Lubiłam myśleć, że jestem mistrzynią organizacji, jednak po tygodniu pełnym przygód i pracy czułam się wyprana z energii. Kiedy moja współlokatorka zaproponowała mi wspólny odpoczynek w magicznym spa, rzuciłam wszystko i zgodziłam się. Brzmiało to idealnie: relaks, masaże i brak jakichkolwiek zobowiązań. Jedyny haczyk? To miejsce znajdowało się ukryte w magicznym lesie i dostępne tylko przez specjalne zaproszenie.
- Zaufaj mi, to najspokojniejsze miejsce na świecie - zapewniła mnie, gdy teleportowałyśmy się pod staroświecki drewniany budynek. Już samo wejście do spa wyglądało jak z bajki - drzewa migotały delikatnym światłem, a powietrze pachniało lawendą i czekoladą. Czy mogło być coś lepszego?
Pierwszy punkt programu: Eliksir relaksu.
Kiedy wręczono mi mały, mieniący się napój, nie miałam wątpliwości, że to początek czegoś cudownego. Zostałam ostrzeżona, by pić powoli. Wzięłam łyk. Smak przypominał połączenie miodu i mięty z nutą czegoś, co przypominało ciepły letni deszcz. Ale zanim zdążyłam zrelaksować się na dobre, coś zaczęło się dziać.
- Dziwnie się czuję - mruknęłam, zauważając, że moja skóra delikatnie świeci. - Czy to normalne?
- Świecenie oznacza, że eliksir działa. Po prostu się nie przejmuj - odpowiedziała moja współlokatorka, znikając w kierunku kąpieli w różowych bąbelkach.
Postanowiłam dać się ponieść atmosferze. Kolejnym etapem miała być kąpiel ziołowa. Poprowadzono mnie do ogromnej wanny wypełnionej wodą, która iskrzyła się jak płynne złoto. Z trudem powstrzymałam się od skoku do środka. Gdy tylko zanurzyłam się, poczułam, jak całe napięcie opuszcza moje ciało.
Po chwili zaczęłam mijać się z własnym odbiciem w lustrze wiszącym na ścianie. Każdy ruch, który robiłam, odbicie zdawało się komentować, uśmiechając się kpiąco lub krzywiąc teatralnie. Z jednej strony było to zabawne, z drugiej - nieco niepokojące. W końcu przyjechałam do spa by odpocząć, a nie po to, by wdawać się w dziwne sprzeczki z własnym odbiciem.
- Wszystko w porządku? - zapytał elf w uniformie spa, podając mi ręcznik.
- Chyba tak. Ale czy to normalne, że moje odbicie się ze mnie śmieje? - spytałam, susząc włosy.
- To efekt uboczny ziół. Zaraz przejdzie - elf tylko wzruszył ramionami.
Cóż, ziółka były jednak mocniejsze niż zakładałam.
Następny przystanek: masaż z użyciem magicznych kamieni.
Leżałam na podgrzewanym stole, słuchając delikatnych dźwięków skrzypiec. Masażystka - nimfa o niezwykle delikatnych dłoniach - ułożyła kamienie na moich plecach. Były przyjemnie ciepłe i idealnie pasowały do mojej skóry. Po kilku minutach czułam się jak nowonarodzona. Ale oczywiście, to spa miało swoje dziwactwa. Kiedy kamienie zaczęły śpiewać, uniosłam głowę.
- To normalne? - zapytałam, wpatrując się w uśmiechniętą masażystkę.
- Absolutnie. Ich pieśń pozwala odblokować twoje czakry - odpowiedziała. Kamienie nadal śpiewały coś w rodzaju piosenki dla dzieci, ale kto by się kłócił z ekspertem?
Relaksacyjny spacer po lesie miał być końcowym etapem. W teorii - szansa na odetchnięcie świeżym powietrzem i zebranie myśli. W praktyce - coś między survivalem a komedią.
Las był piękny, a ścieżki usiane kwiatami, które poruszały się w rytm lekkiego wiatru. Niestety, jednym z udogodnień były magiczne zwierzęta, które postanowiły mnie tropić. Najpierw był to malutki gryf, który z ciekawością przyglądał się moim butom. Potem pojawił się królik z wielkimi uszami, który za nic nie chciał zejść mi z drogi. Na koniec - motyle, które z niezrozumiałych powodów zaczęły tańczyć wokół mojej głowy.
Kiedy wróciłam do głównego budynku spa, moja współlokatorka już na mnie czekała. Wyglądała na kompletnie odmienioną - jakby właśnie wróciła z raju, wypoczęta.
- I jak było? - zapytała.
- Powiedzmy, że… unikalnie - odpowiedziałam z uśmiechem. W końcu, choć spa okazało się bardziej chaotyczne niż spodziewałam, faktycznie odpoczęłam. A może po prostu śpiewające kamienie, świecące eliksiry i kpiące odbicia w lustrze miały w sobie coś, co sprawiało, że zapominało się o codziennych zmartwieniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz