Ilara nie była w stanie złapać oddechu jeszcze długi czas, po tym jak znaleźli się w parku. Jeszcze kilka lat temu takie sytuacje były dla niej codziennością i przychodziły jej z łatwością, a teraz niemal wypluwała płuca. Oznaczało to dwie rzeczy - starzała się albo całkowicie wyszła z wprawy. Niezależnie od tego, która z opcji byłaby tą poprawną, Ilara musiała porządnie wziąć się za siebie, jeśli chciała jeszcze trochę pożyć na tym świecie. Niekiedy wydawało jej się, że bogowie drwią z niej, zrzucając na jej barki wszystkie ich najcięższe bitwy, czyniąc z niej magnes na kłopoty. W przeszłości niejednokrotnie została przecież niesłusznie oskarżona o kradzieże, ba, niekiedy bardzo słusznie przypisywano jej wachlarze przestępstw, jednak wraz z chwilą, w której znalazła się w Stellaire, obiecała sobie, że już nigdy nie złamie prawa w aż takim stopniu. A jednak siedziała właśnie na ławce w parku z mężczyzną, którego poznała zaledwie kilka godzin temu i zastanawiała się, dlaczego nie potrafi nauczyć się na własnych błędach.
Chłopak zdecydował się jednak odpowiedzieć, a pomysł, który rzucił zapewne w ramach żartu, sprawił, że oczy Ilary błysnęły. Tak, dokładnie to zrobimy.
– Virgil, jesteś genialny. Chodź za mną. – Dziewczyna gwałtownie poderwała się z ławki.
Raz jeszcze pociągnęła mężczyznę za ramię i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku. Liczyła na to, że chłopak zaufa jej przynajmniej na tyle, żeby nie uciec przy pierwszej lepszej okazji. W końcu chcąc nie chcąc, oboje byli teraz podejrzani i to jedynie kwestia czasu, nim fałszywe oskarżenia ugryzą ich w dupę.
– Pokój cichej nauki? – Virgil uniósł brwi i pytająco rozglądał się po przeszklonym, bibliotecznym pokoiku, do którego zaciągnęła ich Ilara.
– To pierwsze, co przyszło mi do głowy. Nie mam pojęcia, gdzie indziej moglibyśmy ustalić plan działania i nie martwić się, że ktoś nas podsłucha. – odpowiedziała, przysuwając bliżej stołu białą tablicę – Gdzie są do cholery jasnej wszystkie markery?
Virgil bez słowa podał jej leżący nieopodal czarny pisak. Była na tyle skupiona na obmyślaniu planu działań, że absolutnie nie wiedziała, co dzieje się wokół niej. Zawsze taka była, a Ruimelle niejednokrotnie ganiła ją za to, że nie poświęcała czasu niczemu innemu poza własnymi pomysłami. Nic się nie zmieniłaś, Ilaro. Dziewczyna potrząsnęła głową, starając się wyrzucić z głowy wszelkie myśli o ukochanej. Musiała się skupić. Wyciąganie siebie i innych z kłopotów to przecież jej działka. A to, że do teraz nie została postawiona przed wymiarem sprawiedliwości, było tego idealnym dowodem.
– No dobrze, zacznijmy od tego, co już wiemy. – Ilara odchrząknęła, dzieląc tablicę na cztery równe części – Jak oboje zauważyliśmy, skradziono kilka, na oko powiedziałabym, że około dziesięć, obrazów znanych solmaryjskich artystów. Pikcaso, lub jak niektórzy go nazywają, Pikachu, Welaszkwez, Goji. Same znaczące nazwiska, ich obrazy są warte fortunę, a ludzie zabiliby, żeby mieć je w mieszkaniu. – Ilara wiedziała o tym z doświadczenia, sama ukradła kiedyś jeden obraz Pikcaso, bo wyjątkowo spodobał się Ruimelle.
Zatrzymała się na chwilę, żeby upewnić się, że Virgil wciąż jej słucha i nadąża za wszystkim. Mężczyzna przytaknął i raz jeszcze przejechał wzrokiem po wszystkim, co Ilara zapisała dotychczas na tablicy.
– Świetnie. – Kobieta nie dała mu nawet sekundy na sklecenie zdania. – Niestety na ten moment ciężko powiedzieć, co było motywem naszego złodzieja. Najbardziej oczywistym powodem byłyby pieniądze, ale obrazy można równie dobrze ukraść dla własnej przyjemności albo jako prezent dla kogoś istotnego w swoim życiu. – Poczuła, jak żołądek wywraca się jej do góry nogami. – Ustalenie motywu powinno być obecnie jednym z naszych priorytetów, pomoże nam to zawęzić listę podejrzanych. – Narysowała w drugiej ćwiartce wielki, czerwony znak zapytania.
– Jak właściwie planujemy odkryć motyw? Na tym etapie to jak błądzenie we mgle. – Virgil oparł brodę na wierzchu dłoni.
– Za sekundę do tego dojdę.
Ilara skupiła się ponownie na tablicy, rysując w trzeciej ćwiartce tabelkę podzieloną na trzy równe części. W pierwszej z nich wpisała pracowników muzeum, w drugiej samą siebie, a w trzeciej zaś Virgila.
– To nasza lista podejrzanych. Zanim cokolwiek powiesz, tak, oboje jesteśmy podejrzani.
Mężczyzna otworzył usta, chcąc wtrącić własne trzy grosze, ale Ilara była szybsza, nie dając mu dojść do słowa.
– Pracownicy muzeum są oczywistym wyborem, patrząc na to, jak nas potraktowali. Skupmy się jednak przez chwilę na mnie. – Położyła dłoń na własnej piersi. – Pochodzę z Solmarii, nie masz pojęcia, skąd w ogóle się tu wzięłam. Zagaduję do losowych ludzi na temat skradzionych obrazów i mieszam się w nie swoje sprawy. Ja wiem, że niczego nie ukradłam, ale ty nie masz pewności, że możesz mi ufać.
Zobaczyła, jak mężczyzna marszczy brwi, lustrując ją wzrokiem. Gdybyś tylko wiedział, kogo masz przed sobą.
– W takim razie co masz na mnie? – Wskazał palcem w stronę tablicy.
– To proste. Pojawiasz się znikąd, opowiadasz o jakichś dziwnych zapachach, których nie czuje nikt poza tobą, a ponadto twoja rozmowa z obsługą wpakowała nas w kłopoty. Być może żeby upewnić się, że nie będę dłużej węszyła wokół obrazów? – uśmiechnęła się – Wierzę, że niczego nie ukradłeś, ale nie mogę mieć przecież stuprocentowej pewności, prawda?
Virgil nie odpowiedział, ale po jego wyrazie twarzy widać było, że zrozumiał tok rozumowania Ilary i nie miał jej nic za złe. Dziewczynie ulżyło, potrzebowała pomocy, jeśli chciała rozwikłać tę zagadkę, a mężczyzna zdawał się do tego idealnym kandydatem. Nie chciałaby go stracić.
– Dobrze, co do motywu i sposobów, w jaki możemy go odkryć. Mam dla nas dwa pomysły. Możemy wkraść się do muzeum, tym razem po zmroku i wyjątkowo nielegalnie, żeby sprawdzić, czy dowiemy się czegoś nowego. Wiąże się to oczywiście z ogromnym ryzykiem. – odwróciła się w stronę Virgila – Drugą, bezpieczniejszą opcją jest po prostu przeszukanie internetu i dowiedzenie się, czy w ostatnim czasie miały miejsce podobne kradzieże. Być może znajdziemy jakiś wspólny mianownik, który pomoże nam skleić to wszystko w całość. Pomysły, obiekcje?
– Możemy też zorientować się, czy w najbliższym czasie mają miejsce jakieś wydarzenia artystyczne. Wernisaże, odczyty poetyckie, czasowe wystawy. Jest ogromna szansa, że złodziej się tam pojawi.
Oczy Ilary raz jeszcze zaświeciły się przez pomysł Virgila. Cholera, ten człowiek był absolutnym geniuszem. Czym prędzej zapisała jego uwagi na tablicy, nie pomijając ani jednego słowa. W głębi serca dziękowała, że mężczyzna stoi po jej stronie, i że zdecydowała się do niego zagadać. Kiedy wszystko znalazło się na swoim miejscu, Ilara odsunęła się nieco, obserwując tablicę z dystansu. Piękna, dawno nie stworzyła tak ładnie rozpisanego planu.
– To jak, od czego chciałbyś zacząć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz