Dzień w pracy zapowiadał się na tyle nudno, na ile może być nudno, kiedy jest koniec miesiąca i nie ma żadnych nowych zleceń. Jako iż naprawdę się nudziłam, stwierdziłam, że wyręczę panie dbające o nasze biuro i sama osobiście nakarmię rybki. Chwyciłam za pierwszą lepszą karmę leżącą w szufladzie przy akwarium i nie patrząc na opakowanie otworzyłam je.
Kiedy wkładałam rękę do środka by sięgnąć po karmę, obok przeszedł Mark - wieczny maruda i ekspert od wszystkiego, który nigdy nie przepuścił okazji, żeby mnie zirytować.
- Co tam masz? - zapytał, zerkając na moje ręce.
- Karmę dla rybek - odparłam, celowo nie rozwijając tematu. Wiedziałam, że jeśli dam mu pretekst, zamieni to w pełną wykładów tyradę.
- Na pewno coś spaprasz - powiedział z uśmieszkiem. - Te rybki są lepszymi pracownikami niż ty.
Zignorowałam go, nasypując odrobinę jedzenia do wody. Rybki rzuciły się na nią z entuzjazmem, ale wtedy dostrzegłam coś dziwnego. Jedna z nich - niewielka, złota, z łuskami połyskującymi jak płynny metal - oderwała się od reszty. Zaczęła płynąć w moim kierunku, jakby mnie obserwowała. Pochyliłam się bliżej, a wtedy wydarzyło się coś, czego kompletnie się nie spodziewałam.
- Dzięki za obiad, Cinnie - powiedziała rybka. Tak, powiedziała. Głosem wyraźnym i dźwięcznym jak dzwon.
Zaniemówiłam, a potem spojrzałam na Marka, który również to usłyszał.
- Czy… czy ona właśnie przemówiła? - wykrztusiłam.
Mark wydawał się równie zszokowany, ale szybko się pozbierał.
- Pewnie jakaś funkcja karmy - powiedział, próbując to zbagatelizować. - Ale hej, jeśli magiczna karma zmienia ryby w gadające stwory, to… może to coś więcej?
Zignorowałam go. Pochyliłam się nad akwarium i szeptem zapytałam rybkę:
- Jak to możliwe? Jesteś zaczarowana?
Rybka zrobiła obrót, jakby była świadoma swojego uroku.
- Jestem złotą rybką, ale taką bardziej współczesną wersją. Nie musisz mnie łowić, żeby spełniło się twoje życzenie. Wystarczy, że je wypowiesz. Jedno życzenie - wybierz mądrze.
Życzenie. Spełnianie pragnień. To brzmiało jak coś, co wymagało poważnego przemyślenia, ale zanim zdążyłam się nad tym zastanowić, Mark wsadził swój wielki nos tam, gdzie nie powinien.
- Życzenie, co? - zapytał, patrząc na rybkę z zainteresowaniem. - Cinnie, proszę cię, ty zawsze podejmujesz złe decyzje. Lepiej pozwól mi coś wymyślić.
- Mark, to moja złota rybka - powiedziałam stanowczo. - To ja nasypałam karmę, to ja usłyszałam jej głos, więc to moje życzenie.
Rybka obróciła się w moją stronę.
- Czas jest ograniczony - powiedziała. - Musisz się zdecydować, zanim zajdzie słońce.
Spojrzałam na zegar. Była dopiero dziesiąta, ale czas w magicznych sprawach zawsze płynął szybciej, niż się spodziewałam.
Przez cały dzień Mark chodził za mną krok w krok, próbując przekonać mnie, że powinnam życzyć czegoś dla nas obu.
- Pomyśl o tym - zaczął. - Moglibyśmy poprosić o podwyżkę dla całego biura. Albo o darmowe obiady.
- To moje życzenie - powtarzałam uparcie, ale Mark nie dawał za wygraną. Kiedy usiedliśmy w biurowej kuchni na przerwie, zaczął snuć kolejne pomysły.
- A może poprosimy o supermoce? Wyobraź sobie, Cinnie, że możesz zmieniać kształty jeszcze szybciej. Albo, że ja mam umiejętność telepatii!
Wywróciłam oczami. Moje zdolności zmiennokształtne działały wystarczająco dobrze - przynajmniej wtedy, gdy mężczyzna nie działał mi na nerwy.
- A może… - zaczął znowu.
- Albo po prostu poproszę, żebyś przestał gadać - odpowiedziałam, próbując skupić się na pracy.
Do końca dnia nic nie szło tak jak powinno. Kontrahenci dzwonili z pretensjami, drukarka odmówiła współpracy, a na dodatek ktoś zjadł moje drugie śniadanie z lodówki. Z każdą godziną czułam, że tracę czas, który mogłabym poświęcić na wymyślenie życzenia.
Kiedy zegar wskazał piątą, a słońce zaczęło zachodzić, wróciłam do akwarium. Złota rybka nadal pływała wśród swoich mniej magicznych towarzyszy, wyglądając na zadowoloną z siebie. Mark oczywiście nie mógł przepuścić okazji, żeby mi towarzyszyć.
- No dobra, Cinnie - powiedział z głupim uśmiechem. - Co wymyśliłaś? Bo jeśli nic, to ja mam kilka pomysłów.
Zignorowałam go, zbliżając się do złotej rybki.
- Czy moje życzenie może dotyczyć czegokolwiek? - spytałam.
- Oczywiście - odpowiedziała. - Ale pamiętaj, każde życzenie ma swoje konsekwencje.
Przez chwilę wahałam się. A potem Mark wtrącił swoje trzy grosze.
- Proszę, poproś o coś praktycznego! Na przykład, żeby kawa w biurowym automacie była zawsze świeża!
- Nie - spojrzałam na niego z irytacją. - Wiem, czego chcę.
Pochyliłam się nad akwarium, patrząc rybce prosto w oczy.
- Chcę, żeby Mark przestał być taki irytujący.
W pierwszej chwili nic się nie wydarzyło. Mark wyglądał na zmieszanego.
- Co to niby ma znaczyć? - zapytał.
Ale zanim zdążył powiedzieć coś więcej, jego usta zniknęły. Po prostu zniknęły. Mark próbował mówić, ale wydawał tylko niezrozumiałe dźwięki. Rybka zaśmiała się cicho.
- No cóż, to była twoja decyzja - powiedziała. - Życzę ci miłego dnia, Cinnie.
Zanim zdążyłam zareagować, rybka zniknęła, a Mark patrzył na mnie z wyrazem twarzy (albo i samych oczu i brwi), który sugerował, że to dopiero początek moich problemów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz