26 sierpnia 2024

Od Setha – Chaostoria [I/?]

Erüme było pustynnym jednak dobrze rozwiniętym państwem ze stolicą w Nakamie, która leżała nad największą rzeką w kraju, o nazwie Wen. Bogowie nie byli tu mitem a osobami, które można było spotkać w ich największych świątyniach, a sam panteon składał się z szóstki bogów. Można powiedzieć, że dopóki Aken dbał o Erüme i był u władzy to, wszystko toczyło się w miarę spokojnym biegiem, miasta się rozwijały, życie kwitło, bogowie nie stwarzali nikomu niepotrzebnych problemów. Oczywiście nigdy nie może być zbyt pięknie… i szybko ta utopia się spierdoliła w dół.
A stało się tak po samej śmierci Akena, kiedy to dwaj bracia pożarli się o prawo do rządzenia. Heles i Nefar, bo tak się nazywali, bardzo szybko podzielili państwo na pół, z jedną stroną wspierającą któregoś z pretendentów do tronu. Bogowie w tym czasie wyparowali, bo wiadomo, nigdy ich nie ma kiedy tego najbardziej potrzeba i czekali, aż śmiertelnicy sami rozwiążą swoje problemy. Z tego wszystkiego, jeszcze szybciej wywiązała się wojna domowa, która trwała całe 3 lata i postawiła całe państwo w płomieniach. Owa event wybudziła dawno uśpione moce o wątpliwym wieku i pochodzeniu, ich samo pojawienie się było bardzo oczywiste, ponieważ jedna ze stacjonujących w Sukrze armii została doszczętnie pogrzebana, przez rozjuszone i niestabilne pradawne moce. Od tamtej pory, jakiekolwiek działania wojenne unikały tego miasta jak ognia.
Sam koniec tego całkowicie niepotrzebnego wydarzenia został przypieczętowany przez śmierć Nefara, który postradał życie na rzecz, zaplanowanego przez Helesa, zamachu. Ruch oporu dalej działający w imieniu zmarłego został bardzo brutalnie stłumiony, a sam nowo okrzyknięty król, wprowadził bardzo rygorystyczne prawa, ograniczające wiele dziedzin życia społecznego.
Również w końcu po piętnastu latach moce w Sukrze znacznie się uspokoiły, ciekawe za sprawą czego…

Seth nie miał zielonego pojęcia, skąd się wziął, był świadomy tylko tego, że jest i nie do końca wiedział, jak ma się czuć z tym faktem. Kryzys egzystencjalny. Nie było to jakoś wybitnie przyjemne i nie powalało doświadczeniami, może z powodu tego, że aktualnie żył na ulicach… tak, to mogło być główną przyczyną jego niezadowolenia. Młodociany bóg liczył sobie dopiero 15 lat, tyle czasu upłynęło od jego manifestacji, a on dalej nie był świadomy, czym dokładnie jest. Co niebawem miało ulec zmianie.
Słońce prażyło niemiłosiernie, a on sam miał wrażenie, że zaraz ugotuje się żywcem. Pomimo tego, że potrafił wytrzymać bez jedzenia dużo dłużej niż reszta ludzi na ulicy, to jednak wciąż robił się głodny i właśnie ten głód przyprowadził go tutaj, do jednej z pomniejszych świątyń Felisa, czyli z tego co zdążył się dowiedzieć przez te lata, boga pustyni, który opiekował się Nakamą. A skoro bóg to oferowali mu coś w zamian za wysłuchanie ich próśb… na przykład jedzenie. Zwykle nie kradł spod świątyń, lepsze zamienniki można było znaleźć na targu pośrodku miasta, ale ostatnio strażnicy zaczęli go rozpoznawać, więc postanowił trzymać się z dala od tego miejsca, by nie kusić losu, ponieważ już raz został złapany i nie wspominał tego za dobrze.
Czekanie, aż się ściemni było dla cierpliwych a on zdecydowanie do takich nie należał, ale przecież nie mógł wparować do świątyni w środku dnia, za bardzo rzucałby się w oczy, co zmusiło go do pozostania w miejscu, dopóki nie zapadł zmrok. Wieczorem robiło się zimno dość szybko, a chłodny wiatr dął drobinki piachu, które nieprzyjemnie dźgały go po skórze. Kiedy, w końcu, ulica przy świątyni opustoszał, zbliżył się, wychodząc z ciasnej alejki, w której się skrywał do tego czasu. Szakale uszy na jego głowie drgały nerwowo, próbując wychwycić dźwięk nadchodzących kroków, jednak jedyne co słyszał to swój dość niespokojny oddech i chrzęst piasku na wybrukowanej gładkimi kamieniami drodze wywoływany jego ostrożnymi krokami.
Cicho wszedł po pierwszym stopniu, potem pokonał drugi i trzeci, i każdy kolejny, dopóki nie stanął na podwyższeniu. Chyłkiem przemknął się przez kamienny łuk, który robił za wejście. Pomieszczenie było okrągłe, ze świecami palącymi się na długich stołach, wyczuwał od falujących płomyków delikatną magię, pewnie zaklęte, aby nie zgasły pod wpływem wiatru, który od czasu do czasu wkradał się przez otwór wejścia. Nie pomylił się co do tego, że ludzie zostawiali dary, w tym jedzenie, aż zaświeciły mu się ciemne oczy. Tyle delikatesów, które niechybnie się zmarnują, no aż szkoda nie wziąć trochę. Wyciągnął okrytą rękawiczką dłoń i zaczął szybko napychać skórzaną torbę, którą ze sobą przyniósł.
Był już w połowie, kiedy niemal podskoczył, nagle czując za sobą taką ilość mocy, że uliczni magowie mogliby się pochować ze wstydu. O jasna cholera. To była pierwsza myśl, która wybrzmiała w jego głowie. Widać był bardzo elokwentny w momentach zagrażających życiu.
— Bardzo byłem ciekaw, co wlazło o tej godzinie do mojej świątyni, — głos rozbrzmiał za jego plecami i pomimo ciepłego tonu, Seth mógł dosłownie usłyszeć kapiący na ziemię jad, który sączył się z wypowiedzi, jak zgadywał, stojącego za nim faceta. — Imię, teraz, — Seth obrócił się i spojrzał krótko na wysokiego mężczyznę o czarnych włosach i lichej budowie ciała, pomimo tego miał wrażenie, że gdyby ten chciał, to mógłby wymazać całą egzystencję białowłosego jedną myślą.
Czarnooki pewnie by odpyskował na tą ostatnią obelgę, gdyby nie to, że czuł się niemal wgniatany w podłogę, przez bijącą od nieznajomego moc. Wszakże, 15 lat to nic w porównaniu do kilku tysiącleci.
— …seth… — nawet jego głos brzmiał nieznośnie słabo, gdy wydusił z siebie to pojedyncze słowo.
— Nawet brzmisz żałośnie, — Seth siłą woli opanował chęć, by palnąć coś, co by niechybnie przypieczętowało jego zgubę. — Idziesz ze mną, Medar musi na ciebie spojrzeć, — Felis, bo Seth stwierdził, że właśnie nim był ów nieznajomy, bezceremonialne chwycił młodego boga za kołnierz i nagle, zanim zdążył zaprotestować, zrobiło mu się nagle bardzo ciemno przed oczami.
Kiedy w końcu zdołał złapać jakąkolwiek ostrość, odkrył, że świat postanowił się bardzo wrednie zacząć kręcić, co zdecydowanie nie pomogło z faktem, że robiło mu się słabo. Zakołysał się lekko na nogach, bo mięśnie, o dziwo, też nie chciały współpracować.
— Zabić mnie chciałeś?! — wydusił z siebie, kiedy otoczenia bardzo łaskawie przestało wirować, Felis rzucił mu bardzo niewspółczujące spojrzenie.
— Jakbym chciał cię zabić, to wiedziałbyś o tym.
Seth przewrócił oczami, jestem taki groźny i potężny, memememe. Dopiero po chwili rozejrzał się dookoła. Przetarł oczy. Mrugnął… Mrugnął jeszcze raz. Widocznie nie miał zwidów, bo to, co widział, nie zniknęło.
Więc to tu byli bogowie, kiedy nie było ich w miastach, którymi się opiekowali…
5 potężnych gmachów, każdy inny pod względem urządzenia i kolorów, wznosiło się w okręgu, pośrodku tego wszystkiego, było coś, co… przypominało altanę? Z okrągłym stołem, przy którym nikt obecnie nie siedział.
Felis jednak nie czekał, aż Seth się przyzwyczai do nowego otoczenia i dalej trzymając go za kołnierz, pociągnął go w stronę jasnoniebieskiego budynku i nie dbając o to, żeby zapukać, wparadował do środka, jakby co najmniej był właścicielem. Chociaż białowłosemu wydawało się, że jeżeli jedna z tych budowli miałaby należeć do boga pustyni, to byłby to ten czarny spiczasty budynek, tak samo przyjemny, jak twarz boga. Czyli wcale.
— MEDAR!
Piętnastoletni byt skrzywił się wymownie na to darcie mordy, a jeszcze wymowniej położył po sobie uszy. Jednak krzyczenie przyniosło efekt, bo postać wyłoniła się z jednego z pokoi, a zaraz po niej kolejna. W całej swojej genialności Seth wydedukował, że byli to Medar, bóg niebios, i Sol, czyli jedna z form bogini dnia i nocy.
— Przestań, straszysz go, — czerwonowłosa kobieta, widząc młodego boga, zbliżyła się i odciągnęła dłoń Felisa, aby zostawił go w spokoju.
— Straszę go? Straszę? Jesteś przeczulona na punkcie dzieci i tyle, Sol.
Seth od razu polubił boginię i czym prędzej przesunął się na w stronę.
— Poza tym, żaden z niego dzieciak, magia, którą emanuje to ta sama sprzed 15 lat, ta sama rozwaliła wojska w Sukrze.
— To i tak nie powód, by traktować go tak jak, to robisz, — prychnęła z bardzo dobrze wyczuwalną irytacją. — Też kiedyś byłeś młodocianym bogiem, który nie wiedział co i jak. Jakoś Teman nie przytargał cię jak złodzieja, — Seth nie wspomniał, że został przyłapany na niedoszłym złodziejstwie.
— Obydwoje uspokójcie się, — spokojny głos przerwał wymianę zdań i Seth ciekawsko spojrzał na najstarszego, przynajmniej według tego, co wiedział, boga. — Nie pomagacie ani trochę.

Kiedy Medar wyprosił w bardzo kulturalny sposób dwójkę pozostałych bogów i razem z Sethem usiadł przy stole w jednym z pokoi. Coś czuł, że czeka go bardzo poważna rozmowa, widząc wyraz twarzy boga niebios.
— Więc, jak pewnie mogłeś się domyślić z tego, co powiedział Felis… Podejrzewa on, że jesteś nowym bogiem, a z tego co możemy wyczuć z twojej magii, myślę, że jego podejrzenia, są jak najbardziej słuszne. Zanim zaczniesz zadawać pytania, bogowie zwykle są zmanifestowaną potężną mocą, dużo starszą niż my sami, czy nawet Erüme, w twoim wypadku, tym co spowodowało twoje ‘pojawienie’, była wojna wszczęta przez śmiertelników. Sukra była wtedy miastem bez boskiego opiekuna, widać zmieniło się to, — obiektywnie stwierdzając, Medar miał przyjemny do słuchania głos i nie traktował Setha jak coś mniejszego, a takie wrażenie jak najbardziej odczuł przy bogu pustyni, ale może to była wina faktu, że Medar nie próbował aktywnie zmiażdżyć go swoją mocą. — Kontynuując, każde miasto ma swojego boskiego opiekuna. Tak jak ja jestem najbardziej czczony w Aravirze i mam tam swoją największą świątynię, tak, po tym, jak odkryjemy, czego dokładnie jesteś bogiem, ty będziesz dbał o Sukrę.
— Jestem bogiem?
— Nie ma co do tego zbyt dużych wątpliwości.
— Ja?
— Tak.
— Nie?
— Niestety to nie jest coś, o czym możesz zadecydować, — Medar uśmiechnął się, a Sethowi nie spodobał się ten wyraz politowania na jego twarzy. Ja nie mogę zdecydować?! Jasne.
— Więc wszystko fajnie, ale to brzmi jak horrendalna ilość obowiązków, a ja niezbyt się nadaje do odpowiedzialnych zadań… raczej podziękuję, — białowłosy skrzywił się lekko, kto by chciał się zajmować jakimś tam miastem, radzili sobie dotąd bez niego, to poradzą sobie w przyszłości.
— Jeśli nie nauczymy cię jak używać mocy, implodujesz. Nauczymy, a raczej, nauczę, jeśli zgodzisz się objąć Sukrę opieką.
Bitch.

Tymczasem po tym, jak Felis opuścił boski wymiar, udał się do letniego pałacu Zarina II, który był obecnym władcą Erüme.
Czarnowłosy bóg już od jakiegoś czasu badał długie korytarze pod Nakamą zawierające jej całą historię spisaną przez najstarszego boga, na gigantycznych kamiennych blokach, które były zabezpieczone magią Medara, jednak w końcu udało mu się dostać do środka w sposób, który nie zalarmowałby boga niebios o złamanym zaklęciu. Z powodu tego, co odkrył, też nie ukarał Setha od razu, kiedy znalazł go w swojej świątyni, z tego samego powodu też przyprowadził go do Medara, bo wiedział, że ten zdecyduje się nauczyć młodego boga o jego mocach i pomoże mu je rozwinąć.
Przemierzając bogato udekorowane korytarze pałacu, wszedł bez zaproszenia do pokoju władcy i uśmiechnął się w sposób, który ani trochę nie świadczył o niczym dobrym.
— Zarin, możemy zaczynać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz