Światła, kamera, akcja. Soren wyłonił się zza ścianki oddzielającej go od licznie zebranych widzów, niemal nie kontrolując własnego ciała. Nogi same posuwały się do przodu, a biodra delikatnie podrygiwały na boki, wywołując tym samym gromki aplauz, prowokując wpływowych nieznajomych do wyjęcia telefonów i nagrania choćby ułamku całego wystąpienia. Soren był artystą, a wszystko to, do czego potrafił doprowadzić innych zaledwie jednym ruchem ciała, przypominało mu, dlaczego żyje. Chłopak dotarł do końca wybiegu, omiatając zebranych spojrzeniem swych złotych, połyskujących w blasku reflektorów oczu. Niektórzy reporterzy podstawiali kamery tuż pod jego twarz, przepychając się łokciami z kolegami z branży, zabiegając o idealne zdjęcie. Zdjęcie, które w ciągu kilku dni pojawi się na okładkach najpopularniejszych gazet modowych. Konkurs dla młodych projektantów był w końcu jedynym, o czym rozmawiano od ostatnich miesięcy. Żaden szanujący się magazyn czy blogger nie przepuściłby przecież okazji do napisania jako pierwszy o tym, kto zgarnie główną nagrodę, zrównując się tytułem z innymi, jakże wpływowymi projektantami. Soren chciał się uśmiechnąć na samą myśl o czekającym go przypływie uwagi, adoracji i kontraktów, jednak profesjonalizm wymagał od niego, by zachował kamienną twarz. Zszedł z wybiegu z podobną elegancją i pazurem, z jakim się na nim pojawił. Gdy tylko zniknął za zasłoną, odetchnął głęboko, zaczynając zdejmować z siebie kolejne elementy odzienia, jednocześnie próbując odnaleźć wzrokiem Dantego. Syren, z którym Soren szczerze nie pamiętał, jak i gdzie się poznał, jako pierwszy wyciągnął rękę w stronę Acedii, proponując mu współpracę w konkursie. On projektował, a Soren miał jedynie sprawić, że każda z kreacji zabłyśnie na wybiegu, zaskakując krytyków i resztę widowni. Model nie był w stanie odmówić - poza osobistymi korzyściami, na jego decyzję wpłynął również fakt, że Soren zwyczajnie lubił i podziwiał Dantego, a przede wszystkim cenił sobie jego kunszt krawiecki. Współpraca zdawała się wręcz idealna i nie było wśród pozostałych uczestników żadnej innej pary, która mogłaby powstrzymać ich przed zdobyciem głównej nagrody.
Soren szybkim krokiem omijał kolejne wieszaki i stoiska wizażystów i fryzjerów, klnąc pod nosem, że pomieszczenie było zbyt małe i zdecydowanie zbyt napchane ludźmi, by mógł bez żadnego ryzyka użyć teleportacji. Po licznych przepychankach Soren w końcu trafił do Dantego, który wyglądał na wyjątkowo czymś zaaferowanego. Mężczyzna stał wpatrzony w wieszak pełen własnych kreacji, w pośpiechu przerzucając kolejne ubrania, jak gdyby czegoś szukał.
– Skromnie powiedziawszy, idzie nam niesamowicie. Wszystko w porządku? Wyglądasz jakoś blado. – Soren skończył rozbierać się z poprzedniego stroju, cierpliwie czekając, aż Dante wręczy mu kolejny.
– Powiedzmy. – Krawiec był zbyt skupiony na poszukiwaniach, żeby uraczyć go dłuższą odpowiedzią. – Zmiana planów. Najpierw wychodzisz w tym.
Soren przyjął wieszak z lekką niepewnością, jednak zdecydował się nie komentować dziwnego zachowania Dantego. Odszedł jedynie kilka kroków dalej, powoli nakładając na siebie otrzymany strój. Soren szybko zdał sobie jednak sprawę, że czekała na niego wyjątkowo niefortunna niespodzianka. Krój w niczym nie przypominał zdjęcia podglądowego, które znajdowało się na wiszącej niedaleko tablicy korkowej. Było to wyjątkowo niepodobne do Dantego. Jeśli Acedia zdążył nauczyć się czegokolwiek podczas ich krótkiej znajomości, to był to fakt, że krawiec poważnie traktował swój fach oraz renomę i nigdy w życiu nie posłałby na wybieg czegoś niedoszlifowanego.
– Dante, nie chcę wątpić w twoje artystyczne wizje, ale nie powinno być w tym tyle dziur, prawda? – Soren starał się przekazać tę informację najłagodniej, jak tylko potrafił.
Dante poprawił zsuwające się z nosa różowe okulary i jeszcze przez chwilę w ciszy wpatrywał się w modela. Po chwili jedynie podszedł bliżej, gładząc własnymi dłońmi skrawki materiału, przyglądając się im z takim skupieniem, że Soren przez chwilę bał się oddychać, by w żaden sposób nie przeszkodzić mu w oględzinach. Acedia mógłby przysiąc, że w ciągu ostatnich kilku minut twarz Dantego przybrała wszystkie możliwe kolory, a oczy emanowały furią, jakiej Soren jeszcze nigdy wcześniej nie widział. Krawiec podciągnął rękawy, a na twarzy znowu pojawił się ten, jakże charakterystyczny dla niego, szeroki uśmiech.
– Jest tutaj coś, w co mogę przypierdolić? – wycedził przez zęby
– Nie krępuj się. – Soren wzruszył ramionami, podświadomie rzucając szybkie spojrzenie w stronę wieszaków reszty projektantów. – Daj mi szybko cokolwiek innego, pomyślimy co z tym zrobić po pokazie.
Dante nie miał jednak czasu na przebranie Sorena. Charakterystyczny dźwięk rozbrzmiał za kulisami, sygnalizując początek następnej części pokazu. Oboje jedynie przeklęli pod nosem, z niemałym przerażeniem wpatrując się z postrzępione skrawki materiału, które cudem wciąż trzymały się na Sorenie. Nie miał żadnej innej możliwości, niż wyjście w pozostałościach dawnej kreacji i upewnienie się, że braki odzieżowe nadrobi własną charyzmą.
– Nie zawiodę cię. – rzucił szybko, nim zniknął w tłumie pozostałych modeli
Soren zdążył usłyszeć jeszcze Dantego odgrażającego się światu i nienazwanemu winowajcy za to, co stało się z jego kolekcją. Acedia odetchnął głęboko. Ktoś ewidentnie starał się ich sabotować, uniemożliwić zdobycie głównej nagrody. Sabotażyści nie przewidzieli jednak, z kim mają do czynienia i grubo się przeliczyli, jeśli myśleli, że nożyczki wystarczą, żeby pokrzyżować im plany. Niech powoli odliczają pozostałe im minuty - nie zostanie im ich zbyt wiele, gdy tylko Soren i Dante odkryją ich tożsamość. Na razie Acedia miał przed sobą jednak znacznie ważniejsze zadanie - musiał sprzedać strzępy materiału, przedstawić je jako coś wizjonerskiego. Był zdeterminowany, żeby dać z siebie wszystko, osobiście nie pozwolić, żeby sabotażyści poczuli choćby odrobinę satysfakcji. Jego wejście na wybieg było mocne, mocniejsze niż zazwyczaj, a tłum powitał go jakże znajomym błyskiem fleszy, spojrzeniami zaciekawionych oczu uważnie lustrujących niecodzienną kreację. Dokładnie tak powinna wyglądać. Słowo daję. Stawiał kroki wyjątkowo szybko jak na siebie, zachowując jednak przy tym należytą pewność siebie. Czuł się jak cholerna gwiazda rocka, król świata, który w każdej chwili mógł puścić ten budynek z dymem. Robił to dla Dantego, dla samego siebie, a przede wszystkim dla poczucia własnej wyższości i satysfakcji nad każdą osobą, która próbowała uprzykrzyć im życie. Choć niemal nagi, a może właśnie z tego powodu, Soren mógł śmiało powiedzieć, że był to jeden z najlepszych catwalków, które zrobił w całej swojej karierze. Gdy ponownie zszedł z wybiegu, nie marnował ani sekundy, biegnąc do Dantego ile sił w nogach. Nie musiał się spieszyć, los chciał, że akurat w tej chwili przypadało wyznaczone przez organizatorów czterdzieści minut przerwy. Soren był jednak zbyt zdeterminowany i zirytowany całą sytuacją, żeby skupić się na czymkolwiek innym, niż nieprzyjemna niespodzianka.
– Coś jeszcze zniszczyli? – Nie mieli czasu, by świętować pozorny sukces na wybiegu. – Pozabijam ich, jeśli będzie trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz