Szary kocur wygrzewał się na kamieniach. Korzystał z ostatnich ciepłych dni pory opadających liści, nim nadejdzie czas nagich drzew. Mruczał cicho, zadowolony z odpoczynku. Niedawno wrócił z porannego patrolu, na który musiał wstać bladym świtem, więc odbierał właśnie zasłużoną przerwę.
Kruczy Szept niedawno został mianowany na wojownika. Świeżo upieczony pełnoprawny członek klanu zaczął wykorzystywać wszystkie płynące z tego awansu przywileje. Nie musiał sprzątać legowiska starszyzny, pytać się o pozwolenie, aby opuścić obóz czy znosić nieustające uwagi swojego byłego mentora. Teraz zachłysnął się nowo zdobytą wolnością.
Miał ochotę spędzić najbliższe kilka chwil na drzemce, więc przymknął oczy i nasunął puszysty ogon na pyszczek, aby uchronić się przed jasnymi promieniami słońca. Właściwie już zasypiał, gdy usłyszał nagłe nawoływanie swojego imienia. Zastrzygł uszami.
— Kruczy Szepcie, Kruczy Szepcie!
Kocur podniósł głowę i spojrzał leniwie na biegnącego do niego kociaka. Szybko rozpoznał go po złocistej sierści. Był to Sosnowa Łapa — najnowszy uczeń, który pod opiekę przypadł Bursztynowej Bryzie.
— W czym mogę ci pomóc? — Kruczy Szept zwrócił się do kocięcia. Podniósł się do siadu, owinął ogon wzdłuż łap i zerknął na swojego rozmówcę.
— Chciałem cię o coś zapytać! — poinformował, zajmując miejsce tuż obok wojownika.
— A więc chętnie cię wysłucham — mówiąc to, Kruczy Ogon wyprostował się, zadowolony, że jakiś uczeń przyszedł specjalnie do niego.
— Czy to prawda, że Klan Gwiazdy zsyła ci znaki? — zapytał, a jego fioletowe oczy zalśniły. — Wszyscy uczniowie o tym mówią!
Kruczy Szept zaśmiał się nerwowo. Ostatnio podczas polowania pokłócił się z jednym z pobratymców i żeby udowodnić prawdziwość swojej teorii na temat łapania gołębi, powołał się na niezwykłą wizję zesłaną przez Klan Gwiazdy. Było to małe kłamstewko i nigdy nie przypuszczał, że stanie się ono taką sensacją w klanie. Cóż, plotki najwyraźniej szybko się rozeszły. Ale Kruczemu Szeptowi nie przeszkadzało bycie na wąsach wszystkich towarzyszy.
— Wiesz, nie jesteś ani medykiem, ani przywódcą, więc uważam, że to naprawdę niesamowite — ciągnął dalej Sosnowa Łapa.
— Klan Gwiazd zsyła znaki nam wszystkim — odpowiedział skromnie Kruczy Szept, prostując się. — Nie każdy jednak potrafi je odczytywać.
Oczy ucznia zalśniły.
— Czyli ja też mogę dostać jakąś wizję?
— Cóż, jeśli będziesz tylko umiał ją rozpoznać — odparł poważnym tonem. — A to nie jest takie łatwe.
— Jak się tego nauczyłeś? — dopytywał kociak. Zbliżył się do Kruczego Szeptu i machał swoim puszystym, złotym ogonem.
— To pewnie kwestia talentu — stwierdził młody wojownik nieskromnie. — Musisz zacząć więcej się rozglądać i obserwować, co cię otacza, a może również zaczniesz rozpoznawać nierozpoznawalne.
Sosnowa Łapa nie wydawał się być specjalnie zadowolony z odpowiedzi. Skrzywił się niechętnie.
— Chyba nie rozumiem.
Nim kocur pospieszył z wyjaśnieniami, polanę przeszło nawoływanie zastępcy przywódcy, który zbierał patrol na polowanie. Oczy Sosnowej Łapy zalśniły.
— Kruczy Szepcie, zabierzesz mnie na polowanie?
Wojownik westchnął niechętnie.
— Gdzie się podział Bursztynowa Bryza? — zapytał, rozglądając się za mentorem ucznia.
— Rano ktoś wyczuł borsuka w lesie i kilku doświadczonych wojowników poszło go przepędzić — wyjawił Sosnowa Łapa. — Bursztynowa Bryza do nich dołączył. Jeszcze nie wrócili.
Kruczy Szept zastanowił się przez chwilę. Nie chciał mieszać się w edukację nie swojego ucznia. Szczególnie, gdy jego mentorem był Bursztynowa Bryza. Ostatni kot, z którym młody wojownik chciałby sobie robić problemy. Mimo tego, pod wpływem intensywnego spojrzenia kociaka, podniósł się ciężko z rozgrzanego słońcem kamienia i zeskoczył w dół, aby dołączyć do patrolu łowieckiego.
— Chodźmy więc.
Sosnowa Łapa pokicał radośnie za nim. Wspólnie z resztą kotów ruszyli w stronę lasu.
Kruczy Szept nie planował dzisiaj wychodzić poza obóz. Spełnił swój wojowniczy obowiązek i chciał leniuchować do wieczora. Nagła prośba Sosnowej Łapy bardzo go więc zaskoczyła, ale pamiętał czasy, gdy on sam był jeszcze uczniem i nie potrafił usiedzieć na miejscu.
Koty z patrolu rozdzieliły się wśród niskich krzewów. Kruczy Szept przypadł do ziemi, aby jak najciszej pokonać dalszą odległość. Skradał się płynnie, ze zwinnością przeskakiwał korzenie i kamyki. Starał się poruszać jak najbardziej bezszelestny, co wśród otaczających go suchych liści wcale nie było takie łatwe.
Szybko zdał sobie sprawę z tego, ile hałasu może narobić podłoże, gdy podążający krok w krok za nim Sosnowa Łapa stąpał najgłośniej na świecie. W taki sposób zaraz wypłoszyłby całą zwierzynę łowną!
— Patrz pod nogi — syknął z irytacją Kruczy Szept, odwracając się do kociaka. Następnie zademonstrował mu odpowiedni sposób poruszania się.
— Bursztynowa Bryza zawsze mi to powtarza.
Uczeń schylił się i bardzo ostrożnie dołączył do wojownika. Tym razem nie narobił zbyt wiele hałasu, coś specjalnie cicho też się nie zachowywał.
— Jakie znaki Klan Gwiazd ci zesłał? — zapytał niespodziewanie, najpewniej pragnąc powrócić do ich wcześniejszej rozmowy.
— Przeróżne — mruknął wymijająco Kruczy Szept. — Sny, wizje, wszystkiego po trochu.
Nie miał już ochoty o tym rozmawiać. Nie na polowaniu, gdzie żeby nie wrócić z pustymi łapami, należało zachować kompletną ciszę.
Kruczy Szept zastrzygł uszami. Coś słyszał. Drobrne łapki snuły się po wysuszonych liściach nieopodal. Kocur tracił Sosnową Łapę i skinieniem pyska pokazał odpowiednie miejsce. Uczeń szybko zauważył krzątającą się wśród listków mysz. Przypadł do ziemi i stąpając łapa po łapie, zbliżył się do gryzonia. Robił przy tym mały hałas, ale zajęty szukaniem pożywienia drobrny zwierzak nie usłyszał nadciągającego zagrożenia w porę. Nim w ogóle zdążył pisnąć, Sosnowa Łapa skoczył na niego i jednym szybkim ugryzieniem pozbawił możliwości ucieczki. Już chwilę później dumny z siebie uczeń wrócił ze zdobyczą w pysku.
— Dobra robota — pochwalił go Kruczy Szept. Spoglądał na zadowolonego z siebie kociaka i zaczął się zastanawiać, kiedy i jemu przypadnie własny podopieczny.
— Czy dostałeś znak, że to właśnie tam będzie ta mysz? — ciągnął Sosnowa Łapa. Kruczy Szept pożałował swojego wcześniejszego pragnienia posiadania ucznia.
— Nie — odparł krótko. — Ale uszy i oczy doskonale mnie pokierowały. Zacznij z nich korzystać, a na pewno będzie ci łatwiej cokolwiek złapać.
Bez dalszych wyjaśnień Kruczy Szept ruszył przed siebie. To nie był koniec ich polowania. Sosnowa Łapa zakopał szybko swoją zdobycz i ruszył za wojownikiem.
Powoli zaczynało się ściemniać. Był to idealny czas na złapanie czegoś jeszcze. I właśnie nadarzyła się na to okazja! Kruczy Szept usłyszał ciche popiskiwanie za niewielkim wzniesieniem. Nie czekając na Sosnową Łapę, skoczył w tamtym kierunku. Nie spodziewał się jednak, że spadek po drugiej stronie będzie aż tak wysoki i stromy. Nim się obejrzał, zjechał w dół. Zamiast myszy, upolował pełen pysk piasku. Podniósł się z ziemi i otrzepał, jednoczenie próbując wykaszleć resztki piachu. Sosnowa Łapa już chwilę później znalazł się tuż przy nim.
— Kruczy Szepcie, czy wszystko w porządku? Wojownik kichnął, pokręcił głową i spojrzał na kociaka.
— Żyję — zapewnił, unosząc łapę, aby przetrzeć nią pełen piachu nos.
— Szkoda, że teraz Klan Gwiazdy cię nie ostrzegł — zauważył Sosnowa Łapa. Kruczy Szept zmierzył go wzrokiem.
— Wracajmy do obozu — prychnął i pospieszył we wskazanym kierunku. Uczeń ruszył za jego śladami. Po drodze zatrzymali się po złapaną mysz, którą Sosnowa Łapa dumnie niósł przez całą drogę powrotną.
Kruczy Szept na szczęście odbudował swój honor, ponieważ niedaleko przed obozem udało mu się jeszcze chwycić wzbijającego się do lotu gołębia. Posypały mu się pióra, ale nie zdążył uciec. Kocur wrócił do obozu z podniesioną głową.
Patrol walczący z borsukiem już powrócił, więc gdy tylko Sosnowa Łapa dojrzał w grupie swojego mentora, pognał do niego i wręczył złapaną mysz.
Kruczy Szept odłożył odprowadził kociaka wzrokiem, a następnie zniżył się do stosu złapanej zwierzyny, gdzie zostawił gołębia. Dla siebie wybrał coś mniejszego.
Wrócił na kamienie, które teraz pogrążył już mrok nocy. Kruczy Szept zadarł głowę i zerknął na gwiazdy. Machnął ogonem. Wspaniale byłoby dostawać znaki od Klanu Gwiazd. Wiedzieć więcej. Być kimś więcej niż zwykłym wojownikiem. Opuścił wzrok na krzątających się po obozie pobratymców. Obserwował ich przez chwilę spod przymrużonych oczy. Tutaj był jego dom.
Może bycie tylko prostym kotem wcale nie jest takie złe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz