Ucieszył się, że jego nowy współlokator jest tak ciekawą osobą! Chociaż na samym początku Yonki trochę zbił go z tropu pytaniem o boskość, Song An szybko o tym zapomniał. Był już specjalistą od mówienia, że wcale, absolutnie, nigdy w życiu, w najmniejszym stopniu nie miał żadnych kontaktów z bogami. Nie liczył także, ile razy zapewniał, że tak naprawdę jest zwyczajnym człowiekiem. Póki co wszyscy mu wierzyli, więc Song An czuł zadowolenie z samego siebie i ze swojego daru przekonywania.
W każdym jednak razie, boskiego sługę najbardziej ucieszył fakt tego, że Yonki nie jest kolejnym gigantem w jego życiu! Do tej pory Song An spotykał na swojej drodze osoby, do których musiał zadzierać wysoko głowę, aby cokolwiek powiedzieć. George, Merlin, Dante – wszyscy oni sprawiali, że czuł się przy nich jak malutki niziołek! A tutaj taka niespodzianka! Jego nowy współlokator był nawet trochę niższy od niego samego! Song An cieszył się, że w końcu może prowadzić z kimś konwersację “na równi”, bez ciągłej potrzeby zadzierania głowy czy stawania na palcach, aby spojrzeć w oczy rozmówcy.
Skoro już się poznali, boski sługa zaczął dopytywać o dziwne ubrania reszty obozowiczów. Chociaż sam nosił szaty raczej odróżniające się od ubioru innych członków społeczeństwa, zaskoczył go widok tak samo wyglądających ludzi. A najdziwniejsze w nich były te kaptury! Wszyscy nosili je na głowach, aż ciężko było spamiętać, a następnie rozpoznać, kto jest kim! Song An kompletnie nie potrafił się w tym wszystkim połapać!
W sumie boski sługa średnio zrozumiał, co Yonki miał na myśli poprzez “zaprojektowałbym inne, bardziej reprezentujące czy coś”, ponieważ nie wiedział, co one w ogóle reprezentują. Ale nie sprzeczał się z nim. Bez słowa uznał, że musi mieć rację.
– Nie wiem, czy je dostaniemy, ale mam taką nadzieję – przyznał Song An z uśmiechem na ustach. Nie, że te ubrania mu się podobały, aczkolwiek wszyscy je mieli, a on nie chciał specjalnie się wyróżniać. W końcu, musiał udawać zwykłego śmiertelnika. Czuł potrzebę dopasowania się do obozowego stylu bycia.
Zaciekawiła go też sprawa spotkania, o którym wspomniał Yonki. Sam o niczym takim nie słyszał. Ale bardzo chciał się dowiedzieć, o co chodzi! Domyślał się, że pewnie polegać ono będzie na integracji. Nie zaszkodziło jednak się upewnić.
– Chodź! Zapytajmy może o tą zbiórkę! – zawołał Song An z uśmiechem na ustach. – Może dowiemy się, czy będą potrzebne pianki!
Boski sługa już wcześniej zrzucił z ramienia swoją torbę zaraz obok szarego śpiworu. Dopiero teraz miał chwilę, aby przyjrzeć się wnętrzu namiotu. Nie znajdowało się tutaj zbyt wiele przedmiotów. Zaopatrzenie składało się z dwóch miejsc przeznaczonych do spania, pary koców oraz dziwnego stosu materiału znajdującego się obok ustawionej pośrodku materiałowego pomieszczenia lampy.
Song An przekrzywił głowę tak, że wszystkie jego włosy spłynęły w dół, stykając się niemal z pokrytym rosnącą trawą podłożem namiotu. Niemal w podskokach znalazł się przy zapalonej lampce.
– Yonki, spójrz! – zwrócił się do swojego nowego współlokatora. – Patrz, co znalazłem!
Wraz z tymi słowami, boski sługa podniósł z ziemi dwie ciemne szaty.
– Zostawili też dla nas!
Song An rzucił Yonkiemu jedno z ubrań. Sam ubrał na siebie to pozostałe. Niestety, szaty te były naprawdę duże. Boski sługa niemal tonął pod ilością materiału. Z trudem udało mu się nawet postawić kilka kroków do przodu. Nie myślał jednak tego ściągać! Oprócz tego, zarzucił sobie na głowę jeszcze kaptur.
– W sumie, to nic nie widzę – stwierdził jednak po chwili, nie kryjąc swojego rozczarowania. Musiał trzymać materiał ręką, aby ten nie zasłaniał mu oczu. Dopiero, gdy odsłonił oczy zobaczył, że Yonki również zdążył założyć na siebie obozowe szaty. Zmagał się z podobnym problemem, co Song An – ubranie także było na niego znacznie za duże. Mimo tego, teraz przynajmniej nie będą wyróżniać się od innych.
– Chociaż będzie coś na zmianę – boski sługa usłyszał zadowolony głos swojego współlokatora. Song An przez chwilę przyglądał mu się w konsternacji, a następnie rozejrzał po namiocie. Spostrzegł, że oprócz jego torby, nie znajduje się tam żadna inna walizka. Czyżby Yonki zapomniał wziąć ze sobą bagażu?
– Nie masz ze sobą nic? – Song An nie krył swojego zdziwienia. Niespecjalnie rozumiał, dlaczego jego współlokator niczego ze sobą nie wziął, ale postanowił tego nie kwestionować. Zamiast tego, od razu zaproponował: – Nieważne, jeśli będziesz czegoś potrzebować, możesz pożyczyć to ode mnie! Zabrałem ze sobą bardzo dużo rzeczy!
Nie czekał na odpowiedź chłopaka. Podniósł swoją torbę, odwrócił ją do góry nogami, a następnie wysypał całą jej zawartość. Po śpiworze rozsypały się jego rzeczy: ubrania, szczotka do włosów, pasta do zębów, a nawet trochę ulubionych przekąsek wraz z jedną zupką instant, którą boski sługa wziął ze sobą “na wszelki wypadek”.
Z uśmiechem na ustach patrzył raz po raz na porozrzucane rzeczy, to znów na Yonkiego. Wtedy też przypomniał sobie, że mieli przecież dowiedzieć się, o jakie spotkanie chodzi! Było już naprawdę bardzo późno, więc jeśli chcieli jeszcze kogokolwiek złapać, musieli się pospieszyć!
– Mniejsza, korzystaj ze wszystkiego, co potrzebujesz – powiedział, zbliżając się do wyjścia z namiotu. - A teraz chodźmy!
Właściwie nie czekał na Yonkiego, ani nie oglądał się za siebie. Po prostu miał nadzieję, że ten pójdzie za nim. Chociaż Song An trochę potykał się o zbyt długie szaty, udało mu się wydostać na zewnątrz. Wesoło rozejrzał się po okolicy. Na ich szczęście, całkiem sporo osób kręciło się jeszcze po obozie. Pewnie też nie mogli zasnąć z emocji na czekającą ich świetną zabawę!
Yonki dołączył do niego już chwilę później.
– Musimy znaleźć organizatorów – przypomniał Song An. – Znasz może jakiegoś?
– Nie – współlokator odpowiedział niemal od razu. – Ale domyślam się, gdzie możemy ich znaleźć.
To mówiąc, wskazał palcem na namiot rozbity w centrum pola należącego do obozowiska. Był on największy ze wszystkich, bogato oświetlony girlandami ze świateł. Song An właściwie nie miał pojęcia, jak mógł przegapić tak okazały obiekt. No cóż, zdarza się.
Razem podeszli do materiałowego schronienia. Boski sługa przez chwilę zastanawiał się, czy powinien zapukać, a jeśli tak, to w jaki sposób, ale ostatecznie uznał, że to raczej kiepski pomysł i po prostu głośno zapytał o pozwolenie do wejścia do środka.
– Zapraszam! – Usłyszeli zza materiału męski głos. Song An nie czekał ani chwili, nim odsunął kawałek tkaniny, wchodząc do środka.
– Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale chcielibyśmy dowiedzieć się czegoś więcej o dzisiejszym spotkaniu – zaczął boski sługa, pośpiesznie tłumacząc powód swojej wizyty.
Mężczyzna o siwych włosach uśmiechnął się łagodnie. Siedział na czerwonym fotelu, podpierając twarz ręką. Widocznie rozbawiony, delikatnie uniósł brwi.
– Pierwszy raz z nami? – zapytał. Jego głos brzmiał naprawdę łagodnie. – Wspaniale widzieć tutaj nowe twarze.
Song An odwzajemnił uśmiech. Cieszył się, że organizator całego obozu jest tak przyjacielską osobą!
– Dzisiaj o północy przy ognisku nastąpi uroczysta inauguracja naszego bractwa – wyjaśnił mężczyzna. – Nie spóźnijcie się. Czas nie lubi czekać.
Po grzecznym podziękowaniu za udzielone informacje, boski sługa i jego współlokator skierowali się do wyjścia.
– Myślisz, że będzie czas, aby upiec pianki nad ogniskiem? – zapytał Yonkiego. – Albo w sumie po prostu je wezmę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz