Mieszkanie w małej wiosce odciętej od świata dość ograniczało opcje na przyszłość młodych istot. Ktoś lepiej się uczący lub z bogatymi rodzicami, choć najczęściej wymagało to obu czynników, miał szansę wyjechać gdzieś do lepszej uczelni i załatwić sobie życie w dużym mieście. Inni musieli sobie radzić tutaj albo uciec do sąsiednich, większych miasteczek. W Kyosei jedyną przyszłością dla wielu była kariera w turystyce, czyli udostępnianie mieszkań lub sprzedaż lokalnych produktów, oba praktycznie nieprzychodowe poza sezonem. Istnieli ambitni, którzy próbowali założyć własne przedsiębiorstwo, ale nawet oni ledwo łączyli koniec z końcem w tej dziurze bez zasięgu, komunikacji miejskiej i jakichkolwiek resztek nadziei.
Niektórym się udawało zorganizować sobie nieco lepsze życie, znajdując pracę w jednym z trzech sklepów istniejących w Kyosei, ale tych osób było naprawdę niewiele i pilnowały swoich stanowisk jak wygłodniały pies kawałka mięsa. Każdy tu tak robił, jeśli miał stałe źródło dochodu, choć jednocześnie wykorzystywał swoje atuty, by wesprzeć resztę społeczeństwa, więc nikt nie miał im za to za złe.
Jedną z osób z tak pożądanym przez wszystkich stałym źródłem dochodu był główny bohater tej historii, przedstawiający się wszystkim imieniem Hoshime. Nie pracował on jednak w żadnym ze sklepów, a w bibliotece umieszczonej na skraju Kyosei, nowym obiekcie oddanym do użytku publicznego zaledwie parę miesięcy temu. Rzucił się na to stanowisko, gdy tylko pojawiła się publiczna rekrutacja, tak jak zresztą wszyscy w wiosce. Zapewne ze swoim wykształceniem i wiekiem miałby problemy z otrzymaniem tej pracy, jednak tak się złożyło, że właścicielem biblioteki był jego dawny znajomy ze szkoły, więc po sięgnięciu po zakurzone relacje udało mu się uzyskać całkiem przyzwoite źródło dorobku. Nie mógł nawet narzekać, poza pieniędzmi pracodawca oferował ruchome godziny pracy (biorąc pod uwagę wielkość Kyosei, okazjonalna zmiana godzin otwarcia i zamknięcia na nikim nie robiła wrażenia), dostęp do źródeł wiedzy, a nawet w pełni działające WiFi, z którego Hoshime korzystał w szczególności, wraz z całą lokalną młodzieżą.
Czasem w godzinach małego ruchu, co w tym przypadku oznaczało brak jakiejkolwiek żywej duszy w bibliotece, Hoshime otrzymywał odwiedziny od swojej bardzo ograniczonej grupy znajomych. Razem pili kawę, aktualizowali plotki z całego Kyosei i korzystali wspólnie z WiFi, wysyłając sobie nawzajem filmiki. Okazjonalnie też grali w tradycyjne gry planszowe, jednak te rozgrywki trwały często za długo i do biblioteki zdążył ktoś przyjść, zanim skończyli w ogóle jedną rundę. Wtedy Hoshime wyganiał swoich znajomych, twierdząc, że przeszkadzają mu tylko w pracy. Nigdy nie było to na poważnie.
Jednego dnia jednak Hoshime faktycznie nie miał czasu. Do biblioteki właśnie przyszła dostawa nowych książek, więc trzeba było nie tylko doszukać się w internecie, jakiej są kategorii oraz o czym opowiadają, ale też wszystkie sztuki posegregować na półkach alfabetycznie według nazwisk autorów. Żmudna robota, ale jak chce się zarobić, to trzeba się czasem wysilić. Hoshime to nie przeszkadzało, nierzadko otrzymywał pomoc od odwiedzających, choć tym razem zmuszony był pracować sam. Niemal całe Kyosei udało się na wodowanie nowej łodzi, niby nic ciekawego, ale jak mieszka się w wiosce, gdzie nie dzieje się absolutnie nic, nawet taka głupota wydaje się interesująca.
Biorąc to pod uwagę, mężczyzna nieźle się zdziwił, gdy usłyszał otwierające się drzwi biblioteki. Nie zdążył podnieść się spomiędzy kartonów, jak odezwał się damski głos.
– Halo? Ktoś tu w ogóle pracuje?
Po samym tonie głosu Hashime zaczął domyślać się, z kim ma do czynienia. "Kurwa", pomyślał do siebie, szykując się na konfrontację.
Wyszedł z labiryntu regałów, by ujrzeć stojącą przy biurku dojrzałą wiekowo kobietę o pofarbowanych na ciemny brąz włosach, bardzo sztucznie pofalowanych. Ubrana była w zbyt drogi jak na te tereny, damski garnitur, przyozdobiony od przodu złoconą broszką. Bogaty strój dopełniały wysokie, czarne szpilki i mała portmonetka, zdolna pomieścić co najwyżej kartę płatniczą i może prawo jazdy. Tak oto prezentowała się najbogatsza kobieta w Kyosei, żyjąca na pieniądzach swojego męża pani Utahime Haru, a tuż obok niej dzieło jej macicy, jedenastoletni Tadashi, bardzo nielubiany przez swoich rówieśników i całą resztę wioski.
Na widok Hashime pani Utahime zrobiła minę, jakby właśnie zobaczyła bardzo obrzydliwego pająka.
– Naprawdę ryba pracuje w bibliotece? Jakim cudem te wszystkie książki nie są zamoczone? – rzuciła oburzona. Słowa uderzyły w godność męskiego Imugi, jednak honor kazał mu zachować profesjonalną twarz. Kobieta westchnęła ciężko, jakby problemy życiowe zasiadły jej na ramionach i ograniczały oddychanie. – Mam nadzieję, że potrafisz chociaż wykonać swoją robotę. Potrzebuję książki dla Tadashiego, jakaś lektura, coś o trzech świniach?
Bibliotekarz uśmiechnął się sztucznie, w sposób wyćwiczony, by chociaż udawać, że wcale nie życzy jej uduszenia jej własnym różanym perfumem z górnej półki. Normalnie unikał negatywnych myśli skierowanych ku innym, jednak w przypadku Szanownej Pani Księżnej nie czuł się z nimi źle.
– Pewnie chodzi o Historię o Trzech Świnkach. Książka znajduje się w dziale dziecięcym, na regale podpisanym "Lektury". Zaraz podejdę załatwić formalności.
Hashime nie zdążył się dobrze odwrócić, jak ludzka kobieta podniosła na niego głos. Jak to dobrze, że nie było nikogo innego w tej bibliotece, choć może Hashime będzie tego później żałował.
– Że mam niby sama po nią iść? Zdajesz sobie sprawę, kim jestem? Nie będę chodzić po jakieś książki, jesteś bibliotekarzem, powinieneś sam mi ją przynieść.
"Jesteś egoistyczną, bogatą suką, tym jesteś," odpowiedział w myślach mężczyzna, zaciskając pięści. Był rosłego wzrostu, górował nad panią Utahime o głowę, do tego jego mięśnie nie były niczego sobie, dobrze wyćwiczone zarówno dzięki noszeniu potężnych stosów książek, jak i regularnym ćwiczeniom w domowej siłowni. Gdyby chciał, mógłby zapewne jednym ruchem rzucić tą kobietą o ścianę. Ale nie chciał. Obecnie miał ochotę się popłakać, nie lubił takich konfrontacji.
Dlatego grzecznie poszedł po lekturę dla panicza Tadashiego, przyniósł ją do biurka i już miał szukać karty na nazwisko Utahime, kiedy ponownie usłyszał ten skrzeczący głos.
– To ile za książkę?
– Ach, nie, wypożyczanie książek jest darmowe, muszę tylko wpisać na karcie, kto ją wypożycza i podać datę zwrotu...
Nawet nie odwrócił się na dźwięk zamykanych drzwi. Utahime Haru była znana z tego, że nie czekała na dokończenie zdania, tylko robiła, co jej się żywnie podoba. Bo ona ma pieniądze. Na szczęście prawo jest ponad nią i gdy przyjdzie pora zapłacić za przetrzymanie książki, biblioteka choć trochę zarobi. W budynku są kamery, więc Pani Księżna się nie wywinie.
Hashime wpisał tytuł i autora książki na karteczce samoprzylepnej, dodał datę wypożyczenia oraz nazwisko osoby wypożyczającej, i powiesił sobie na obudowie monitora. Tak bardzo, jak lubił swoją robotę, tak miał dość egoistycznych debili. Jego najmniej ulubiona grupa ludzi.
Mentalne zmęczenie trochę mu przeszło, gdy dostał SMS-a od swojego najlepszego przyjaciela. "Spotkajmy się na kawie na plaży." Jasne, stary, masz to jak w banku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz