Octavia z uwagą wpatrywała się w Mykkę. Szczurzyca nie należała do najinteligentniejszych, ba, gdyby dziewczyna wiedziała, ile problemów przysporzy próba jej tresury, nigdy w życiu by jej nie ukradła. To znaczy kupiła. Legalnie. Jak normalny, porządny obywatel, którym przecież była. Pomimo głupoty i odporności na zdobywanie jakiejkolwiek wiedzy, stworzenie wywoływało w Octavii uczucia, jakich nigdy dotąd nie znała. Darzyła ją szczerą sympatią i chociaż nie dorównywała Kamykowi do pięt, była jej. Jej własnym, uroczym szczurkiem. Czułości pochłonęły uwagę anielicy do tego stopnia, że niemal nie zauważyła próbującego uciec Cheoryena. Próbowała go zatrzymać, starała się, jak tylko mogła, jednak ten za nic w świecie nie chciał spędzić z nią choćby chwili dłużej. Tak po prostu zostawił ją w parku, z enigmatyczną wiadomością rozbrzmiewającą w jej pustej, anielskiej głowie. Octavia nie ukrywała, że zrobiło jej się zwyczajnie przykro, gdy chłopak na dobre zniknął z jej pola widzenia. Nie wydawało jej się, żeby zrobiła cokolwiek nie tak - wyszła z inicjatywą, żeby znaleźć go po raz kolejny, rozmawiała z nim o rzeczach, które interesowały ich obu, a przede wszystkim była dla niego b̵̮̲̑͝ͅḁ̵̢̠̜̬̏́̆r̸̢̘̪̟̣͆d̶̜̹͗̽́̄͝z̶̡̘̳̲̔̀o̴̞̺̲̒̎̿̄̈́ miła. Dlaczego więc ten wrzeszczący zaklinacz szczurów nie chciał z nią przebywać?
– Widzisz, Mykka, obie jesteśmy absolutnie bezużyteczne. – Octavia pociągnęła nosem, bardziej dla dodania dramatyzmu, niż faktycznej potrzeby. – Jeszcze mu pokażemy, kochanie. Jeszcze za nami zatęskni.
Dziewczyna przycisnęła szczurzycę do piersi i wróciła do domu.
Octavia poświęcała na treningi swojego pupila niemal każdą wolną chwilę. Jeśli nie zajmowała się akurat straszeniem ludzi w escape roomach, spędzała godziny na wprowadzaniu technik Cziriona w życie. I choć z początku wszystko szło niezwykle topornie, a Mykka jedynie głupio wpatrywała się w Octavię swoimi czerwonymi oczami, z czasem zaczęła nabierać wprawy. Jakże ogromne było zdziwienie anielicy kiedy po trzech dniach, zgodnie z zapowiedzią chłopaka, szczurzyca podała jej łapę. I to niejednokrotnie. Dziewczyna była w szoku tak ogromnym, że przez długi czas nie wiedziała nawet, jak mogłaby zareagować, co absolutnie nie było do niej podobne. Octavia zawsze wiedziała, co robić, a raczej zawsze potrafiła udawać, że wie, co robić. Ten chłopak był geniuszem. Octavia musiała go znaleźć, poprosić o jeszcze jedną radę i podziękować za to, co dla niej zrobił. Chwila, co?
– Podziękować? Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Kim ty jesteś? – Skrzywiła się, bijąc się w czoło.
Nie, ona nie dziękowała. Nigdy. A jednak tym razem czuła ogromną potrzebę użycia tego jednego, nieznanego dla niej dotąd słowa. Czy ten skrzekacz rzucił na nią jakieś zaklęcie? Na pewno tak. Przeklął ją, kiedy złapała go wtedy za nadgarstek. Nie było przecież innego wyjścia. Argh, Octavia nienawidziła, kiedy w jej głowie pojawiały się jakiekolwiek miłe myśli. Były takie ciepłe, przypominające jej o anielskich atrybutach, o kłamstwie, w którym żyła przez tak wiele lat.
– ZWARIUJĘ PRZEZ CIEBIE CHEORYEON.
Octavia wiedziała, że chłopak nie chce z nią więcej rozmawiać. Nie miała pojęcia dlaczego i nadal wyjątkowo bolał ją ten fakt, ale nie widziała dla siebie innej możliwości. Dziewczyna nie będzie w stanie długo wytrzymać z tym ciepłym uczuciem spalającym ją od środka. Musiała mu podziękować, dla własnego spokoju. No i oczywiście musiała go zapytać o kolejne szczurze porady. Ale najpierw jedno, potem drugie. Skup się, Octavia.
Dziewczyna nie była w stanie go znaleźć. Ten wyższy o kilka centymetrów skrzat ogrodowy przestał pojawiać się w parku, nie spotkała go też w żadnym pobliskim sklepie zoologicznym. Powoli zaczynała tracić nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek na niego trafi. Chłopak zdawał się unikać jej jak ognia, tak jakby celowo zapadł się pod ziemię, żeby nie musieć jej dłużej oglądać. Octavia raz jeszcze poczuła to dziwne, kłujące uczucie w klatce piersiowej. Była smutna. Znowu. I to strasznie ją dezorientowało. Westchnęła ciężko i po kolejnych nieudanych łowach zwyczajnie skierowała się w stronę najbliższego 9-Eleven, które pozostawało jedynym otwartym wciąż sklepem. Potrzebowała czegoś słodkiego, żeby zajeść emocje. Octavia przechadzała się pomiędzy półkami bez żadnego większego celu, z prawdziwą żałością wypisaną na twarzy. I wtedy poczuła, jak nogi się pod nią uginają. Stał tam, przy kasie, ze stosem zupek instant na ladzie. Octavii zaświeciły się oczy, kiedy czym prędzej przepchała się na sam początek kolejki, stając tuż obok Cheoryeona. Miała go na wyciągnięcie ręki, nie mogła go teraz zgubić.
– Dobry wieczór, zapłacę za niego. – Wymusiła uśmiech w stronę kasjerki, jednocześnie posyłając przerażonemu chłopakowi wymowne spojrzenie. Lepiej dla niego, żeby nawet nie spróbował teraz przed nią uciekać.
Octavia nie dała mu czasu na reakcję. Błyskawicznie wyciągnęła kartę kredytową i przyłożyła ją do terminalu. Następnie chwyciła pod pachę wszystkie zupki, złapała chłopaka za ramię i wyprowadziła za sobą ze sklepu.
– NIE CHCĘ UMIERAĆ JA-
– Cicho. – Octavia nie pozwoliła mu skończyć. – Ja…dziękuję. Bardzo ci dziękuję. – Słowa wypowiadała cicho, nie będąc przyzwyczajoną do tego, jak brzmiały w jej ustach. – Popatrz. Wyciągnij rękę.
Dziewczyna podłożyła dłoń pod swoje ramię, dając siedzącej na nim Mycce sprawnie zeskoczyć. Szczurzyca spojrzała na chłopaka z zainteresowaniem, a następnie, jakby nigdy nic, podała mu swoją drobną łapkę.
– Czy to nie wspaniałe? Miałeś rację. – Na twarzy anielicy pojawił się uśmiech. Tym razem szeroki i wyjątkowo szczery. – No, to w sumie tyle…znaczy, chciałabym się dowiedzieć jeszcze kilku rzeczy o szczurach. Na przykład, jak najlepiej o nie dbać i jak nauczyć je więcej sztuczek. Ale ty raczej nie chcesz tego robić. Więc mamy konflikt interesów. No, w każdym razie dziękuję. – Oddała w końcu chłopakowi jego zupki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz