04 sierpnia 2024

Od Octavii - Chryzantemy złociste (I) [AU]

Tamtego dnia skwar zdawał się jeszcze bardziej przytłaczający, niż przez ostatnie kilka tygodni. Lipcowe słońce nigdy nikogo nie oszczędzało, jednak w tym roku okazało się szczególnie wściekłe. Jakby chciało żywcem spalić wszystko i wszystkich w tym przeklętym mieście. Octavia westchnęła ciężko, przykładając do czoła wyjętą chwilę wcześniej z lodówki puszkę coli. Chwilowa ulga szybko jednak minęła, a rozgrzane ciało dziewczyny szybko odebrało napojowi przyjemny chłód. Jeśli chciała przeżyć następne kilka dni, musiała czym prędzej naprawić tę cholerną klimatyzację, która jak na złość zepsuła się akurat dzisiaj. Zresztą, co w tej dziurze nie było wadliwe. Salon wynajęła za grosze, poprzedni właściciele byli skłonni oddać go nawet za darmo. Twierdzili, że miejsce było nawiedzone, a każdy otwierający się tu biznes szybko upada. Octavia niespecjalnie się tym jednak przejęła, cieszyła się jedynie, że nie musiała od razu wydawać wszystkich swoich oszczędności. A z duchami byłaby w stanie sobie poradzić.
Salon nie należał do największych, mieściła się tu jedynie lada, małe zaplecze i 2 stanowiska piercerskie - po jednym dla niej i Sariela, ale ten akurat jest na urlopie. No i on zajmował się głównie tatuażami. Nad drzwiami wejściowymi jarzył się czerwony, wykonany po znajomości neon “Angel’s Nest”. Nie wszystkie litery wytrzymały jednak próbę czasu, a żaden z właścicieli nie miał czasu, żeby je wymienić. Kolejna rzecz, za którą Octavia musi się w końcu zabrać. Ale nie teraz, nie dzisiaj, nie w najbliższym czasie. Prędzej by się roztopiła, niż zdołała naprawić choćby jedną literkę. Dziewczyna odchyliła się gwałtownie na krześle, które zaskrzypiało niebezpiecznie pod naciskiem jej ciała. Jedynym plusem takich upałów było to, że nikomu nie chciało się wychodzić z domu, więc dziewczyna zwyczajnie spędzała swoje popołudnia na scrollowaniu mediów społecznościowych i graniu w gierki na zgubionym kiedyś przez jakiegoś klienta switchu. Do czasu aż konsola po prostu się nie rozładowała, a Octavia z bólem serca zdała sobie sprawę, że zapomniała z domu ładowarki.
— Kurwa. — Podsumowała krótko.
Może to odpowiedni czas, żeby zabrała się w końcu za coś pożytecznego? Za coś związanego ze studiem, o które tak bardzo wykłócała się ze swoim ojcem? Najlepiej, gdyby było to zajęcie, przy którym się nie spoci i nie wymęczy. Dziewczyna zmarszczyła brwi, próbując wynaleźć sobie rozrywkę. Poderwała się gwałtownie, sprawnym ruchem sięgając po telefon. Na śmierć zapomniała, że już dawno temu powinna była dodać na Fotograma zdjęcia świeżych przekłuć, które wykonała w ostatnim tygodniu. Pomimo upału ktoś się jednak u niej pojawił, nie powinna zostawiać ich na lodzie. W pośpiechu kliknęła w ikonkę galerii i przescrollowała w dół, przebijając się przez niezliczone zdjęcia swojego szczura i innych idiotyzmów. Znalazła. Zdjęć nie było dużo, w ostatnim tygodniu odwiedziło ją zaledwie dwóch klientów. Na pierwszy ogień poszła młoda dziewczyna z jej nowym nostrilem. Pierwsze przekłucie, bała się jak cholera, a Octavia była szczerze przekonana, że nie dadzą rady dotrwać do końca. Skrzywiła się na samą myśl. Miała szczerą nadzieję, że gówniara nigdy więcej się tu nie pojawi. Post wstawiła od niechcenia, napisała w opisie kilka ogólnych, pseudo miłych słówek i wykadrowała zdjęcia w taki sposób, żeby nie było na nich widać opuchniętych od płaczu oczu. Cudownie. Druga klientka była zupełnie inna. Nie był to jej pierwszy piercing, można powiedzieć, że Octavia stresowała się znacznie bardziej od niej. Nie z powodu braku umiejętności, nieznajoma po prostu w jakiś sposób ją…onieśmieliła. Oczywiście nie przyznałaby się do tego nawet na łożu śmierci i miała szczerą nadzieję, że dziewczyna również nic nie zauważyła. Octavia wpatrywała się w zdjęcie klientki jak zahipnotyzowana. Nie pamiętała już nawet, jakie przekłucie wykonała, doskonale pamiętała jednak, jak poruszona poczuła się, gdy ujęła jej twarz w dłonie. Gdy musnęła jej skórę. Pamiętała też, że miała imię na Z, chyba Zahra. Ze wszystkich klientów, którzy przewinęli się przez jej niewielki salonik, ona zapadła Octavii w pamięć najbardziej. Nawet teraz, gdy jedynie powracała wspomnieniami do zeszłego tygodnia, czuła rozlewające się po ciele ciepło. Należy wspomnieć, że u Octavii nie zdarzało się to często i gdyby Sariel ją teraz zobaczył, to zapewne podśmiechiwałby się z niej przez następny miesiąc. Na całe szczęście go tu nie było. Octavia oparła telefon o puszkę coli i położyła głowę na ladzie, nie odrywając wzroku od dwukolorowych oczu spoglądających ku niej ze zdjęcia. Cholera, trzeba było poprosić ją o numer, nawet jeśli przekroczyłaby tym jakąś wymyśloną przez bógwiekogo zasadę o relacjach pomiędzy klientem, a piercerem. Jebać te zasady, czy one naprawdę kogokolwiek obchodzą? Octavia miała ochotę uderzyć głową w ścianę, że akurat ten jeden raz zdecydowała się ich trzymać.
— Chociaż chwila… — mruknęła pod nosem, przypominając sobie nagle coś jeszcze z tamtego spotkania
Nie poprosiła jej o numer, ale przecież rozmawiały. Dziewczyna zdradziła jej, gdzie pracuje. Ale, kurwa jego mać, Octavia zapomniała. Jak na złość. Zamknęła oczy, zmarszczyła czoło i przyłożyła palce do skroni, jakby próbowała w ten sposób pobudzić do pracy pozostałe jej szare komórki.
— Myśl, Octavia, myśl! — burknęła do siebie, zaciskając powieki jeszcze mocniej.
Zdała sobie jednak sprawę, że nie pamiętała prawie nic. Słowa Zahry nie zadomowiły się w jej głowie na długo. Potrafiła przypomnieć sobie jedynie ciepło jej skóry, rogi, którymi próbowała nie wyłupić sobie oczu i kły, które w tamtej chwili bardzo pragnęła poczuć na własnej szyi. Była skończona. I może przy okazji trochę żałosna. Octavia raz jeszcze przywołała w głowie obraz Zahry, próbując skupić się na jej ustach, żeby wyczytać z ich ruchu jakąkolwiek wskazówkę. I w końcu jej się udało. Kwiaciarnia. Dziewczyna pracowała w kwiaciarni. To była dla Octavii świetna wiadomość, bo w tej zapyziałej dziurze było ich tylko pięć. A ona zamierzała odwiedzić je wszystkie. Nawet jeśli miałaby dobijać się do nich drzwiami i oknami, albo dostać się do nich kanalizacją. Poderwała się do pionu, doprowadziła do względnego porządku, poprawiła makijaż i przedwcześnie zamknęła salon. I tak nikt by dzisiaj nie przyszedł.


Do celu trafiła już przy swojej trzeciej próbie, zaledwie pół godziny przed planowanym zamknięciem. Wpadła do środka niczym burza w akompaniamencie małego, zawieszonego nad drzwiami dzwoneczka. Miała ochotę krzyknąć z radości, kiedy zobaczyła stojącą za ladą Zahrę. W tej samej chwili zdała sobie jednak sprawę, że w sumie to nie miała żadnego planu na to, co zrobi, kiedy już znowu ją spotka. Ma tak po prostu poprosić ją o numer i wyjść? W sumie czemu nie, to byłoby najłatwiejsze. Ale jakieś takie bez polotu. A Octavia wszystkie rzeczy, które robiła, robiła hucznie i z polotem. Podeszła więc do lady, oparła o nią dłonie i wbiła wzrok w Zahrę.
— Chciałabym zamówić bukiet. — rzuciła bez namysłu — W sumie to oczywiste, jestem w kwiaciarni. Ale chciałabym taki bukiet, który coś przekazuje, który ma znaczenie. Taki, który krzyczy “hej, podobasz mi się i chciałabym z tobą gdzieś wyjść, proszę ożeń się ze mną tu i teraz”. No rozumiesz…taki…wyjątkowy. Podobno tak się da.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz