17 listopada 2025

Od Theo – Natura

Theo nie poszedł do przedszkola.
Wiedział, że tata próbował jakieś dla niego wybrać i przez to spodziewał się, że niebawem do niego pójdzie. Był odrobinę zestresowany, ale również podekscytowany. Myślał o poznaniu nowych dzieci, wspólnych zabawach na podwórku. Takie przedszkole musiało mieć dużo zabawek. Ciekawiło go, czy były jakieś figurki zwierzaków, których on nie miał.
Niestety ojciec zrezygnował z przedszkola. Chłopiec bardzo się zdziwił na tę nowinę, spytał, co się stało, lecz nie dostał jasnej odpowiedzi. Po prostu już miał nie iść i koniec. Czy coś źle zrobił? Może tata domyślił się, że to on zaszkodził figowcowi, dlatego za karę nigdzie go nie pośle. Tyle że raczej by mu o tym powiedział. Zawsze mówił, co Theo źle robił, co powinien poprawić. Dziwne by więc to było, gdyby nagle uznał, że niczego nie wytłumaczy.
Rodzic odrzucił wizję przedszkola, a zatrudnił kolejną opiekunkę. Rozmawiał z nią dłużej niż z poprzednimi, choć chłopcu nie udało się podsłuchać, o czym dokładnie, a potem jeszcze poszedł do pokoju syna, by przekazać mu kilka rzeczy.
Nowe zasady były dla Theo... dziwne. Miał się nie zbliżać zbytnio do pani Kate, nie pozwalać, by go dotykała, a ponadto nie mógł wychodzić z nią na podwórko. Martwił się, myśląc o tym. Brzmiało to, jakby pani Kate nie była taka dobra i powinien uważać. Ale wtedy tata nawet by jej nie zatrudnił. Czemu więc powstały te zasady?
Na te pytania chyba nie mógł poznać odpowiedzi.
Pani Kate była bardzo przyjazna. Gotowała dobre posiłki i zagadywała Theo. Gdy się dowiedziała, że chłopiec lubił przyrodę, zaczęła mówić mu o różnych roślinach oraz zwierzętach. Co prawda, większość z tego Theo już wiedział, aczkolwiek miło mu się rozmawiało. Opiekunka chwaliła go, jaki jest mądry, że nigdy nie spotkała tak zdolnego dziecka. Były to miłe słowa.
Theo pokazał pani Kate swój mikroskop. Oboje zaczęli oglądać komórki w gotowych preparatach, a także z pomocą dorosłej chłopiec przygotował parę świeżych z owoców i warzyw.
— Chciałbym zebrać rośliny z podwórka, żeby popatrzeć na nie przez mikroskop — powiedział w którymś momencie. — Zobaczyć, czy czymś się różnią.
— To możemy pójść — oznajmiła pani Kate z uśmiechem. — Niedaleko jest polana i małe skupisko drzew, tam na pewno znajdziemy mnóstwo okazów.
Oczy chłopca zaświeciły się na te słowa. Mógłby zrobić tyle preparatów!
Wtem jednak sobie przypomniał ważną rzecz. Spuścił głowę, blask zniknął.
— Ale ja nie mogę — odparł cicho. — Tata zabronił.
Miał nie wychodzić na dwór, taka była zasada. Nie wiedział, dlaczego, lecz nie chciał się sprzeciwiać. Tata byłby zły. I zawiedziony.
— Nie będziemy długo — próbowała go przekonać opiekunka. — Piękna pogoda, a ty od kilku dni nigdzie nie byłeś. Przejdziemy się, nazbieramy roślin, a jak tata wróci, to powiem, że ja je przyniosłam dla ciebie.
Usłyszawszy to, Theo podniósł na nią wzrok.
Wyjście wiązało się ze złamaniem zasady. Jeśli tata się dowie, na pewno się zezłości. Z drugiej strony spacer nie mógł nikomu zaszkodzić. Wszystkie inne dzieci pewnie o tej porze bawiły się na podwórku, więc czemu on miał siedzieć w domu? Natura była w większym stopniu tam, za drzwiami mieszkania, nie tutaj. Poza tym nie poszedłby sam, tylko z panią Kate, a jej ufał.
Włożyli zatem buty i wyszli. Opiekunka zabrała go na polanę, gdzie zebrali mnóstwo roślin. Theo ładnie rozpoznawał część z nich, próbował wyrywać do siatki, ale on jeszcze nie był tak dobry w znajdowaniu odpowiednich okazów, co pani Kate. Ona zawsze zbierała idealne, podczas gdy te od Theo szybko więdły. Żadne z nich jednak się tym nie przejęło, a po prostu cieszyli się czasem na świeżym powietrzu.
— Uf, w górę jest więcej schodów niż na dół — skomentowała pani Kate, wspinając się po stopniach.
Mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze, czyli nie za wysoko, lecz dla opiekunki to chyba było trochę sporo. Puściła rączkę chłopca, którego trzymała przez niemal całą drogę powrotną, poprosiła go, by poczekał na nią na górze. Theo wskoczył na piętro, grzecznie poczekał, aż pani Kate odetchnie trochę. W końcu oboje byli w domu.
Gdy zdejmowali buty, pani Kate uznała, że trzeba chłopca wykąpać, żeby do powrotu taty był czysty. Tamten nie umiał zaprzeczyć, że się trochę pobrudził, zwłaszcza że raz upadł, bo się potknął o wystający z ziemi korzeń. Dał się zaprowadzić do łazienki i umyć w wannie. Choć niedawno ojciec go nauczył samemu się myć, ucieszył się, że opiekunka mu pomogła.
Kobieta wytarła mu włosy, następnie owinęła ręcznikiem i wypuściła z łazienki. Theo złapał mocno od środka materiał, wyszedł do przedpokoju.
Dokładnie w tym momencie wymienił się spojrzeniem z ojcem, który właśnie wrócił z pracy.
Rodzic stał przy drzwiach, z torbami zakupów w rękach. Popatrzył na syna, zastygł w kompletnym bezruchu. Twarz miał trudną do opisania – zdziwienie, zaskoczenie, niepewność. Pojawiła się jeszcze jedna emocja, kiedy ujrzał wychodzącą z łazienki panią Kate; ta sama, która ostatnio coraz częściej się ujawniała.
Strach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz