— Octavia nie wygłupiaj się. Wstawaj i spróbuj jeszcze raz.
Głos blondyna przeszywał ją na wylot za każdym razem, kiedy tylko zaczynał skrzeczeć jej nad uchem. Ten drugi, nieznany jej wcześniej mężczyzna wcale nie poprawiał tej i tak żałosnej już sytuacji. Gotka nie rozumiała, po co Dante w ogóle go tu zaciągnął. No dobra, może rozumiała w teorii, ale w praktyce wystarczyło jej, że już i tak jeden niezdrowo zakochany w modzie facet świdrował ją wzrokiem. Nie potrzebowała dwóch.
— Nie mogę po prostu założyć innych butów? Moich platform na przykład? Zresztą, co to za różnica, co będę miała na nogach? — Octavia fuknęła niezadowolona, próbując przejść kilka kroków
Dante i ten drugi, Soren, czy jakoś tak, spojrzeli na siebie, a z ich oczu wylewało się tak ogromne niedowierzanie i oburzenie, jakby anielica powiedziała coś bardzo ordynarnego. A tak przecież wcale nie było. No bo ona naprawdę, szczerze nie rozumiała, dlaczego mężczyźni zmusili ją do założenia zdecydowanie zbyt wysokich dla niej szpilek, każąc jej robić w nich kółka po pokoju. Jedynym, na czym dziewczynie zależało, kiedy poprosiła Dantego o pomoc, było kilka modowych porad. Teoretycznych porad, a nie tego, w czym właśnie brała udział. Chciała tylko, żeby może podpowiedział jej, jak mogłaby bardziej się wystroić, tak inaczej niż zwykle to robiła. Zbliżały się w końcu urodziny Zahry, które Octavia zamierzała oczywiście świętować najlepiej, jak tylko potrafiła. No bo to w końcu Zahra i jej specjalny dzień w roku, podobno tak właśnie się w tym świecie robiło. Tylko że doświadczenie Octavii z urodzinami było zerowe, a nawet jeszcze mniejsze. Wiedziała, że ludzie dają sobie prezenty, wiedziała, że spędzają wspólnie czas, robiąc fajne rzeczy, i że często ładniej się wtedy ubierają. Jak na specjalną okazję. Gdyby wiedziała wcześniej, że pod tym hasłem kryło się chodzenie w niewygodnych, wbijających jej się w każdy skrawek ciała butach, to nigdy by się nie wychylała. Nie rozumiała, jak ktokolwiek mógł z własnej woli w tym chodzić, brakowało tu przynajmniej połowy buta! No i jeszcze, ku własnemu nieszczęściu, zakradła się do warsztatu Dantego akurat wtedy, kiedy siedział w nim z tym całym Sorenem. Robili przymiarki zimowej kolekcji na jakiś pokaz, czy coś takiego. Octavia nie wiedziała nawet, co to znaczy. Mężczyzna w każdym razie podekscytował się równie mocno, co syren i czujnym okiem obserwował każdy jej ruch. A nauczycielem był bardzo surowym. W niektórych momentach Octavia marzyła o tym, żeby wyłupić mu te złote oczy i przerobić na naszyjnik. Albo nabić na jedną szpilkę i postawić na półce jako osobliwe trofeum.
— Platformy są zbyt…proste, oczywiste. Jeśli chcesz ją czymś zaskoczyć i sprawić, że będzie zbierać szczękę z podłogi, to nie możesz być oczywista, Octavia. — Soren wstał, podszedł do niej i skorygował jej postawę. — Ten jeden dzień w roku.
W pewnym sensie rozumiała to, co do niej mówili, nawet jeśli nie chciała się do tego przyznać. I może nawet by się z nimi zgodziła. Zależało jej w końcu na pokazaniu Zahrze, że faktycznie jej zależy, że nie widzi tego dnia tak samo, jak każdy inny. Chciała po prostu w jakiś normalny sposób udowodnić jej, że nie była jej obojętna. Dante przecież zawsze tak ładnie się ubierał, kiedy robił coś specjalnego z tym swoim doktorem. Stroił się jeszcze bardziej, niż zazwyczaj, przypominając jej te świecące w słońcu wampiry z jednego filmu, który oglądała jakiś czas temu z Zahrą. A gotka chyba jednak chciała być trochę jak Dante. Ale tak odrobinę. I nawet jeśli brzmiało to próżno, głupio i jakby nie miało najmniejszego znaczenia, dla Octavii było to coś bardzo ważnego.
Westchnęła ciężko, osuwając się na stojące pod ścianą krzesło.
— Czy są przynajmniej jakieś z…grubszym obcasem?
Mężczyźni uśmiechnęli się szeroko, kiwnęli głowami i czym prędzej pognali do szafy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz