Ze wszystkich dróg zawodowych, które Zahra mogła wybrać, bycie praktykantką najbardziej popularnego w mediach seryjnego mordercy było zdecydowanie najciekawszą opcją. W sumie Zahra preferowała nazwę terminator, niż praktykantka (bo nie pracowała w końcu u fryzjera), ale w sumie mogliby ją i nazywać sprzątaczką – Zahra i tak świetnie by się bawiła przy pracy. A w końcu, jak kochasz swoją pracę, to nie pracujesz ani dnia, prawda? Czy coś. Czytanie ze zrozumieniem nigdy nie było jej mocną stroną.
Zahra wpadła w całe to pułapkowe bagno, bo sama wylądowała w jednym z ustrojstw Jigsawa. Przypadkiem, okej? Chyba pomylił ją z kimś innym, biedny dziadek, bo Zahra w sumie niczym nie zgrzeszyła. Przynajmniej niczym takim, co by zgorszyło seryjnego mordercę. Kramer był trochę przerażony, kiedy Zahra, wygryzywszy się z przypiętych do ramion materiałów wybuchowych, przebiła się przez ścianę, za którą Jigsaw obserwował test.
– To chyba pomyłka – uśmiechnęła się szeroko po wytarciu zakrwawionych przedramion o (kiedyś) białą koszulkę, wyciągnęła rękę w stronę staruszka, który nadal się na nią lampił. Wydała z siebie najlepszą imitację czerwonego guzika BŁĄD, jaką mogła – ja jestem Zahra, a nie Zarah. Ale całkiem niezły masz set up. Szukasz może kogoś do sprzątania?
Ostatecznie, stety czy też niestety, Zahra dostała inną posadę, niż zlizywanie krwi z posadzki. Kramer bardzo zaintrygowała jej zdolności szybkiej regeneracji, więc została oficjalnym testerem pułapek. Była to całkiem niezła zabawa, bo oprócz tego, że mogła robić listę ucieczek (i często robić z tego zawody, czy pobije swój wcześniejszy rekord), to jeszcze musiała spędzać najwięcej czasu z inżynierką większości morderczych zabawek – Octavią. Potrafiła przeboleć podwieczorek, który zamiast do jej żołądka, trafiał do policji. Wszystko przegrywało z szansą spotkania się z najmądrzejszą i najfajniejszą gotką-ukośnik-pomocnicą-seryjnego-mordercy.
Akurat, szczęście dokazało Zahrze, bo Octavia pracowała ostatnimi dniami nad całkowicie nowym projektem. Kiedy o nim opowiadała, aż gwiazdy jej się w oczach świeciły, jakby miała być to dotychczas najlepsza jej pułapka. A gdyby Zahra miała być szczera, zdecydowanie preferowała pułapki Octavii od tych Jigsawa, czy innych praktykantów. Bo oprócz dobrych pomysłów, przynajmniej gotka nie przewracała oczami na jej głupie żarty, albo szybkie próby ucieczki, jak inni. No i w dodatku jej też bardziej podobało się słowo terminator niż praktykant. Zdecydowanie robiło z ich obu kogoś mega zajebistego. Szkoda, że inni praktykanci Jigsawa nie byli tacy fajni. Ale może lepiej. Nie zasługiwali na tytuł terminatorów.
W każdym razie tej nocy Octavia pracowała cały czas bez przerwy. Zadzwoniła po Zahrę około trzeciej, co dla niej było totalnie normalne, bo i tak nie spała. Przybiegła do współpracowniczki w dosłownych podskokach.
Warsztat zalany był zielonym światłem, przez co skóra Octavii wyglądała trochę, jak porcelana. Stała pochylona nad wielkim plastrem metalu, wciskając śrubki palcami w ich otwory, zamiast śrubokrętem. Ustrojstwo wyglądało trochę jak jedna ze starych maszyn do tortur, sprzed tysiąca lat. Fajnie, inspiracja historią.
Zahra musiała powiedzieć ostatnie zdanie na głos, bo Octavia odwróciła się w jej stronę i uśmiechnęła.
– Dzięki – skończyła dokręcać coś w maszynie i wyciągnęła się. Zahra odwróciła wzrok. Z grzeczności.
– Toooooo… jak to działa?
– Całkiem prosto – Octavia wskazała palcem na krzesło ustawione pośrodku pokoju. Krzesło Testowe. To, na którym Zahra grzecznie siadała, by praktykanci mogli założyć na nią swoje nowe wynalazki. Z reguły lubiła nieco się podroczyć z innymi współpracownikami, ale Octavia zawsze miała takie pomysły, że Zahra była szczerze podekscytowana. Aż jej ogon podskakiwał samoistnie – to maska.
Octavia podniosła wielką maszynę ze stołu bez problemu, co zaimponowało Zahrze. Wsadziła ją na szyję Zahry. Pułapka miała kilka skrzydeł, wypełnionych wewnątrz kolcami. Teraz, z bliska, przypominała Zahrze te mięsożerne kwiatki, muchołówki, które Gideon kiedyś próbował hodować, ale zapominał kupować im robale.
– I jak się z tego wydostać? – Zahra trąciła jedno ze skrzydełek, a raczej skrzydliszcz, bo były ogromne i ciężkie. Przysunęła je bliżej głowy. Aha, czyli po prostu zamknęłyby się na niej, jak właśnie taka roślinka. Zaaaajebiście.
Octavia machnęła małym kluczykiem przed twarzą Zahry.
– Tester będzie miał klucz za okiem. Będzie go musiał sobie wydłubać, i wsadzić do kłódki przed czasem.
– Woooo, Octavia – Zahra przyjrzała się małemu kluczykowi, wróciła wzrokiem na współpracowniczkę – Ale ty masz mózg.
– Teraz ci nie wsadzę klucza – gotka odsunęła się od krzesła, idąc wzdłuż kabli wiodących przez salę. Dotarła do jakiegoś włącznika w ścianie – chcę tylko sprawdzić, czy timer zadziała.
– Ile mam czasu?
– Dziesięć sekund, jak kliknę guzik – Octavia kiwnęła głową.
Zahra przełknęła ślinę. Jeżeli maska zmiażdży jej twarz na papkę, to trochę słabo. Nie dlatego, że to jej twarz, czy coś, ale pewnie z taką rozwaloną na zgniłego arbuza mordą nie będzie zbyt atrakcyjna ani miła do rozmowy. Gwizdęła więc w stronę gotki, trzepiąc ogonem.
– Masz tylko kilka sekund, żeby napatrzeć się na tę super mega piękną przystojną twarz, więc sobie nie szczędź!
Octavia podniosła brwi, zrobiła wielkie oczy. No tak, takim tekstem Zahra jeszcze nie rzuciła. Ale ta sytuacja była zdecydowanie inna niż poprzednie – jeszcze nigdy nie była testerem miażdżołba – i w sumie to byłyby dobre ostatnie słowa na następne kilka dni, bo przynajmniej nie musiałaby żyć z jakimś uczuciem niezręczności, bo hej, nie miałaby się fizycznie jak wytłumaczyć.
Trzy… dwa… jeden… Maska zatrzęsła się, maszyneria jęknęła, i skrzydła zaczęły się powoli zamykać. Tylko coś trzasnęło, stęknęło, i ostre metalowe zęby zatrzymały się tuż przy jej twarzy, a nie w niej. Po czym coś z maszyny wypadło, jakaś śrubka, czy coś, i skrzydła na nowo się otworzyły. A Zahra napotkała wzrok Octavii. Ups.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz