01 listopada 2025

Od Setha — Kłamstwo

Kłamanie czy też oszustwo było w pełni usprawiedliwione, przynajmniej w oczach… oku Setha.
Szczególnie jeśli było to powiązane z grą w karty przeciwko Nautilusowi. Syren był za dobry w karty, jeśli białowłosy bóg sobie nie pomagał odrobiną magii, na pewno by przegrywał. A nie znosił przegrywać.
Więc nawet jeśli podglądał, co w ręce miał jego mąż, to było jedynie wyrównywanie szans!
Przynajmniej tak siebie usprawiedliwiał.
Jednak kiedy po raz kolejny wygrał, Nautilus zaczął nabierać podejrzeń, Seth był beznadziejny w karciane gry. Czasami zdarzało mu się ugrać kilka zwycięskich partii, ale nigdy pod rząd i nigdy tak szybko i bezbłędnie. Skąd wzięła się taka nagła dobra passa? Ciemna brew powędrowała do góry, kiedy bóg rzucił kolejną kartę na stół z uśmiechem wystającym spod maski.
— Seth, co znowu zrobiłeś? — westchnął w końcu, choć starał się nadać swojemu tonowi głosu cień irytacji, to ciężko było syrenowi ukryć szczere rozbawienie, które przebiło się przez fasadę udawanego wzburzenia.
— Nic, absolutnie nic, jestem niewinny, jak zawsze! Wiecznie mnie wszyscy winią za coś czego nie zrobiłem! — Oko Setha zmrużyło się pod wpływem szerokiego uśmiechu. A czarnowłosy nawet na sekundę nie uwierzył w to, co mówił Seth, znał swojego męża za dobrze, choć z drugiej strony, bóg nie próbował bardzo mocno sprawić, aby jego kłamstwo było przekonujące. Biały ogon smagał z samozadowoleniem za oszustem, co tylko sprawiło, że cisnący się na usta Nautilusa uśmiech był trudniejszy do powstrzymania.
— Oszukujesz — prychnął w końcu, rzucając swoje karty na stół.
— Bezczelne oskarżenie, mój drogi, ja nigdy nie oszukuję — żachnął się Seth. — Po prostu nie potrafisz przegrywać, przyznaj się.
— Jasne, ze wszystkich rzeczy, które się nigdy nie stały, ty grający zgodnie z zasadami, nie stało się najbardziej.
— Jesteś zazdrosny, o moje genialne karciane zdolności. — Białowłosy dalej grając wielce oburzonego tymi bardzo podstawnymi oskarżeniami, odwrócił dramatycznie głowę. — Skoro mi nie wierzysz to oczywiście mnie nie koch… — wywód Setha został przerwany przez pstryknięcie prosto w zakryte maską czoło. — Mój własny mąż mnie bije, do czego to doszło, wstydziłbyś się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz