28 listopada 2023

Od Ignisa - Podniecenie

Ciemność rozbłysła przelotnie, ukazując skupioną twarz i wąski profil nosa; złociste refleksy zatańczyły w głębi niezwykłych oczu, obrysowały lekko zapuszczone, ciemne włosy. Dym uniósł się aromatycznym kłębem, otulając umięśnioną sylwetkę odzianą w tę charakterystyczną, skórzaną kurtkę. Niczym dłoń kochanki, musnął kark i policzek. Ciepło. Mężczyzna z lubością zaciągnął się dymem.
Lubił się wyciszyć przed koncertem. Gdzieś tam obsługa była już na miejscach, może sprawdzali po raz ostatni sprzęt. Jego zespół siedział za kulisami, przerzucając się żartami i pogrążając w tej specyficznej mieszaninie podenerwowania i ekscytacji, jaka zawsze im wtedy towarzyszyła. Niemal słyszał Raama, jak śmieje się z czegoś, jak jego tubalny głos dominuje rozmowę. Seymour kiwał się pewnie, przysiadłszy na samotnym krześle, Ioannis zaś pozostawał w centrum grupy, splótłszy dłonie, obdarzając wszystkich łagodnym uśmiechem. Arieth, drobny i niepozorny, ginął nieco w rankingach popularności, nie przyciągał tyle uwagi, lecz gdy zespół zostawał sam, jego głos przebijał się przez rozmowy, zmiennokształtny szczebiotał, wypełniając ciszę swoim głosem.
I byli też fani – niecierpliwi, równie podekscytowani, ich tłum wibrujący niczym żywa istota. Niemalże czuł ich podniecenie, żar, czekający tylko na to, aż w niego dmuchnie, budząc do życia drzemiący w środku ogień. Z jednej strony nie mógł się doczekać, aż w końcu wyjdzie na scenę, powitany chaosem krzyków i oklasków, z drugiej zaś ta specyficzna cisza tuż przed koncertem miała w sobie coś niezwykłego; magicznego, niemalże świętego. Żar rozbłysł, dym uniósł się, rozmył w przestrzeni, niczym wonne kadzidło. Mężczyzna westchnął głęboko.
Ignis znów zaciągnął się papierosem, odchylił głowę, oparł o chropowatą ścianę. Wypuścił kolejny kłąb dymu, ten zaś rozmył się w półmroku, pozostawiając po sobie jedynie przyjemny zapach tytoniu, który w umyśle Ignisa nieodłącznie wiązał się z muzyką. Jeszcze tylko parę chwil, jeszcze kilka uderzeń serca, nim przyjdzie czas, by wyjść na scenę, do ludzi, by dać się oślepić światłu reflektorów i wkroczyć w ten budząc się do życia żar entuzjazmu widowni. Wargi Ignisa wygięły się w uśmiechu, mężczyzna przymknął oczy. Ostatni raz zaciągnął się dymem.
A potem papieros wylądował w popielniczce, westchnął ostatnią, szarą smużką, nim zgasł na dobre. Ignis odepchnął się od ściany i przeciągnął, aż strzeliło mu w barku. Tak, teraz był gotowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz