Kochałam każdą porę roku z całego serca, ale kiedy pierwszą rzeczą, którą usłyszałam zaraz po obudzeniu był szum deszczu, niespecjalnie byłam zachwycona. Spojrzałam w okno z irytacją, wpatrując się w krople, które spływały po szybie. Wzięłam głęboki wdech i stwierdziłam, że i przy takiej pogodzie dam sobie radę. Był to jeden z tych dni, których cały plan dnia topi się w szarej brei deszczowej nudy. Jak na złość na moim biurku leżało sporo raportów, których nie chciało mi się uzupełnić w pracy, a półka uginała się pod ciężarem książek, które kupiłam z myślą o przeczytaniu ich w taki dzień jak ten, ale naprawdę nie miałam na to ochoty.
Wzięłam do ręki telefon i wśród powiadomień z różnych komunikatorów dostrzegłam pewną wiadomość, która wzbudziła moje zainteresowanie. „Czy chcesz dziś skorzystać z personalizowanej prognozy pogody?” - brzmiała jej treść. Gdzieś w odmętach pamięci przypomniało mi się, że niedawno instalowałam jakąś nową aplikację, ale nie miałam pojęcia, czy prognoza pogody była jakkolwiek z nią połączona. Chcąc nie chcąc wcisnęłam w powiadomienie, które przeniosło mnie do personalizowanej pogody.
Nie minęła sekunda, a na ekranie pojawił się komunikat: Gotowa na pogodę na miarę magicznej mocy? Dotknęłam palcem wyświetlacz, a zaraz potem wyświetliło się coś niesamowitego - coś, co od razu wzbudziło we mnie podejrzliwość. Prognozy w aplikacji nie wyglądały na zwykłe.
1. Poranny Świetlisty Kapuśniaczek - przewidywany czas: 9:00-10:30
Efekt: Przypływ inspiracji, idealny na poranne rozważania.
2. Złote Przejaśnienia Pogodowe - przewidywany czas: 12:00-14:00
Efekt: Wzmaga skłonność do spontanicznych wycieczek
3. Wieczorna Mgła Tajemnicy - przewidywany czas: 18:00-20:00
Efekt: Wzbudza chęć odkrywania nowych sekretów.
Przetarłam oczy. To musiał być jakiś dowcip, ale coś mnie podkusiło, by sprawdzić, czy to zadziała.
Przez kilka minut krążyłam po mieszkaniu, zastanawiając się co robić. W końcu o 9 zdecydowałam się wyjść, żeby zrobić kilka zdjęć, korzystając z naładowanego już aparatu. Wyszłam, a deszcz przestał padać. Co więcej - słońce zaczęło nieśmiało przebijać się przez chmury, rzucając na wszystko wokół złotawe refleksy, które wyglądały, jakby sama natura nałożyła filtr w stylu retro. Czułam się zainspirowana. Zaczęłam robić zdjęcia roślin pokrytych kropelkami deszczu, które mieniły się na tle słonecznych prześwitów. „To musiał być tylko przypadek” pomyślałam. Ale z każdym kolejnym zdjęciem czułam, że to poranne światło naprawdę dodało mi energii.
Po południu zauważyłam, że aplikacja wysłała mi powiadomienie: Złote Przejaśnienia już w drodze! Idealny moment na odkrycie czegoś nowego! Poczułam dziwną chęć, by znowu opuścić mieszkanie, choć deszcz ponownie zaczynał stukać w okna. Po chwili wahania założyłam kurtkę i wyszłam, kierując się w stronę parku. Nawet w tym szarym dniu było tam pełno zieleni i złotych liści. Spacerowałam wzdłuż alejek, aż zauważyłam tabliczkę, której nigdy wcześniej tam nie widziałam, mimo iż ostatnimi czasy byłam stałą bywalczynią parku. „Sekretny Szlak Nadziei - przejście na własną odpowiedzialność!” - brzmiały wyryte na drewnie słowa. Ruszyłam ścieżką idącą za tabliczką. Po kilku minutach marszu zauważyłam małe, przyjemnie ukryte jezioro. Nagle całą powierzchnię wodą zaczęły rozświetlać złote promienie słońca - pogoda dopasowała się idealnie. Żałowałam, że nie miałam przy sobie aparatu, ale stwierdziłam, że jeszcze na pewno nie raz tu przyjdę.
Wracając do mieszkania, przypomniałam sobie o trzeciej prognozie: „Wieczorna Mgła Tajemnicy”. Zaczęłam podejrzewać, że to może być najlepsza część dnia. Zawsze fascynowały mnie zagadki i sekrety, więc miałam nadzieję, że i tym razem wydarzy się coś niezwykłego. O 18:00, zgodnie z prognozą pogody, zauważyłam że na ulicy zaczęła gęstnieć mgła, nadając okolicy zupełnie inny charakter. Zrobiło się tajemniczo - jakby wszyscy nagle znaleźli się w innym świecie. Poczułam przypływ dziwnej odwagi, więc (już nie wiem który raz) wyszłam z mieszkania i ruszyłam na przechadzkę.
Po kilku krokach zobaczyłam, że coś na mnie czekało - na końcu ulicy przy starym sklepie z antykami migało światło. Przez chwilę czułam, jakbym trafiła na ślad ukrytego skarbu. Weszłam do środka, a zza lady wynurzył się właściciel - starszy mężczyzna o wyjątkowo łagodnym spojrzeniu.
- Dobry wieczór! - przywitał się. - Widzę, że trafiła tu pani nie bez powodu. Czasem pogoda podpowiada ludziom odpowiedni drogi.
Uśmiechnęłam się, czując lekkie ciarki na karku. Opowiedziałam mu o moim dniu, a on słuchał z wyraźnym zainteresowaniem. Kiedy skończyłam, spojrzał na mnie i powiedział:
- Proszę chwilę zaczekać.
Po chwili wrócił, trzymając ładny, ozdobny kompas. Na pierwszy rzut oka wyglądał na zupełnie zwyczajny, ale coś mi podpowiadało, że ma swoje sekrety.
- Ten kompas czasami pokazuje więcej, iż możnaby przypuszczać - powiedział, wciskając go w moją dłoń. - Może wskazać odpowiednią drogę, kiedy będzie pani najbardziej potrzebować wskazówki.
Podziękowałam, choć nadal czułam się, jakbym wciąż tkwiła w baśni, której początek zapisany był w tej magicznej prognozie. Gdy wróciłam do domu, patrzyłam na kompas, rozmyślając o wszystkim, co wydarzyło się tego dnia. Wyglądało na to, że każda prognoza była dziwnie trafna, jakby ktoś celowo dostosował ten dzień do moich najskrytszych pragnień. Czy mogłam ufać tej aplikacji?
Nim poszłam spać, na ekranie telefonu pojawiło się nowe powiadomienie: „Zadowolona z dnia? Jutro kolejny zestaw prognoz czeka na ciebie. Dobranoc, Cinnie.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz