31 lipca 2024

Od Liliana - Nie ma ucieczki

Biegnie, pada, wstaje.
Biegnie, próbuje nie upaść. Pada. Wstaje, próbuje biec. Biegnie.
Szaleje wiatr – jeden z tych złowrogich, groźnych wiatrów. Targa włosami, wdziera się pod ubrania, zimnem przeszywa na wskroś. Świszczy w uszach, dmucha prosto w oczy, wdziera się do nozdrzy. Porywa liście, wyrywa konary drzew i rzuca gałęzie pod nogi.
A mimo to Lilian wciąż brnie do przodu. Choć ze zmęczenia łzy spływają mu po umazanych od błociska polikach, choć nie stawia stóp na ziemi tak twardo, jak wypadałoby je stawiać, kiedy podłe wietrzysko targa wątłym cielskiem na wszystkie strony, przez co zdarzy mu się potknąć o własne nogi – i znów, nieudolna pokraka ląduje twarzą w ziemi, to wciąż brnie do przodu uparcie. Nie poddaje się, nie rezygnuje. Nie w jego to zwyczaju.

Od Virgila – Wilk wyje tylko do jednego księżyca

Wilk, raczej wilczek, patrząc na jego rozmiary, trzymający pieczę swej łapy na ułożonej na ziemi miotle, mierzył się spojrzeniem we wpatrującego się w niego Virgilem. Te łagodne, ciepłe oczka spoglądały niewzruszone przed siebie, gdy Vi marszczył brwi, przekrzywiał głowę, patrzył z boku, burczał coś pod nosem, że część sierści na tylnej nodze wyszła jakoś nieestetycznie, miotła jest chyba za duża, a w ogóle to cały pysk jest krzywy.
— Skończ pierdolić, dobrze jest — mruknął Dante, zajmujący krzesełko pośrodku studia, z różem szkiełek wbitym w książkę.

Od Seymoura – Ciastka

Dla człowieka, który nie zastanawiał się dwa razy nad tym, czy może sobie jakąś rzecz kupić, czy też nie, i od dziecka przywykł do tego, by płacić za wszystkich dookoła, kupienie naprawdę dojebanego prezentu to była kwestia paru kliknięć na telefonie, nawet nie musiałby się ruszać z kanapy. Wydanie pieniędzy było takie proste, nie wymagało krzty wysiłku, a teraz, gdy sklepy prześcigały się w ofertach i promocjach na przeróżne prezenty, zadanie robiło się jeszcze łatwiejsze.

Od Dantego – Co sześć kółek, to nie dwa

Znajomość z Zahrą zaczęła się od tego, że Dante chciał jej wpierdolić. A patrząc na niego, wcale nie było to aż takim nienormalnym początkiem.

Od Ignisa do Dantego

Ignis tak jakoś nie odpowiedział zbyt intensywnie, mruknął coś pod nosem, ale dźwięk utonął w nagłym hurgocie jakiegoś debila zapierdalającego na motorze.
— Jak się znajdzie właściwą osobę…
Myśli muzyka odbiegły ku jego własnym przebojom sercowym, niezmiennie kończącymi się rozpierdolem, z którego dźwigał się z trudem i tylko dlatego, że piosenki się same nie zagrają i gitara za nim tęskni. Przyczyną rozpierdolu zawsze była muzyka i to ona składała go na powrót do kupy, kiedy serce poszło w drzazgi. Dante zerknął na Ignisa spod tych wkurwiających szkiełek.
— Zapałka?
— Czego znowu?

Od Zahry – Co trzy głowy to nie jedna

Od jej wylądowania w Novendii, Zahra uświadomiła sobie, że chociaż kraj jest wypchany po brzegi różnorodnością, i na mało rzeczy ludzie (i nie-ludzie) zwracają uwagę, to w ogólnym mniemaniu społeczeństwa były rzeczy dziwne i dziwniejsze. Trójgłowy kot był zdecydowanie jedną z dziwniejszych rzeczy dla novendyjczyków. Nawet w ich prężnie zróżnicowanej stolicy.

Od Dantego – Mayiluu

Rezydenci parku, w którym Dante karmił kaczki po raz pierwszy z Basharem, szybko nauczyli się rozpoznawać poważnego, lecz zawsze tak miło uśmiechniętego przy swoim syrenie pana doktora i brykające tuż obok, złotowłose szczęście, gotowe popędzić w stronę każdego zwierzęcego noska i dzióbka, lekko tylko wysuniętego z krzaków. Wiele osób dokarmiało miejską faunę, ta zaś nie gardziła przejawami ludzkiej życzliwości, choć też musiała nauczyć się rozróżniać szczere zamiary od tych podszytych niezrozumiałą chęcią zaszkodzenia zwierzakom, a któż by równie sprawnie zdobył zaufanie pierzastych oraz futrzastych milusińskich, co Bashar i Dante z wręcz promieniującą aurą miłości i najlepszym ziarnem ze wszystkich odwiedzających?

Od Seymoura – Powrót do domu

Latem, druga w nocy to wcale nie była jakaś bandycka godzina – było ciepło, przyjemnie, miejskie powietrze pachniało bardziej kwiatami i zielenią, niż spalinami, a spacer wyludnionymi ulicami wcale nie sprawiał, że człowiek czuł się jakoś niepewnie. Świecące niestrudzenie latarnie przegoniły światło gwiazd, ale cóż poradzić, skoro mieszkało się w największej metropolii całego odłamka?

Od Eliasa do Yonkiego

– Bilecik do kontroli!

Od Seymoura – Hirołsy

Wszystkie te przeboje z grami sprawiły, że Seymoura wzięło na nostalgię i wspomnienia dzieciństwa, które co prawda może nie było jakieś bardzo nieszczęśliwe, ale na pewno było bardzo samotne. Samotność tę Seymour próbował najpierw topić w książkach, muzyce i planszówkach, ale ile można grać w Altan-Pinguianczyka w pojedynkę albo zaczepiać bez przerwy Jarvisa. Dopiero potem, gdy ojciec stwierdził, że komputer może służyć do czegoś innego, niż używania na nim MagiCADa, Seymour znalazł nowy lek na nudę i samotność. I choć początkowo ojciec nalegał na jakieś gry edukacyjne i tym podobne, to szybko przekonał się, że dla jego syna nie stanowią one wielkiego wyzwania, toteż odpuścił, pozwalając mu wybrać to, czym się będzie zajmował.

30 lipca 2024

Od Seymoura do Bernarda

Kurwa mać.

Od Dantego do Ashera

To chyba już można było uznać za talent, to znajdowanie się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, przyciąganie do siebie kłopotów jak magnes, choć wielu kłóciłoby się, że Dante po prostu był definicją kłopotu. Z jego winy normalny porządek rzeczy się zaburzał, bo gdziekolwiek syren by się nie pojawił, na czyjejkolwiek drodze by nie stanął, wszystko robiło zwrot, przewrót, poddawało się kataklizmowi, fali tsunami znanej stolicy ze swojego zaraźliwego śmiechu, złotej burzy i półuśmiechu, który nie zwiastował niczego dobrego. Może chodziło o jedno i drugie, może brakowało w równaniu zamiłowania Dantego do rozpierdalania rzuconych mu wyzwań, bezpośrednio bądź też nie. Jakiego wytłumaczenia barman by nie szukał, żeby pojąć wypadki, które wstrząsnęły lokalem podczas jego zmiany, musiał po prostu zrozumieć prostą prawdę, że nieszczęśliwym trafem padło na niego. A Dante nie zamierzał za nic więcej przepraszać. Ani się powstrzymywać.

29 lipca 2024

Od Bashara do Dantego

W połowie uprzątnięty stół pozostał zapomniany, z tymi dwiema butelkami nieotwartego wina i wciąż stojącymi na nim kieliszkami. Z kuchni dobiegały jakieś pojedyncze szczęknięcia porcelany i metalu, jakieś szuranie, dźwięk odkręcanej wody, zamykanych szafek. Chwila oddechu przed kolejną rundą walk była potrzebna obu drużynom.

Od Merlina do Isarra

Merlin trochę nie spodziewał się, że jego gburowaty pracodawca wpadnie na pomysł, by zabrać młodego czarodzieja na wystawę. Szczególnie, gdy wystawa ta dotyczyła tego, co chyba najbardziej fascynowało Isarra, czyli niebezpiecznych i egzotycznych, magicznych roślin.
Spotkali się przed halą wystawową, Merlin zaś nie od razu dostrzegł i rozpoznał naga – mężczyzna skrył się pod iluzją, zamieniając charakterystyczny, łuskowaty ogon, na zupełnie zwyczajne i niczym niewyróżniające się nogi.

Od Annikki do Hotaru

— Dlaczego widzę szlaczki na twoim laptopie?
Skrzydła wyprostowały się błyskawicznie, instynktownie gotowe do ucieczkowego lotu, trafiły pochylonego nad ćmowym ramieniem Karhu w szczękę. Na całe szczęście nie mogły wyrządzić wiele krzywdy ze względu na swoją puchatą i delikatną budowę, niemniej mężczyzna wydał z siebie nieartykułowany dźwięk, wyglądał na skonfundowanego nagłym, całkowicie nieplanowanym przez wróżkę i nieprzewidzianym przez dziennikarza atakiem.

Od Merlina do Song Ana

Tym pytaniem Song An go autentycznie zagiął i Merlin doświadczył takiej ciszy na łączach, jak jeszcze nigdy. Song An zmartwił się jego stanem i nawet Falkor popatrzył na młodego czarodzieja ze zdziwieniem, gdy dłoń leniwie międląca koniec smoczego ogona kompletnie znieruchomiała i spoczęła luźno na podłodze.
— Merlin? Wszystko w porządku? — spytał z niepokojem Song An, po chwili dodał innym tonem: — Powiedziałem coś głupiego…?

Od Merlina do Souela

Merlin praktycznie nigdy nigdzie nie wyjeżdżał. Cóż, posiadanie mnóstwa dzieciaków przy jednoczesnym byciu przedstawicielami samego dołu klasy średniej, jeśli nie wpisywaniu się z dochodem jeszcze niżej, sprawiały, że wszelkie wyjazdy trzeba było ogarniać najtańszymi możliwymi sposobami, a to z automatu wykluczało wszelkie dalsze wycieczki. W dzieciństwie Merlin jeździł więc do babci na wieś, dopóki babcia jeszcze żyła, potem zaś rodzice próbowali wysyłać go na jakieś dofinansowane przez miasto kolonie i w ten sposób sprawić, że wakacje jedynego syna nie będą takie nudne. Sam Merlin oczywiście nie miałby nigdy nic przeciwko temu, żeby jego wakacje były nudne, pozbawione wyjazdów, przygód i fajnych historii do opowiedzenia – dla niego chodzenie do szkoły było już wystarczająco stresującą przygodą, więc z chęcią powitałby nieco ciszy, spokoju i letniego lenistwa, na pewno nie miałby za złe rodzicom, że nigdzie go nie wysyłają.

28 lipca 2024

Od Cheoryeona – Lekcja pierwsza

Drzwi autobusu zamknęły się, pojazd odjechał, pozostawiając na przystanku dwie osoby.
Cheoryeon rozejrzał się dokładnie. Wysiadł zupełnie poza Stellaire, w jakiejś pobliskiej, małej miejscowości... w której już raz się zatrzymywał. Dokładniej tydzień temu. W dzień, w którym miał pierwszą lekcję latania... Nie, nie liczył tego jako pierwszej lekcji. Niemiło wspominał ten dzień. Czasami chciał o nim zapomnieć.
To czemu w takim razie znowu się tu znalazł?

Auranthium 2024.07

Ach, lato! Ciepła, słoneczna pogoda, ochota na lody, popływanie w basenie lub oceanie, opalanie… i poznanie Turiazaurii! Chyba wszyscy już wiedzą o nowym odłamku, który wreszcie został oficjalnie otwarty na resztę świata. Turiazauria jest pełna dziwacznych roślin, równie dziwacznych zwierząt, a także niesamowitymi terenami, kulturami oraz nowościami, które na pewno warto poznać! To właśnie nowy odłamek jest głównym motywem najnowszego numeru Auranthium! Serdecznie zapraszamy do lektury – zapewniamy, że będzie można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy o tym jakże wyjątkowym miejscu!

Od Octavii - Świętokradztwo

Noc należała do wyjątkowo niespokojnych i nieprzyjaznych, szczególnie jak na tę porę roku. Deszcz padał bez wytchnienia, a jego lodowate krople uderzały o skórę z taką siłą, że zdawały się ciąć ją niczym sztylety. Wiatr nie pozostawał w tyle, szarpiąc za pozamykane szczelnie okna, wzburzając wodę w pobliskim strumyku, odgrywając swą własną, przepełnioną grozą arię.

27 lipca 2024

Od Bashara do Hugona

— Jak wy tego w ogóle dokonaliście? — spytał z niedowierzaniem Bashar, a trzymany w dłoni kieliszek wody gazowanej zamarł w pół drogi do ust.
Siedzący po drugiej stronie stołu Dante odpowiedział mu swym ikonicznym uśmiechem, robiąc efektowną pauzę.
— Profesjonalnie, Bashar. Widzisz, zmiana się dłużyła, byliśmy głodni, a przecież wiadomo, że nikt nie będzie jadł zapiekanek na zimno, więc po prostu włożyliśmy zapiekanki do mikrofali i…

26 lipca 2024

Od Isidoro do Eliasa

Isidoro objął wzrokiem pana Richarda, uśmiechnął się lekko. Widywał już takich ludzi – wiecznie pogodnych i wygadanych, potrafiących szybko przełamać pierwsze lody, idealnych do tego, by poradzić sobie z dwójką mężczyzn, dla których posługiwanie się słowem zawsze było równie wygodne, co posługiwanie się tą niedominującą dłonią. Może i ocenianie Eliasa, którego przecież dopiero co zobaczył, i dostrzeganie w nim tych cech, które i sam Isidoro posiadał, mogło wydawać się niezbyt uprzejme – w końcu nieelegancko jest oceniać człowieka po tym, jakie pierwsze wrażenie robi – ale Isidoro był jasnowidzem, przeznaczenie zaś mówiło do niego nie tylko przez karty, gwiazdy i kamienie wróżebne, ale potrafiło też odezwać się niewyjaśnionym przeczuciem, intuicją, szepczącą mu podpowiedzi, pozwalającą sprawniej nawigować w życiu.

Od Yonkiego do Song Ana

Drzwi marketu otworzyły się, na zewnątrz wyszedł Yonki. Czym prędzej otworzył nieduże opakowanie, wyciągnął z niego loda na patyku w polewie czekoladowej. Wcisnął smakołyk do ust, papierek zaś wyrzucił do stojącego przy wejściu kosza na śmieci. Szybko do niego dołączył Cheoryeon, który również miał loda, ale w rożku.
Mały bóg ugryzł kawałek polewy, oblizał usta.

25 lipca 2024

...dinozaurami

Dzień czterdziesty drugi

Nawet nie wiem, od czego zacząć.

24 lipca 2024

Od Seymoura do Virgila

Wysiedli na peronie, Seymour westchnął.
Powietrze pachniało tu inaczej – nadciągającym deszczem i wilgocią, uporem skarlałych drzew, ciągnącymi się po horyzont wzgórzami, gniewnym morzem i przelewającą się wśród chmur melancholią. Niby było ciepło, niby pora roku powinna nieść ze sobą słońce, lecz tu, w Thornhaven, tak rzadko się ono pojawiało. Barwy zdawały się przygaszone, zmyte powracającym bez przerwy deszczem, spłowiałe pustką i ciszą.
Sama stacja, relikt poprzedniej epoki, stroszyła się wiechciami trawy, rosnącej wśród spękanych płytek, przerdzewiałymi znakami i ledwie trzymającą się wiatą, resztkami sił chroniącą przed gniewem przyrody. Teraz nie padało, ale Seymour czuł, że zaraz będzie.

Wędrówki z...

Rząd Solmarii nie był w stanie ukryć tego, że na terytorium kraju prowadzone są prace nad uruchomieniem stałego portalu prowadzącego do nowego, niezbadanego jeszcze odłamka, a pierwsze przecieki, które wstrząsnęły opinią publiczną, okazały się tylko preludium do tego, co nastąpiło potem. Zarówno opozycja, jak i aktywiści wolności wypowiedzi, żądali od władz odtajnienia raportów składanych przez wysyłane przez portal jednostki wojskowe, zaś zapewnienia królowej Marii de la Santa Cielo Rosaliny Agnelli Rodriguez Cuellar Rene, że obywatele zostaną poinformowani o wszystkim w odpowiednim czasie, czyniły niewiele, by ów konflikt zażegnać. Skoro niczego nie udało się wskórać oficjalnymi kanałami, ludzie poczęli uciekać się do mniej legalnych sposobów na wydobycie informacji – baza wojskowa wybudowana wokół niezbadanego portalu zaczęła borykać się z intruzami i nie było dnia, by na jej teren nie próbowały wtargnąć uzbrojone w kamery drony. Pojedyncze, rozmyte zdjęcia pojawiały się w sieci, a internauci prześcigali się w snuciu teorii na temat tego, co też może czekać po drugiej stronie magicznych wrót.
Przełom zapewnił dopiero skuteczny atak hakerski, dzięki któremu udało się uzyskać dostęp do zaszyfrowanych baz danych związanych z odłamkiem, raportów wojskowych i podejmowanych przez sztab decyzji. Wszystkie pełne były żołnierskiego żargonu i terminów technicznych, lecz wśród tych terabajtów danych hakerom udało się znaleźć dokument, który rzucił najwięcej światła na to, co działo się po drugiej stronie portalu.
Pamiętnik jednego z żołnierzy.

Od Bashara do Raouna

Nawet o pierwszej w nocy temperatura potrafiła sięgnąć czterdziestu stopni, więc wczesne wstawanie, sjesta koło południa i tym podobne zabiegi, doskonale sprawdzające się w Solmarii, przestawały mieć znaczenie, gdy przychodziło do mierzenia się z sallandirską pogodą.
Po siedzeniu na wykładach, rozmowach z innymi lekarzami i całych górach wiedzy, które trzeba było przyswoić, Raoun i Bashar doszli do wniosku, że swoje zwiedzanie powinni rozpocząć od czegoś bardziej rozrywkowego i mniej wysiłkowego dla umysłu. Sallandirskie muzea, wypełnione egzotycznymi dla obu mężczyzn eksponatami, odmienną sztuką i nieznaną historią, na pewno były ciekawe, w to nikt nie wątpił, lecz chodzenie między kolejnymi gablotami i czytanie opisujących ich zawartość tabliczek wyglądało zbyt podobnie do chodzenia między nieznajomymi lekarzami i rozmawianiu o interesujących ich tematach. Na to miał przyjść jeszcze czas, ale tamtego dnia plan zakładał rozrywkę i pozwolenie, by umysł odpoczął.

Od Maeve do Ignisa

Puchaty pędzel stuknął cicho o krawędź plastikowego pojemniczka, a w świetle żarówek otaczających lustro toaletki drobiny pyłu zatańczyły, wznosząc się w powietrze. Maeve odetchnęła, przypudrowała nos i jeszcze raz sprawdziła, czy na pewno dobrze wygląda. Makijażystka wyszła jakiś czas temu, zostawiając na blacie toaletki istny chaos i pozwalając aktorce samej dokończyć to, w czym pomagać jej już nie musiała. Nos i czoło się więc nie błyszczało, rzęsy przykryła warstwa czarnego tuszu, a umiejętnie użyty bronzer i korektor wymodelowały twarz. Wciąż wyglądała jak ona, choć trochę inaczej.

23 lipca 2024

Od Song Ana do George'a

Song An bardzo ucieszył się, że George zaprosił go do siebie! Nigdy wcześniej nie posiadał przyjaciół, których mógłby odwiedzać! Chociaż, dla sprostowania, w ogóle nie posiadał przyjaciół. Stąd też, z niekrytą ekscytacją podążał za wyższym od siebie chłopakiem do jego domu.

Od Ashera do Dantego

Tego wieczora alkohol smakował gorzej niż zazwyczaj. Gorycz napitku, choć rozgrzewająca zastałe mięśnie, zmarznięte i zmęczone ciało, drażniła nieprzyjemnie przełyk, drażniła język, popękaną skórę ust. Dokuczliwy, rozsadzający klatkę piersiową ból przesiąknął serce niczym trucizna, napierał na żebra i zaciskał łapska na gardzieli, wciąż i wciąż utrudniając oddychanie, przełykanie śliny, alkoholu. Asher wziął głęboki wdech, pusta szklanka raz jeszcze wylądowała na twardym, barowym blacie. Barman zerknął w stronę siwowłosego, polerując czyste kieliszki, a ten – odczuwając na sobie nieproszone spojrzenie mężczyzny – zacisnął mocniej dłoń na szyjce karafki. Szybko, choć z niemałym trudem, opanował emocje, pozwalając fali wyciszenia rozlać się po ciele, ogarnąć umysł, zatrzasnąć myśli w odpowiednich szufladeczkach głowy.

22 lipca 2024

Od George'a – Dead Love

 Młody chłopiec, najpewniej około trzynastoletni, trzymał w swoich delikatnych dłoniach złożony parę razy papier. Niezdarnie rozwinął go, po czym podniósł wzrok i skierował go w stronę dziewczynki, która przed chwilą zostawiła przedmiot na jego ławce. Nie znał jej dobrze, pamiętał tylko wyraz jej twarzy, kiedy spanikowany szukał czegokolwiek, kogokolwiek, kto obroniłby go przed przemocą. Zmarszczone brwi, poprzedzone obojętnością. Przynajmniej to nie ona robiła mu faktyczną krzywdę.
Oczy przesuwał po napisie wiele razy. Była w nim literówka, chociaż nie to było jego zaskakującą częścią. 
Koham cię. Przyjdź po lekcjach za szkołe
Deszcz zaczynał padać wtedy, kiedy wychodził z domu, a zaraz po tym, gdy wrócił, wychodziło słońce. Bezdomny kot, kręcący się wokół jego domu, syczał na niego. Roślina w doniczce, która miała być jego szkolnym projektem, uschła mimo perfekcyjnej opieki. Nie mógł liczyć na miłość z żadnej części tego świata, a zwłaszcza ze strony ludzi.

Od Cheoryeona – Ogólne czytanie

Cheoryeon usadowił się wygodnie na swoim łóżku, otoczony gromadką pluszaków. Usiadł po turecku, oparł się o ścianę. Wykonał kilka głębszych, poprawiających skupienie wdechów.
Dzisiaj sobie zaplanował ogólne czytanie. Bliźniaki tak nazywały przeglądanie przez jasnowidza przyszłości bez szukania konkretnego zdarzenia, mające na celu po prostu zobaczyć, czy w ciągu kilku najbliższych dni nie ma wydarzyć się coś, na co powinni być przygotowani. Szczególnie często to robili w czasach szkolnych, kiedy musieli pilnować nie tylko ocen, ale również uważać na zakonnice i resztę dzieciaków w sierocińcu. Wtedy Cheoryeon używał tak regularnie swoich mocy, że stracił na wadze, zaczął częściej być głodny i szybciej odczuwał zmęczenie na wychowaniu fizycznym. Przynajmniej nie doprowadził siebie do takiego stanu, jak kiedyś jako Benjamin.
Poprawił swoją pozycję, sprawdził godzinę w komórce.

Od Cheoryeona do Bernarda

Gdy Cheoryeon był w sierocińcu, ukrywał swoją gitarę po tym, jak została poturbowana przez jedną ze sióstr zakonnych, która musiała mieć zwierzęcego ślimaka w uchu, bo kompletnie nie miała słuchu i muzykę uznawała za hałas. Nie przerwało to jednak jego grania na dłuższą metę; robił to dalej, tylko w ukryciu.
Czajenie się gdzieś w odmętach sierocińca, pod płotem za kościołem czy później w miejskich parkach spowodowało, że jasnowidz wykształcił sobie niezbyt dobry nawyk wymieniania strun, dopiero gdy któraś pęknie. Tak, słyszał wyraźnie, kiedy jego gitara domagała się odświeżenia, za każdym jednak razem myślał sobie, że jeszcze trochę, jeszcze parę sesji, i tak nie miał zapasowych strun, więc nie było wyboru.
Po zdobyciu własnego mieszkania postanowił, że złamie tę klątwę i zacznie regularnie wymieniać struny.
A potem przyszła matura, po niej praca, druga praca, aż w końcu nie pokonał nawyku.
I zbierał żniwo aż do teraz.

21 lipca 2024

Od Cheoryeona – Track 9: B-dur (2/X)

— Ty grasz na gitarze?!
Przerwa ledwo się zaczęła, nauczycielka dopiero co wyszła z klasy, a niemal wszyscy otoczyli ławkę, przy której siedział Benjamin. Uczniowie pochylili się nad nim jak nad jakimś muzealnym eksponatem, pochłaniając go wzrokiem aż do ostatniej komórki.
Benny oparł się plecami o krzesło, poprawił fragment ciemnej grzywki. Niedawno zaczął zapuszczać włosy, mając w planach kosmyki, które będzie mógł z tyłu związać. Tak, nauczycielom się to z pewnością nie spodoba. Nie, nie obchodziło go to. Miał plan i zamierzał go wcielić w życie, a kadra pedagogiczna nie mogła mu nic zrobić.
— Tak — odpowiedział spokojnie, jak gdyby to było coś, co wszyscy powinni wiedzieć. — Gram na gitarze.
— Od kiedy?! — wypalił Daniel.
— Właśnie, od kiedy? — dodała jakaś dziewczyna.

Od Serafina do Isidoro

Powierzchnia wyczarowanej mapy leniwie lewitowała pół metra nad ziemią, prezentując oczom arcymaga bezkres piasków pustyni, dwanaście magicznych wież, dwie stolice, ten przeklęty górski łańcuch i dolinę w której pochowano niejednego godnie urodzonego człowieka. Gładka tafla pulsowała słabo w miejscach potwierdzonych anomalii magicznych; większość z nich skupiała się na północy kraju, przy linii brzegowej i samej delcie Akhmu, część rozlała się na południowym krańcu białej pustyni. Przedziwne skupisko zaobserwowano także na wschodzie od El-Batret, jakby pod wpływem znalazła się cała Sallandira.
Serafin poprawił się na mięsistych poduszkach, bez przekonania przeciągnął spojrzeniem po mapie, uniósł brew. Czuł, że magia zbiera się w tych miejscach w dziwny sposób, ale struktura mocy zdawała się przeciekać mu przez palce. Niezbadana i nie dająca się zbadać.
Pierwszy raz spotykał się z czymś tak irytującym.

20 lipca 2024

Od Virgila – Dzień Księżyca [AU]

Zabawy związane ze świętem ani trochę nie ucichły po zniknięciu Virgila – nie to, że uważał się za osobistość na tyle istotną, aby wpływać na takie rzeczy, lecz było już dawno po północy, gdy kończył przygotowania na wzgórzu, a tańce i zabawy, rozpoczęte wraz z nastaniem nocy, trwały w najlepsze. Nigdy nie było do końca wiadomo, kiedy świętowanie się zakończy, lecz w tym roku zapowiadało się na to, że figle utrzymają się aż do rana. Pląsaniem przy blasku księżyca męczyli się jedni, to ich miejsce zastępowali drudzy, świeżo wypoczęci po przesiadywaniu przy niewielkich ogniskach, byle te swym ogniem nie zdominowały bladego światła tej wyjątkowej nocy, i ze świeżą dawką wina buzującą w ich ciele. Koła złożone z tańczących zwiększały się i zmniejszały, pulsowały jak serce samego boga nocy, przygrywające liry były jego tętnem, bose stopy wybijały rytm uderzeń. Dziękowali bóstwu za jego opiekę, za spokój i ciszę, którą zapewniał im w czasie podległej mu pory, by mogli wypocząć po ciężkim dniu wypełnionym obowiązkami i z nową siłą powitać ranek. Zwykle pogrążeni o tej godzinie w głębokim śnie, teraz spędzali noc z jej panem, chcąc za świadków swej wdzięczności mieć gwiazdy oraz księżyc, chcąc rozbawić swą uciechą samego boga.

19 lipca 2024

Od Virgila do Ilary

Sala nagle wypełniła się kakofonią dźwięków, na moment przytłaczając wyczulone zmysły Virgila – pękło szkło, chlusnęło wino, ktoś westchnął pełnym przejęcia głosem, a potem chyba osunął się nieprzytomny w czyjeś ramiona, wnioskując po ciężkim stęknięciu bohatera i wybuchu zatroskanych słów innych gości. Ochrona rzuciła się w stronę zdarzenia, uderzając mocno buciorami o podłogę, dopasowując przypadkiem swoje tempo do żywej melodii wiolonczeli, bo ktoś z organizatorów ewidentnie zabronił przestawać grać i wzbudzać jeszcze większą panikę. Wilkołak skrzywił się nieco, zerknął zza misternie zdobionego wazonu z kwiatami na pracownika muzeum. Gdy Ilara wcielała swój plan w życie, Vi przyglądał się raz jeszcze położeniu ochroniarzy, więc dla niego wyglądało to mniej więcej tak, jak gdyby w jednej chwili znajomy im mężczyzna dalej czarował zebrany wokół niego tłumek ciekawymi uwagami na temat obrazu, a już w następnej wpatrywał się rozbieganym wzrokiem w zniszczone dzieło i swoją zranioną dłoń.

Od Dantego do Ignisa

Miłość. Ta prawdziwa.
Słowa uderzyły mocno i niespodziewanie, jego zaś oszołomiło tak, jak amatorów na bokserskich sparingach, dostających pierwszy raz solidną fangę w nos. Zapałka, spalony brykiet i skaranie boskie w formie ucznia napierdalania, świadomie bądź nie znalazł lukę w syreniej obronie i przebił się przez nią ze zbyt dużą łatwością, sprowadzając na niego falę szoku, niedowierzania, zdumienia. Rzeczywiście, dość wcześnie czuł, że Bashar jest specjalnym przypadkiem wśród jego przelotnych znajomości, do którego lgnął z niepojętą intensywnością i upartością, ale nie nazwałby ponad rok temu tego miłością. Zaintrygowaniem? Wyzwaniem? Może. Nie uczuciami, które miały w sobie wystarczająco dużo szczerości, by zrównoważyć, jak nie przeważyć na wadze fałsz w jego uśmiechach na przestrzeni ostatnich lat.

Od Dantego do Raouna, Octavii

Jeśli Dante miał być szczery, to cały ten komisariat jebał.

Od George'a do Song Ana (II)

TW: odrobinę krwi, zaburzenia odżywiania (jakieś 2 zdania)
Po pracowitym poranku, składającym się między innymi z wyprawy do najwcześniej otwartego sklepu zoologicznego, George wyruszył w drogę do szkoły. Chude, blade palce nastolatka zacisnęły się na ramieniu plecaka, które spoczywało na jego barku. Jego kruche, pręgowane paznokcie krótko zadrapały na materiale, wydając mało przyjemny dźwięk. Mimo to iskra ekscytacji trafiła prosto z serca nastolatka do jego płuc. Wziął głęboki wdech, który wypuścił drżącym oddechem. Chłopak miał plan. Zamierzał tego dnia zaprosić Song Ana do siebie, by pokazać mu swojego nowego pupila. Tak naprawdę George nie zaprosił nikogo do siebie od wielu, wielu lat, przez co wydawało mu się to przełomowym wydarzeniem. Oprócz tego, że samo jego miejsce zamieszkania uległo przemianie z ohydnej meliny do domu przyzwoicie czystego, choć wciąż nieidealnego, to chłopak czuł, że Song An nie będzie go oceniał. Oczywiście przed wyjściem usunął wszystkie najobrzydliwsze i najbardziej niepokojące elementy wystroju jego pokoju.

18 lipca 2024

Od Maeve do Hotaru

Maeve dobrze wiedziała, że niektóre kotki, nawet nieścigane na siłę, wcale nie chcą przyjść na kolanka. Czasem nawet sikają do butów, mimo najszczerszych chęci i najlepszych smakołyków. Dlatego porównanie wydało jej się tym trafniejsze, gdy początkowy entuzjazm gdzieś zniknął. Wróżka ćwiczyła całkiem sporo, przynajmniej w porównaniu do przeciętnego mieszkańca stolicy, zwłaszcza takiego pracującego za biurkiem. Na scenie kondycja była potrzebna nawet wtedy, kiedy się nie tańczyło, silne i rozciągnięte mięśnie również się przydawały podczas nieco bardziej wymagających ról. Sesja ćwiczeń z Hotaru uświadomiła jej jednak, że jej własne treningi koło rozciągania nawet nie stały. I zdała sobie sprawę, że jeśli chciała choć trochę tańczyć jak Hotaru, czekało ją naprawdę dużo pracy. Znacznie więcej niż jej się wydawało. Teraz jednak było zdecydowanie za późno, aby się poddać, rozmyślić. Choć może nie tyle za późno, co wróżka uwierzyła w słowa koleżanki i też sama sobie chciała udowodnić, że potrafi to zrobić, a wybranie jej do roli Christine nie był pomyłką. A już tym bardziej nie był spowodowany znajomościami. Z tym musiała się mierzyć właściwie od samego początku. Nie mogło być inaczej, skoro jej matka była dyrektorką teatru. Była to jedna z przyczyn, dla której za każdym razem starała się, jak tylko mogła. No i chciała utrzeć nosa wszystkim tym, którzy w nią nie wierzyli.

Od Oriona do Merlina

Maleńka kuchnia była równie zagracona, co reszta mieszkania. Nawet tutaj znalazło się miejsce na półkę z książkami, a samych sztućców czy garnków wiele nie było, bo też sam pisarz wiele nie potrzebował. Istniało spore prawdopodobieństwo, że przy próbie ugotowania czegoś poważniejszego cały budynek poszedłby z dymem i to nie była tylko i wyłącznie opinia Oriona, ale również Ruby, która dbała o to, aby pisarz nie chodził głodny i nie wywołał żadnej katastrofy, chociaż to drugie zwyczajnie nie groziło. Gdy Orion siadał do pisania, zapominał o całym świecie, w tym również o regularnych posiłkach, więc gdy te nie były serwowane mu prosto pod nos, to mijało naprawdę sporo czasu, zanim pisarz zorientował się, że w sumie to wypadałoby zasilić czymś pożywnym te szare komórki, które nieustannie eksploatuje, tworząc kolejne światy.

Od Kindry do Ilary

Sama nie wiedziała, czemu nie przerwała tego cyrku. Za każdym razem, kiedy była już we własnym mieszkaniu, kręciła z potępieniem głową, klnąc z cicha to na siebie, to na Ilarę, to na cały świat, który oczywiście wszystko musiał komplikować. Ten jeden, jedyny raz podjęła heroiczną próbę zakończenia tego absurdu, nim rozkręci się na dobre i jedyne, co z tego miała, to potężne wyrzuty sumienia, ilekroć wracała wspomnieniami do wyrazu twarzy Ilary, gdy wprost oznajmiła kobiecie, że nic z tego nie będzie. W lepszym, bardziej sprawiedliwym świecie, pewnie byłoby inaczej. Mogłyby randkować do woli, wieczorami oglądać filmy obżerając się popcornem, czytać książki w cieniu drzew w parku, a może i, kurwa, adoptować psa. Bo czemu nie? Kindra zawsze chciała mieć cholernego sierściucha.

17 lipca 2024

Od Song Ana do Yonkiego

– No, trochę nas nie będzie – powiedział Garry, jeden z członków drużyny koszykarskiej. – Niedługo jedziemy na obóz treningowy, więc nie planujemy grać żadnych sparingów.
– Obóz treningowy? – powtórzył zaskoczony Song An, który pierwszy raz słyszał o czymś takim. – Co masz przez to na myśli?

Od Cheoryeona – W-11

Wcielenie dziesiąte: Cheoryeon Moon.
Urodził się w rodzinie czarodziejów, którzy porzucili swoją ojczyznę i wyjechali w niemal kompletnie nieznane strony. Miał starszą o minutę i trzy sekundy siostrę bliźniaczkę, będącą pierwszą osobą od wieków, która poznała sekret jasnowidza. Rodzice dość wcześnie zmarli, przez co rodzeństwo trafiło do Domu Dziecka Sióstr Zakonnych Nadzieja. Było ciężko, ale dali radę. Po wielu trudach i przeszkodach wreszcie udało im się jakoś rozprostować sytuację.
A potem wcielenie dziesiąte dobiegło końca.
To, co ostatnio się wydarzyło, diametralnie zmieniło jego życie. W zasadzie to je zakończyło. Cheoryeon przestał być czarodziejem, który nie umiał rzucić ani jednego zaklęcia, jasnowidzem, który raz się chwalił swoimi zdolnościami, a raz je krył jak największy sekret. Na dobrą sprawę przestał być Cheoryeonem Moonem.
Stał się...

Od Charlie do Seymoura

Chociaż wciąż hobbystycznie ogrywała Dantego (zazwyczaj za zapłatę biorąc jego oburzenie i z czasem coraz bardziej przymykając oko na długi), to jednak zespół, który uratował jej tyłek podczas tej nieszczęsnej awarii prądu, zdecydowanie mógł liczyć na darmowe drinki jeszcze przez długi czas. Sama rzadko udzielała się charytatywnie, wyznając zasadę, że nie ma nic za darmo, ale jednak wiedziała, czym jest wdzięczność (zarówno za dobro, jak i za zło jej wyrządzone), tak więc rabaty i prezenty w postaci gratisowych pikantnych skrzydełek czy piwa były tuż obok wynegocjowanego wynagrodzenia na umowie, którą podpisali przed koncertem. Wtedy jeszcze nie spodziewała się, że chętnie poświęci muzykom nieco więcej czasu, bo okażą się ludźmi, na których zdecydowanie warto ten rodzaj waluty poświęcić.

Od Song Ana do Merlina

Metamagia? Song An pierwszy raz w życiu słyszał o czymś takim, dlatego też wszystko to, o czym opowiadał mu Merlin, naprawdę go zainteresowały. Z ciekawością i szerokim uśmiechem na ustach słuchał wyjaśnień czarodzieja. Boski sługa nigdy by nawet nie przypuszczał, że zaklęcia mogą być tak skomplikowane i co najważniejsze – można je modyfikować!

15 lipca 2024

Od Bernarda do Cheoryeona

Bernard sam nie wiedział, jak się znalazł w tym miejscu. Nazwałby to pechowym zbiegiem okoliczności, ale zanim wszedł do budynku, przesiedział w pickupie dziesięć minut, przywiercony do siedzenia, z dłońmi zaciśniętymi tak mocno na kierownicy, że stracił czucie w palcach. Po co tu w ogóle przyjechał? Zdawałoby się, że z dnia na dzień, z jakiegoś zasranego powodu, poddawał się coraz bardziej impulsywnym myślom. Jakby nadal nad jego ramieniem czuwała psychiatra z odwyku, burczącą o wychodzeniu ze strefy komfortu, podnoszeniu sobie poprzeczki w codziennych zadaniach. Czy jego życie stało się tak nudne?

14 lipca 2024

Od Yonkiego do Mishki

— I wtedy do akcji wkroczyła policja! Zaczęli krzyczeć coś, jeden z jakimś dziwnym akcentem, a ludzie im odkrzykiwali, gdzieś tam ktoś się pobił! Normalnie mówię ci, taka akcja!
Yonki podskoczył, wykonał pół pajacyka, rozkładając ręce. Zapozował prawie jak dziecko na szkolnej scenie, które pokazało na apelu swój wybuchowy talent.

Od Cheoryeona do Dantego

Cheoryeon westchnął, lecz nic nie powiedział. Czy Dante rzeczywiście okazał szczere współczucie, czy po prostu zarzucił rzekomo uprzejmą formułką – to jakoś bardzo nie było istotne. Chłopak i tak niczego od niego nie wymagał. W zasadzie to zawsze, gdy ludzie reagowali na informację, że jasnowidz jest sierotą, ten nie potrafił zbytnio przyjąć ich uczuć.
Pewnie dlatego, że wspomnienia rodziców stały się zbyt rozmazane.

Wywiady z postaciami

Kochani! Przyszedł lipiec, i tak, jak zapowiadałyśmy, rozpoczynamy właśnie nowy event, czyli Wywiady z postaciami. Jest to pierwszy discordowy event na Riftreach i serdecznie zachęcamy wszystkich do udziału i puszczenia wodzów fantazji z pytaniami i odpowiedziami <3 Dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi, albo im się zapomniało, przedstawiamy zasady eventu.
Wywiady z postaciami polegają na tym, że zadajecie pytania znajdującym się na blogu postaciom, a autorzy owych postaci odpowiadają na te pytania IC (in character), wcielając się w swoje postaci. Odpowiedzi nie muszą być długie (ale mogą), nastawiamy się raczej na coś szybkiego i aktywnego.

13 lipca 2024

Od Bernarda do Seymoura

Zaplecze jest swoistym bunkrem dla Bernarda. Miejscem, gdzie, cokolwiek działoby się w Łunie, może odetchnąć. Opaść na zapyziałą kanapę, wypić łyka dawno chłodnej już herbaty. Zmrużyć oczy.

12 lipca 2024

Od Isarra do Merlina

Słysząc propozycję chłopaka Isarr uniósł lekko brwi, ale koniec końców postawił miglańca z powrotem na blacie i popatrzył z lekką niecierpliwością na Merlina, kiedy ten sięgnął i dotknął kwiata ponownie… Iiiiiii nic, zero reakcji, a miglaniec był tak przesiąknięty magią, że wystarczyłoby na małą atomówkę. Swoją drogą nie będzie musiał go karmić przez następne kilka tygodni, to na pewno był plus.
— Wyjaśnienia są dwa albo masz horrendalne ilości many, które dobrze ukierunkowane rozdarły by świat na pół albo miglaniec jakimś cudem skołował sobie mini magiczną bombę, — naga stwierdził i oparł się na ladzie wlepiając wzrok w kwiat, który od wchłoniętej magii niemal świecił i rósł w oczach, dosłownie, łodyga zdążyła już urosnąć o kilka centymetrów wzwyż.

Od Dantego do Bashara

Po płaczu przychodził ten dziwnie kojący moment zmęczenia, gdy twarz bolała od wykrzywiania się w żałośliwym grymasie, oczy wylały z siebie wszystkie łzy, a myśli, gwałtownym nurtem przepływające przez głowę jeszcze chwilę temu, w czasie szlochu, wyciszały się, zostawiając po sobie gładką, obojętną taflę. Towarzyszyło temu swego rodzaju uczucie pustki, bo to trzymane w sobie cierpienie znajdowało w końcu ujście, zaś jego miejsce mogła zająć dowolna emocja. Przez bardzo długi czas u Dantego jeden ból zastępował drugi, gorycz przynosiła gorycz, rozżalenie powracało czasem ze zdwojoną siłą. Nie było nikogo, kto pomógłby mu przerwać ten cykl i oczyścić zatruty nienawiścią do siebie samego umysł.
Syren odetchnął, pocierając policzkiem o brzuch Bashara, puszczając te minione, przykre chwile w niepamięć i zaznając upragnionego spokoju u boku ukochanego.

11 lipca 2024

Od Souela do Merlina

— Spakowałeś zapasowe swetry?
— Tak.
— A szalik i czapkę?
— Eeee, tak.
— A zapasowe pary bieli...?
— Tak, mamo.
Souel wziął głęboki oddech, na moment zastygł z bezruchu.

Od Hugona do Bashara

Szmer dziesiątek rozmów mieszał się ze sobą, tworząc jeden wielki kocioł rozgardiaszu. Piwo lało się litrami, szczęk kufli i gromko wznoszonych toastów tworzył już całkiem powtarzalną melodię. Barman, roześmiany, choć czujny młodzik, zagadywał do klientów, sięgał co chwilę  po inną butelkę, lustrował wzrokiem salę. Chyba wszystkie krzesła były zajęte, w końcu piątkowy wieczór ściągał ciężko pracujący lud właśnie tu, do baru.
Ściągnął tu także Dantego i Hugona.
Hugo podniósł trochę głos, bo obok nich dosiadła się para, która właśnie bardzo głośno kłóciła się o to, czy facet może zamówić jeszcze kufel piwa. Zamówił, koniec końców, bezalkoholowe, choć mykologowi coś się zdawało, biorąc pod uwagę współczujące spojrzenie barmana, że mogły mu się pomylić kurki, kiedy nalewał trunek do kufla.
– No i Kryśka – opowiadał z trochę większym przejęciem, niż historia tego wymagała – spakowała manatki i tyle ją Marcel widział. Od miesiąca.
– Nie mów – Dante zbliżył się do Hugona, teatralnie rozdziawił usta. – Zawsze po tygodniu wracali do siebie.

07 lipca 2024

Od Raouna do Bashara

Włożył ostrożnie koszule do walizki, po czym się wyprostował i zmierzył całość wzrokiem.
Musiał przyznać, że to był pierwszy raz, kiedy się pakował na jakikolwiek wyjazd. W Ma'ehr Saephii nie podróżował na tyle, żeby musieć zabierać ze sobą torbę z ciuchami, tym bardziej że jako bóg, do tego spirytyzmu, nie martwił się czymś takim jak ryzyko ubrudzenia czy przepocenia ubrań. Teraz jednak sprawa wyglądała inaczej. Udawał śmiertelnika, a zatem był zobligowany zabrać ze sobą jakieś ciuszki na zmianę; chociaż i tak nie wziął na każdy dzień, ponieważ uznał, że coś nowego sobie kupi. Niekoniecznie tradycyjnego, bo jeśli miał być szczery, to nie należał do fanów sallandirskiej mody.

Od Ignisa do Maeve

Ignis wyłożył się na poduchach w salonie, wyciągnął nogi i wsparł głowę na skrzyżowanych ramionach. Słuchawki już dawno tkwiły na uszach, muzyka płynęła z nowej płyty, mężczyzna wodził wzrokiem po półkach z winylami, nie skupiając się na dobrą sprawę na niczym konkretnym. Lekki uśmiech pojawił się na wargach, gdy spojrzenie samo spłynęło w stronę rysunku od Maeve, zajmującym honorowe miejsce na odtwarzaczu, a myśli wróciły do rozmowy w herbaciarni. Prawda, że początek był wyboisty, bo ten przypadkowy złamas, który napędził Maeve stracha, zasługiwał co najmniej na to, by przemodelować mu nos, ale potem to już było zupełnie co innego. Ignis poprawił się na poduchach, przesunął dłonią gdzieś w okolicach piersi, tam, gdzie Maeve wtuliła swój policzek. A potem przekręcił się na bok, zwinął trochę, przypomniał sobie bieg ich rozmowy.

Od Dantego do Cheoryeona

Tak dla jasności – on nie chciał upić gówniarza, na pewno nie celowo.
Owszem, nie powstrzymał Cheemsa przed wzięciem złego kufla, nie uświadomił chłopaka w jego pomyłce ani tym bardziej nie zabrał mu tego piwa, gdy jeszcze było w nim parę łyków i może, ale tylko i z dużym naciskiem na może, jego zawadiacka natura pomieszana z uwielbieniem do chaosu czerpała z obecnej sytuacji niesłychaną radość.

Od Dantego do Mishki

Dante wyszczerzył kły do policjanta tak, jak tylko on potrafił – równocześnie zwalając z nóg całą stolicę i doprowadzając ją do szału.

05 lipca 2024

Od Bashara do Dantego

Bashar zamiótł szkło, nakleił plasterek. Taki ulubiony, wodoodporny i w aksolotle, lecz Dante nie uśmiechał się na widok różowych pyszczków i paciorkowatych oczek spoglądających na niego z powierzchni plasterka. Syren uciekał wzrokiem, a uśmiech i słowa zniknęły, poza cichym „dziękuję” i kolejnym „przepraszam”, zastąpione zaciśniętymi ustami i zduszonym, łamiącym się głosem. Bashar zapomniał o brudnych naczyniach i wszystkim tym, co działo się w kuchni i mogło wymagać jego uwagi. Chwycił dłoń Dantego, pogłaskał mężczyznę po włosach, a niepokój i troska nie opuszczały spojrzenia, przesuwającego się po spiętych barkach i zgarbionych plecach.
— Dante… — zaczął łagodnie.

Od Merlina do Song Ana

Tekst o tym, że Song An serio lubi burze brzmiał trochę dziwnie, ale Merlin zaraz go sobie wytłumaczył tym, że pewnie chodzi o te ASMRy, które pomagają ludziom się zrelaksować albo skupić przy nauce. On sam odprężał się przy dźwięku padającego w lesie deszczu, bo taki właśnie dźwięk słyszał najczęściej w swoim domu, gdy trzeba było iść spać, była jesień, powietrze pachniało butwiejącymi liśćmi, i człowiek jedyne, co by robił, to siedział spokojnie pod kocem i nigdzie nie wychodził. Guinevere dla odmiany zasypiała lepiej przy typowo miejskich dźwiękach w rodzaju dzwonienia tramwajów czy dźwięku jadących gdzieś samochodów, a Hawthorn preferował kompletnie wymyślone odgłosy jakichś pojazdów kosmicznych z jego ulubionych filmów i seriali. Merlin zastanowił się przez chwilę nad tym, jakie dźwięki muszą usypiać Falkora, ale nie wymyślił niczego konkretnego poza tym, że jakakolwiek aktywność w kuchni bardzo szybko go budziła.

Od Hotaru do Annikki

Wypełnione pracą dni mijały szybko, zlewając się w jedno pasmo, a zmiany dało się poznać bardziej w nowych kaprysach pogody, niż czymkolwiek innym. Życie szło do przodu, Hotaru chodziła na próby, sprzątała posiadłość, gotowała sobie na dany tydzień. Ogród państwa Fujiwara do reszty przebudził się ze snu, inne kwiaty rozkwitły wśród alejek, na jakichś krzewach pojawiły się paciorki owoców, ptaki obsiadły kolczaste gałęzie, robiąc sobie w ogrodzie piknik. Przedstawienie, w którym Hotaru pojawiała się gdzieś na dalszym planie, zdjęto wraz z końcem sezonu, inne kończyło właśnie ostatnie przygotowania przed premierą, a potem Hotaru dostała informację, że kolejne jest w planach i że mogłaby się zgłosić. Zgłosiła się więc, zdecydowawszy nieco zaryzykować i podjąć się roli nieznacznie większej, niż jedynie tańcząca dekoracja w tle.

Od Eliasa do Isidoro

Przez cały ranek Elias miał wrażenie, że o czymś zapomniał. Głowił się nad tym, wiercił w łóżku, ale nie potrafił odnaleźć w mętach pamięci tej kluczowej informacji, która tak zaprzątała mu myśli. Czyżby chodziło o coś związanego z jego pracą na uniwersytecie? Wątpił w to, bo przecież rok akademicki dobiegł końca, co oznaczało dla niego jeszcze więcej wolnego czasu i spokój od jakichkolwiek formalności, czy też obowiązków. Może miał coś innego w planach, a może zupełnie mu się coś ubzdurało i wcale o niczym nie zapomniał?

03 lipca 2024

Od Virgila do Seymoura

Muzyki lubił posłuchać, pokiwać się do jej rytmu, lubił spędzić czas na dobrym koncercie i wybawić się przy karaoke, mama niejednokrotnie się śmiała, że słuchawki to mu chyba wrosną w uszy i tak zostaną, i szczerze? Wcale by mu to tak nie przeszkadzało, w szczególności jeśli włączyłby na zapętleniu piosenki śpiewane przez Seymoura. Vi to wystarczało, nigdy nie ciągnęło go w stronę nauki gry na instrumencie, nie czuł potrzeby pisania własnych piosenek jak jego czarodziej, może chciał się nauczyć lepiej śpiewać, ale nic poza tym.
Jakże szybko potrafił zmienić zdanie przez Seymoura.

01 lipca 2024

Od Hotaru do Maeve

— Co to, to nie — odparła Hotaru, kryjąc śmiech za otwartą dłonią. — Na pewno nie było tragicznie. Było bardzo ładnie, naprawdę.
— Chcesz mnie po prostu pocieszyć, co?
— Nie, mówię poważnie. — Tancerka zrobiła niewielką pauzę, uśmiech przybrał inne zabarwienie. — Ale „bardzo ładnie” to niestety za mało, tak dla ciebie, jak i dla publiczności.
Maeve westchnęła.
— Dobrze, faktycznie nie chcesz mnie pocieszyć.

Od Merlina do Oriona

Merlin spodziewał się różnych rzeczy po mieszkaniu należącym do sławnego pisarza. Część jego wyobraźni podpowiadała, że skoro mężczyzna był znany, to pewnie mógł sobie pozwolić na wynajęcie designera, który sprawiłby, że okładka drogiego magazynu o dekoracji wnętrz stałaby się rzeczywistością. Z drugiej strony pan Moonward nie wyglądał jak ktoś, komu przyszłoby do głowy rozmawianie z jakimkolwiek designerem i byłoby dla niego naturalne, by pozwolić mieszkaniu urządzić się samemu. Dzięki temu przypominało miejsce, w którym mógłby mieszkać ktoś, kto jedną nogą tkwi w rzeczywistości, drugą zaś w świecie swojej wyobraźni, dzień w dzień łącząc jedno z drugim mostem zbudowanym ze słów i zdań. Chaos przypominał swoim stylem ten, który Merlin zaprowadzał w swym pokoju – chłopak otaczał się tym, co lubił, no tylko był ten problem, że jego zainteresowania nie były powszechnie brane na poważnie. Bo co innego być pisarzem, interesować się książkami, a co innego być Merlinem, interesować się anime.

Podsumowanie 2024.06

Po tym czerwcu poważnie się zastanawiam nad tym, jak zdelegalizować sesję egzaminacyjną. Wiadomo, jak sesja, to tylko RPG, żadna inna. Walczyliście dzielnie z egzaminami, gratulujemy Wam wszystkich sukcesów i zdanych przedmiotów, a jeśli z którymś bossem widzicie się jeszcze we wrześniu, będziemy trzymać za Was kciuki!
Wiedząc, że czerwiec upłynie pod znakiem nauki i egzaminów, nie organizowałyśmy żadnego eventu, ale i tak go sobie sami zrobiliście. Serio, nie możemy pozbierać się z radości, skoro wpadło tyle świetnych opek, pluszowych, bekowych i angstowych, będących idealnym sposobem na świętowanie Pride Month <3
Mamy nadzieję, że lipiec da Wam odpocząć i ten wakacyjny miesiąc naprawdę będzie wakacyjny. Przypominamy też, że w połowie lipca czeka Was nowy event – Wywiady z postaciami. Wierzymy, że przypadnie Wam do gustu i będziecie się świetnie bawić.