Dobrodziejstwa kawy Song An poznał niedawno. Do tej pory nie wierzył, że istnieje taki napój, który po kilku niewinnych łykach jest w stanie postawić człowieka na nogi, motywując do dalszych działań. Chociaż sam nie korzystał z ów płynnej energii codziennie, lubił po nią sięgnąć od czasu do czasu. Cenił kawę za jej niezwykle aromatyczny smak oraz fakt, że było naprawdę wiele sposobów, aby ją przyrządzić, dlatego każdy na pewno znalazłby swój ulubiony.
Istnienie tak wielu receptur, konstrukcji i zasad parzenia kawy Song An poczuł na własnej skórze pewnego letniego dnia, kiedy zatrudnił się w małej kawiarence niedaleko szkoły, do której chodził George.
Zarobki nie były zbyt duże, ale przynajmniej praca wydawała mu się przyjemna. Wśród aromatycznych zapachów z uśmiechem na ustach przyrządzał ciepłe napoje spragnionym energii klientom.
Chociaż nie zawsze było tak przyjemnie. I nie chodziło tutaj wcale o to, że praca sama w sobie męczyła, bo i takie dni przeżył. W końcu, niejednokrotnie musiał wstać wcześnie rano i siedzieć w kawiarni do późnych godzin popołudniowych. Godził się też zawsze na zastępstwo, gdy ktoś nie mógł pojawić się na zmianie.
Czasem jednak zdarzały się mało miłe sytuacje. Song An miał na myśli klientów, z którymi ciężko się było dogadać. Mimo jak najlepszych chęci i uśmiechu na ustach, niekiedy spotykał się z niechęcią odwiedzających kawiarnię gości. Przychodzili naburmuszeni, kłócili się czy robili problemy o jakąś błahostkę.
– Chciałem kawę z mlekiem! – awanturował się mężczyzna z czerwoną od złości twarzą.
– To jest kawa z mlekiem – tłumaczył grzecznie i spokojnie Song An. – Sojowym. Taką, jak pan sobie życzył.
– Nieprawda! – krzyczał. – Zawsze smakowała inaczej! Nigdy więcej tutaj nie przyjdę!
Nie dał boskiemu słudze nawet dalej wyjaśniać. Wyszedł z kawiarni, głośno trzaskając za sobą drzwiami. Song An odprowadził go wzrokiem. Szkoda, że lokal stracił klienta, ale przynajmniej ten niemiły pan nie będzie robił im problemów tam, gdzie ich nie ma.
Boski sługa wzruszył ramionami i wrócił do wycierania szklanek do błysku.
Na szczęście, takie przypadki były sporadyczne. Choć faktycznie się zdarzały, Song An starał się szybko o nich zapominać. Bo w końcu lepiej pamiętać o tych miłych rzeczach i uprzejmych klientach.
Na przykład bardzo miła pani Rebecca, która przychodziła tutaj codziennie rano i zamawiała cappuccino.
– To, co zawsze, kochaniutki – rzuciła, siadając przy barze. Była to staruszka o siwych, kręconych włosach i szerokim uśmiechu, który nigdy nie znikał z jej twarzy. Ubierała się w pudrowo różowe płaszczyki oraz nosiła do nich białe rękawiczki.
– Robi się, proszę pani! – zawołał boski sługa, sięgając po porcelanową filiżankę. – Czy wszystko dobrze u Wronki?
Była to ukochana kotka pani Rebecci. Ostatnio nie najlepiej się czuła. Staruszka bardzo martwiła się o zdrowie swojej pupilki. Miała ją zabrać do weterynarza.
– Oh, słońce! – zaczęła snuć swoją opowieść. – Myślałam, że serce mi pęknie!
Song An skończył nalewać śmietankę do filiżanki. Jego ręka zadrżała.
– O nie! Czy ona..? – W jego głosie słychać było smutek. Odwrócił się do kobiety i położył przed nią filiżankę.
– Nie, nie, nie! – zapewniła pospieszenie. – Okazało się, że przypadkiem zjadła gumę do żucia, przykleiła się jej do zębów, nie mogła otworzyć pyska i dlatego nic nie chciała zjeść! Weterynarz usunął ją i teraz Wronka je za dwoje!
Song An zaśmiał się cicho. Zajął się przyrządzaniem kolejnej kawy dla innego klienta.
– Cieszę się, że wszystko z nią w porządku!
– Oj, nawet nie wiesz, kochany, jaka ulga! – mówiła dalej. – W ogóle słuchaj, ostatnio u Heleny…
I tak mijał im cały poranek. Na plotkowaniu, dzieleniu się nowinkami z miasta, opowieściach o życiu. Song An bardzo lubił panią Rebeccę.
Klienci tacy, jak ona, sprawiali, że boski sługa codziennie z równie dużym optymizmem wracał za bar, patrzył kolejne kawy i rozmawiał z gośćmi. Zauważył, że kawiarnia to wspaniałe miejsce, aby poznać ludzi takimi, jakimi są naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz