07 listopada 2024

Od Cinnie - kwiat

    Niektórzy uważają, że kwiaty to dekoracja na chwilę – żyją kilka dni, może tygodni, po czym ich piękno przemija. Jednak dla mnie, największej rośliniary pod słońcem, kwiaty są czymś znacznie więcej. Każdy ich płatek, każdy odcień kryje w sobie jakąś magię i wyjątkowość, którą chcę zatrzymać na dłużej. Mimo że mieszkałam w mieście, pragnęłam otaczać się naturą w najczystszej formie. Mój pokój pełen był różnych roślin i kwiatów, tworzących prawdziwy, domowy ogród w środku miejskiego zgiełku.

    Dziś jednak czułam wyjątkowe podekscytowanie, bo wybierałam się na targ kwiatowy w poszukiwaniu jednego, idealnego kwiatu, czegoś naprawdę niecodziennego. Byłam stałą klientką targu, więc znałam wszystkie stoiska, większość sprzedawców, ich historie i często też losy ich roślin. Tym razem miałam nadzieję na odkrycie czegoś, co oczaruje mnie od pierwszego wejrzenia.

    Na targu panował gwar. Kolory i zapachy mieszały się w powietrzu, tworząc żywą paletę, jakiej nigdzie indziej nie można było znaleźć. Przesuwałam się powoli między stoiskami, jednak żaden kwiat nie przemówił do mnie tak, jak tego pragnęłam. Aż w końcu, przy jednym z bardziej skromnych stanowisk, zobaczyłam coś niezwykłego – pojedynczy wrzos o intensywnym, niezwykłym kolorze. Był to głęboki odcień niebieskości, niemal wpadający w fiolet, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam. Ten wyjątkowy kolor miał w sobie coś tajemniczego, a jednocześnie spokojnego. Ten kwiat wydał mi się niemal nierzeczywisty.

    Sprzedawca zauważył moje zainteresowanie i uśmiechnął się, jakby rozumiał, co czuję. Opowiedział mi, że to rzadka odmiana wrzosu, którą przywiózł od znajomego botanika. Wrzos miał podobno specyficzną właściwość – mówiono, że jego kolor zmienia się w zależności od światła, co jeszcze bardziej wzbudziło moją ciekawość. Nie mogłam go tam zostawić.       Zdecydowałam, że kupię tylko ten jeden kwiat. Czułam, że więcej mi nie potrzeba. Kiedy wróciłam do domu, umieściłam go w eleganckim, szklanym wazonie na środku stołu, by mogłam go podziwiać przez cały dzień. Wkrótce zauważyłam, że sprzedawca miał rację – gdy promienie słoneczne wpadały przez okno, kolor wrzosu delikatnie się zmieniał, jakby przechodził od głębokiego fioletu do ciemnego błękitu, a w cieniu wracał do swojego pierwotnego, magicznego odcienia. Byłam oczarowana.

    Co jakiś czas wracałam do pokoju tylko po to, by znów na niego spojrzeć. Był wyjątkowy, nie tylko ze względu na swój niespotykany kolor, ale też przez atmosferę, którą wnosił do mojego pokoju. Ten pojedynczy kwiat miał w sobie tyle mocy, że odciągał mnie od innych zajęć. Usiadłam na chwilę przy stole, po prostu patrząc, jak światło gra na jego płatkach, jakby malując je na nowo z każdą chwilą. Z czasem zaczęłam dostrzegać, jak ogromny wpływ mają takie małe detale na codzienność. Ten wrzos, zwykły, a zarazem tak niezwykły kwiat, sprawił, że poczułam się bliżej natury niż kiedykolwiek wcześniej, mimo że mieszkałam w samym sercu miasta. Przypominał mi, że piękno nie zawsze wymaga wielkich gestów – czasem jeden mały kwiat, jeśli tylko spojrzeć na niego z odpowiednią uwagą, może zmienić perspektywę całego dnia.

    Wieczorem, gdy zapadał zmierzch, wrzos wyglądał jeszcze inaczej, niemal jakby spowijała go tajemnicza mgiełka. Byłam zafascynowana tym, jak ten kwiat, stojąc cicho w wazonie, wprowadził do mojego dnia tyle radości i spokoju. Wpatrując się w niego, czułam się, jakby przeniósł mnie do innego świata – świata, w którym liczyły się małe, proste chwile i gdzie nawet jeden kwiat mógł mieć ogromne znaczenie. W końcu, przed snem, raz jeszcze spojrzałam na ten cudowny wrzos. Zrozumiałam wtedy, że jego piękno nie jest chwilowe ani przemijające – zapisał się w mojej pamięci na zawsze, zmieniając sposób, w jaki patrzyłam na świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz