18 lutego 2024

Od Octavii do Dantego, Raoun

O Octavii można powiedzieć wiele rzeczy, jednak nazwanie jej złą przyjaciółką byłoby kompletnym obłędem. I choć do niedawna jej grono najbliższych ograniczało się jedynie do kilku szczurów i szopów z wścieklizną, które grasowały nieopodal jej mieszkania, jakiś czas temu w życiu dziewczyny doszło do przełomu. Znalazła przyjaciółkę, a przynajmniej wydawało jej się, że może tak o niej powiedzieć. Łączyło je wiele rzeczy, a zamiłowanie do szerzenia chaosu i zniszczenia było tym, co szczególnie pchnęło je ku sobie. Czego innego można by się w końcu spodziewać po przyjaźni z czerwonym, jedzącym ludzkie mięso pierdolcem?
A skoro Octavia była tak wspaniałą, idealną i bezinteresowną przyjaciółką, zamierzała przygotować dla Zahry prezent, o którym ta nigdy nie zapomni. Dziewczyna nie myślała nad swoim ogólnym planem za długo, sam zaświtał jej w głowie już w chwili, w której po raz pierwszy obrała sobie za cel uszczęśliwienie przyjaciółki. Usłyszała niegdyś bardzo popularne w Stellaire powiedzenie “przez żołądek do serca”, a znając zamiłowania Zahry, Octavia nie widziała innej opcji, niż przywleczenie jej do mieszkania świeżego truposza. Z początku planowała zwyczajnie wkraść się do kostnicy, żeby wynieść na plecach pierwsze lepsze ciało, jednak po dłuższym namyśle plan posiadał znacznie więcej minusów, niż plusów. Po pierwsze, Octavia nie miała jak niezauważenie przewieźć ciała, zwyczajnie nie dałaby rady samodzielnie unieść go na swoich barkach i przytachać do mieszkania przyjaciółki. Po drugie, nie miała pewności, jak wiele zdążył zdziałać z nimi tanatopraktor - Octavia nie gustowała w ludzkim mięsie, ale mogła sobie wyobrazić, że nafaszerowany chemikaliami człowiek nie smakuje najlepiej. Anielica zdecydowała się więc na dużo łatwiejszą i przystępniejszą opcję - krew. Wyniesienie jej bez podnoszenia alarmu było przecież w teorii znacznie łatwiejsze, niż manewrowanie z dodatkowymi kilogramami na plecach. Ponadto napadnięcie na punkt krwiodawstwa lub szpital gwarantowało, że krew nie będzie kryła w sobie żadnych potencjalnie groźnych chorób. Plan idealny, Octavia ty to masz łeb. Największy mózg po tej stronie Stellaire.


W szpitalu podniósł się alarm, a zaciekawione spojrzenia zarówno pacjentów, jak i personelu powędrowały w stronę zawodzącej rozpaczliwie kobiety. Odziana w długi, czarny płaszcz dziewczyna niemal upadła na kolana, a krokodyle łzy spłynęły po jej policzkach.
– Błagam, niech nam ktoś pomoże! – Dziewczyna lamentowała na tyle głośno, że nie było w poczekalni osoby, która nie wpatrywałaby się właśnie w jej stronę.
Octavia zachłysnęła się własnym szlochem. W swoich lekko popękanych dłoniach trzymała małe, białe stworzonko, leżące bez ruchu na plecach. Można przysiąc, że obie grały w znaną jedynie sobie grę, którą manipulowały emocjami wszystkich wokół. Była przecież w potrzebie, wydarzyła się tragedia, z którą nie była w stanie samodzielnie sobie poradzić.
– Ona…Mykka…ona potrzebuje transfuzji, jak najszybciej. Ona umiera! A ja będę następna! – Kobieta kontynuowała swój występ, kątem oka widząc biegnące ku niej pielęgniarki
Personel wyglądał na niezwykle skonfundowany, gdy w końcu dotarł do Octavii, pomagając jej wstać. I choć próbowali wytłumaczyć jej, że szpital nie zajmuje się leczeniem zwierząt, anielica nie dawała za wygraną. W końcu co za lekarz ceniłby życie jednego stworzenia bardziej, niż życie innego? Jeśli nie uratują Mykki, mogą równie dobrze pozwolić Octavii umrzeć wraz z nią. Pielęgniarki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, westchnęły głęboko, jednak ostatecznie zdecydowały się spełnić dziwaczne zachcianki nieznajomej kobiety. Była przecież potrzebująca, jej dłonie (którymi zresztą sama uderzała w stół, żeby dla dodatkowej wiarygodności doprowadzić je do takiego stanu) wyglądały, jakby miały rozpaść się w każdej chwili. Ona sama drżała wręcz ze strachu. Była taka zimna…taka roztrzęsiona.
– Proszę za mną, najpierw musimy skonsultować się z lekarzem, co możemy z Panią zrobić. To bardzo niecodzienna sytuacja. – Pielęgniarka w średnim wieku uśmiechnęła się do niej promiennie, gładząc przy tym plecy dziewczyny.
Octavia odpowiedziała nieśmiałym grymasem i skinieniem głowy. Powolnym krokiem ruszyła za personelem, ukradkiem rozglądając się za najbliższą opcją ucieczki. Korytarze szpitala były dziwnie puste, znacznie bardziej opustoszałe, niż Octavia mogłaby się spodziewać. Tym lepiej dla niej. Odgrywała swą rolę lamentującej ofiary jeszcze przez chwilę, zrzucając maskę wraz z chwilą, w której pielęgniarki weszły do gabinetu lekarskiego, prosząc ją, żeby chwilkę poczekała. Poczeka, ale w zupełnie innym miejscu. Octavia nie zwlekała ani sekundy, szybkim krokiem oddalając się najdalej, jak tylko mogła. Musiała znaleźć miejsce, w którym szpital przechowywał krew i musiała zrobić to najszybciej, jak tylko mogła, nim pielęgniarki podniosą alarm o zaginionej pacjentce.
– Krew, krew…gdzie wy do cholery to wszystko trzymacie?
Gdyby Zahra tu była, najpewniej włączyłby się jej jakiś dodatkowy zmysł i po samym zapachu doprowadziłaby je obie do banku krwi. Octavia nie była jednak tak utalentowana i musiała zdać się sama na siebie. Po długich wędrówkach i ukrywaniu się w schowkach na środki czyszczące przed oczami pracowników, dziewczyna odetchnęła z ulgą, stając przed ciężkimi drzwiami z lśniącą czerwienią plakietką. Bingo. Octavia wślizgnęła się do środka bez większego pomyślunku, jednak, na całe szczęście, w środku nie było nikogo, kto mógłby jej przeszkodzić. Dziewczyna wyszczerzyła się głupio, przejeżdżając wzrokiem po zahrowym szwedzkim bufecie. Czym w ogóle do cholery był ten cały szwed? To jakiś znany kucharz? Octavia nie była pewna, jaką grupę krwi jej przyjaciółka lubi najbardziej, dlatego najlepszym rozwiązaniem wydało jej się wzięcie po jednym woreczku z każdej grupy. Zahra spróbuje sobie każdego smaku i sama zdecyduje, który szczególnie przypadł jej do gustu.
– Octavia, jesteś najlepsza na świecie. Przyjaciółka na medal. – powiedziała sama do siebie, pakując woreczki do wewnętrznych kieszeni płaszcza.
Cały plan przebiegał niezwykle sprawnie. Zbyt sprawnie. I właśnie wtedy, kiedy chciała niepostrzeżenie wymknąć się na korytarz i czym prędzej opuścić szpital, usłyszała krzyki i wzbierające na sile zamieszanie gdzieś dalej. Oho, w końcu zauważyli, że zniknęła. Octavia nie czekała, by przekonać się, czy jej założenia są poprawne i czym prędzej wzięła nogi za pas. Biegła znajomym korytarzem, nie oglądając się za siebie, jednak wnioskując po narastającym dudnieniu butów o płytki, miała naprawdę spory ogon. Dziewczyna biegła, ile sił w nogach, niemal taranując przy tym dwójkę mężczyzn, którzy opuścili właśnie jeden z pobliskich gabinetów.
– Z drogi! – syknęła, przepychając się pomiędzy nimi, trącając ich przy tym ramionami – Ludzie się tu spieszą!
Octavia nie poczuła siły uderzenia, jednak trzymane przy piersi worki nie mogły powiedzieć tego samego. Dziewczyna poczuła, jak jeden z nich pęka, a krew brudzi jej ubrania, skapując na podłogę. Cholera jasna, jeszcze tego jej brakowało. No nic Zahra, skosztujesz jednak prawie wszystkie grupy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz