17 listopada 2024

Od Song Ana — Uszy

— Myślisz, że Song Ning’owi by się tutaj spodobało?
Yunru Lei zmarszczył brwi, widocznie zastanawiając się nad odpowiedzią.
— W swoim życiu nie widział zbyt wielu ciekawych miejsc. Nie licząc wojskowych obozowisk i samego pola bitwy, które liczą się do tych mniej przyjemnych widoków — stwierdził w końcu. — Sądzę więc, że pokochałby Grom.

Nadzieja na wyzdrowienie Song Ning’a okazała się być dość złudną. Już następnego dnia mężczyzna nie pojawił się. Czekałem na niego do momentu, aż słońce znalazło się wysoko na niebie. Czas upływał, a ja domyślałem się, że opóźnienie to nie wróży niczego dobrego. Postanowiłem więc nie zwlekać i przekonać się, co zatrzymało Song Ning’a. Choć tak naprawdę wiedziałem, że winowajcą jest dokuczająca mu przypadłość. Podjąłem decyzję i ruszyłem w stronę rodzinnego domu byłego rybaka.
Zapukałem w dębowe drzwi. Nie musiałem długo czekać na reakcję. Już chwilę później we framudze pojawił się siwy mężczyzna. 
— Witamy w… Och, to ty — szybko mnie rozpoznał. Zmarszczył krzaczaste brwi i złapał za drzwi, próbując zamknąć mi je tuż przed nosem, gdy niespodziewanie za jego plecami zabrzmiał łagodny kobiecy głos. 
— Papo, kto to?
Zza starszego mężczyzny wyjrzała młoda dziewczyna. W pierwszej chwili pomyślałem, że widzę przed sobą mniejszą wersję Song Ning’a, ale szybko domyśliłem się, że udało mi się w końcu zobaczyć jego siostrę. Wyglądali tak podobnie, niemal jak dwie krople wody. 
Widocznie i ona mnie rozpoznała, ponieważ powstrzymała ojca przed zamknięciem drzwi. Zerknęła na niego błagalnie, a następnie zwróciła się do mnie: 
— Chodź, chodź, braciszek Ning na pewno ucieszy się na twój widok! Kiwnąłem głową i bez słowa ruszyłem w głąb budynku. Minąłem ojca jasnowłosego rodzeństwa. Mruczał coś niezrozumiałego pod nosem, ale ja całkowicie go zignorowałem. 
— Brat bardzo dużo mi o tobie mówił — zagadywała dziewczyna, prowadząc mnie najpewniej do izby, gdzie odpoczywał Song Ning. 
— Również wiele o tobie słyszałem — odparłem, delikatnie się uśmiechając. Zatrzymaliśmy się pod drzwiami na końcu wąskiego korytarza. 
— Song Ning ostatnio nie czuje się zbyt dobrze — ściszyła głos. — Ale niedługo wyjdzie z tego, prawda? 
Wyglądała na naprawdę zmartwioną. W kącikach jej oczu dostrzegłem lśniące łzy. 
— Chciałbym powiedzieć, że tak — powiedziałem szczerze. — Niestety niczego nie mogę ci obiecać. 
Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści i wbiła wzrok w podłogę. Cicho pociągnęła nosem. 
— Dzisiaj nie był w stanie wyjść z łóżka — zdradziła, powstrzymując płacz. — Porozmawiasz z nim? Jestem pewna, że na pewno poprawi mu to humor.
Wszedłem do pogrążonego w mroku pokoju. Rozejrzałem się w ciszy. Pokój składał się z niewielkiego stolika i bambusowej maty, która zajmowana była przez mężczyznę. 
Song Ning wpatrywał się w sufit. Odwrócił jednak głowę w moim kierunku. Jego oczy zalśniły, gdy udało mu się mnie rozpoznać. 
— Yunru Lei, przepraszam ja… 
— Nie masz za co przepraszać — przerwałem mu, podchodząc bliżej. Chwyciłem go za dłoń. 
Song Ning nie miał siły rozmawiać. Nadstawiał jednak uszu, słuchając wszystkiego, co ja mu opowiadałem. Cieszył się, że go odwiedziłem. 
Wyglądał naprawdę mizernie. Moje serce łamało się na jego widok. Powoli przestawał przypominać samego siebie. Ja jednak wiedziałem, że pod tą wątłą cielesną powłoką znajduje się mężczyzna, którego kocham najbardziej na świecie. 
Rozmawialiśmy przez chwilę, gdy nagle dojrzałem leżącą na ziemi książkę.
— Chciałem poczytać, ale nie miałem siły utrzymać jej w dłoni — wyjaśnił słabym głosem Song Ning. 
— Poczytam ci — zaoferowałem, podnosząc książkę i zerkając na jej okładkę. — To morskie opowieści?  
— Jak byłem mały, moja mama mi je czytała. Miałem ochotę je sobie przypomnieć. 
Uśmiechnąłem się pod nosem. 
— A więc słuchaj… 
Do późnej nocy czytałem mu o morskich bitwach, piratach, głębinowych bestiach. Czasem zasypiał niespodziewanie, budził się i sprawdzał, czy dalej jestem obok, gdy tylko zaprzestawałem lektury. 
Przez kolejne kilka dni czytałem mu wiele książek. A on wysłuchiwał je ze zmrużonymi oczyma.
Ja tylko czasem zerkałem na twarz Song Ning’a, starając się ją jak najdokładniej zapamiętać. Wpatrywałem się w jego fioletowe tęczówki, drobny nos, złote włosy, trochę odstające uszy… We wszystko to, co było mi tak bliskie, a co mogłem niedługo utracić…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz