13 listopada 2023

Od Cheoryeona – Zamek

Cheoryeon nie zarabiał dużo. Jego praca była niemal dosłownie w samym środku, gdyby skala szła od złego zawodu do dobrego. Nie miał jakiś poważnych zastrzeżeń, w dużym ogóle całkiem miło mu się pracowało, ale płaca nie należała do super fajnych, pozwalających na zaczepiste domy, zaczepiste fury i zaczepiste gadżety. A jak jeszcze odjąć to, co szło na rachunki, podatki oraz rzeczy niezbędne do życia typu jedzenie i środki czystości, to okazywało się, że w jego oszczędnościach można było bardzo łatwo dostrzec dno. Na boku dodać, że już od jakiegoś czasu bliźniaki zbierały na wycieczkę i jak na razie cienko im to szło.
Lubił wydawać pieniądze na gry, smakołyki i inne duperele, ale gdy zobaczył w sklepie jakiś ciuch, który przykuł jego uwagę, zbyt długo się nie wahał. Od zawsze miał w sobie jakiś taki tik, że musiał mieć odpowiednią ilość ubrań oraz stale robić swego rodzaju remont garderoby. Nie szaty zdobiły człowieka, ale tak naprawdę szaty zdobiły człowieka i wiele osób oceniało innych po tym, w czym się nosili. Pomijając tak charakterystyczne style jak punk czy emo, inne modowe preferencje również wiele mówiły o kimś, czasami nawet więcej, niż się wydawało. Cheoryeon, co prawda, był troszeczkę inną kwestią, ponieważ gdy zakładał rockowe spodnie lub sweterek z misiem, nie oznaczało to wcale, że był super cool, rockowym ziomem albo bardzo ułożonym chłopcem, ale kiedy wychodził do ludzi w ubraniach w stylu retro, już bardziej szczerze się pokazywał. To znaczy, inni najczęściej myśleli, że jemu po prostu podobały się takie ciuszki, a tak naprawdę tylko kilka osób wiedziało, że te flarowe spodnie i kolorowy sweter z przestarzałą grafiką to cichy symbol tęsknoty za tym, co już przeminęło, co nie powróci.
Dlatego nie potrafił minąć widocznej w witrynie pewnego sklepu z używaną odzieżą sztruksowej, zielono-żółto-czerwonej kurtki w stylu z lat dziesiątych XXII wieku. Stanął przed szybą, przyjrzał się materiałowi. Przypomniał sobie czasy, kiedy jako Benjamin chodził w dokładnie takiej samej kurtce na rynek rodzinnego miasta, gdzie wyciągał z pokrowca gitarę i grał autorskie utwory, nie tyle dla pieniędzy, co ludzi i siebie.
Jak się można więc domyślić, kilka minut później wyszedł ze sklepu z kurtką; zapłacił więcej, niż się spodziewał, ale nie szkoda mu było pieniędzy. Chwilę trzymał ją pod pachą, aż w końcu uznał, że nie wytrzyma. Zdjął swój polar, a założył nowy nabytek. Trochę przyduży, ale za to wygodny.
— Suyeon, obczaj to! — zawołał, gdy tylko znalazł się w mieszkaniu.
Zdjął buty, odnalazł siostrę w sypialni przy biurku. Dziewczyna odwróciła się na obrotowym krześle, spojrzała na brata.
— Nowa kurtka? — rzuciła. — Pasuje ci.
— Co nie? Normalnie, jakby była dla mnie stworzona! — Uśmiechnął się. — I jeszcze wygląda jak ta, którą miałem, gdy byłem Benjaminem! Ten sam styl, te same kolory!
Złapał za zamek, żeby się rozpiąć, bo było już mu trochę za ciepło. Pociągnął w dół, lecz niespodziewanie natrafił na opór.
— Nawet tak samo się zacina.
Chwilę walczył z zamkiem, w pełni skupiony, spomiędzy warg wysunął się koniuszek języka. Zmarszczył brwi.
— SUYEON, POMOCY! — zawołał wtem, udając szloch.
Siostra kilka sekund na niego patrzyła, cicho westchnęła. Ten to potrafił się w coś wplątać. Nawet kurtkę, którą dopiero kupił, nie mógł normalnie nosić.
Wstała z krzesła, podeszła do jasnowidza. Jakiś czas siłowała się z zamkiem oraz jękami Cheemsa, aż w końcu rodzeństwo było wolne. Chłopak czym prędzej zdjął kurtkę, rzucił ją na swoje łóżko, odetchnął z niepotrzebnie wielką ulgą. Myślał, że to już koniec.
Suyeon podniosła nowy nabytek brata, zaczęła go dokładnie oglądać. Kurtka była w bardzo dobrym stanie, nie miała dziur, plam ani nie pruła się nigdzie. Czuła, że użyto zaklęcia utrwalającego, o czym chwilę później powiedział również jasnowidz, więc pewnie dlatego mimo znalezienia jej w sklepie z odzieżą używaną nie dało się doszukać na niej śladów użytkowania... poza jednym.
Spojrzała na wewnętrzną stronę tyłu kołnierza, zaraz pod nazwą marki dostrzegła małą, białą łatkę z wyszytym na niej napisem: B.J. Zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
— Ej, spójrz na to.
Pokazała bratu łatkę. Tamten, widząc ją, wyrwał kurtkę z rąk dziewczyny, otworzył szeroko oczy.
— Nie wierzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz