Było ciemno, pochmurno, zimno i do tego padało.
Pomimo tego, że był środek dnia, to niebo było zasnute chmurami tak ciężkimi, że słońce to mogło tylko chcieć się przebić. A wiatr szarpał za ciężkie płaszcze i łapał za parasole, usilnie próbując je wyrwać przechodniom. Isarr nie otworzył sklepu dzisiaj. Nie widziało mu się sprzątać kałuży pozostawionych przez ociekających klientów albo – co gorsza – otrzepujące się psy, które by zabryzgały wszystko dookoła, a nie tylko podłogę. Był zwinięty wygodnie pod kocem, gruby zielony sweter był przyjemnie ciepły, a gorący kubek herbaty ogrzewał dłonie.
Ogrzanie się, kiedy było się wiecznie zimnym, nie było proste, a szczególnie podczas takiej paskudnej pogody. Grzejnik szumiał cicho w kącie pokoju, w pokoju pachniało herbatą, co było do przewidzenia, biorąc pod uwagę, że Isarr miał całą szafę dla różnego rodzaju mieszanek i ciekawie wyglądających czajniczków z czarkami do kompletu.
Na dole kliknął zamek od drzwi, a chwilę później zadzwonił dzwonek. Zapewne Minu, a raczej, na pewno Minu, wracający ze szkoły. Starszy naga zadbał rano, żeby rzucić odpowiednio silne zaklęcie, które miało odpychać wodę od ubrań jego podopiecznego. Rozległ się cichy szmer łusek po schodach, kiedy nastolatek wślizgnął się na piętro, a potem do swojego pokoju. Uderzył o podłogę zdejmowany plecak, zaskrzypiała cicho szafa.
Było cicho, ale tylko przez krótki moment. Minu zapukał cicho do drzwi Isarra, dwa razy.
— Możesz wejść — padło ze strony właściciela pokoju, ton głosu dość łagodny, co było rzadko spotykanym zjawiskiem, jeśli chodziło o złotookiego. Zimne dni z reguły kończyły się taką rutyną, na początku botanik nie wiedział trochę jak się zachować, ale potem wszystko było już dziwnie proste.
Minu mruknął ciche przywitanie i po chwili krawędź koca została podniesiona, a mniejszy naga umościł się obok Isarra, który wkrótce objął młodszego wolną ręką.
— Wiesz, że masz w pełni działające ogrzewanie w swoim własnym pokoju? — padło ze strony starszego Nerikare, pomimo wątpliwie miłego wydźwięku pytania, nastolatek nie był wyganiany.
— Masz przyjemniejsze koce.
— Mogę ci kupić taki sam? — W tonie głosu miedzianowłosego pobrzmiewała nuta rozbawienia.
— Możesz — zgodził się cicho Minu. — Wtedy będziemy się mogli przykryć dwoma.
Isarr nie odezwał się więcej, nie powiedział, że jeśli by mieli dwa koce, to nie musieli być zwinięci obok siebie… jeśli jego kuzyn potrzebował trochę towarzystwa, miał wszelki zamiar mu to dać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz