30 listopada 2024

Od Song Ana - Butelka

Pierwszy dzień odkąd Song An zastąpił mistrza i stał się tymczasowym wykonawcą zadań bóstwa burzy. Poranek zaczął od typowych dla siebie obowiązków: przebrał się, napił herbaty, nasypał jedzenia szopowi, który już od pierwszych promieni słońca kręcił się pod nogami boskiego sługi, łasząc się o jedzenie. Przy okazji Śmieciarz otrzymał dużą dawkę porannych pieszczot.
Następnie Song An przystąpił do swoich boskich obowiązków. Zajął się modlitwami,  każdą z nich dokładnie czytał, analizował, oceniał, czy jest możliwa do spełnienia. Pracowicie je segregował, nie omijając żadnej. Mistrz zawsze dbał o to, aby wszyscy jego wierni byli zadowoleni, więc boski sługa nie mógł być w tym gorszy. Nie mógł go zawieść.
Wygrzebanie się ze wszystkich zaległości pochłonęło jego czas aż do samego południa. Prośby z każdą chwilą napływały, więc Song An z trudem nadrabiał każdą z nich. Ostatecznie przerwał to zadanie, obiecując sobie, że kontynuuje jutro.
Zrobił sobie kolejną małą przerwę na herbatę. Przy okazji zastanawiał się, czym mógłby zająć się teraz. Dojrzał wtedy leżący na blacie malunek przedstawiający mistrza i Song Ning’a. Boski sługa przyglądał mu się przez chwilę, aż wpadł na wspaniały pomysł.
Ruszył do szopy. Po długim poszukiwaniu znalazł ramkę. Wrócił z nią do świątyni, a Śmieciarz podążał za nim w obie strony. Nie opuszczał swojego opiekuna na krok. Wesoło kicał wszędzie, gdzie poszedł Song An.
Boski sługa oprawił malunek w ramkę. Postanowił powiesić go w jakimś reprezentatywnym miejscu. Od razu pomyślał o głównej sali świątynnej. Song An chciał, żeby obraz nigdy więcej nie został już zapomniany. Szybko znalazł więc młotek i gwoździe, a następnie ruszył w stronę zaplanowanego pomieszczenia.
Długo zastanawiał się, które z miejsc byłoby najlepsze na jego najnowsze przedsięwzięcie. Pokręcił się po świątyni, aż w końcu zdecydował się zrobić to na największej ścianie. Zdjął stamtąd ozdobny talerz, rozmontował półkę i zajął się robieniem nowego wieszaka na obraz.
Nie był jednak najlepszy w takich rzeczach. Krótko mówiąc, zamiast gwoździa w ścianie pojawiła się dziura. Song An zbyt mocno uderzył młotkiem, ale nie trafił tam, gdzie chciał. Postanowił więc zawiesić obraz trochę wyżej, aby zasłonić nieszczęsną szczelinę. Tym razem udało mu się to zrobić na tyle dobrze, że mistrz po powrocie raczej nie zauważy małego wypadku swojego ucznia.
Następnie Song An wpadł na pomysł, aby trochę posprzątać. Podczas jego nieobecności mentor niespecjalnie przejmował się bałaganem. Wszędzie porozrzucane zostały różne rzeczy, których w tym miejscu być nie powinno. Zaczął od zbierania śmieci. Bóg burzy chyba niechętnie lubił po sobie sprzątać. Szczerze mówiąc, gdzie tylko się znalazł, tam niósł ze sobą chaos. Dlatego też Song An miał pełne ręce roboty.
Przechodził z pokoju do pokoju. Podnosił śmieci, układał rzeczy, ścierał kurze. Wszystko to, aby Grom był znów użytkowy i przytulny tak jak przed podróżą Song Ana.
Jako ostatnie pomieszczenie boski sługa obrał pracownie mistrza. Tam zawsze panował największy bałagan. Chociaż Song An doskonale pamiętał słowa mistrza „nie ruszaj moich rzeczy!”, ale dobrze też wiedział, że jego mentor tylko tak mówił. Yunru Lei inaczej utonąłby w swoim bałaganie. Boski sługa nawet nie wiedział, jak bóg burzy mógł funkcjonować bez niego.
Zaczął układać papiery, książki, wieczne pióra. Zajęło mu to dłuższą chwilę. Podczas podnoszenia z ziemi pustego pudełeczka po atramencie, Song An zauważył wciśniętą pod szafkę butelkę. Wyciągnął ją z niemałym trudem.
Boski sługa przyglądał się przez chwilę naczyniu, aż w końcu otworzył je. Powąchał znajdującą się w środku ciecz. Mocny zapach zmusił go do kaszlnięcia.
— Wino? — zapytał sam siebie. Nie potrafił powstrzymać swojej ciekawości, więc przechylił butelkę i napił się łyk. Szybko pożałował swojej decyzji. Pod wpływem okropnego smaku, na który Song An mocno się skrzywił, naczynie prawie wypadło mu z dłoni. Zakorkował je szybko i ponownie wcisnął pod szafkę, gdzie było jego miejsce.
Song An już wiedział, co jego mistrz ma na myśli, mówiąc, że Song Ning robił okropne wino. To, które boski sługa właśnie skosztował, było okropne, najgorsze na świecie. Długo nie mógł dojść do siebie.
Tego dnia odechciało mu się już sprzątać i wtykać nos w sprawy, które go nie dotyczą. Wziął Śmieciarza na ręce, przytulił go i wrócił do swojej komnaty.
Postanowił napisać list do George’a. Dawno nie rozmawiał z przyjacielem. Koniecznie musiał mu opowiedzieć o wszystkim, co się dowiedział! A może nawet zaprosić go do siebie?


Dziękuję wszystkim, którzy czytali i wspierali. Bardzo mnie to motywowało, kocham Was <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz