Głosy siedzących wokół niego mężczyzn powoli zlewały się w jeden, niemożliwy do zrozumienia bełkot, którego Soren miał już serdecznie dosyć. Być może poświęciłby cotygodniowym obradom dużo więcej uwagi, gdyby nie były one zwyczajnie nużące. Ostatnią rzeczą, na którą Soren chciał marnować popołudnia, były rozmowy z doradcami jeszcze starszymi, niż jego ojciec, którzy godzinami snuli plany na temat dotychczasowego życia i przyszłości młodego księcia. Jak powinien wyglądać, kiedy powinien wygłosić mowę przed swoimi poddanymi, a przede wszystkim kogo powinien poślubić. Kwestia małżeństwa już od kilku lat wisiała nad Sorenem niczym zły omen, będąc prawdopodobnie jedyną rzeczą, o której rozmawiał ze swoimi rodzicami. Za każdym razem, gdy popełniał błąd pojawienia się im przed oczami, zarzucano go portretami i listami od potencjalnych kandydatek na żonę, dzięki którym ród Acedia jeszcze bardziej umocniłby swą pozycję na arenie międzynarodowej. Problem polegał na tym, że żadna z nich nie wydawała się Sorenowi szczególnie interesująca. Wolałby zamieszkać w chlewie, niż spędzić resztę życia z flegmatyczną, najpewniej nieśmiałą księżniczką z kijem w dupie. Doskonale zdawał sobie jednak sprawę, że jako pierworodny syn rodziny królewskiej miał swoje obowiązki, które chcąc nie chcąc, musiał wypełnić.
Soren rozejrzał się po sali i, ku własnemu nieszczęściu, zdał sobie sprawę, że nie zasiadała przy stole osoba, której oczy nie byłyby obecnie wpatrzone w Sorena. Wszyscy wyczekiwali jego odpowiedzi, a on sam absolutnie nie miał pojęcia, o czym toczyła się rozmowa. Przeklął w myślach, obiecując sobie, że następnym razem postara się jak tylko może, żeby skupić się na bieżących sprawach.
– Myślę, że jest to jak najbardziej sensowna opcja. – Pokiwał głową ze zrozumieniem, modląc się w myślach, że nie zrobił właśnie czegoś głupiego.
Zrobił. Wszyscy zgromadzeni mężczyźni niemal wrzasnęli z radości, powstrzymując się jedynie z powodu jakże nienagannej w ich przypadku etykiety dworskiej. Chwilę zajęło Sorenowi zrozumienie, na co tak właściwie się zgodził i niemal od razu pożałował, że zwyczajnie nie przyznał się do braku uwagi, prosząc o powtórzenie. Na stole, nieopodal jego prawej dłoni, leżał portret młodej kobiety, wraz z kilkustronicowym listem skierowanym do jego ojca. Soren prychnął z obrzydzenia. Oczywiście, że Lionel jako pierwszy otrzymał wgląd w potencjalne kandydatki. Nie pozwoliłby przecież na to, by jego syn publicznie ośmieszył zarówno jego, jak i całe królestwo. Jednak niezależnie od tego, jak wściekły był wówczas Soren, jak bardzo pragnął wykrzyczeć królowi, co o tym wszystkim myśli, wyrok już dawno zapadł, przypieczętowany nieświadomą zgodą królewicza. Soren oficjalnie bierze tę kobietę za żonę.
───
Gdy nieszczęsny dzień w końcu nadszedł, dzień, w którym Soren miał w końcu poznać swoją wybrankę, chłopak po raz pierwszy w życiu czuł się bezsilny. Widział triumfalne spojrzenie, które rzucał mu ojciec, słyszał szepty służących, zastanawiających się, czym dziewczyna zasłużyła sobie na uwagę jakże wybrednego następcy tronu. Niczym. Absolutnie niczym. Soren miał ochotę uciec, wymknąć się potajemnie jednym z sekretnych przejść i sfałszować własną śmierć, zaszywając się gdzieś w głębi innego kontynentu, gdzie nikt go nie rozpozna. Jednak w chwili, gdy w końcu zebrał odwagę, by wziąć nogi za pas i ruszyć przed siebie plątaniną zamkowych korytarzy, było już za późno. Drzwi do sali tronowej otworzyły się z hukiem, a wszystkie dotychczasowe szepty nagle ucichły. Nie było na sali osoby, która nie wpatrywałaby się w rudowłosą kobietę, która w towarzystwie dwóch rycerzy i odzianego w równie eleganckie szaty mężczyzny, zmierzała ku Sorenowi.
– Angusie, kim jest ten mężczyzna? - Królewicz zagadnął swojego doradcę, wyraźnie zaintrygowany nieznajomym.
– To Gabriel, brat jaśnie panienki. Jeśli wierzyć opowieściom, nie ma na kontynencie lepszego wojownika.
Soren uśmiechnął się delikatnie. Był zaintrygowany, co ostatnimi czasy nie zdarzało się zbyt często. Wiele by oddał, by poznać go bliżej. Przez następne kilka minut cała jego uwaga skupiona była jedynie na Gabrielu, na sposobie, w jaki jego mięśnie napinały się przy każdym ruchu, jak jego spojrzenie również błądziło w okolicach Sorena, najpewniej próbując wybadać, czy na pewno okaże się dobrym kandydatem dla jego siostry. Gdy w końcu znaleźli się obok siebie, gotowi na wymianę grzeczności, Soren niemal całkowicie wyparł z pamięci wymianę zdań pomiędzy nim a przyszłą małżonką. Nie interesowała go i gdyby kazano mu opisać wygląd jej twarzy, najprawdopodobniej nie odezwałby się ani słowem.
– Słyszałem, że nie ma wśród nas lepszego wojownika, niż ty. Byłbym zaszczycony, gdybyś pozwolił mi się o tym przekonać na własnej skórze. – Soren się nie ociągał, wykorzystując pierwszą możliwą okazję, by znaleźć się bliżej Gabriela.
– Widzę, że moja reputacja znacząco mnie wyprzedza. – Chłopak skłonił się lekko. – Również wiele o tobie słyszałem i z chęcią usłyszałbym jeszcze więcej. Nic nie stoi na przeszkodzie, by rozwiać wszelkie wątpliwości po obiedzie.
Soren skinął głową, czując rosnącą w sercu ekscytację. Być może zaaranżowane małżeństwo wcale nie będzie tak okropne, skoro niesie za sobą wizję spędzenia czasu z Gabrielem. Napędzany popołudniowymi planami królewicz zdołał nawet bez słowa przetrwać wystawny obiad, zabawiając gości swoją jakże niezwykłą charyzmą. Czas leci wyjątkowo szybko, kiedy masz czego wyczekiwać. Nim Soren zdążył się zorientować, szedł u boku Gabriela, kierując się w stronę pola treningowego, gdzie niegdyś spędzał większość swojego czasu.
– Postaram się dać ci fory. – Soren uśmiechnął się zawadiacko.
– Zobaczymy kto komu.
Mężczyźni nie czekali na zaproszenie, by rzucić się w wir walki, osobliwego tańca, z którego tylko jeden z nich wyjdzie zwycięsko. Przez chwilę jedynymi dźwiękami przecinającymi głuchą ciszę było brzmienie ich kroków i uderzających o siebie kling stępionych mieczy. Soren musiał przyznać, że Gabriela faktycznie nazwać można było dobrym wojownikiem. Sposób, w jaki się poruszał, w jaki manewrował ostrzem, niejednokrotnie niemal godząc królewicza w odsłonięte punkty, robił naprawdę ogromne wrażenie. Fascynacja nieznajomym była tak ogromna, że całkowicie pochłonęła myśli Sorena. Stał się rozkojarzony, nie potrafiąc jakkolwiek skupić się na walce. Gabriel nie zamierzał zaprzepaścić takiej okazji, powalając Sorena na ziemię, klękając nad nim z mieczem skierowanym ku jego klatce piersiowej.
– Ostatnie słowa? – Gabriel zaśmiał się, nachylając się nad Sorenem jeszcze bardziej, niż wcześniej.
Chłopak nie odpowiedział. Wykrzesał z siebie jedynie idiotyczny uśmiech, instynktownie wplatając dłoń we włosy nieznajomego, by następnie przyciągnąć go bliżej siebie. Gabriel nie protestował, zdawać by się mogło, że sam jedynie czekał na ten moment, złączając ich usta w nagłym, głębokim pocałunku. Soren odwzajemnił gest, a jego dłonie same powędrowały wzdłuż ciała przyszłego szwagra, odpinając guziki koszuli i muskając nagą skórę. Złączeni w namiętnym uczuciu, którego żadne z nich nie zamierzało przerywać. Soren dopiero teraz zrozumiał, czym tak naprawdę była natychmiastowa wręcz fascynacja, którą poczuł, gdy tylko po raz pierwszy zobaczył Gabriela, nie chcąc wówczas niczego innego, niż tylko pożreć go wzrokiem i poczuć ciepło jego ciała. Kochankowie nie mogli niestety nacieszyć się sobą wystarczająco długo. Nim zdążyli się zorientować, usłyszeli przenikliwy wrzask, przez który odskoczyli od siebie jak poparzeni. Kilka metrów od nich, wyraźnie zszokowani, stali ojciec Sorena i jego przyszła, teraz już najpewniej niedoszła, małżonka. Gdyby wzrok mógł zabijać, zarówno Soren, jak i Gabriel najpewniej już dawno leżeliby 6 metrów pod ziemią w nieoznakowanym grobie. No, to tyle było z jakichkolwiek stosunków dyplomatycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz