24 listopada 2023

Od Song Ana - Świeca

 Dzisiaj Song An kolejny raz został sam. O poranku, typowo, zajął się nauką. Wcześniej jednak założył czyste szaty, na szybko ogarnął włosy i zaparzył dla siebie herbaty. Tak przygotowany udał się do biblioteki, gdzie spędził czas do południa.
Czytał podręczniki przyrodnicze, które swoją drogą, bardzo lubił. Wszystko to, co opierało się na świecie poza Gromem, budziło w nim ogromną ciekawość. Dlatego też długo nie odrywał się od lektury.

Przerwał dopiero, kiedy wpadł na pewien genialny pomysł. Skoro minie jeszcze trochę czasu, nim jego mentor powróci, Song An postanowił zrobić dla niego coś miłego. Mianowicie miał zamiar posprzątać i ozdobić trochę główną świątynie.
Było to miejsce szczególnej uwagi. To tutaj spędzali wraz z mistrzem naprawdę dużo czasu. Pomieszczenie to stanowiło główne skupisko kultu boga burzy. Wprawdzie żaden śmiertelnik nie miał do tego dostępu, to w każdym razie obydwaj mieszkańcy Gromu dbali o swoją świątynie. Znaczy się, świątynie, której opiekunem był Yunru Lei.
Song An wyłącznie dbał tutaj o porządek, ewentualnie za zgodą mistrza zbierał modlitwy od wiernych. Dzisiaj jednak postanowił gruntownie posprzątać.
Zaczął od zmywania podłóg i ścierania kurzy, których porządna warstwa zdążyła już pokryć skrzynkę na prośby, figury umieszczone pod ścianami oraz rzeźbę bóstwa burzy. Song An więc, z dużą starannością zabrał się do pozbycia się wszelkich oznak brudu. Największych starań dołożył do kamiennego posągu swojego mistrza, który znajdował się w samym sercu świątyni.
Ogólne porządki zajęły mu dłuższą chwilę. Później przeszedł do ozdobienia całego pomieszczenia. Zaczął od kadzideł, które udało mu się znaleźć w pobliskiej szafce. Przedmioty ułożył w specjalnie przeznaczone do tego wazony i zapalił. Aromat dymu ogarnął całą świątynię. Song An bardzo lubił ten zapach. Przez chwilę stał bez żadnego ruchu, opierając się o szczotkę i zwyczajnie ciesząc się chwilą.
Następnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Było już tutaj wszystko uprzątnięte, rzeźba mistrza błyszczała, a kadzidła spokojnie tliły się. Song An czuł jednak, że czegoś brakuje.
- Świeca! - zawołał w końcu sam do siebie. - Brakuje mi świec!
Boski sługa rozejrzał się po pustych świecznikach. Pozostały w nich tylko marne resztki wosku. Musiał to jak najszybciej zmienić! 
Od razu zabrał się do poszukiwań. Zawsze, gdy czegoś potrzebował znajdował to w schowku. Yunru Lei był typem zbieracza. Lubił gromadzić rzeczy, które mogły mu się pewnego dnia przydać. Umieszczał je w osobnym budynku. Stanowił on niemałą graciarnię. Song An potrafił tam odnaleźć wszystko, o czym tylko wymarzył.
Problem pojawiał się wtedy, gdy trzeba było przebić się przez gromadę niepotrzebnych nikomu śmieci i natrafić na poszukiwany przedmiot. Chociaż boski sługa regularnie starał się tam zaglądać, a nawet sprzątać, jego mistrz szybko doprowadzał to miejsce do kolejnego chaosu. I tak w kółko. Od wielu lat.
Song An zanurzył się w mrocznym wnętrzu schowka. Prawie potknął się już na wejściu o rzucone niedbale na ziemię grabie. Z trudem utrzymał równowagę, ale udało mu się złapać o jakiś wystający z półki przedmiot. Westchnął z ulgą i rozejrzał się wokoło.
- Świeca. Potrzebuję świecy - przypominał sobie, jakby nagle miał o tym jakimś cudem zapomnieć.
Zaczął przekopywać się przez zgromadzone przedmioty. Część z nich przekładał na inne półki, inne po prostu segregował i odkładał na swoje miejsce. Aż do skutku, kiedy po długich, męczących poszukiwaniach w końcu udało mu się znaleźć świecę w ilości: jedna.
Zabrał ją do świątyni. Tam ustawił przedmiot w odpowiednim miejscu. Tuż przed posągiem mistrza. Dotknął knot opuszkami palców. Wystarczyła odrobina mocy, a sznurek zaczął się kurczyć, aby po chwili zapłonąć. 
Płomień wesoło tańczył na świecy, oświetlając kamienną twarz posągu mistrza. Song An w milczeniu przyglądał się rzeźbie. Podziwiał Wielkiego Boga Piorunów. Potężnego, niesamowitego, posiadającego wielu wyznawców.
Dziwne uczucie ogarnęło chłopaka. Poczuł się wyjątkowo samotnie. Tak, jak wielu zna jego mistrza, nikt nigdy nie słyszał o nim. Gdyby nagle zniknął, jedyną osobą, która by o tym wiedziała, były Yunru Lei.
Song An usiadł na podłodze, w miejscu, gdzie światło świecy nie sięgało, w cieniu posągu swojego mentora. Długo zastanawiał się nad sobą. Właściwie, nie tylko nad tym. Myślał o wielu sprawach. O świecie, który tak bardzo chciał poznać i zbadać. O ludziach, których mógłby poznać.
Świeca zdążyła się dawno wypalić, a Song An nie ruszył się ze swojego miejsca, pozostając bez przerwy zagubiony w swoich nieosiągalnych pragnieniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz