W całym życiu Hoshime trafiła się tylko jedna osoba, która widziała jego formę Imugi. Inaczej, w całym jego życiu była jedna osoba, poza jego matką, która wiedziała, że Imugi pływające w morzu przyległym do Kyosei to Hoshime. Jego obecność była niezłą atrakcją turystyczną, a ponieważ Kyosei było całym światem naszego młodzieńca (dosłownie i w przenośni), nie przeszkadzało mu okazjonalnie wystawić tyłek nad taflę wody, by zainteresować zwiedzających. Była natomiast osoba, której to wadziło i możecie domyślić się, kto to był.
Owy wtajemniczony o imieniu Sora, pan i władca lokalnego gangu samozwańczej policji i jedyny jej członek, zawsze miał bardzo dużo do powiedzenia na temat pokazów Hoshime. Imugi wiedział, że jego przyjaciel po prostu się o niego martwi, ale według niego czasem z tym przesadzał.
– Ktoś kiedyś cię przyłapie, jak będziesz się przemieniał i tyle będzie z twoich wygłupów – skomentował po raz setny, oglądając na telefonie filmik z "tajemniczą morską bestią zamieszkującą okolice turystycznej wsi Kyosei".
– Nie sądzę. – Hoshime położył na stole własnoręcznie pieczone ciastka czekoladowe. – Zostaw ten telefon i jedz – upomniał Sorę, przyjmując postawę kokoszki.
– Jakbyś postawił mi obiad, to bym się przejął twoim upominaniem. Nie mam ochoty na ciastka.
– To dobrze, bo właśnie kończę piec kurczaka. Sos i ryż mam już gotowe.
Sora spojrzał na kumpla z bardzo wyraźnym "Naprawdę?" na twarzy, ale byłoby kłamstwem, gdyby nie był wdzięczny za takie karmienie. U niego w domu nierzadko ciężko było o pełnoprawny posiłek i Hoshime dobrze o tym wiedział.
– Odkładaj ten telefon i pomóż mi nakryć do stołu, panikarzu. Oficjalnie jestem rybą, pamiętasz?
– Rybą o bardzo bujnej grzywie – skomentował drugi mężczyzna, za co oberwał z łokcia w bok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz