Minęło już kilka dni, a wszystkie z nich opierały się na podobnym schemacie. Song An doprowadzał się do porządku po nocnym odpoczynku (który aktualnie przypominał bardziej bitwy ze swoimi wewnętrznymi demonami niż realną chwilą relaksu), zajmował się swoimi obowiązkami, uczył się, a następnie walczył sam ze sobą, żeby poprosić swojego mistrza o pozwolenie na wyprawę.
Kręcił się w błędnym kole, ponieważ za każdym razem, gdy był już blisko wyjawienia swojego sekretu, tracił odwagę. Wtedy zaczynał gadać głupoty. O pogodzie, o jedzeniu, o ubraniach. Paplał głupoty, co tylko mu ślina na język przyniosła. Mówił o wszystkim, oprócz o tym, co naprawdę chciał powiedzieć swojemu mistrzowi.
Rozmowę odkładał na kolejny dzień. Wmawiał sobie, że wyjawi wszystko jutro. Nowy poranek, nowy on.
Niestety, zawsze brakowało mu odwagi.
Właściwie sam nie wiedział, dlaczego się boi. Znał swojego mistrza przez całe życie. Z jakiegoś jednak powodu, nie potrafił mu wyjawić tego, co naprawdę czuje. Prawdopodobnie czuł niepewność, że zostanie źle zrozumiany.
Bo prawdę mówiąc, Song Anowi nigdy nie chodziło o to, aby opuścić swojego mistrza, ponieważ źle mu się tutaj żyło. Wręcz przeciwnie, on uwielbiał Grom! Przyszedł tu na świat, dorastał i spędzał każdy dzień. Uważał to miejsce za dom.
Tak naprawdę zostawienie szczytu góry i mistrza wydawało mu się bolesne. Wiedział, że będzie bardzo tęsknić. Jednakże, pragnienie wolności oraz poznania nieznanego podsycało naturalną ciekawość. Wizja odwiedzenia śmiertelnego świata stanowiła spełnienie jego marzeń.
Ciągle jednak martwił się, że mistrz pomyśli o tym, że jego uczeń zwyczajnie chce uciec. Porzucić swoje dotychczasowe obowiązki, zostawić go samego. A tak na niego liczy…
Myśl o tym, że mógłby porzucić swojego mentora, nie dawała Song Anowi spokoju. Czuł się bardzo rozbity. Właściwie ciężko było mu zrozumieć swoje własne emocje. Wybór pomiędzy obowiązkiem a pragnieniem jawił mu się w mrocznych barwach. Nie potrafił się zdecydować.
- Agh! - jęknął. Zaczął potrząsać głową, jakby to miało pozwolić mu uwolnić się od męczących myśli. Im więcej się zastanawiał, tym więcej miał wątpliwości. Postanowił to zmienić. Nie może myśleć. Musi działać. Zaryzykować.
- Song Anie, czy wszystko w porządku? - Usłyszał nagle zmartwiony głos swojego mistrza. Yunri Lei właśnie przechodził przez bibliotekę, a w rękach dzierżył pokaźną górę książek. Przypadkowo był świadkiem małego załamania podopiecznego i nie bardzo rozumiał, co właśnie się dzieje.
Song An też nie rozumiał. Z otwartymi ustami przez chwilę patrzył się na swojego mentora, aż w końcu się otrząsnął. Spojrzał na nauczyciela i uśmiechnął się niezręcznie.
- Tak, tak, mistrzu! - zapewnił pospiesznie. - Tylko trochę się zamyśliłem.
Yunru Lei dalej nie spuszczał wzroku z Song Ana. Przyglądał mu się dość podejrzliwie.
- Pamiętaj, że cokolwiek by się nie stało, zawsze możesz mi o tym powiedzieć - zapewnił łagodnie.
- Będę mieć to na uwadze, mistrzu! Song An poczuł dziwną ulgę. Nabrał większej pewności. Na pewno powie swojemu mentorowi o tym, co czuje! Ale jutro.
Tak, jutro będzie dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz