30 listopada 2023

Od Song Ana - Dom

 Cisza owiewała cały szczyt góry. Song An rozglądał się niepewnie, jakby próbował przyzwyczaić się do otaczających go widoków. Wszystko, tak bardzo dawniej znajome, teraz wydawało mu się kompletnie obce, zasnute mgłą wspomnień.

Dziwacznie brakowało mu ruchu. Ulice miast pękały pod ilością przechodniów wytwarzających masowo hałas i chaos. Tutaj Song An nie dostrzegł nikogo. Tylko pusty szczyt góry. Cichy i samotny, oddalony od zgiełku ludzi, niedostępny ciekawskim spojrzeniom człowieka.
Song An w duchu zastanawiał się, czy tutaj zawsze tak było. Jak? Pusto. Całkowicie znajome miejsce, w którym się wychował i spędził niemal całe swoje życie,  po raz pierwszy uznał za zwyczajnie smutne.
Zastanawiał się również nad wielkością Gromu. Dawniej wydawał mu się całym światem - ogromnym, na którym opierał wszystko, co bezpieczne i dobre. Teraz szczyt góry postrzegał jako ograniczoną przestrzeń pozbawioną możliwości. Hermetycznie zamknietą i niedostępną nikomu innemu.
Spokojnie przeszedł się w stronę świątyni. Nie potrafił oderwać od niej wzroku. Miejsce to kojarzyło mu się z najlepszymi latami życia, ale w stosunku do ostatniego, intensywnego czasu, stało się w jego oczach zwyczajne i proste. To nie był żaden nowoczesny budynek z automatycznym światłem i bieżącą wodą, do których przywykł w ostatnim czasie.
Song An poczuł dziwny zawód. Czy miejsce, które dawniej tak gloryfikował, nigdy nie było warte tego zachwytu? A co najgorsze, miał tutaj spędzić resztę swojego życia?
Już raz zaznał smaku całkiem innego świata. Nie miał pojęcia, czy uda mu się wrócić do dawnego trybu.
- Mistrzu, już jestem! - zawołał, wchodząc do świątyni. Jego głos był jednak jedynym dźwiękiem, który rozbrzmiał po Gromie. Yunru Lei nie odpowiedział.
Zmartwiony tym Song An ominął główną salę w świątyni (chociaż nie odrywał wzroku od posagu mistrza, chłonąc jego majestatyczny obraz) i skierował się do biura swojego mistrza. Zapukał kilka razy, a że ponownie usłyszał jedynie ciszę, wszedł do środka.
Tutaj wszystko zastał tak, jak zapamiętał. Nieułożone książki walały się po kątach, koty z kurzu, gdyby ożyły biegałyby radośnie po całym pomieszczeniu, a biurko zostało zarzucone różnymi zwojami i innymi poplamionym atramentem papierami. Nic się nie zmieniło. Yunru Lei tak, jak nigdy po sobie nie sprzątał, tak trzyma się kurczowo swoich postanowień do teraz. Na tę myśl Song An uśmiechnął się rozbawiony. Przechadzając się po znajomym pokoju, zauważył wśród rozrzuconych tomisk znajomą okładkę. Podniósł książkę z ziemi. Były to morskie legendy. Fala wspomnień zalała młodzieńca, dlatego nie odłożył lektury na półkę, ale zabrał ją ze sobą, aby poczytać w wolnej chwili. 
Song An planowal wyjść na dwór, aby tam poszukać mistrza, ale przeszedł obok drzwi do swojej sypiali i nie mógł powstrzymać się, żeby nie zajrzeć do środka. Tam również nic nie uległo zmianie. Na drewnianej posadce leżała mata do medytacji, a wokół niej stała wieża z książek. Tuż obok ściany ustawiony był niski stolik, a na nim rozrzucono przybory do pisania i zwój, pomazany ciemnym tuszem tylko w połowie. Song An nigdy nie dokończył przepisywania tej rzeczy. Całkiem o niej zapomniał, a niedokończona praca czekała do dzisiaj, jak na zbawienie, które nie nadchodziło.
Przygnębiająca cisza znów pochłonęła Song Ana, gdy ten wyszedł na zewnątrz. Pokręcił się trochę obok studni - największego przeżytku. Przypominał sobie o wodzie kranowej, bez której życie w mieście wydawało mu się niemal niemożliwe. Oczywiście, mentora również i tam nie zastał.
Zajrzał więc do szopy. Wprawdzie nie liczył nawet na to, że nauczyciel tam będzie. Yunru Lei pojawiał się tam okazyjnie, aby narobić trochę bałaganu i nigdy nie wracać go posprzątać. Faktycznie w środku schowka panował typowy dla tego miejsca chaos. Song An zanotował w głowie, że w pierwszej kolejności będzie musiał tutaj znowu posprzątać.
Odwiedził również gorące źródła, ale po mistrzu również nie było tam śladu. Zaczął się więc zastanawiać, gdzie mógł się podziać. Czyżby wyruszył na jakąś misję i nie zdążył zostawić dla mnie żadnej informacji? A może coś się stało? Niepewne myśli niczym ciernie rozdzierały spokój Song Ana. Zaczął się bać o bezpieczeństwo swojego mistrza, którego zostawił na tak długo. A wtedy usłyszał muzykę.
To była prosta melodia, ale doskonale znana Song Anowi. Sam wygrywał ją miliony razy. Ruszył w kierunku dźwięku niesionego przez wiatr, aż dotarł pod sosnę. Może to przez upływ czasu lub fakt, że do tej pory nie widział tak wysokich drzew, ale wydawała mu się ona być jeszcze bardziej potężna. Musiał wysoko unieść głowę do góry, aby dojrzeć jej czubek, ale gdy tylko opuścił wzrok w dół, zobaczył jego.
Yunru Lei siedział oparty o konar i grał na guqinie. Dla Song Ana, wyglądał tak samo doskonale, jak go zapamiętał. Był identycznie dumny, niezwykle przystojny i elegancki. Młodzieniec od ostatniej rozmowy z mistrzem spotkał wielu ludzi, ale żaden z nich nie równał się z jego mistrzem.
Bóg burzy praktycznie nie odrywał wzroku od instrumentu. Ostre spojrzenie wbijał w struny, całkowicie ignorując wszystko, co znajduje się wokół niego. Zdawał się nie zauważać nawet nadchodzącej osoby.
Song An w ciszy dosiadł się do swojego mistrza. Chciał mu powiedzieć tak wiele, ale po raz pierwszy w życiu zabrakło mu słów. Po dłuższej chwili odezwał się w końcu:
- Ten uczeń wrócił.
I chociaż słowa te zabrzmiały bardzo formalnie, można było usłyszeć w nich nutkę wzruszenia. Nieważne, jak mocno młodzieniec chciał ukryć swoje emocje, nie potrafił tego zrobić.
Yunru Lei nie przestawał grać. Kiwnął jedynie głową w ramach powitania. Song An rozejrzał się nerwowo. Pragnął się podzielić wszystkim, co przeżył, ale nie chciał narzucać się mistrzowi. W akcie dziwnego rozproszenia, poczuł, że trzyma coś w ręce. Była to książka o morskich legendach. Sytuacja, w której się teraz znalazł wraz z mistrzem, wydała mu się dziwnie znajoma, niczym deja vu.
Nabrał więc trochę odwagi i zaproponował:
- Mistrzu, czy chciałbyś trochę poczytać?
Bóg burzy spojrzał na książkę. Jego twarz nie zdradzała wiele. Jednak na chwilę zatrzymał dłonie, a muzyka umilkła. Na Gromie ponownie zapanowała grobowa cisza. 
- Song An potrafi chyba czytać sam - odpowiedział poważnie. Następnie wrócił do gry. Song An poczuł zawód. Nie wiedział, jak powinien pociągnąć tę rozmowę dalej.
Na szczęście nie musiał. Yunru Lei skończył sekwencje i ponownie zerknął na swojego ucznia. 
- Myślę też, że Song An ma o wiele więcej ciekawych rzeczy do opowiedzenia niż znana nam już książka.
Z tymi słowami oczy Song Ana rozbłysły. 
- Naprawdę mogę opowiedzieć, mistrzu? - upewnił się.  
- Czekałem na to od bardzo dawna - odparł Yunru Lei. - Nie pomijaj niczego. 
A wtedy zaczęła się opowieść. Od pierwszego dnia do ostatniego. Song An opowiadał na jednym wdechu wszystko, co go spotkało. Pamiętał również o tym, aby przedstawić swojemu mistrzowi nowych przyjaciół. Wymieniał kolejne nazwiska, wspólne wspomnienia i ciekawostki o tych osobach, jednocześnie obserwując zmieniający się wyraz twarzy mistrza, który momentami komentował znajomych swojego ucznia na najróżniejsze sposóby. Czasem wyrażał ciekawość, innym razem widoczne zaniepokojenie.
Song An opowiadał do wieczora, a przez cały ten czas Yunru Lei nie przestawał grać. Wspólnie rozmawiali do późna. Widok zachodzącego słońca, bliskość mistrza i rytm muzyki przypomniał boskiemu słudze to, gdzie się znajduje. To był dom. 
Uświadomił sobie nagle, że Grom nie musi przypominać wielkiego miasta i nie musi mieszkać wiele osób. Szczyt góry jest wyjątkowy. Należy do niego i jego mistrza. Cokolwiek by się nie działo, to tutaj jest jego miejsce. Song An poczuł ciepło, które ogarnęło jego znów nieśmiertelne ciało. Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo mu tego wszystkiego brakowało.
Po skończonej rozmowie, Yunru Lei zaprzestał gry i wpatrywał się w horyzont.  
- Song An dorósł - podsumował, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - Było tutaj bez ciebie bardzo pusto. 
Song An w odpowiedzi zaśmiał się cicho.
- Bardzo tęskniłem, mistrzu - powiedział w końcu to, co leżało mu na sercu od dłuższego czasu.  
Ale mieli jeszcze wiele czasu, aby zdradzić wszystko to, co chcieli sobie powiedzieć. Grom znów stał się domem dla nich obu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz