— Cicho siedź, bo ryby spłoszysz.
Cezary przewrócił oczami na już kolejne ostrzeżenie od swojego ojca, ale zamknął się… na kilka chwil.
— Ja chcę popływać — zaczął znowu marudzić.
— A ja chcę połowić ryby, dzieci i ryby głosu nie mają.
— ALE nie złowiłeś nic od ponad godziny… — próbował argumentować Cezary, żywo gestykulując, by wyrazić swoje niezadowolenie. — Patrz, nawet Nemezy się nudzi!
— Nie wciągaj mnie w to, Cezary. Ja mam się dobrze — lekko rozbawiony głos doszedł ze strony dmuchanego jednorożca leniwie kołyszącego się w wodzie, na którym leżał Nemezy, z książką w ręku… co było dość odważnym ruchem biorąc pod uwagę, że był otoczony wodą.
Seweryn po raz kolejny zarzucił wędkę, żyłka rozwinęła się z charakterystycznym sykiem, a kiedy błystka wpadła do wody, zapiął kabłąk kołowrotka. Chwilę poczekał, aż przynęta opadnie na dno, a potem zaczął zwijać jednostajnym ruchem.
— Cicho! — syknął na Cezarego, który absolutnie nic nie robił, poza wyglądaniem na głęboko nieszczęśliwego, niczym wiktoriańskie dziecko na obrazie jakiegoś malarza.
— Przecież nawet nic nie mówiłem! — wykrzyczał szeptem, dodając oburzenie do swojej nieszczęśliwej ekspresji, na co Seweryn ledwo dał radę powstrzymać uśmiech. Jednak szybko się skupił kiedy szczytówka jego wędki nagle się wygięła, a on wbił wzrok w wodę, jakby mógł dostrzec rybę dzięki samej sile woli. Kiedy poczuł kolejne branie, zaciął i wyszczerzył się radośnie. Po chwili zwijania wyciągnął z wody małego okonia.
— Ale bestia — Cezary skomentował, a sarkazm w jego głosie był bardzo oczywisty.
— Najstraszliwsza, prawdziwy okonek ludojad — wtrącił swoje trzy grosze Nemezy.
— Jesteście okropni. Najokropniejsi. — Seweryn był zajęty wyjmowaniem haczyka z pyska potworzyska… i uważaniem na płetwę grzbietową, która potrafiła nieprzyjemnie poharatać, jeśli się nie uważało.
— Jak już złowiłeś swojego potwora morskiego… to może dasz Cezaremu popływać? — Na głos poparcia ze strony rozwalonego na dmuchanym jednorożcu mężczyzny nastolatek wyraźnie pojaśniał, Seweryn rzadko, a raczej prawie nigdy, nie odmawiał Nemezemu.
— Niech będzie, ale jak się zacznie topić to ty go wyławiasz, po coś masz to szkolenie ratownicze — westchnął z udawaną boleścią Seweryn, po czym wrzucił rybkę z powrotem do wody, a ta od razu zniknęła w toni. — Skoro on wchodzi do wody to ja też… lepiej odłóż tą książkę, mój drogi. — Uśmiechnął się szeroko po czym zaczął schodzić po drabince do wody z diabielskim zamiarem.
— Nie odważysz się… — Jednak z czystej ostrożności wyciągnął rękę i odłożył książkę na kraniec pomostu. — Będziesz spał na kanapie! — Kiedy groźba Nemezego nie podziałała na jego wybranka próbował odpłynąć na swoim dzielnym rumaku, ale białowłosy zbliżał się zbyt szybko. — SEWER–!!! — Reszta oburzonego okrzyku została zagłuszona głośnym pluskiem, kiedy Seweryn zepchnął go z jednorożca.
— Teraz to mój okręt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz