Uważał też, że dzięki tym wszystkim rzeczom, sypialnia czarodzieja nabiera przytulnej, domowej atmosfery, której trochę brakowało Song Anowi w swoim wynajmowanym pokoju. Znaczy się, idąc śladami swojego przyjaciela, sam spróbował ozdobić jakoś przestrzeń wokół siebie, ale póki co, trochę marnie mu to wychodziło i jego cztery ściany nawet trochę nie przypominały pełnego uroczego przepychu pokoiku Merlina. 
No, przede wszystkim, Song An nie posiadał żadnej wystrzałowej kolekcji tak jak czarodziej. Jego zbiory ciekawych rzeczy składały się z lśniącego kamyka, który został przez niego znaleziony na ulicy, zielonego kapsla po oranżadzie (była bardzo dobra) i ulotki, którą wręczyła mu jakaś dziewczyna na ulicy, zapraszająca do udziału w jakimś tam kursie tańca. Oczywiście, Song An, nie miał czasu, ani funduszy, żeby wziąć udział w wydarzeniu, ale kolorową kartkę papieru zachował i przykleił taśmą do ściany. Podobała mu się głównie dlatego, że znajdowały się na niej przepięknie ubarwione ptaki.
Zgodnie z prośbą Merlina, Song An usiadł na miękkim dywanie i oczami śledził kolejne ruchy czarodzieja. Ten wyciągnął koszyk, w którym znajdowały się dwa bardzo ciekawe przedmioty. Pierwszym z nich była mata, kojarząca się boskiemu słudze z tymi matami, na jakich dawniej sypiał, gdy jeszcze zamieszkiwał Grom, a drugim naprawdę ogromna szczotka! Song An przez chwilę nie potrafił oderwać od niej spojrzenia — pierwszy raz widział na oczy coś takiego. Znaczy się, przypominała ona trochę zwykłą szczoteczkę do zębów, jakiej używał, ale rozmiarami wyglądała raczej na jakąś Królową Szczoteczek.
Falkor nie czekał na żadne zaproszenie — w mgnieniu oka skoczył na rozłożoną matę i zaczął niecierpliwie spoglądać na swojego opiekuna. Kręcił się przy tym tak, jakby próbował pogonić Merlina. Song An szybko połapał, że smok naprawdę musiał lubić szczotkowanie.
Czarodziej krótko wyjaśnił, jak cały proces ma właściwie przebiegać. I faktycznie nie było w tym nic trudnego. Przynajmniej tak wydawało się boskiemu słudze. Obserwował jak Merlin szoruje Królową Szczoteczek po łuskach zadowolonego Falkora, który prężył się pod naciskiem szczotki.  
— Chcesz spróbować? — zaproponował Merlin i podsunął Song Anowi przedmiot. Falkor w tym samym czasie spojrzał na opiekuna z widocznym niezadowoleniem, że pielęgnacja nagle się urwała.
— Z chęcią! 
Song An nie miał żadnych powodów, aby odmówić — lubił próbować nowe rzeczy, więc bardzo chętnie sięgnął po szczotkę.  
— Szorować zgodnie z kierunkiem, jak rosną łuski — przypomniał sobie. Niby sprawa logiczna, ale wolał jeszcze raz się upewnić. Widząc aprobatę Merlina, Song An zabrał się za szczotkowanie smoka. Był przy tym bardzo ostrożny. Delikatnie przysunął szczotkę, a ten sam otarł się o jej miękką część. Nabierając pewności, boski sługa, naśladując wcześniejsze ruchy Merlina, zaczął szorować łuski Falkora. 
Było to naprawdę satysfakcjonujące zajęcie — widok zadowolonego smoka sprawił, że Song An nie potrafił przestać się uśmiechać.  
— Naprawdę musi bardzo to lubić — zaśmiał się do Merlina, bez przerwy jeżdżąc szczotką po grzbiecie smoka. Czarodziej przytaknął zgodnie. 
Song An długo wpatrywał się w Falkora. Kiedyś miał całkowicie inne wyobrażenie o smokach, ale szybko zostało ono zweryfikowane. Każda z wielkich, potężnych bestii, o których opowiadał mu mistrz, dawno temu musiała być również takim małym pisklakiem (może też takim, który lubił szczotkowanie?). Song An właściwie nie mógł się doczekać, aż pewnego dnia opowie swojemu nauczycielowi o tym, że miał tak bliski kontakt z prawdziwym smokiem, dawniej znanym mu tylko z legend i baśni. 
Boski sługa dopiero teraz uświadomił sobie, jak naprawdę mało wiedział o tych istotach. Merlin często edukował go, podrzucając kolejne ciekawostki na temat życia i zachowań smoków. Dla Song Ana nowością był fakt, że lubiły one na przykład ciastka lub właśnie ów niecodzienną pielęgnację. Zastanawiała go tylko jedna rzecz: jak duży urośnie Falkor? W końcu faktycznie podrósł trochę od ich pierwszego spotkania, ale z drugiej strony dalej był stworzeniem żyjącym wśród ludzi. Czy więc miał szansę osiągnąć rozmiary stworzeń, o których opowiadał mu mistrz?  
— Czy Falkor będzie duży? — Song An przerwał chwilową ciszę. Postanowił rozwiać swoje wątpliwości u niezawodnego źródła wiadomości o smokach — Merlina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz