Drzwi od niewielkiego pomieszczenia powoli się rozsunęły, do środka wszedł detektyw. Od razu ujrzał stojący w samym centrum stół, przy którym już ktoś siedział. Przeniósł wzrok na średniego wieku mężczyznę, zajadającego się całkiem sporej wielkości kawałkiem steka; gdy tamten go zauważył, wyprostował się i odłożył nóż, po czym wskazał ręką wolne siedzenie naprzeciwko niego.
— Dzień dobry, proszę siadać — powiedział pogodnie.
Detektyw posłuchał go. Czym prędzej zajął miejsce.
— Dzień dobry — przywitał się cicho.
— Proszę jeść póki ciepłe — polecił mężczyzna, kontynuując jedzenie.
W odpowiedzi detektyw wziął do ręki sztućce. Zaczął powoli kroić mięso, ukradkiem obserwował tamtego.
Nie wierzył, że został zaproszony na wspólny posiłek z dyrektorem filii firmy, którą on ze swoim zespołem próbował nakryć na stosowaniu przekrętów oraz unikaniu płacenia podatków. Jeszcze kilka dni temu zjawił się w jego biurze z nakazem przeszukania oraz konfiskaty, a dzisiaj wieczorem siedział z nim przy jednym stole, jedząc wspólny posiłek. Momentami cała ta sytuacja wydawała mu się absurdalna.
— Jeszcze raz przepraszam za kłopot — usłyszał.
Podniósł głowę znad talerza, spojrzał na dyrektora.
— Ach, to my powinniśmy przeprosić za to całe śledztwo — odpowiedział pospiesznie.
— Policja tylko wykonywała swoją pracę. — Chwilę jadł w zamyśleniu, po czym dodał: — Najważniejsze, że sprawa się rozwiązała i to było jedynie nieporozumienie.
— Tak. Jeszcze raz przepraszam w imieniu policji.
Choć detektyw skinął nisko głową, nie potrafił odpędzić myśli dotyczących całej sprawy, nad którą jeszcze dzisiaj rano pracował. Był pewien, że dyrektor działu produkcji Oliar Benoth coś ukrywał, że jakiś przekręt się chował w działaniu firmy. Ślady jednak zostały zatarte tak szybko, że policja nie dała rady kontynuować śledztwa i jeśli ktoś z mundurowych nie został przekupiony to firma była niezwykle dobra w chowanego.
Westchnął cicho, spojrzał na ledwo ruszony stek na swoim talerzu.
Chyba nici z rozwiązania zagadki...