Wiatr delikatnie musnął jej policzek, choć na chwilę wyrywając dziewczynę ze stanu pełnego skupienia, w jakim się dotychczas znajdowała. Ilara przetarła oczy, rozglądając się wokół, by, ku własnemu zdziwieniu, zorientować się, że słońce już dawno zaszło. Cholera, znowu straciła rachubę czasu. Westchnęła ciężko, podnosząc się z kolan w akompaniamencie strzykających kości i uginających się pod jej ciężarem desek pokładowych. Nie mogła powiedzieć, że zapominanie o bożym świecie było dla niej czymś niespotykanym - gdy wpadała w wir pracy, nawet świst broni nie byłby w stanie wybudzić jej z osobliwego transu. Jednak jaki inny wybór jej pozostał? Jako kapitan tego statku nosiła na swoich barkach ogromną odpowiedzialność - życie każdego członka jej załogi w ogromnych stopniu zależało od jej decyzji i doskonale wiedziała, że nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby zawiodła któregokolwiek z nich.
Z zamyślenia wyrwały ją dwie rzeczy - nadzwyczaj głośne burczenie własnego brzucha i stukot butów o pokładowe drewno. Ilara spojrzała za siebie i mimowolnie uśmiechnęła na widok znajomej, kobiecej twarzy.
– Wykończysz się w takim tempie. Kolejny raz zapominasz o kolacji. – Ruimelle brzmiała na jednocześnie rozczarowaną i zmartwioną. – Pomyślałam, że mogłaś już zgłodnieć.
Ilara dopiero teraz zauważyła trzymany przez dziewczynę kubek kawy i zawinięte w chusteczkę kanapki. Uśmiechnęła się, bez zastanowienia wgryzając się w otrzymany prowiant. Dopiero wtedy, kiedy przełknęła pierwszy gryz jedzenia, zdała sobie sprawę, jak głodna i wycieńczona faktycznie była.
– Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. – rzuciła szybko, zapijając kolację łykami kawy
Ruimelle nie odpowiedziała, jednak gestem ręki wskazała na pobliski skrawek podłogi, w milczeniu siadając tam razem z Ilarą. Kobiety nie odzywały się do siebie jeszcze dłuższy czas, bez słowa wpatrując się w coraz bardziej widoczne na niebie gwiazdy. I choć owa chwila nie należała do najbardziej ekscytujących, Ilara czuła się szczęśliwa, spokojna, a przede wszystkim kochana. Ciężko było jednak mówić o miłości w chwili, gdy jedynym, co istniało między nimi, były nieśmiałe spojrzenia i skryte uczucia, jakimi Ilara od dłuższego czasu darzyła towarzyszkę, nie mając wystarczająco odwagi, by na własną rękę przekonać się, czy ta je odwzajemnia. Rackham nie wiedziała, jak nazwać to, co było między nimi. Wiedziała jednak, że jej serce pękłoby w pół, gdyby więź kiedykolwiek zniknęła. Mimowolnie spojrzała w stronę Ruimelle, uważnie przyglądając się jej oczom wpatrzonym w horyzont, jej twarzy rozświetlonej delikatnie przez blask księżyca i odbijających się w tafli wody gwiazd. Czuła się ciepło, znajomo i bezpiecznie, a jedyną rzeczą, o jakiej wówczas marzyła, było przylgnięcie do jej ciała, wtulenie w ciepłe ramiona i wyszeptanie do ucha wszystkich słów, które od tak dawna pragnęła jej powiedzieć. Nie miała jednak odwagi, drżała na samą myśl, że mogłaby zrujnować ich relację. Wolała bowiem z boku obserwować ją jako przyjaciółkę, z bólem serca przyglądać się, jak uszczęśliwia ją ktoś inny, niż powiedzieć o słowo za dużo i stracić ją na zawsze. Potrząsnęła głową, ukradkiem ocierając samotną łzę spływającą jej po policzku. Wtem, jakby na zawołanie, niewypowiedzianą prośbę, poczuła, jak Ruimelle opiera swoją głowę na jej ramieniu. Ilara wstrzymała oddech, nie poruszając się choćby o centymetr, jakby w obawie, że każdy, nawet najmniejszy ruch ją odstraszy.
– Przepraszam, oczy same mi się zamykają. - Głos Ruimelle był ledwo słyszalny. – Nawet nie wiesz, jak długo czekałam, żeby tylko upewnić się, że coś zjesz.
– To ja powinnam cię przepraszać. – Ilara nieśmiało objęła towarzyszkę swoim ramieniem, przyciskając ją bliżej siebie. – Wiesz, że nie musisz się mną tak przejmować, prawda?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Od tamtej chwili nie wypowiedziały już ani słowa, tkwiąc tak w bezruchu, w zawieszeniu wpatrując się w sklepienie pełne jaśniejących gwiazd. Nim Ilara się zorientowała, oddech towarzyszki zwolnił, stał się spokojniejszy. Ruimelle zasnęła w ramionach Ilary, ściskając w jednej z dłoni materiał jej koszuli. Rackham jedynie uśmiechnęła się, odgarniając włosy z twarzy przyjaciółki.
– Kocham cię. – Wyszeptała, wiedząc doskonale, że Ruimelle nie zdoła jej teraz usłyszeć.
I choć zdawała sobie sprawę, że dziewczyna nie odwzajemni jej uczuć, w głębi serca poczuła się pełna szczęścia, pewnej nadziei, że być może istnieje choć cień szansy, by cokolwiek między nimi zaistniało. Ilara objęła dziewczynę jeszcze mocniej, opierając policzek o czubek jej głowy. Wkrótce ona również zasnęła, otulona ciepłym, lipcowym powietrzem, trzymając w ramionach osobę, którą kochała bardziej, niż cokolwiek innego na tym świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz