09 listopada 2025

Od Dantego – Cisza

Dzwoneczek przy drzwiach rozgonił ciszę panującą w lokalu, pogodnie zawiadamiając o pojawieniu się klienta. Złotowłosy, odziany w przyciągający wykonaniem płaszcz, z cmoknięciem niezdecydowania na ustach. To był już trzeci antykwariat, trzecia próba zdobycia nowej książki dla Bashara i trzecie tak głębokie westchnienie Dantego, gdy obrzucił pobieżnie spojrzeniem drewniane półki, dobrze zaopatrzone, choć w nie to, czego potrzebował.
Choć czego właściwie potrzebował, było samo w sobie zastanawiającą kwestią. Chciał zrobić doktorkowi małą niespodziankę, poszerzyć nieco horyzonty, znaleźć za nimi coś, co na pewno by mu się spodobało. Wymagania były jednak wysokie, w końcu chodziło o Bashara, i Dante kręcił mocno nosem, wcale nie od kurzu zalegającego na nietkniętych częściach antykwariatów.
— Może mogę w czymś pomóc?
Syren okręcił się na obcasie. Zza zaplecza wyszła okładka magazynów dla poważnych osób robiących poważne rzeczy – łagodny uśmiech, przylizane włosy, nienaganny ubiór. Blondyn wyglądał całkiem przyjaźnie, w dodatku dość młodo patrząc na to, jakich antykwariuszy przyszło Dantemu spotykać. Może był on wielce potrzebnym powiewem świeżości mogącym rozwiązać jego dylemat.
— A jak duże ma pan doświadczenie ze szczególnymi gustami i osobami starszymi duszą o przynajmniej jakąś dekadę więcej? — zapytał Dante z zadziornym półuśmiechem.
Mężczyzna splótł dłonie, pozwolił sobie na cień rozbawienia na twarzy.
— Kryteria są rzeczywiście bardzo szczególne, lecz spróbuję podjąć się wyzwania.
Dante skierował spojrzenie z powrotem na literackie zbiory antykwariatu, w jakimś złudnym przekonaniu, że może odpowiedź jednak czeka gdzieś między wytartymi grzbietami, a on nie patrzy dokładnie.
— Szukam czegoś dla mojego ukochanego — odparł w końcu. — Prezent bez okazji. Rzecz w tym, że czasami mam wrażenie, jakby on przeczytał już wszystko. Potrafi podać, skąd pochodzi stary cytat, opowiadać o autorze tak, jakby go znał, a do tego niestraszne mu wielogodzinne rozmowy o fabule i zawartych w niej motywach. — Dante bezwiednie otulił się mocniej płaszczem, zupełnie tak, jak tulił go głos Bashara, czytający powoli linijki, tłumaczący literaturę ze swojej perspektywy. — Krótko mówiąc, jest świetny. I nie wiem, jaką książką go zaskoczyć.
Antykwariusz dał sobie chwilę milczenia, trawiąc pozyskane informacje.
— Czy na pewno chce go pan zwyczajnie zaskoczyć?
Dante zmarszczył brwi.
— Chyba? Pan tak zadał pytanie, że chuja wiem już.
— Chodzi mi o to, że pana partner wydaje się osobą lubującą się w klasyce gatunku — sprostował mężczyzna. — Takie zaś persony nie zawsze szukają… rozrywki w czymś nowym. Lubią ponownie docenić dobrze znany im materiał. Jeśli nic nie wydaje się wystarczająco ciekawe, czemu by nie cofnąć się do korzeni?
Słowa, gdy już wypowiedziane, okazały się naturalną oczywistością. Dante wyprężył pierś, prychnął na własną głupotę. Dokładnie wiedział, co musiał kupić.
— Kurwa. No racja — parsknął, sięgając po antyczną tragedię napisaną piórem jednego z bardziej cenionych przez Bashara pisarzy. — Dlaczego ja od tego nie zacząłem?
— Liczy się już sama pańska myśl — pocieszył go antykwariusz, po czym zaprosił go ruchem ręki, żeby podszedł do lady.
— Nie ma co bawić się w to całe „pan to” i „pan tamto” — rzucił syren, wyciągnąwszy dłoń nad lakierowanym drewnem. Kły błysnęły w szerokim uśmiechu. — Wystarczy Dante.
Ze wzorową uprzejmością mężczyzna przyjął jego dłoń, uśmiech nie drgnął ani trochę przez mocny uścisk.
— Arthur Hart, do usług.
— Arthur. — Coś zamigotało zawadiacko za różowymi szkłami. — Jakbyś kiedykolwiek czegoś potrzebował albo chciał poradę sercową, z chęcią się odwdzięczę za dzisiaj.
— Dziękuję. — Arthur uśmiechnął się grzecznie, nabił na kasę książkę. — Chociaż naprawdę nie wiem, cóż za porada mogłaby rozwiązać mój pewien… problem.
— Mi pomogło wykrwawianie się na jego progu, żeby pomówić o tym, co czuję — wypalił Dante.
Jednak zamiast dostać zaskoczone spojrzenie i pytanie, czy w domu wszystko w porządku, Arthur zamyślił się na moment, poważnie biorąc do siebie słowa syrena. Dante wolał nie wnikać, czy to dobrze, czy źle, ale miał nadzieję, że finał wszystkiego przyniesienie rekompensatę za starania.
Antykwariusz zwrócił się do niego żartobliwym tonem, choć coś autentycznego pobrzmiewało na jego dnie.
— Kto wie, co przyniesie czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz