Song An i jego mistrz prawie całą dobę spędzali razem. Oczywiście, odliczając od tego czas przeznaczony na odpoczynek i obowiązki, obydwaj każdą wolną chwilę byli gdzieś w pobliżu siebie. Najczęściej wtedy Yunru Lei dbał o dalszą edukację swojego ucznia - przekazywał mu swoją wiedzę, wyjaśniał reguły matematyki czy fizyki, ewentualnie rozmawiał o literaturze.
Czasem jednak, zdarzały się dni, kiedy mistrz i jego podopieczny wspólnie w coś grali. Tego właśnie wieczoru, gdy Yunru Lei spokojnie siedział w swoim biurze, przeglądając przy świecy najnowsze prośby od wiernych, rozległo się pukanie do drzwi. Bóg burzy nie spodziewał się nikogo innego, niż swojego ucznia.
Song An wszedł do pokoju, widocznie zadowolony. W rękach trzymał tajemniczy kubek, którego przeznaczenie Yunru Lei odgadł niemal od razu. Poczekał jednak, na wyjaśnienia podekscytowanego ucznia.
- Mistrzu! Zagramy w kości?
Yunru Lei nie potrafił odmówić, chociaż żałował, że kiedyś nauczył ucznia w to grać. Od tamtej pory Song An często namawiał mistrza do wspólnego sprawdzenia swojego szczęścia.
Sam bóg burzy nie znał wszystkich zasad gry w kości. Dlatego najczęściej po prostu grali na większe i mniejsze. Który z nich wylosował bliższą zakładowi liczbę oczek, ten wygrywał.
Song An usiadł przed swoim mistrzem i potrząsnął kilka razy kubkiem, aby następnie wyrzucić jego zawartość na stół. Kości z charakterystycznym dźwiękiem odbiły się od blatu i zatrzymały się na oczkach liczących cztery i pięć. Nie był to jakiś wybitny wynik, więc Song An nieznacznie skrzywił się na jego widok.
- Myślisz, mistrzu, że wypadnie ci więcej czy mniej?
Yunru Lei zastanowił się przez chwilę. Nigdy tak naprawdę nie miał szczęścia do gier, ale dzisiaj czuł się pewien swoich możliwości.
- Obstawiam więcej - mówiąc to, bóg burzy chwycił kubek i wrzucił go niego kości. Potrząsnął naczyniem kilka razy i chwilę później wysypał kości na blat. Wypadła dwójka i trójka.
- Wygrałem! - ucieszył się Song An. Yunru Lei zaś, w milczeniu oddał mu kubek, aby spróbować swojego szczęścia w kolejnej rundzie.
Boski sługa nie czekał długo - już chwilę później na biurku leżały dwie dwójki.
- No nie - jęknął, pewny swojej przegranej. Yunru Lei miał naprawdę duże szanse na wygranie drugiej rundy.
- Więcej - odparł bóg burzy, który już czuł swoją wygraną. Potrzepał chwilę kubkiem z kośćmi. Okazało się jednak, że brak farta w grach tego typu odezwał się ponownie. Yunru Lei wylosował dwie jedynki.
- Było blisko! - stwierdził Song An z widoczną ulgą. - Znowu wygrałem.
- Zaiste - mrugnął jego mistrz, oddając mu kubek kolejny raz.
Wspólnie grali do późna. Co ciekawe, szczęście całkowicie opuściło dzisiaj bóstwo burzy. Yunru Lei przegrał każdą z rund. Był bardzo niezadowolony, ale przed swoim zadowolonym uczniem zachowywał kamienną twarz. Do momentu, w którym kolejny raz poniósł klęskę.
- Song Anie, czy nie miałeś dzisiaj przepisywać tej księgi, o którą prosiłem? - zapytał nagle.
- Już dawno temu to zrobiłem! - odpowiedział dumnie Song An. - Siedziałem nad nią od rana.
- Widzę, to dobrze - mówił spokojnie. - Przepisz ją po raz drugi.
- Ale… - Uczeń zdawał się nie rozumiem nagłego polecenia mistrza.
- Ćwiczenie nadgarstka jest ważne. Idź, zajmij się tym teraz - polecił.
Song An, lekko zawiedziony, wyszedł z biura swojego nauczyciela. Yunru Lei zaś, wziął kubek z kośćmi i wrzucił go do szuflady w komodzie.
- Nigdy więcej - powiedział sam do siebie, kiedy miał pewność, że jego uczeń już nie słyszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz