– Maeve?
– Hmmm?
Dłoń z garścią popcornu zamarła w połowie drogi do otwartych ust wróżki. Zmarszczyła brwi i spojrzała na siedzącą tuż obok przyjaciółkę. Obie tkwiły w fortecy z kocy i poduszek na kanapie w salonie wróżki, a oprócz rozwieszonych na ścianach sznurów lampek oświetlał je zimny blask dochodzący z telewizora, gdzie właśnie nadmiernie owłosiony mężczyzna z rogami wyśpiewywał tęskną pieśń do swojej ukochanej, która właśnie zwiała w podskokach z jego zapuszczonego zamku. Maeve zerknęła na kieliszek syreny, spodziewając się, że zasadność pytania jest wprost proporcjonalna do jego opróżnienia. Wróżka pociągnęła łyk wina z własnego, by dać sobie trochę więcej czasu na odpowiedź.
– No, pewnie, czemu nie? W końcu już się przyjaźnię z pół-rybą. – Szturchnęła przyjaciółkę łokciem, na co Sapphire prychnęła cicho i roześmiała się. Chwilę później roześmiała się głośniej i ułożyła głowę na ramieniu przyjaciółki. Jej turkusowe loki połaskotały Maeve w policzek.
– Czy ja i Dante to już cała ryba? – zapytała nagle. Maeve westchnęła i pokręciła głową.
– Wypiłam stanowczo za mało, aby to rozkminiać – powiedziała wymijająco, choć było w tym ziarno prawdy. Szybko zjadła wciąż trzymany w garści popcorn i wygramoliła się trochę spod koca, aby sięgnąć po stojącą na niskim, drewnianym stoliku butelkę z winem. Miska z popcornem zachwiała się niebezpiecznie, jednak czujna dłoń syreny przytrzymała jej krawędź i uchroniła zawartość przed wylądowaniem pod kanapą. Ciemnoczerwony płyn wypełniał kieliszek wróżki, czemu Sapphire przyglądała się temu z wielką uwagą.
– A co słychać u twojego przyjaciela Ignisa? – zapytała i uśmiechnęła złośliwie, gdy szyjka butelki zazgrzytała nagle o krawędź kieliszka, o mało nie plamiąc koca winem. Rumieńce, które pojawiły się na twarzy wróżki, z pewnością nie były wywołane krążącymi w żyłach procentami.
– W porządku – Maeve odchrząknęła i odstawiła butelkę z powrotem na stół. – W sobotę po nagraniach idziemy na kawę do tej kociej kawiarni… Saph, nie – wróżka uniosła dłoń, by powstrzymać przyjaciółkę przed wypowiedzeniem następnych słów. Czuła bijące od niej ciepło rozbawienia i chęć dogryzienia wróżce.
– No co? Ja nic nie mówię. Idziecie głaskać kotki. Bardzo romantycznie – Saph uśmiechnęła się szeroko. Miało wyjść niewinnie, a wyszło tak, że Maeve miała ochotę schować twarz w poduszce.
– No dobra, to jakim robakiem byś była? – zapytała Maeve, próbując rozpaczliwie zmienić temat. Syrena roześmiała się.
– Właściwie to nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym.
– Raczej niczym pełznącym, bo wtedy miałybyśmy problem…
– Nie, nie. – Sapphire pokręciłą głową. – Raczej… hmm… może świerszczem? No wiesz, jak w tej bajce o kukiełce, co to świerszcz miał być jego sumieniem. Ja byłabym twoją pamięcią.
Maeve uśmiechnęła się na tę myśl. Zerknęła na przyjaciółkę. Saph bywała nieznośna, to prawda, ale kto nie był? Wróżka zawsze mogła na nią liczyć, zwłaszcza w tych najgorszych momentach, gdy pamięć płatała jej figle. Trwała przy niej zawsze i zachowywała zimną krew w chwilach kryzysu. Tak, Maeve miała szczęście. Miała cholerne szczęście, że Saph przy niej była.
Niewiele myśląc, wtuliła się w ramię przyjaciółki, zagrzebując głębiej pod kocem. Z tego, co zauważyła, włochaty, rogaty facet na ekranie właśnie przestawał być włochaty i rogaty. Jego ukochana, która pojawiła się niewiadomo skąd, wyglądała na głęboko zszokowaną.
– Czekaj, co tu się…? – Zapytała Sapphire, marszcząc brwi.
– Trzeba było oglądać, a nie gadać o robakach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz