30 listopada 2023

Od Dantego – Uroda

Rozszarpie, zniszczy, każe im siedzieć z Zapałką w jednym pokoju przez cały dzień.
Dante, zapisując się do tego konkursu modowego, wiedział, że wygra. Przecież nie po to pracował przy strojach dla topowego, heavymetalowego zespołu, nie po to męczył się na naukach fachu zagorzale perfekcyjnego Kuttnera i nie po to zaprosił do współpracy Sorena Acedię, żeby dać się pokonać byle bezguściom, które nie potrafiły podać różnicy między kolorem aureolinowym a melichrousowym (model i krawiec trajkotali potem o tym przez kolejną godzinę, gdy ten absurd wyszedł przy jednej z rozmów z innymi uczestnikami). Nie miał również wątpliwości, że prowadzenie w tabelkach jurorów wiązało się z przeważającą liczbą spojrzeń tych mniej przychylnych niż bardziej, ale, do kurwy nędzy, były jakieś granice docinek, na jakie był gotów się zgodzić. A na perfidne sabotowanie jego pracy na pewno nie zamierzał.
— Wszystko zniszczyli — burknął syren, gniewnym gestem zrzucając ze zwieszaka wszystkie uszyte stroje na przydzielone mu biurko. Sprawdził dokładnie każdy skrawek materiału, skontrolował wszystkie dziury, w niektórych kreacjach model mógł jeszcze wyjść, ale parę zwyczajnie rozpadało się na kawałki w dłoniach. Dante oparł się dłońmi o stertę ubrań, zastukał nerwowo palcem, westchnął przeciągle.
Światło zaigrało w różu szkiełek, zaciętość błysnęła za nimi.
— Nie zostawimy tego tak — odparł, Soren się ożywił.
— Masz jakiś pomysł?
— A żebyś wiedział, że mam.


Czterdzieści minut przerwy wystarczyło, żeby obmyślić plan idealny i wcielić go w życie. Sorena Dante wysłał na misję odnalezienia apteczki, a najlepiej dwóch. W tak obszernym budynku hostującym huczne wydarzenie modowe, na pewno musiały się takowe znaleźć, a jak nie, to polecił mu zakręcić się wokół obowiązkowo nadzorujących konkurs ratowników i poprosić o bardzo konkretne tabletki. Syren w tym czasie pognał do pobliskiego sklepu i zgarnął z półki opakowania grubych mlekoduszków żelków. Spotkali się z powrotem przy biurku, szczerząc się do siebie nawzajem, z głupkowatym chichotem przygotowując swoje narzędzie zbrodni.
Zostało im niecałe dziesięć minut przerwy, ale więcej nie potrzebowali. Dante wziął Sorena pod rękę niczym arystokratyczną damę, oboje wyprostowali się, pewne siebie spojrzenia wodziły po kulisach. Dwie pary obcasów wystukiwały rytm nonszalanckich kroków, zaś ich uśmiechy mogłyby przyczynić się do zachorowania na cukrzycę typu drugiego.
Podeszli do niewielkiej grupki pozostałych uczestników, zaoferowali każdemy żelka jako formę pożyczenia na słodko powodzenia w kolejnej części konkursu, obserwując dokładnie przy tym ich reakcje.
— Och Soren, Dante — zaszczebiotała Gimmily Majtkowski, gdy paczka została podsunięta w jej stronę. Przyjęła drobny podarek, wsunęła go czym prędzej do ust. — Jesteście uroczy. Mam nadzieję, że pójdzie wam równie dobrze teraz, jak na tym pokazie przed przerwą. — Zatrzepotała rzęsami, wymalowane szminką wargi wygięły się w górę, bardzo mocno oraz bardzo udawanie. Dante szturchnął lekko Sorena w bok, odciągnął go od dyskusji z jakąś brunetką.
Porozmawiali jeszcze chwilę z Gimmily, pożartowali, po czym zadźwięczał dzwonek oznaczający koniec przerwy, mężczyźni powrócili do swojego stanowiska.
— To ona — mruknął model, podjadając żelka ze świeżo otwartej paczki.
— To na pewno, kurwa, ona — odpowiedział syren, podając mu na początek najmniej poszkodowaną kreację.
Winowajca został zatem szczęśliwie znaleziony i ukarany, ale co z pozostałymi, którzy otrzymali żelki ze sprytnie upchanymi w nie środkami przeczyszczającymi? Cóż, oberwali rykoszetem, a Sorenowi i Dantemu było daleko od wyrzutów sumienia czy poczucia winy przez zepsucie catwalków całkiem pokaźnej grupy modeli. I tak zwycięstwo było im pisane, wystarczyło ich nie denerwować, to wygraliby sprawiedliwie.
Soren zniszczył konkurencję nawet w pociętych ciuchach, wybieg należał do niego, fotografowie z konkursu mogliby chyba założyć całe nowe portfolio z tylko i wyłącznie zdjęciami jasnowłosego modela. Tym słodsza wydała się zemsta, gdy oglądali, jak Gimmily ucieka w pośpiechu z pokazu, biegnie w stronę łazienki, i nawet jej powalająca uroda nie była w stanie złagodzić paskudnego grymasu na twarzy, wywołanego burczącymi głośno jelitami.


Dante, jak to Dante, lubił się wszystkim i ze wszystkimi dzielić, szczególnie momentami, w których życie myślało, że znalazło w końcu sposób na zagięcie syrena, pokazanie mu, że nie może wiecznie iść na przekór wszystkiemu, a on tymczasem zawsze znajdował sposób.
Było po zawodach, nagroda została odebrana, drinki z Sorenem wypite. Dante spacerował w tę i nazad po chodniku przed barem, w którym ucztowali, zapalił papierosa, zaciągnął się nim w oczekiwaniu, aż osoba po drugiej stronie telefonu odbierze.
— Bashar? Hej, pamiętasz, że miałem brać udział w tym konkursie? No to nie uwierzysz, co się stało…



A wy nie uwierzycie, skąd się pomysł na rewanż chłopaków wziął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz