29 listopada 2024

Od Song Ana — Kolor

Yunru Lei podjął decyzję i był gotów wyruszyć już w tej chwili. Song An opowiadał mu więc o miejscach, które udało mu się odwiedzić. Świat bardzo się zmienił i raczej nie przypominał tego, czym był jeszcze w pamięci jego mistrza. Choć mniej więcej orientował się w co ważniejszych nowinkach, pozostawało wiele spraw i kwestii, o których mógł nie zdawać sobie sprawy. Boski sługa postanowił mu więc trochę pomóc.
— Kolory na światłach mają znaczenie — opowiadał. — Na zielonym idziesz, na czerwonym stoisz. Wszyscy muszą to przestrzegać. Oprócz rowerzystów. Nie wiem, jakie ta grupa ma przywileje, ale jeżdżą nawet na czerwonym.
Song An mówił trochę o swoim ulubionym jedzeniu (niesamowitych niebieskich lodach), środkach transportu, galerii handlowej i oczywiście o pieniądzach. 
— Pracowałem jako maskotka klubu koszykarskiego — wspominał z pasją boski sługa. — Dostawałem za to niewielką wypłatę, ale wystarczała ona na utrzymanie się!
Cóż, Song An właściwie mógł opowiadać bez końca o swoich przygodach, przyjaciołach, wzlotach i upadkach. Jego mistrz siedział obok, kiwał głową, wsłuchiwał się w każde z jego słów. 
— Musisz też, mistrzu, uważać na tych panów w niebieskich uniformach — tłumaczył zawzięcie uczeń. — Nie wiem, dlaczego, ale Dante zawsze mnie przed nimi ostrzegał.
Bóg burzy przewrócił oczami. 
— Każda z twoich rad jest wyjątkowo cenna, ale myślę, że już pora, abym sam poznał to wszystko, Song Anie — przerwał wywód podopiecznego. — Niedługo się zobaczymy.
Przyszedł czas na pożegnanie. Było ono inne od tego, które wcześniej przeżywał Song An. Pamiętał, że przed swoją podróżą czuł niestygnącą ekscytację. Wprost nie potrafił się doczekać, aż wyruszy i zbada nowy świat. Teraz cieszył się bardzo decyzją mistrza, ale napełniało go pewne uczucie niepokoju. Czy to samo czuł bóg burzy, gdy widział, że jego uczeń szykuje się do drogi? Tego Song An nie wiedział.
Pożegnał się z mistrzem, życząc mu wszystkiego, co najlepsze. 
— Nie martw się o nic, mistrzu! — zapewniał boski sługa. — Zajmę się Gromem podczas twojej nieobecności! 
— Wiem o tym — przytaknął Yunru Lei. — Wiem też, gdzie cię szukać, jakby stało się coś nieoczekiwanego. 
Song An zaśmiał się cicho. 
— Nic takiego się nie wydarzy.
Taką przynajmniej miał nadzieję. Wielokrotnie mistrz zostawiał go już samego, a podczas jego nieobecności uczeń potrafił poradzić sobie w każdej trudnej sytuacji. Już dawno się tego nauczył. Wiedział, co ma robić. 
— Ah, jeszcze jedna rzecz! — rzucił niespodziewanie Yunru Lei, odwracając się do ucznia. — Jeśli będziesz chciał kogoś zaprosić, najpierw posprzątaj. Nie ruszaj też moich rzeczy. Będę wiedzieć, jeśli coś przestawisz. 
— Zaprosić kogoś? — zdziwił się Song An. 
— Opowiadałeś, że masz wielu przyjaciół — przypomniał nonszalancko mistrz. — Zaproś ich, jeśli za nimi zatęsknić.
Boski sługa rozpromienił się. Bardzo ucieszył się z możliwości, jaką dał mu mentor. Bez słowa podbiegł i mocno przytulił mistrza. Yunru Lei cofnął się o krok, zaskoczony nagłą reakcją ucznia. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Już dawno temu odwykł od cielesnego wyrażania sympatii. Stąd stał przez chwilę z rękoma uniesionymi ku górze, zastanawiając się, co powinno stać się jego następnym swoim ruchem.
Ostatecznie westchnął cicho, opuścił dłoń, którą złożył na głowie ucznia. Poklepał go delikatnie. 
— Już, już, dobrze — uspokajał go. — Też będę tęsknić. 
Song An odsunął się od niego, poprawił włosy i zerknął na mistrza. Uśmiechnął się szeroko. 
— Do zobaczenia, mistrzu. 
— Do zobaczenia, Song Anie. 
Yunru Lei zniknął, a boski sługa został sam z szopem. Na pustym szczycie góry. Nie przeszkadzało mu to jednak wcale a wcale. Cieszył się, że jego mistrz odzyskał spokój i znalazł coś, co może przywrócić mu dawne szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz