20 lipca 2023

Od Bashara do Raouna

Doktor Newron stał sztywno, jego wzrok nie odrywał się od nagrania z monitoringu.
— Ja… chyba muszę usiąść. — Wydusił neurochirurg.
Bashar przyciągnął jakieś krzesło, podstawił mężczyźnie. Newron klapnął na nie ciężko.
— Nie wierzę w to. — Słowa ledwo przeciskały się przez zaciśnięte gardło. — Przecież ja… Ja nawet nie… — Krótki gest w stronę ekranu. — Ja bym muchy… To po prostu…
Urywane zdania rozbrzmiały chaotycznie w pokoju ochrony. Jeden z trójki ochroniarzy wciąż popatrywał na Newrona z mieszaniną zaskoczenia i podziwu. Bashar położył dłoń na ramieniu drugiego lekarza.
— Sam przecież wiesz, co adrenalina potrafi zrobić z człowiekiem.
— Tak, prawda, ale ja tego nie pamiętam! — Neurochirurg spojrzał na Bashara z niepewnością i przestrachem.
Demon w pełni go rozumiał. Jeśli ktoś nagle tracił panowanie nad własnym ciałem, umysłem i działaniami, niejednego wybiłoby to z rytmu, niejeden czułby się zagrożony. Rzeczywistość robiła, co chciała, lecz człowiek zawsze miał możliwość reakcji, obrony przed losowymi wypadkami, mógł decydować sam za siebie. Lecz jeśli okazywało się, że owe decyzje nie wypływają z umysłu, ale są czymś obcym i zewnętrznym, wtedy sam rdzeń duszy zdawał się zagrożony, obcy, nienależący do tego, do którego powinien należeć.
— Pomyśl logicznie — zaczął Bashar, próbując zagrać na strunach lekarskiej logiki, nie dać Newronowi pogrążyć się w spirali domysłów i obaw. — Gdy adrenalina pojawia się w organizmie, człowiek jest zdolny do czynów heroicznych.
— Prawda, niemniej jednak…
— Byłeś, na dobrą sprawę, w sytuacji zagrożenia życia, nie dziwię się więc, że dokonałeś czegoś poza swymi możliwościami, sprzecznego z twoim charakterem, a na dodatek jeszcze tego nie pamiętasz.
Doktor Newron milczał przez dłuższy czas. Poprosił ochroniarza o to, by ten cofnął nagranie, puścił je jeszcze raz.
— Ale to nie jest tak, że ja tylko… że ja się tylko biję. — Zwrócił się do Bashara. — Ja im też coś mówię. To znaczy, że coś przemyślałem. Mój mózg nie wyłączył się doszczętnie, powinienem to pamiętać!
Bashar obdarzył go tym uspokajającym, lekarskim uśmiechem.
— Czy naprawdę walka to jedyne, co potrafi umknąć z ogarniętego adrenaliną umysłu? Może i słowa to zrobiły? Uciekły, bo sytuacja była zbyt stresująca, by ją zapamiętać?
Newron nie wydawał się przekonany. Wciąż popatrywał to na Bashara, to na siedzących w pokoju ochroniarzy, to na nagranie z monitoringu.
— Przecież ja się nawet nie umiem bić! — powiedział w końcu, zwracając swój wzrok ku drugiemu lekarzowi.
— Adrenalina robi swoje — ponownie nadmienił Bashar. — Przecież sam dobrze wiesz, jak hormony potrafią namieszać w głowie, prawda?
Newron nie wydawał się przekonany, coś jeszcze gryzło neurochirurga. Raoun skrzyżował ramiona na piersi, skrzywił się.
— Chyba za dużo go opętywałem.
Bashar odpowiedział całkowitym milczeniem, ani jedna zmarszczka nie przebiegła przez oblicze. Newron wydawał się naprawdę zbity z tropu, lecz w końcu skinął głową, bąknął słabo o tym, że w liceum zajmował się zapasami, że adrenalina była niebezpiecznym hormonem, że ci gangsterzy to było bardzo realne zagrożenie. I że trzeba zmusić departament HR do tego, by zwiększyć nakłady na ochronę, bo przecież to nie do pomyślenia było, by lekarze, prócz zszywania poprutych tkanek, musieli jeszcze obezwładniać własnych pacjentów. Bashar zgodził się z nim całym sercem, starał się przekierować uwagę neurochirurga na to, by wydębić od administracji więcej środków i pieniędzy na przeróżne rzeczy.
Jednak gdy wyszli z pokoju ochrony i wydawało się, że kryzys zażegnano, Newron odwrócił się do demona, jego pobladła twarz wyrażała napięcie.
— Możemy jeszcze pomówić? — spytał. — Nie chciałem… Bo ochrona to ochrona, ale jednak żeby porozmawiać z drugim lekarzem…
Raoun wsunął dłonie do kieszeni, westchnął głęboko.
— Obroniłem wszystkich, a ten nadal ma jakieś wątpliwości…
Bashar skinął za to głową neurochirurgowi, znaleźli jakiś pusty pokój socjalny, przysiedli.
— Co cię trapi? — Spytał zupełnie tak, jakby Newron był jednym z jego pacjentów.
Neurochirurg westchnął, odchylił się na siedzeniu, zbierając myśli, przygotowując się do podzielenia się ciężarem zalegającym mu na wątrobie. Bashar splótł dłonie, obdarzył mężczyznę wyrozumiałym i cierpliwym spojrzeniem.
— Ja… — Newron zawiesił głos, również splótł dłonie, ale zaraz je rozplótł, zaczął skubać rękaw. — Bo ja od pewnego czasu… To znaczy, są takie momenty, że ich po prostu nie pamiętam. Nie pamiętam, żebym to robił.
Spojrzenie Bashara wyostrzyło się, lekarz przelotnie zerknął na stojącego tuż obok Raouna.
— Nosz kurde. — Burknął bożek, zwrócił się do Bashara. — Ej, ale starałem się! Nie opętywałem go dużo, a jeśli już, to po to, żeby zrobić coś sensownego! — Podparł biodra dłońmi. — Może te tutoriale Roba Bossa…
Tymczasem Bashar uspokoił drugiego mężczyznę łagodnym skinieniem głowy.
— Posłuchaj… — Zaczął, przysuwając bliżej krzesło i patrząc na drugiego medyka ze współczuciem. — Obaj mamy bardzo stresujący zawód. Nic więc dziwnego, że zdarzają się momenty, gdy pamięć zawodzi. Wiadomo przecież, że nadmiar kortyzolu potrafi sprawić, że nie wszystko zostaje na miejscu, prawda?
Newron skinął głową bez przekonania.
— Problem jest tylko taki… Ja już od pewnego czasu podejrzewałem, że ze mną jest jakiś większy problem. Bywały momenty, gdy całe długie godziny przeciekały mi między palcami.
— Ale zawsze odstawiałem go na miejsce, jak miał coś w grafiku!
Bashar pokiwał głową, trochę do Raouna, trochę do Newrona.
— Czy to sprawiło już jakieś większe problemy?
Newron pokręcił głową.
— Nie, nie. Jakoś tak… są momenty, że myślę sobie, że teraz mam przerwę, zdążę coś zjeść i odpocząć, a zaraz potem okazuje się, że za dziesięć minut muszę być na bloku operacyjnym, bo to już czas.
Demon westchnął, poklepał mężczyznę po ramieniu.
— Paul, słuchaj. Przecież ty jesteś klasycznym przypadkiem przepracowania. Widziałeś się ostatnio w lustrze?
— Mój wygląd nie ma nic do rzeczy… A co, jeśli oszalałem?
Bashar uniósł brew, popatrzył na niego z powątpiewaniem.
— Ty? Oszalałeś? Jak na szaleńca zachowujesz się bardzo spokojnie. Sam mi przecież mówiłeś, że na te opóźnienia z przetargiem na nowe EEG napisałeś do firmy maila.
— To był bardzo gniewny email.
Onkolog zerknął na Raouna.
— Ja w tym palców nie maczałem — odparł bożek.
Tymczasem Newron zmarszczył brwi.
— Dalej nie wiem, czy nie przesadziłem. A co ty byś zrobił na moim miejscu?
— Pogonił ordynatora, żeby smarował maile z CC do jeszcze paru ważnych głów.
— To za dużo!
— No właśnie.
Bashar westchnął, pozwolił, by na pewien czas zapanowała między nimi cisza.
— Wiesz, co, może zanim stwierdzisz, że masz DID, narkolepsję, albo jakąkolwiek inną, trudną przypadłość, spróbuj jednak wziąć wolne i wyjechać na trochę. Nie będziesz się tyle stresował, odpoczniesz, zjesz coś dobrego, nie będziesz się musiał tym wszystkim martwić i denerwować. A jak wrócisz, to akurat dostaniemy podwyżkę i przyjadą te nowe EEG.
— No nie wiem, Bashar, mam pacjentów…
— Zawsze będziesz miał pacjentów, a im nic po lekarzu, który podpiera się nosem ze zmęczenia i już nie pamięta, co ostatnio robił. — Lekarz uśmiechnął się do drugiego mężczyzny, okrągłe kłamstwo gładko spłynęło z jego słowami. — To na pewno kwestia zmęczenia, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
W końcu coś chyba puściło w głowie doktora Newrona, jakiś zaciśnięty węzeł zaczął się rozplątywać.
— Może to i jest jakiś pomysł…
— O właśnie. I to jest dobre podejście. — Wsparł go jeszcze Bashar.


Doktor Newron faktycznie wziął urlop. Ponoć gdzieś wyjechał i był kompletnie poza zasięgiem, Bashar wiedział jednak, że mężczyzna po prostu postanowił spędzić czas na działce, zająć się kwiatkami i pogadać z sąsiadem przez ogrodzenie. Przynajmniej nie kręcił się po szpitalu, nie pracował i może faktycznie wyjazd sprawi, że choć trochę odpocznie. Bo co prawda to wcale nie nadmiar pracy był przyczyną amnezji doktora Newrona, ale Bashar całym sercem wierzył, że i tak przydałby mu się odpoczynek. Raoun zaś został zmuszony do opętywania jakichś innych lekarzy, którzy akurat kręcili się po szpitalu i przydawali się w danej sytuacji.
Sobotnie popołudnie zapowiadało się na dość ciepłe i pogodne, toteż Bashar postanowił wykorzystać je na spokojny i relaksujący spacer po miejskim parku. Parę dni temu kupił pastele, jakieś ołówki i blok kartek wraz z drewnianą podkładką, do której można było je przypiąć i narysować coś w plenerze. Raoun parę razy wspominał coś o tych tutorialach Roba Bossa, ale że najczęściej podążał za nimi, będąc uzbrojonym jedynie w kolorowe długopisy i karteluszki znalezione u Newrona, siłą rzeczy jego rysunkom brakowało rozmachu. Bożek ucieszył się, mogąc eksperymentalnie sprawdzić, czy Bashar zna się na pastelach – sobotni spacer zmienił się w sobotnie czytanie książki w parku, gdy Raoun siedział w ciele jakiegoś przypadkowego przechodnia, zapamiętale rozcierając barwy na kartce.
Bashar oderwał się od książki, zerknął na dzieło Raouna, następnie na rozciągający się przed nimi widok i znów na obraz.
— Skąd wytrzasnąłeś tę altankę?
Raoun westchnął teatralnie.
— Wyobraźnia, Bashar. Stwierdziłem, że z altanką będzie ładniej, więc ją sobie dodałem. — Podniósł dłoń z pastelem, machnął w stronę widoku. — Byłoby ładniej, no musisz przyznać.
Lekarz ni to pokiwał, ni to pokręcił głową, kontemplując przez pewien czas zieleń parku, przetykaną symetrią barw starannie posadzonych kwiatów. W tle niósł się śpiew ptaków i szelest liści, przelewało się szuranie stóp spacerowiczów, ich rozmowy, okazjonalne śmiechy, odległe pokrzykiwania bawiących się dzieci. Było jakoś podejrzanie spokojnie.
— Może i ja potrzebuję dłuższego odpoczynku. — Zastanowił się na głos Bashar.
— Ty? Odpoczynku? — Raoun wrócił do malowania żonkili. — Ty potrzebujesz więcej problemów, trudnych operacji i dziwnych przypadków na dyżurach.
— Wystarczy mi już problemów i dziwnych przypadków na dyżurach. — Burknął Bashar, starając się wrócić do swojej książki, lecz w końcu porzucił ten zamiar. — Naprawdę sprawiam takie wrażenie?
— Naprawdę.
— Hm…
Może i było w tym trochę racji. I już, gdy demon znów podjął próbę powrotu do lektury, dobiegły do niego jakieś krzyki. Lekarskie ucho momentalnie wychwyciło ten charakterystyczny tembr głosu wołającego o pomoc, Bashar instynktownie zerwał się z ławki.
Raoun odłożył swoje dzieło, podążył spojrzeniem za wzrokiem Bashara.
— No i masz. Problemy, żebyś się nie nudził.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz