Niektórzy zakładali tę samą koszulkę dwa dni pod rząd, jak nie trzy, żyjąc w przekonaniu, że nikt przecież tego nie zauważy, nikt nie zwraca na to uwagi. Błąd. Dante miał szósty zmysł do takich rzeczy i może miewał problem z zapamiętywaniem niektórych dat albo imion, ale outfitów nigdy nie zapominał. Był koszmarem wszystkich myślących za dużo nad tym osób, postrachem niemyjących się śmierdzieli, którym rodzice nie zdążyli wyprać ciuchów, ocenianie takiego postępowania stanowiło jego święty obowiązek. Ale działało to również w drugą, bardziej pozytywną stronę.
Zmiany w sposobie ubierania się Octavii przyjął z uznaniem, dostrzegając te subtelne różnice przy doborze ubrań czy próby ułożenia lepiej włosów, wyciągnięcia z nich dodatkowego piękna. Oczywiście, że jej tego nie mówił, inaczej zasyczałaby na niego, lecz sporządzał mentalną notatkę na temat jej wyglądu i uśmiechał się pod nosem z postępów dziewczyny. Aż w przypływie niespodziewanego olśnienia dotarło do niego, że w sumie Octavia zaczęła nieudolnie zaplatać sobie warkocz, gdy pierwszy raz przyszedł w podobnym upięciu na spotkanie Trójcy; że kupiła błyszczący cień do powiek, gdy Dante pochwalił się swoimi migoczącymi, pomalowanymi oczami; że szukała na telefonie czarnej apaszki, gdy przyuważyła jego sposób wiązania materiału. Stanowił dla niej inspirację. Octavia chciała się nosić tak dobrze jak on. Spostrzeżenie napełniło pierś miłym, ciepłym uczuciem, pod złotą czupryną zrodził się pomysł.
O urodzinach Octavii wiedział tylko dzięki podstępnemu wyciągnięciu z jej portfela dowodu osobistego, bo przecież zaraz naskoczyłaby na niego, że po co mu to wiedzieć, gdyby spróbował zapytać wprost. To samo tyczyło się sposobu spędzenia tego dnia i przekazania jej prezentu – nie mógł otwarcie jej powiedzieć, co robi i dlaczego, zaraz dostałby kopa w piszczel i pytanie, czy nadal się źle czuje. Octavii miłość trzeba było wpychać do gardła i zamykać pysk siłą jak wściekłemu psu, który nie chce połknąć gorzkiej tabletki. Więc bardzo niewinnie zaprosił ją wpierw do swojego mieszkania, wciskając jej kit, że chce nauczyć się robić nowe upięcie włosów i to koniecznie na kimś.
Usłyszał dźwięk ciężkich butów na grubej platformie na klatce schodowej, wychylił się zza lakierowanych drzwi, wyszczerzył kły do Octavii.
— Dobrze wiedzieć, gdzie mieszkasz — mruknęła dziewczyna, odwieszając torebkę na wieszak, popatrując na estetyczne wnętrze. Syren parsknął śmiechem.
— Nie wmówisz mi, że już wcześniej tego nie odkryłaś.
Wszystkie przybory już czekały na stoliku w salonie – grzebienie, nowe szczotki z gęstym włosiem dzika i antystatycznymi kolcami, specjalne kupione na tę okazję i mające zmienić niedługo właściciela, do tego pachnąca jeżynami mgiełka pomagająca w rozczesywaniu. Dante posadził Octavię na kanapie w tym prowizorycznym salonie fryzjerskim, zgarnął jeszcze miskę z krakersami w kształcie zwierząt z kuchni i bez słowa postawił ją przed dziewczyną. Rzuciła mu chłodne, próbujące wyczuć podstęp spojrzenie, lecz przekąska skutecznie odciągnęła jej uwagę. Miska wylądowała na bladych kolanach, Dante stanął za kanapą, przystąpił do układania włosów.
— Za każdy wyrwany mój włos, ja tobie wyrwę pięć — rzuciła gdzieś między chrupnięciami.
— Chcesz mnie doprowadzić do tej łysiny z podobizny policyjnej? — prychnął.
Pasma spływały czarnym wodospadem za oparcie kanapy, łatwo poddając się wprawnym ruchom szczotki i palcom syrena. W tle radio odtwarzało jakąś rockową płytę, Dante uśmiechnął się pod nosem, widząc, jak Octavia delikatnie porusza nogą do rytmu, jak rozsiada się wygodniej i zapada w poduszki. Krawiec rozdzielił włosy na dwie części, zajął się zaplataniem luźnego dobierańca, lecz dodatkowe kosmyki przestał zbierać tuż za uchem. Wyciągnął z kieszeni spinkę z białym szczurem, ścisnął lekko powstały warkocz i spiął go drobiazgiem, pozwalając pozostałym pasmom opaść na resztę prostych włosów. Przeszedł do drugiej strony, znów pracując zdecydowanie zbyt sprawnie jak na kogoś, kto chciał pouczyć się wykonywania upięć.
Gdy skończył, podał Octavii jedno lusterko, drugie trzymał za jej głową.
— Co myślisz? — zapytał, starając się nie uśmiech za szeroko na tę chwilę milczenia, zawahania, konsternacji.
— Jest… — odezwała się, przejechała opuszkami po szczurzych spinkach, woń jeżyny została na palcach — znośnie.
Dante zaśmiał się, słysząc ten walczący o zachowanie chłodu i obojętności ton.
— Skoro już tu jesteś, to może chcesz pomóc mi jeszcze przetestować nowe kosmetyki, które kupiłem?
Rzuciła mu spojrzenie w lusterku.
— Coś bardzo pomocna dzisiaj dla ciebie jestem.
— Nie widzisz, jak zaszczycony się czuję?
Zniknął na chwilę w łazience, by wrócić z armią kosmetyczek mieszczących jego i Bashara kosmetyki do malowania oraz jedną dodatkową, niepozorną torebką zawierającą parę nowych, przeznaczonych dla kogoś innego drobiazgów. Tym razem Dante usiadł obok Octavii, wyciągnął na stolik kolejno paletkę z ciemnymi cieniami, szary i lekko różowy brokat, do tego parę eyelinerów, czarną szminkę, ciemnofioletową kredkę do ust i błyszczyk. Dziewczyna uważnie patrzyła po wszystkich kosmetykach.
— Który? — Przyciągnął jej uwagę syren, biorąc brokaty do dłoni. Lecz zielone oczy przeskakiwały między jednym pojemniczkiem a drugim, nie mogąc się zdecydować. Krawiec uśmiechnął się. — Da się zrobić coś z oboma.
Octavia zatrzymała na nim wzrok, skinęła, nie protestując, że to całe testowanie miało się na niej odbyć, usłyszał jedynie parę pyskatych „twoich starych”, gdy kazał trzymać te powieki zamknięte dłużej. Pędzelek wytrwale nakładał ciemną bazę, jaśniejszą przy wewnętrznych kącikach, całość ozdobił brokatami. Eyelinerem zrobił ostre, długie kreski, a obrysowane fioletem usta wypełnił błyszczącą czernią. Mógł przysiąc, że po podstawieniu lusterka Octavii, zobaczył cień uśmiechy na jej twarzy.
— Nawet umiesz mazać tymi pędzlami — bąknęła.
— No — klasnął dłońmi o uda, nie oczekując dalszych komentarzy. Szczerze, przygotował się nawet na ciszę, bo ta niepewność Octavii, jak właściwie zareagować, w zupełności mu wystarczyła. — To teraz lecimy się spotkać z Raounem. Pomożecie mi inspiracji ciuchowych poszukać.
Naturalnie ubrania trzeba było ocenić zarówno na wieszaku, jak i na modelce. W taki oto sposób Octavia, ciągana przez Raouna i Dantego od jednego sklepu do drugiego, dostawała naręcze ciuchów do przymierzenia, syren zaś bardzo przekonująco udawał, że spisuje notatki i myśli nad różnymi krojami, niby przypadkiem mówiąc, że ta spódnica bardzo dobrze leży, albo tamten top będzie w sam raz na lato. Octavia prychała i nie odpowiadała, ale ubrania odkłada na bok, a wtedy Raoun je zgarniał, machał kartą nad terminalem i torby w jego ręku magicznie rosły. Wszystko odbywało się w takiej ciszy i wspólnej zmowie, że Octavia na dobrą sprawę nie wiedziała nawet, jak im kazać się wyspowiadać. Dante po prostu się uśmiechał, Raoun też, robiąc za obstawę i sponsorów wyróżnionej tego dnia bez żadnego konkretnego powodu przyjaciółki.
Zmęczeni chodzeniem, przysiedli w pizzerii, żeby odsapnąć i zjeść. Dante uznał to za niezgorszy moment na wręczenie ostatniego prezentu, zawadiacki półuśmiech pojawił się na jego ustach.
— Swoją drogą — zagaił niewinnie, grzebiąc w torbie, zerkając na Octavię — ostatnio próbowałem uszyć coś w trochę innym stylu… Tak po gotycku.
Czarna suknia, bo takie określenie było bodaj najwłaściwsze, przelewała mu się trochę w dłoniach, przyjemny, błyszczący materiał przypominający w dotyku zamsz układał się miękko na skórze. Kreacja ciągnęła się aż do kostek, a gdzieś w połowie ud przestawała ciasno przylegać do sylwetki i materiał rozchodził się na boki w pojedyncze pasma połączone koronką ze wzorem róż, taką samą, która zdobiła długie rękawy. Dante podparł brodę na pięści, niby luźno oglądał suknię w słońcu, podziwiał promienie tańczące w fałdach materiału, zerkając kątem oka na zamarłą w miejscu Octavię.
— Myślisz, że udało mi się? Może weźmiesz i ponosisz trochę, ocenisz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz