21 listopada 2023

Od Charlie – Wzrost

Zadaszony pomost nad stawem leżącym na terenie sierocińca był jednym z ulubionych miejsc Charlie. W ciemnych kątach pod dachem, szparach starych, pokrytych brązową farbą desek kryło się mnóstwo pająków, a ich pajęczyna, często ozdobiona ciężkimi kroplami wody przypominała diamenty z jubilerskich wystaw, które czasem miała okazję podziwiać, gdy wymykała się z tego więzienia, by włóczyć się po ulicach Stellaire i choć na chwilę uciec od tej ponurej atmosfery starego budynku i surowych wychowawców. Wieczorami, zwłaszcza jesienią, panowała w tym miejscu błoga cisza. Różowo-pomarańczowy zachód słońca odbijał się w migoczącej powierzchni wody, tworząc naprawdę malowniczy widok, choć chłodny wiatr wdzierający się pod kurtkę i szczypiący w uszy skutecznie zniechęcał wychowanków przed przebywaniem w tym urokliwym miejscu – na szczęście arachnesy. Jak się jednak szybko przekonała, nie wszystkich.
– Oddaj! – usłyszała piskliwy, łamiący się płaczem głosik, który poniósł się echem po stawie. Skrzywiła się lekko. Nie sądziła, że tego wieczora natknie się tutaj na kogokolwiek. Sapnęła z irytacją, by chwilę po płaczliwym rozkazie nastąpił pełen zadowolenia rechot. 
– Trzeba było rosnąć, a nie się obijać! – Ten wkurwiający, nieco nosowy głos Charlie poznałaby wszędzie. Zeszła nieco ze ścieżki, aby skryć się w zaroślach i przyjrzeć scenie, która rozgrywała się na pomoście. Mała dziewczynka o jasnych warkoczykach i czerwonej z wysiłku i wstrzymywanych łez buzi podskakiwała rozpaczliwie, próbując uchwycić dłonią coś, co znacznie starsza od niej dziewczyna trzymała w uniesionej wysoko ręce. Patty, postrach całego sierocińca (choć według Charlie głównie ze względu na swój paskudny ryj), najbardziej oślizgła larwa, jaką Charlie miała okazję kiedykolwiek widzieć, zaśmiewała się w głos z każdym kolejnym podskokiem dziewczynki, którą znacznie przewyższała wzrostem. Mała nie miała szans, aby dosięgnąć tajemniczego przedmiotu, błyszczącego w blasku zachodzącego słońca, a jednak nie ustawała w swoich wysiłkach. 
– No dalej, skacz! Jak nie sięgniesz, to wypierdolę to do wody! – podjudzała dziewczynkę Patty.  Wysoka, barczysta dziewczyna stała tyłem, jednak Charlie mogła być pewna, że ten mopsi pysk wykrzywiony jest paskudnie w uśmiechu. Arachnesa uśmiechnęła się samym kącikiem ust. Niech się łazja cieszy. Póki może. 
Po cichu zakradła się do pomostu, wybierając miejsce poza zasięgiem obu dziewczyn. Wspięła się po szerokiej, drewnianej belce na daszek pomostu. Ostrożnie stawiając stopy, przeszła do miejsca, gdzie stała Patty. Położyła się na brzuchu i wyjrzała ostrożnie za krawędź dachu. Uśmiechnęła się sama do siebie. 
– Co jest, kurwa! – krzyknęła zaskoczona Patty, gdy przedmiot nagle wyślizgnął się z jej dłoni, wyrwany przez arachnesę. Spojrzała w górę, marszcząc brwi – Ty! Oddawaj! – wrzasnęła na Charlie, która stanęła na dachu, a później zeskoczyła na barierkę pomostu, przykucając. Spojrzała najpierw na wykrzywioną w gniewie świńską twarz Patty, a później na błyskotkę, która okazała się małym lusterkiem w srebrnej oprawce. Podrzuciła ją lekko w dłoni i złapała zręcznie. Blondwłosa dziewczynka przyglądała się temu wszystkiemu szeroko otwartymi, zapłakanymi oczami. 
– Spierdalaj, Patty. I to w podskokach – powiedziała spokojnie arachnesa. Jej głos był cichy, ale stanowczy, a dwie pary czarno-czerwonych oczu spojrzały na wyrośniętą dziewczynę. Patty wzdrygnęła się z obrzydzenia, a młoda zbladła, nie wydając z siebie choćby pisku. 
– Bo co? – warknęła butnie Patty, robiąc krok w stronę Charlie,  a jej wielkie pięści zacisnęły się, zwiastując kłopoty. Oddychała ciężko, a para uciekała z jej ust gęstymi kłębami, jak u rozwścieczonego byka. Arachnesa spięła się, szykując do odskoczenia, ucieczki, gdyby ta idiotka nagle postanowiła użyć siły, jednak jej twarz pozostała nieuchronna. Nie zamierzała prowokować świniopyskiej swoim strachem. To ona miała się bać, jeśli Charlie miała wygrać to starcie. W bezpośrenim starciu nie miała najmniejszych szans, jednak pilnowała bardzo tego, aby Patty o tym nie wiedziała. 
– Bo od dziś każdego ranka będziesz budzić się z ciekawym towarzystwem w łóżku – uśmiechnęła się do niej paskudnie. Wielki, tłusty pająk zsuwał się po jedwabnej nici wprost na ramię Patty, będąc pięknym zwieńczeniem wypowiedzianej przez arachnesę groźby. Dziewczyna wrzasnęła, wzdrygnęła się i odskoczyła.
– Jesteś obrzydliwa! – krzyknęła, cofając się o krok. 
– Ciekawe. Widziałaś się ostatnio w lustrze? – Charlie nieco przechyliła głowę, powoli schodząc z barierki pomostu. Pod sufitem zakotłowało się. Pająki poruszyły się w swoich gniazdach, przebierały nogami, biegając nad głowami wszystkich trzech dziewczyn. Patty zerknęła w górę, z trudem łapiąc oddech. Bała się pająków. I chyba tylko dlatego Charlie jeszcze żyła.
– Jesteś pojebana – wydusiła z siebie, a później rzuciła się biegiem przez pomost, roztrzepując palcami płowe, gęste włosy, chociaż żaden pajęczak w nich nie wylądował. Jeszcze. 
Charlie spojrzała za nią i odetchnęła cicho. Przeczesała palcami włosy, które opadły na bladą twarz i spojrzała na dziewczynkę, którą wręcz zamurowało ze strachu. 
– No już. Nie bój się, jest po wszystkim – powiedziała Charlie. Ruch nad ich głowami zniknął tak szybko, jak się pojawił. Arachnesa zrobiła krok w stronę dziewczynki, jednak ta pisnęła i cofnęła się gwałtownie. Charlie westchnęła 
– Nie musisz się mnie bać, tak. Nic ci nie zrobię – powiedziała, wspinając się na wyżyny swojej cierpliwości. O ile w przypadku Patty takie myślenie było pożądane, tak w przypadku wielu innych osób tłumaczenie, że nie jest krwiożerczym potworem, było zwyczajnie nużące. Miała już tego dość, dlatego nie nawiązywała znajomości z innymi dzieciakami. Choć w przypadku tej konkretnej dziewczynki… cóż, po tym, co widziała, trudno było jej odmówić całkiem słusznych obaw. Charlie wyciągnęła w jej stronę lusterko. – Masz. I pilnuj tego lepiej na przyszłość. Patty to wredne, parchate krówsko i nie mogę zagwarantować, że nie zabierze ci tego znowu. – Dziewczynka spojrzała podejrzliwie na Charlie, a później na lusterko. Wyciągnęła niepewnie rękę i odebrała od niej przedmiot. 
– Dziękuję – wydusiła z siebie w końcu i znów spojrzała na Charlie. Tym razem mniej podejrzliwie. Arachnesa uśmiechnęła się lekko i wsunęła zmarznięte dłonie w kieszenie kurtki. Nienachalnie przyglądała się, jak dziewczynka otwiera okrągłe wieczko lusterka. Jego powierzchnia była nieco nadtłuczona. 
– Do kogo należało? – zapytała Charlie. Dziewczynka milczała przez krótką chwilę. 
– Do mamy – odpowiedziała w końcu cicho. Charlie pokiwała głową. Spod kurtki wyciągnęła srebrny łańcuszek z czarnym, błyszczącym kamieniem. – To chyba też jest pamiątka rodzinna – powiedziała – w sumie to nie wiem. Znaleźli mnie z tym. – Wzruszyła lekko ramionami i schowała wisiorek. – Dobrze wiedzieć, że nie wzięłaś się tak zupełnie znikąd, nie? – zapytała, podchodząc nieco bliżej dziewczynki. Blond kucyki zakołysały się, gdy ta skinęła głową. 
– Jestem Charlie. – Arachnesa wyciągnęła dłoń do dziewczynki. Ta, po krótkim wahaniu, odwzajemniła uścisk.
– Emma – przedstawiła się dziewczynka. – Dzięki za pomoc. 
Charlie machnęła lekceważąco dłonią.
– Żaden problem. Chcesz ze mną posiedzieć nad stawem? 
– Jasne! – ucieszyła się Emma. Arachnesa uśmiechnęła się. Obie podeszły do krawędzi pomostu, gdzie usiadły na zimnych deskach, przekładając nogi za barierkę, żeby zwisały nad ciemną powierzchnią wody. W ciszy przyglądały się zachodzącemu słońcu, odwlekając powrót do szarego budynku sierocińca. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz