Ojciec nie miał wątpliwości, że Seymour poradzi sobie doskonale na studiach, a napchany po brzegi plan nie będzie dla niego problemem. Sam Seymour miał co do tego poważne wątpliwości, bo im dłużej patrzył na swój plan zajęć, tym bardziej nie uśmiechało mu się siedzenie na uczelni do osiemnastej każdego dnia, przy czym zaczynał przecież o ósmej rano. Prawo pracy regulowało, ile czasu pracownik mógł poświęcić na pracę każdego dnia, lecz widać nikomu nie przyszło do głowy, by regulować to, ile student musiał siedzieć na uczelni. Młody czarodziej westchnął ciężko. Jego jedyną nadzieją było zwolnić się z części przedmiotów, zaliczywszy egzaminy przed terminem.
Seymour olał inaugurację. Nie chciało mu się słuchać pompatycznych przemów, nie chciało mu się słuchać, jak będzie wyglądała organizacja roku akademickiego, jak korzystać z biblioteki, albo jakie są zasady BHP. Megajra trochę kręciła na to nosem, mówiła, że pan Silverthorn czuje się widać lepszy od wszystkich tych pośledni czarodziejów, którzy z trudem dostali się na kierunek, na który on szedł z racji urodzenia. Seymour krzywił się na to, burcząc coś o tym, że on po prostu szanuje własny czas.
Reszta licealnej paczki rozsypała się w próbach znalezienia jakiegoś zatrudnienia – jeden z drugim jakoś tak wsiąkł w nową rzeczywistość, poznajdowali już coś przez te „najdłuższe w życiu wakacje” i nagle okazało się, że jakoś tak ciężko utrzymać kontakt, nikt nie ma czasu na piwo wieczorem, trzeba wstać rano do roboty. Seymour ze zdziwieniem odkrył, że brakuje mu piwa, ale nie brakuje mu ludzi, przynajmniej nie tych.
Wstęp do metalurgii i Podstawy krystalografii udało mu się odfajkować w pierwszym tygodniu, choć ojciec musiał ponaciskać trochę dziekana, dziekan prowadzących, ale jakoś to poszło. I jeśli Seymour myślał, że dzięki temu zyska wolne piątki i krótką środę, to grubo się pomylił – ECTSy musiały się zgadzać, więc zamiast tych dwóch przedmiotów, wrzepili mu jakieś odchamiacze w rodzaju Magietyki i Historii filozofii, bo jak jeszcze miał zwolnienie lekarskie z zajęć z Podstaw samoobrony, to jego plan zajęć zaczynał wyglądać jak plaster dziurawego sera. Seymour próbował wrzucić tam coś przydatniejszego, może Metalurgię II z wyższego rocznika, ale oczywiście, że przedmiot nie pasował mu do planu, za pięknie by było, więc skończył jak skończył, dowiadując się wbrew woli, jak nekromanta może etycznie współpracować z archeologami.
Na dobrą sprawę wyrabiał w ten sposób jakieś kretyńskie dupogodziny, bo nawet zaliczenie było na obecność, więc Seymour nie musiał się niczego uczyć, nie musiał nawet robić notatek czy czegokolwiek ogarniać. I choć na dobrą sprawę mógłby przez ten czas po prostu posiedzieć i poczytać książkę, albo pouczyć się na przedmioty, które naprawdę coś znaczyły (nie, żeby musiał dużo, nawet Teoria magii nie była dla niego wymagająca), młody czarodziej czuł, że nie jest w stanie zebrać się do tego, by robić coś produktywnego i nie tracić czasu, a uniwersytet wysysa z niego wszystkie siły. Może to była kwestia tego, jak długie w porównaniu do normalnych lekcji były wykłady, jak wykładowcy traktowali kredę i tablicę jako jedyną słuszną pomoc naukową, a może po prostu chodziło o to, że gdy wracał do mieszkania, na zewnątrz było już ciemno, ale Seymour odkrył, że na wieczór nie miał na nic siły.
Megajra siedziała w książkach albo próbowała ogarnąć jakieś jedzenie, Seymour mówił, że przecież mogą wziąć i zamówić, na co dziewczyna srożyła się, że oni tak już płaci za mieszkanie i rachunki, niech da jej też coś zrobić.
Wieczory zrobiły się nudne. Seymour czasem brzdąkał coś na gitarze, ale w końcu przestał, raczej drzemał na kanapie, albo siedział na krześle patrząc na zamknięte książki. Poranki w sumie też zrobiły się jakieś takie wymemłane, gdy wstanie na pierwszy wykład urastało do rangi skomplikowanego zadania, a potem już nie na każdy wykład Seymour czuł, że musi wstawać. Potem pojawiły się przerwy w trakcie dnia, potem wykorzystanie tych dwóch nieobecności na ćwiczeniach.
A potem Seymour przestał wiedzieć, co się dzieje na zajęciach i zaczęły się problemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz