25 listopada 2023

Od Hoshime - Skarb

– Skarbie, pójdziesz po mleko?

– Ależ oczywiście, kochanie!

Była pierwsza w nocy, Sora został u Hoshime na noc ze względu na nieciekawą pogodę i obaj mężczyźni zamiast spać zaczęli odstawiać szopki. Obecnie odgrywali jakże zakochaną parę, której niedawno urodziło się dziecko (wspomnianym dzieckiem była roślinka wspólnie przez nich kupiona tego samego dnia).

– Tylko pamiętaj, wróć dopiero za piętnaście lat! Chcę zrobić naszemu dziecku jak największą traumę – choć tematyka wcale nie była zabawna, Sora ledwo powstrzymywał śmiech. Cudownie się czuł jako nienormalna matka.

– Dobrze, będę odliczał dni i godziny. Do zobaczenia!

Hoshime bardzo teatralnie poszedł do łazienki, skąd po chwili wydobył się histeryczny śmiech. "Człowiek" też stracił kontrolę i teraz obaj prawie turlali się po podłodze niczym łaskotane dzieci. Obaj byli najprawdopodobniej nienormalni, ale pal licho, bawili się przecież wyśmienicie. W końcu Imugi opuścił sklep (łazienkę), trzymając w ręce butelkę mleka (szamponu) z miną dramatycznego niezadowolenia. Wyniośle postawił swoją zdobycz na stole i obrócił się do swojej jakże pięknej żony (Sory).

– Mieli tylko zepsute. Uprzedzili mnie.

– O nieee~ – Sora osunął się na ziemię, licząc, że jego jakże przystojny mąż (Hoshime) złapie go w pasie. Gdyby tak się nie stało, "ludzki" mężczyzna upadłby sromotnie na ziemię, ale na Hoshime zawsze można było liczyć. – Jednak Usagi będzie musiał żyć w szczęśliwej rodzinie. Będziemy go rozpieszczać i szanować, aż wyrośnie na rozpuszczonego bachora. Ach, cóż za tragedia! O nie!

Nagłe pukanie do drzwi tak zaskoczyło "małżeństwo", że Hoshime prawie upuścił kumpla. Goście o tej godzinie byli dosyć niepokojący, gdyż dom morskiego stwora znajdował się kawałek od Kyosei, droga prowadziła przez las, a tej konkretnej nocy dodatkowo do tego wszystkiego na dworze panowała wichura. Hoshime zaczął panikować i nawet nie myślał o otworzeniu drzwi, ale Sora, będąc "człowiekiem", nie miał żadnych oporów. Po prostu podszedł do wejścia, jakby był u siebie i uchylił nieznacznie drzwi. Na szczęście nie był tak głupi, żeby wychylić przez szparę swoją głowę.

– W czym mogę pomóc? – rzucił zza skrzydła, w razie czego zapierając je ciałem.

Brak odpowiedzi.

Twarz Hoshime zrobiła się nienaturalnie blada, a źrenice stały się ostre i pionowe. Płetwy zaczęły niebezpiecznie szeleścić, włosy same się nastroszyły, mięśnie napięły się do ataku. Mężczyzna nie lubił przemocy, ale jeśli to, co znajdywało się za drzwiami, stanowiło zagrożenie dla Sory, gotowy był rozszarpać ukrytymi w każdej innej sytuacji szponami. W głowie resztki zdrowej świadomości przeklinały Sorę, że postanowił otworzyć te drzwi. Przecież jest pierwsza... druga w nocy, do cholery! Co niby mogło przyjść w tą pogodę, jeśli nie...

– Macie mleko?

Nezumi, prawdziwy człowiek wychowany w Kyosei i członek grupki znajomych, do której należeli również Hoshime i Sora. W całej wsi znany ze swojej odwagogłupoty, bardzo szanowany przez dzieciaki, ale traktowany z pogardą przez dorosłych, bo jest złym przykładem do naśladowania. No tak, bo kto inny wpadłby na genialny pomysł, żeby w taką wichurę podjechać do najbardziej oddalonego od centrum domu po... mleko? Gdy dwójka mężczyzn zrozumiała, o co właśnie zapytał Nezumi, mieli ochotę znowu się śmiać. Ale nie, trzeba zachować powagę, mleko to bardzo ważna sprawa. Sora szerzej otworzył drzwi, aż ukazał się chudzielec o długich, czarnych włosach rozwianych przez wichurę, ubrany w piżamę w jednorożce. Koleś nigdy się nie przejmował, co na siebie ubiera, za co jego znajomi go podziwali. Dodatkowo trzymał w rękach miskę z suchymi płatkami.

– Jeszcze raz? – w głosie Sory słychać było powstrzymywany chichot.

– Macie mleko? Bo Mitsuko i Yuki nie miały, a ja mam ochotę na płatki.

– I przyjechałeś tu... swoim autem... – Hoshime brał przerwy między wyrazami na napady śmiechu – żeby poprosić mnie... o mleko?

– Tak? – zmarznięty mężczyzna odpowiedział tonem, jakby rozmawiał z ostatnim idiotą, który nie rozumie nawet podstawowych rzeczy.

"Człowiek" trzymał się kurczowo drzwi, żeby nie położyć się przypadkiem na ziemi podczas ataku, a Imugi pędem pobiegł do lodówki po jakże ważne mleko. Postanowił się nie męczyć z podawaniem kartonu, skoro miska i tak jest już przygotowana, tylko sam nalał zimną ciecz. Nie mógł powstrzymać głupkowatego uśmiechu.

– Smacznego – powiedział na odchodnym i już Sora miał zamykać drzwi, gdy człowiek zastawił je stopą. Dobrze, że miał chociaż buty, bo z Nezumim wszystko było możliwe.

– Ten nowy się obudził. Mówi w innym języku, niektórzy podejrzewają, że gdzieś pod wodą otworzyło się dzikie przejście i go wciągnęło.

– A przez inne zasolenie i temperaturę wody mógł stracić przytomność. Zgadzałoby się. – W ułamku sekundy ojciec, który wyszedł po mleko, zmienił się w wiejskiego detektywa. – Ktoś w ogóle wie, w jakim języku mówi?

– Nep. Udało się tylko wywnioskować, że ma na imię Mosh, czy jakoś tak. Próbowaliśmy znaleźć, w jakim języku pojawia się to imię, ale nic nie znaleźliśmy. Więc albo to nie jest jego imię, albo mówi w mało popularnym języku, albo to bardzo mało popularne imię.

– Strzelam w jedynkę i trójkę. Głównie trójkę – odezwał się nagle Sora, przy okazji opierając się wygonie o ramię większego kumpla. Jeśli on w coś strzelał, zazwyczaj trafiał. I nie tyczyło się to tylko butelek. Wiedzieli to wszyscy w Kyosei. – W sumie dwójka też jest prawdopodobna.

– Dzięki, Shermlick. No, w każdym razie dzięki za mleko, już wam nie przeszkadzam w traumatyzowaniu dzieci. Pozdrówcie ode mnie Usagiego. – Nezumi machnął ręką i zniknął za drzwiami samochodu. Hoshime miał tylko nadzieję, że jeśli ten dzban postanowi jeść podczas jazdy to chociaż będzie jechał powoli.

Sora zamknął drzwi i spojrzał na Imugiego.

– Idziemy spać.

– Ok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz