11 sierpnia 2024

Od Song Ana - (Nie)wymarzona emerytura (II) [AU]

To był jego najważniejszy dzień w życiu. Sosenka nie potrafił usiedzieć na miejscu. Kręcił się, gdy jego tata, Pszczela Cętka, uporczywie starał się doprowadzić sierść pierworodnego do porządku. Złote, gęste futro jego syna było trudne do ułożenia, tym bardziej, że kociak nieustannie się mu wyrywał.
– Uspokój się chociaż na chwilę! – prosił bezsilnie kocur. – Co pomyśli Sięgająca Gwiazda, jak wyjdziesz na środek, wyglądając jak wściekły borsuk?
Sosenka zatrzymał się i spojrzał wielkimi, lawendowymi oczyma na tatę.
– Jest aż tak źle? – zapytał drżącym głosem. Usiadł na ziemi, uniósł łapkę, polizał ją i zaczął pocierać nią uszy. – Lepiej?
Pszczela Cętka zaśmiał się cicho. Zbliżył się do syna i dokończył układanie jego sierści. Tym razem Sosenka siedział grzecznie, chociaż na jego pyszczku widać było grymas niezadowolenia.
– Tato, jestem już duży, mogę zrobić to sam – narzekał. – W końcu, zaraz będę uczniem! A wtedy…!
– Ale zawsze będziesz moim kociakiem – wtrącił wojownik, dalej lekko rozbawiony.
– Jako uczeń będziesz musiał być bardziej usłuchany – powiedział zbliżający się do nich kocur.
Usiadł obok złocistego kota i spojrzał na krzątającego się u jego łap kociaka. Był to Burzowy Podmuch, również ojciec Sosenki, ukochany partner Pszczelej Cętki. Miał on ciemne, pręgowane futro i poważny wyraz pyska.
– Mhm – przytaknął mały kotek, zrywając się na równe łapy. – Oczywiście, że będę!
Burzowy Podmuch zmierzył go wzrokiem i westchnął cicho.
– Nie wątpię – mruknął w odpowiedzi, a następnie uniósł spojrzenie w stronę swojego partnera. – Sam wolałbym go uczyć.
– Tak, wiem – szepnął do niego Pszczela Cętka. – Ale jestem pewien, że Sięgająca Gwiazda podjęła najlepszą decyzję z możliwych. Nie przejmuj się na zapas.
Burzowy Podmuch prychnął coś niezrozumiałego. Nie zdążył ponarzekać dłużej, ponieważ wtedy przywódczyni klanu zwołała zebranie. Sosenka niemal potknął się o swoje łapy, gdy usłyszał głos Sięgającej Gwiazdy. Pszczela Cętka zaśmiał się cicho i ruszył za swoim synem.
Biegnąc do miejsca spotkania, kociak budził wszystkich napotkanych pobratymców, informując ich o zebraniu.
Po dotarciu przed legowisko przywódczyni, cała trójka usiadła obok siebie w pobliżu pozostałych członków plemienia. Sosenka nie mógł się doczekać! Nerwowo machał ogonem w lewo i w prawo, spoglądając na swoich opiekunów. Pszczela Cętka ze wzruszeniem zerkał na syna. Znajdujący się obok niego Burzowy Podmuch zdawał się być o wiele bardziej obojętny, ale równie uważnie strzygł uszami, nasłuchując decyzji Sięgającej Gwiazdy.
Pierwszy na środek wyszedł zawołany przez przywódczynię Bursztynowa Bryza. Sosenka z ciekawością mu się przyglądał. Był to kocur, na którego widok część kociaków uciekała do żłobka i chowała się w futrach mam. Wojownik stanął pośrodku polany, wpatrując się w Sięgającą Gwiazdę. W milczeniu oczekiwał na to, co ta chce mu przekazać. Kotka wymieniła wiele przymiotów dzielnego kocura, który już od licznych księżyców bronił dzielnie klanu.
Dla Sosenki upragniona chwila nadeszła niespodziewanie już chwilę później. Przywódczyni klanu wywołała go z tłumu kotów, zapraszając na środek. Wyskoczył więc spomiędzy zgromadzonych pobratymców na polanę, gdzie stanął wyprostowany, dumnie prezentując swoje złote futro. Ogon miał wysoko uniesiony, jakby w ten sposób próbował pokazać wszystkim, jak duży i dzielny już jest. Jego oczy lśniły z podniecenia, gdy przerzucał swoje spojrzenie z przywódczyni na stojącego obok dorosłego kocura.
Sięgająca Gwiazda kontynuowała ceremonię. Jak się okazało, wywołany wcześniej Bursztynowa Bryza został mianowany mentorem dla teraz już Sosnowej Łapy. Świeżo upieczony uczeń nie spuszczał wzroku ze swojego nowego nauczyciela.
Cóż, chociaż żyli w tym samym klanie, właściwie nie znał tego kocura. Bursztynowa Bryza zawsze trzymał się gdzieś z boku. A szczególnie zręcznie unikał kontaktu z kociakami. Nic więc dziwnego, że nie dane było im ani razu nawet porozmawiać. W każdym razie, teraz na pewno będą mieć okazję, żeby lepiej się poznać!
Bursztynowa Bryza kiwnął głową do swojego nowego ucznia, a następnie bez słowa wrócił na swoje miejsce. Sosnowa Łapa rzucił ostatnie pełne ekscytacji spojrzenie w stronę przywódczyni i sam wycofał się, aby dołączyć do swoich rodziców.
– Jestem uczniem! – pochwalił się, kiedy tylko znalazł się w ich pobliżu. Tak długo na to czekał, a dzisiaj w końcu jego marzenie się spełniło!
– Już lepiej, żebym ja go szkolił – mruknął Burzowy Podmuch, na co Pszczela Cętka szybko tracił go łapą.
– Nie mów tak – upomniał go cicho, spoglądając wymownie na Sosnową Łapę. – Wszystko na pewno będzie dobrze.
– Jeszcze chwila i też zostanę wojownikiem – mówił dumnie, pełen podekscytowania.
– Najpierw musisz przejść całe szkolenie – przypomniał mu łagodnie Pszczela Cętka. – Najlepiej będzie, jeśli pójdziesz teraz porozmawiać z Bursztynową Bryzą.
Mówiąc to, polizał kociaka pomiędzy uszami.
– A jeśli nie, to ja pójdę z nim porozmawiać – prychnął Burzowy Podmuch. Na ten komentarz jego partner mocniej uderzył go łapą. Ciemny kocur rzucił mu niezadowolone spojrzenie.
Sosnowa Łapa pokiwał głową i zaraz po zakończonym zebraniu przecisnął się przez tłum kotów, aby odnaleźć swojego mentora.
Bursztynową Bryzę spotkał po drugiej stronie obozu. Siedział zgarbiony, pochłonięty we własnych myślach.
— Hej, Bursztynowa Bryzo! — zawołał  głośno w jego kierunku Sosnowa Łapa. — Bursztynowa Bryzo!
Ciemnobrązowy kocur uniósł zmęczone spojrzenie i odwrócił głowę w stronę nadbiegającego kociaka. Wstał ciężko z ziemi, uważając, aby nie nadwyrężyć poranionej nogi.
Sosnowa Łapa przyglądał się przez chwilę ogromnej bliźnie, jaka znajdowała się na łopatce mentora. Większość wojowników mogła pochwalić się wszelkimi rodzaju ranami pozostałymi po licznych bitwach. Każda z nich miała swoją historią, była pamiątka oddania i poświęcenia dla klanu. Uczeń nie miał najmniejszych wątpliwości, że ślad na skórze mentora świadczy o jego sile, odwadze i doświadczeniu. Sosnowa Łapa właśnie takim wojownikiem chciał zostać!
— Co będziemy dzisiaj robić? — zapytał, gdy znalazł się tuż przed nosem swojego nauczyciela.
Bursztynowa Bryza milczał. Rozejrzał się. Pozostali mentorzy już wyruszyli z uczniami na obchód terenów. A przynajmniej można było się domyślić, że będą to robić. Pokazanie terytorium młodym kotom należało do priorytetów, przynajmniej na początku szkolenia.
— Chodź — mruknął kocur, ostatni raz tęsknię zerkając na rozgrzany słońcem kamień, na którym wylegiwała się starszyzna. Sosnowa Łapa nigdy nie rozumiał, co w tym takiego przyjemnego! Znacznie bardziej wolał pozostawać w ruchu niż leżeć bezczynnie.
Ucieszył się, że mentor chce zabrać go poza obóz! Nigdy wcześniej nie miał pozwolenia, aby oddalać się poza bezpieczne legowiska. Wprawdzie raz czy dwa Pszczela Cętka zabrał go na mały spacer, ale taki wypad nie zaspokoił ciekawości młodego kocura.
Sosnowa Łapa wyskoczył z obozu i pobiegł pędem przez pokrytą gęstą trawą polanę. Skakał przez porozrzucane gałęzie, podrzucał w górę drobne liście, węszył. Pierwszy raz w życiu otaczało go tak wiele nieznanych zapachów. Przystanął, żeby nacieszyć się orzeźwiającą wonią wiatru.
Bursztynowa Bryza szedł tuż za nim. Powoli, nie spiesząc się wcale. Zatrzymał się niedaleko ucznia, siadając w cieniu drzew rosnących na skraju lasu.
— Zwolnij trochę — polecił. — Tu nie jest bezpiecznie. Jeśli będziesz nieostrożny, staniesz się łatwym celem dla drapieżników.
Mówiąc to, postawił uszy, nasłuchując odgłosów lasu. Sosnowa Łapa starał się naśladować jego ruchy. Wyprostował się, skierował łeb w podobnym kierunku, ale nie słyszał niczego podejrzanego.
— Jest już bezpiecznie? — zadał pytanie ściszonym głosem, zerkając na mentora.
— Nigdy nie jest — usłyszał w odpowiedzi. Mimo tego, kocur podniósł się z miejsca i ruszył przed siebie. Sosnowa Łapa dołączył do niego.
Chociaż nie lubił chodzić tak powoli oraz miał ochotę pobiec przed siebie, aby jak najszybciej poznać ich drogocenne tereny, postanowił posłuchać się swojego taty i nie sprawiać kłopotów mentorowi. Przychodziło mu to z dużym trudem. Każdy karząc kusił, aby wskoczyć w niego i sprawdzić, czy nie kryje żadnej zwierzyny; każde drzewo niemal błagało o to, aby się na nie wspiąć i zdobyć szczyt; każde źdźbło trawy pachniało tak  aromatycznie…
— Nauczysz mnie polować? — poprosił kociak, wbijając błagalne spojrzenie w nauczyciela.
— Nie dzisiaj — odpowiedział Bursztynowa Bryza, lekko przewracając oczami. — Zbliżamy się do granicy. Zachowaj ostrożność.
Sosnowa Łapa pokiwał głową i skulił się, aby wyjrzeć zza bezpiecznych krzaków na tereny innego klanu. Niemal od razu ogarnął go nieprzyjemny zapach. Cofnął się i przetarł nos łapą. Mieszkające tam koty muszą naprawdę śmierdzieć.
Ruszyli dalej. Obejście całej granicy zajęło im naprawdę wiele czasu. Sosnowa Łapa z blaskiem w oczach i nieposkromioną niczym ciekawością poznawał kolejne punkty orientacyjne. Nie mógł uwierzyć, że ich terytorium jest tak wspaniałe i ogromne!
Szkoda tylko, że Bursztynowa Bryza był tak niechętny do rozmowy. Odpowiadał półsłówkami albo wcale. Sosnowa Łapa niejednokrotnie próbował nawiązać rozmowę, ale z marnym skutkiem. Nie zniechęcał się jednak tak łatwo, ciągle zadając nowe pytania.
W każdym razie, niedługo później dotarli w bardzo dziwne miejsce. Trawa nie rosła tam tak bujna, miała dziwaczny, żółty odcień. Za pasem tej marnej polany znajdował się długi, wypolerowany i nieprzyjemnie pachnący pas ciemnego kamienia. Tak mocny zapach sprawiał, że oczy kociaka zaczynały łzawić. Sosnowa Łapa widział coś takiego pierwszy raz w swoim życiu.
— Co to takiego? — Uczeń przekrzywił głowę. Skulił się i zbliżył do tajemniczego obiektu.
— To trasa, po której przemieszczają się potwory — wyjaśnił Bursztynowa Bryza. — Nie podchodź zbyt blisko.
— Potwory? Jakie potwory?
Nagle ziemia zaczęła drżeć. Sosnowa Łapa spojrzał na kamyki, które niekontrolowanie podskakiwały w górę i w dół. Dziwny hałas przerwał spokojną leśną ciszę. Kociak skierował łeb w stronę nadchodzącego dźwięku.
Zza drzew wyłonił się potwór. Ogromna bestia pędziła po ciemnym kamieniu wprost na nich! Jej lśniące ślepia sprawiły, że Sosnowa Łapa zamarł w miejscu, wpatrując się w powiększające się plamy światła.
Niespodziewanie poczuł szarpnięcie. Został pociągnięty do tyłu, prosto na trawę. To Bursztynowa Bryza złapał go za sierść na karku, odciągając od nadciągającego potwora. Monstrum przemknęło tuż przed ich nosami niezwykle szybko, kompletnie nie bacząc na to, co dzieje się wokół niego. Niewzruszone kontynuowało  podróż w jedynie sobie znanym kierunku.
Sosnowa Łapa wbił pazury w ziemię. Jego serce biło szybko. Z trudem łapał oddech. Wzrokiem odprowadził bestię znikającą w leśnej gęstwinie.
– Co to było?! – wydukał z siebie, gdy huk tego dziwnego stworzenia przestał atakować ich uszy.
– Potwór – przypomniał dobitnie Bursztynowa Bryza. – Na przyszłość nie zbliżaj się do nich.
Mówiąc to, odwrócił się i skoczył do lasu. Sosnowa Łapa ostatni raz zetknął na dziwną trasę. Skrzywił się, otrzepał, prychnął. Także wrócił pomiędzy drzewa.
– Wystarczy wrażeń na dzisiaj – stwierdził Bursztynowa Bryza. Jego zmęczony wyraz pyska nie umknął uwadze Sosnowej Łapy. – Chodźmy do obozu.
– Oczywiście! - zgodził się kociak. Skierowali się w stronę bezpiecznych legowisk. Sosnowa Łapa był zadowolony z tego, jak spędził swój pierwszy dzień jako uczeń. Zastanawiał się, co robiła reszta jego przyjaciół ze żłobka. Czy Zaczarowana Łapa chętnie opuścił obóz? Albo czy Dzika Łapa dobrze się bawił? Złoty kot nie mógł doczekać się, aż podzieli się z nimi wrażeniami!
Myślami był już gdzieś daleko, gdy nagle Bursztynowa Bryza zatrzymał się i zaczął węszyć w powietrzu. Sosnowa Łapa przekrzywił głowę, spoglądając na niego z zaskoczeniem. Starszy kocur walnął nerwowo.
– Intruz – prychnął. – Cofnij się.
Kociak nastroszył sierść i wyciągnął pazury. Nie umiał walczyć, nie licząc bójek dla zabawy, w których brał udział z Dziką Łapą.
Prawdziwy pojedynek był jednak czymś kompletnie innym! Bursztynowa Bryza położył po sobie uszy, przypadł do ziemi, skradając się w kierunku obcego zapachu. Sosnowa Łapa wahał się, czy ruszyć jego śladem, ale nie potrafił się powstrzymać. Cicho szedł za swoim mentorem.
Tuż przed nimi na niewielkiej polanie obcy kot właśnie chwycił zająca. Niedopuszczalne! Sosnowa Łapa naburmuszył się, wpatrując się ze złością ma złodzieja. Bursztynowa Bryza skrzywił się.
Nieznajomy kocur zaczął węszyć w powietrzu. Odwrócił głowę w stronę zarośli, gdzie ukrywali się dwaj członkowie Klanu Teflonu. Rzucił zdobyć na ziemię.
– Mysiełajno! – warknął wrogo. – Myślicie, że się was boję?!
Ledwo skończył mówić, gdy nagle puścił się biegiem w stronę Bursztynowej Bryzy i jego ucznia. Sosnowa Łapa najeżył się, gotowy do obrony. Chociaż nadciągający kot był o wiele większy od ucznia, złoty kociak nie bał się go.
Cóż, intruz właściwe nie miał najmniejszej szansy, aby znaleźć się w pobliżu Sosnowej Łapy. Mentor kociaka wyskoczył do przodu i jednym uderzeniem potężnej łapy kompletnie zbił go z nóg. Nieznajomy nie zdążył się nawet podnieść, gdy Bursztynowa Bryza zawisł nad nim, wbijając zęby w futro na jego szyi. Kocur miauknął z bólu, ale udało mu się wyswobodzić. Z trudem podniósł się na nogi. Mentor Sosnowej Łapy skoczył w jego kierunku, ale ten odsunął się niezgrabnie, prawie tracąc równowagę. Nie miał szans w walce z Bursztynową Bryzą i widocznie zdawał sobie z tego sprawę.
Splunął krwią na trawę.
– Jeszcze się spotkamy – zagrodził, aby chwilę później zacząć uciekać przez las. Nie było sensu go gonić. Zniknął w mroku nadchodzącej nocy.
Sosnowa Łapa prześlizgnął się obok mentora, znajdując się naprzeciwko niego.
– Bursztynowa Burzo! – zwrócił się do niego pełnym ekscytacji głosem. – Jesteś niesamowity! Musisz mnie tego nauczyć, proszę!
Kocur westchnął cicho. Podniósł łapę, na której znajdowała się blizna, aby dłużej jej nie przeciążać.
– Wracajmy.
Sosnowa Łapa był naprawdę pod wrażeniem. Sięgająca Gwiazda nie kłamała, mówiąc, jak wartościowym członkiem klanu jest Bursztynowa Bryza!
O zmroku dotarli do obozu. Na twarzy starszego kocura wymalowała się ulga, gdy tylko zobaczył bezpieczne schronienie. Pewnie domyślał się, że teraz w końcu będzie miał szansę odpocząć.
W odróżnieniu do niego, Sosnową Łapę dalej rozpierała energia. Na sam koniec spotkał jeszcze intruza i na własne oczy widział prawdziwą walkę! Koniecznie będzie musiał opowiedzieć o tym kolegom z nowego legowiska!
Nim Bursztynowa Bryza zdążył się oddalić, Sosnowa Łapa zbliżył się do niego, spojrzał w jego kierunku swoimi wielkimi, lśniącymi oczyma i zapytał:
– A co będziemy robić jutro?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz