Szczyt góry nie był prostym miejscem do osiedlenia się. Może właśnie z tego powodu na Gromie nie znajdowało się specjalnie wiele budynków. Właściwie, zabudowania tam składały się głównie z jednej świątyni, szopy-składziku i sali do treningu. Choć nie było tego wiele, stanowiły one wystarczającą własność dwóch mężczyzn. Miejsce, gdzie każdy z nich miał swój prywatny kąt.
Mówiąc o tym - Song Anowi nie inaczej przypadł kawałek osobistej przestrzeni. Znajdował się on, podobnie jak sypialnia jego mistrza, w świątyni, zaraz za główną salą. Oczywiście, były to dwa osobne pokoje.
Ten należący do Song Ana różnił się jednak wielkością. Faktycznie, znacznie mniejszy, nie dorównywał przestronnej komnacie nauczyciela. Nie wyposażono go również tak samo bogato. Ale sam boski sługa o to nigdy nie prosił.
Prawdę mówiąc, lubił swój drobny dobytek. Składał się on z niewielu przedmiotów: maty do medytacji, niskiego stolika i półki na książki czy skrywki na inne drobiazgi. Oprócz tego Song An zawiesił na ścianie kilka malowanych obrazów. Część z nich wyszła spod pędzla mistrza, resztę stanowiły marne odwzorowanie boskiego sługi. Różnicę w talentach dostrzegłby każdy. Poddawanie się jednak nie leżało w naturze Song Ana i chłopak nieustannie próbował swoich sił.
Pomieszczenie faktycznie nie powalało swoim rozmiarem, ale uczeń bardzo lubił spędzać tam swój wolny czas. Pomijając już odżywczy dla umysłu odpoczynek podczas medytacji, ale Song An najczęściej właśnie w swoim pokoju czytał czy się uczył. Wieczorami otwierał drewniane drzwi prowadzące z pokoju na taras, na którym siadał z książką w dłoni aż do zmroku, kiedy świeca zdążyła się wypalić.
Wśród całego wyposażenia mebli Song An miał swojego faworyta - stary kufer umieszczony pod jedną ze ścian pokoju. Nie chodziło jednak o samą skrzynie, ale jej zawartość. Song An chował tam bowiem wszystkie pamiątki, jakie otrzymał od swojego mistrza. Yunru Lei wracając ze swoich podróży często przynosił uczniowi różnego rodzaju prezenty ze świata śmiertelników. Mogły być to najmniejsze drobiazgi, nawet te pozbawione wartości materialnej.
Dla Song Ana były one jednak drogocenne - w końcu dostał je od swojego mistrza. Zwykła muszelka, ładny kamień czy pachnąca świeczka stanowiły dla niego niemały skarb. Z tego powodu pieczołowicie dbał o każdy z przedmiotów. I o skrzynie oczywiście, w której regularnie sprzątał i układał jej zawartość, aby zmieścić tam jak najwięcej nowych prezentów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz