31 grudnia 2024

Nowy Rok 2025

Kochani!
Wydaje się, że rok to długo, ale dla mnie minął w okamgnieniu. Dopiero był styczeń, a tu zaraz znowu styczeń i znów będę mylić się z wpisywaniem daty. Ale nie ma co się roztkliwiać – lepiej skupić się na czymś fajnym, czyli nowym mini-evencie! Zmiana daty w kalendarzu to doskonała okazja do świętowania i pisania opowiadań. W Riftreach nadejście Nowego Roku oznacza imprezę na każdym ze znanych odłamków. A jak Wasze postaci obchodzą to święto? Czy jest to dla nich czas hulanki i tańca, okazja do spróbowania czegoś nowego, robienia postanowień noworocznych, a może to po prostu kolejny dzień, taki sam, jak wszystkie inne? Bez względu na podejście Waszych postaci, jesteśmy pewne, że na pewno macie coś ciekawego do opowiedzenia i nie możemy się doczekać nowych opowiadań <3

Zasady eventu

  1. Tak, jak w poprzedniej edycji, Waszym zadaniem jest opisanie tego, jak Wasza postać spędza Nowy Rok (albo jak wygląda jej czas na początku roku).
  2. Długość opowiadania jest dowolna. Możecie śmiało umawiać się w kilka osób, by napisać wspólnie jedną historię, kontynuowaną z punktu widzenia różnych postaci.
  3. Tytuł opowiadania powinien wyglądać następująco: Od [Imię postaci] – Nowy Rok. Czyli na przykład: Od Janka – Nowy Rok.
  4. Jeśli chodzi o etykiety, to wyglądają następująco: nick, imię postaci, typ opowiadania, Event i Nowy Rok 2025, czyli na przykład: ChaosHead, Bashar Karim, indywidualne, Event, Nowy Rok 2025.
  5. Jeśli piszecie w kilka osób, postarajcie się jakoś zaznaczyć, że opowiadania tworzą większą całość. Możecie dodać numer do opowiadania, czyli na przykład zatytułować opowiadanie Od Isidoro – Nowy Rok (I), albo jeśli czujecie, że sama numeracja to za mało, możecie dodać też podtytuł: Od Ignisa – Nowy Rok, It's the Final Countdown (I).
  6. Opowiadania możecie publikować od 31.12 do 19.01, ale jak trochę się spóźnicie, to się nic nie stanie (tylko dajcie znać, poczekamy z podsumowaniem eventu).
  7. Za udział w evencie przewidziana jest oczywiście rola na Discordzie <3

Yule 2024 – Podsumowanie

Święta, Święta, i po Świętach <3 Mamy nadzieję, że ten czas upłynął Wam na wypoczynku i dobrym jedzonku, na spotkaniach z bliskimi i ładowaniu baterii na kolejny rok.
Na Riftreach kończy się również Yule, a świąteczne światełka i ozdobione bombkami choinki powoli ustępują miejsca noworocznym dekoracjom. Jak zawsze nie zawiedliście i w trakcie trwania eventu pojawiło się aż 21 cudownych, przepełnionych magią świąt opowiadań! I jak zwykle nas zaskakujecie, bo oto niektóre opowiadania na Yule działy się w AU <3
  1. Od Cinnie - Yule
  2. Od Seymoura – Yule, All I Want for Yule (I)
  3. Od Virgila - Yule, All I want for Yule (II)
  4. Od Nikolaia - Yule
  5. Od Raouna – Yule, Całkiem miło jest w ten zimowy, świąteczny czas (I)
  6. Od Cheoryeona – Yule, Całkiem miło jest w ten zimowy, świąteczny czas (II)
  7. Od Ignisa– Yule, Cicha noc
  8. Od Janka – Yule
  9. Od Annikki – Yule, Silver skates, a-gliding on the snow, through the frosty air, we go hand in hand (I)
  10. Od Hotaru – Yule, Silver skates, a-gliding on the snow, through the frosty air, we go hand in hand (II)
  11. Od Merlina – Yule
  12. Od Dantego – Yule, Every time we love, every time we give, it's Yule (I)
  13. Od Bashara – Yule, Every time we love, every time we give, it's Yule (II)
  14. Od Caina - Yule
  15. Od Isidoro – Yule
  16. Od Arthura – Yule, To jedno jest ważne, że ręka ta była hojna, innym pomocna... (I) [AU]
  17. Od Andrei – Yule, ...że serce to było odważne i czułe, i pełne miłości... (II) [AU]
  18. Od Tristana – Yule, ...że było sercem człowieczym. (III) [AU]
  19. Od Undine – Yule
  20. Od Nikandros – Yule
  21. Od Klary – Yule
Wszystkim uczestnikom serdecznie dziękujemy i gratulujemy, i łapcie swoje role na Discordzie!

30 grudnia 2024

Od Klary – Yule

Weekend postanowiła (znowu) poświęcić na wyprawę do Medwii i krótką wspinaczkę. W górach zawsze mogła odciąć się na chwilę od zgiełku stolicy, pomyśleć na spokojnie. Tu zawsze znajdowała odpowiedzi, których potrzebowała. Krótką, weekendową wyprawę potraktowała jako prezent dla samej siebie z okazji nadchodzących świąt. Lada chwila zacznie się zgiełk przygotowań, ciągły pośpiech. Yule kojarzyło się Klarze z miłym czasem, kiedy zjedzie się całe rodzeństwo, bratankowie i kuzynostwo – z drugiej strony, ważnym wydarzeniem był też zbliżający się wieczór w galerii matki. Co roku dokładała starań, by świąteczna kolacja przebiegała w wystawnej i doniosłej atmosferze, co roku jej się to udawało; córka, zgodnie z zaproszeniem (nie do odrzucenia) zawsze się stawiała, ale było to dla niej męczące. Krótko mówiąc, najbliższe dni będą składać się z ciągłego pośpiechu i hałasu.
Wiatr hulał i dmuchał, mroźne podmuchy raz po raz uderzały z nieustępliwym zacięciem w ciało. Smużka pary unosiła się z każdym wydechem, lecz po ułamku sekundy rozpływała się, porwana przez kolejny gwiżdżący poryw. Klara skuliła się lekko, ale w gruncie rzeczy zimno zbytnio jej nie przeszkadzało – grube futro dobrze chroniło przed tego typu niedogodnościami. Niedźwiedzica wpatrywała się ze spokojem na otaczający ją krajobraz, dawno temu już straciła rachubę, kiedy tu przyszła. Słońce, schowane za chmurami, nie pozwalało tak łatwo odgadnąć pory.

29 grudnia 2024

Od Nikandros – Yule

Zaproszenie odebrała z niemałym zaskoczeniem. W sumie wyglądało na to, że nadawca nie był zbytnio pewien decyzji, patrząc na krzywą kursywę i przekreślony, kilka razy błędnie podany adres. Ewidentnie ktoś nie był pewien, czy warto zaprosić Nikandros do grona przyjaciół. Ale koperta wylądowała pod jej stopami, więc musiał wreszcie podjąć decyzję. Czy dobrą, to już inna sprawa.

Od Undine – Yule

TW: gore, ofiara z człowieka.

27 grudnia 2024

That is not dead which can eternal lie,
And with strange aeons even death may die

Undine Navarra
Wiek: 27 lat
Data urodzenia: 25.02
Płeć: kobieta
Rasa: syrena (horror z głębin)
Pochodzenie: Solmaria, Puerto del Mar
Zawód: kapłanka Dagona, spowiedniczka więzienna i przewodniczka penitencji
Cytat w tytule: H.P. Lovecraft
Opis: Niczym latarnia morska, Undine wskazuje drogę tym, którzy zgubili się wśród fal i sztormu życia. Zawsze gotowa do tego, by czułym słowem i głęboką mądrością poprowadzić w stronę bezpiecznego portu, jest nawigatorką, która pozwala dotrzeć do celu. Jej słowo przynosi ukojenie, jej głos, niczym pieśń morza, daje spokój i wytchnienie. Lecz morze jest głębokie, a jego fale zdradliwe. Czy spokój więźniów jest prognozą ich poprawy, czy też zapowiedzią czegoś straszliwego?

Od Tristana – Yule
...że było sercem człowieczym. (III) [AU]

Tristan przebudził się cały zlany zimnym potem.
Nie, wcale nie. Tym razem nie poczuł pod plecami twardego szezlongu, jedynie próbujący powalić go wicher, przeraźliwie chłodny i kąsający ciało niczym wygłodniały, zimowy ogar.
Coś było nie tak.

Od Andrei – Yule
...że serce to było odważne i czułe, i pełne miłości... (II) [AU]

Tristan przebudził się cały zlany zimnym potem.
Była za dziesięć trzecia.
Mężczyzna przetarł dłonią zmęczoną twarz, westchnął głęboko, sięgnął po zjeżdżający z nóg koc.
— To sen — mruknął do siebie, łapiąc głębszy oddech, kręcąc głową. — Tylko sen.

Od Arthura – Yule
To jedno jest ważne, że ręka ta była hojna, innym pomocna... (I) [AU]

Agencja detektywistyczna mieszcząca się na rogu Orchid Lane cieszyła się opinią najlepszej w całej stolicy, przyciągając codziennie rzeszę klientów, gotowych powierzyć swoje sprawy szefowi całego biznesu — Tristanowi Fragarachowi. Sam pan Fragarach miał silnie zaciśniętą rękę, gdy przychodziło do prowadzenia wszelkiego rodzaju śledztw. Chwytała ona, ściskała, dusiła, ze skóry obdzierała swoją ofiarę i nie wypuszczała jej, aż do rozwiązania zagadki. Był to jednym słowem zamknięty w sobie, milczący i samotny człowiek.

Od Isidoro – Yule

Gdy Isidoro wracał wspomnieniami do tamtego Yule, wiele lat temu, które pierwszy raz spędzili poza domem, doszedł do wniosku, że rodzice nie bez przyczyny postanowili zabrać swoich synów na tak daleką wycieczkę. To były pierwsze takie święta, pierwsze poza domem i pierwsze, kiedy kogoś brakowało.
Babci Maristeli.

Od Caina - Yule

DATA: system error
TARGET: YULE

Najtrudniejsze w tym wszystkim było znalezienie tej iskry, która od dawna zgasła pod strumieniem lodowatej wody, wyśpiewując syczącą pieśń w niebo, jak gaszone ognisko, z którego ulatuje biały, gęsty dym – oznaka końca ciepła, światła, czegoś przyjemnego. Lub jak zduszona brakiem tlenu, w desperacji jeszcze żarząca się ostatkami sił, aż zgasła pod morderczą barierą.

26 grudnia 2024

Od Bashara – Yule
Every time we love, every time we give, it's Yule (II)

Malowanie pędzlem po płótnie to była jedna rzecz, lecz pędzlem po bombce – zupełnie inna. Bashar w swym długim życiu spróbował wielu rzeczy, a tworzenie szeroko pojętej sztuki nie było mu obce, lecz jeśli chodzi o bombki, mógł określić się kompletnym nowicjuszem. I choć w kwestii malowania bombek był nowicjuszem, na pewno nie był nowicjuszem, gdy przychodziło do przyswajania nowych informacji i umiejętności – na każdym etapie swego żywota musiał przecież nauczyć się czegoś nowego, nadążać z duchem czasów, nie zostawać w miejscu i nie zapominać tego, co już było w umyśle. Jednej umiejętności można było w końcu użyć, by lepiej opanować inną, pokrewną, więc to malowanie bombek powinno dać się przyswoić w zadowalający sposób.

Od Dantego – Yule
Every time we love, every time we give, it's Yule (I)

Szarpnęły się złote loki, zerwały z łóżka, zrzucając przypadkiem małą poduszkę na podłogę, ale Dante mało się nią przejął, myślami był już w kuchni, już ekscytował się przygotowaniami do Yule, już dogadzał Basharowi, by pan doktor dobrze w święta odpoczął.
— Zrobię ci kawę i przyniosę pierniczki — rzucił syren, sięgając po swój różowy szlafrok. Zza pleców doszedł go cichy, wciąż senny śmiech, gładkie opuszki musnęły barki.

25 grudnia 2024

Od Merlina – Yule

Gdy rodzina składała się z dwunastki czarodziejów, dekorowanie choinki to była zawsze jakaś inna gęstość.
Już od paru lat drzewko, które ubierali na Yule, nie było jakimś kupionym na ulicy, obłędnie drogim ogryzkiem czegoś iglastego, co nigdy nie chciało dobrze stać w stojaku i gubiło wszystkie igły w pierwszych dwóch tygodniach, stopniowo zniżając gałęzie pod ciężarem bombek i lampek choinkowych. Nie, zaszczyt bycia świątecznym drzewkiem, przypadał jak co roku tej rozłożystej sośnie, rosnącej w ogrodzie Spellmanów, silnej i mocarnej, każdego roku coraz wyżej wznoszącej swój iglasty czubek. I dobrze, bo z roku na rok przybywało bombek i ozdóbek, coraz więcej było łańcuchów i światełek, kiedy cała rodzina siadała do wspólnego klejenia jakichś dekoracji.

Od Hotaru – Yule
Silver skates, a-gliding on the snow,
through the frosty air, we go hand in hand (II)

Wzrok Hotaru błądził wśród amatorów łyżew, gładko wybierał tych bardziej doświadczonych, z gracją przemykających po zrytym łyżwami lodzie, z prostymi plecami, głową wysoko uniesioną i lekko odwiedzionymi od tułowia ramionami, akurat tak, by doskonale łapać balans, zachwycać gracją. Była i spora garść dzieciaków, nieprzejmujących się w najmniejszym stopniu tym, jak jeżdżą, tłukących łyżwami po lodzie tylko po to, by jechać szybciej i szybciej, złapać kolegę za kurtkę, ściągnąć mu czapkę. Było nieco „niedzielnych łyżwiarzy”, spokojnych spacerowiczów, krążących jednostajnym tempem wokół lodowiska, bardziej skupionych na konwersacji z partnerem, niż czymkolwiek innym. Byli też i ci, którzy, tak jak ona, po raz pierwszy widzieli lód z bliska, w takich ilościach i poza szklanką z sokiem, niepewni, jak poradzić sobie z dziwnym obuwiem i zdradliwym podłożem, z rozjeżdżającymi się stopami i rozłożonymi na bok dłońmi, w panice szukającymi oparcia w kimś bardziej doświadczonym.
Hotaru zerknęła na Annikki, instynktownie poprawiła swój jemiołowy wieniec.

Od Annikki – Yule
Silver skates, a-gliding on the snow, through the frosty air, we go hand in hand (I)

Wypadek na drodze, cała czteropasmówka zakorkowana, autobus utknął kawałek przed najbliższym przystankiem, kierowca machał tylko ręką na tych, co chcieli wysiąść, nie dzielić z nim losu kiszenia się pojeździe przez godzinę – Annikki westchnęła, zadrżała, stając na ośnieżonym chodniku z latarniami przeganiającymi nocne ciemności, choć było ledwie chwilę po siedemnastej. Wpierw popsute metro, potem urwany pasek od torby, teraz to. Świat zachowywał się, jakby próbował jej powiedzieć, że to nie czas na zajmowanie się papierami w biurze wieczorem, że powinna przestać zbywać telefony cioci, przyznać się, że pracuje przed świętami do późna oraz że będzie też pracować w samo Yule i dać się jej przekonać do zmiany zdania.

24 grudnia 2024

Wesołych Świąt!

Z okazji Świąt życzymy Wam przede wszystkim chwili wytchnienia od codziennego zgiełku – niech ten czas będzie pełen ciepła, spokoju i radości. Oby świąteczne potrawy smakowały jak nigdy, a kubki z herbatą lub grzańcem ogrzewały dłonie podczas wieczorów spędzonych na nadrabianiu książek, seriali czy gier. Życzymy Wam mnóstwa weny, nie tylko do pisania, ale i do tworzenia w każdej formie, jaką kochacie. Niech wszystkie choinki pięknie świecą, a wiatr za oknem przypomina o magii zimy, zamiast szczypać w nos. Spędźcie te Święta dokładnie tak, jak tego pragniecie – dla siebie i z tymi, którzy są dla Was ważni.

ChaosHead i Keiem


Od Janka – Yule

— Ale to czemu tatuś nasze ogórki będzie do miasta wiózł? — zafrasował się Janek. — Oni tam w mieście to własnych ogórków nie mają?

23 grudnia 2024

Od Ignisa– Yule
Cicha noc

Yule nigdy nie było dla niego jakimś specjalnym, świątecznym czasem. Jasne, rodzice byli wtedy więcej w domu, lecz ta wieczorna wieczerza nie różniła się wiele od sobotnich obiadów, których ojciec tak pilnował, ani od niedzielnych śniadań, które podobały się matce. Tak, za oknem zalegał śnieg, a słońce późno wstawało, by schować się szybko za horyzontem, lecz Scaldor, spędzający większość czasu w pomieszczeniu, w sztucznym świetle, nawet nie zauważał tych zmian w przyrodzie, były mu one kompletnie obojętne. Jak zwykle, to pan Macleod odwrócił jego postrzeganie tego czasu, zwrócił uwagę na głębię święta, której nie dostrzegali i nie celebrowali jego rodzice. Pokazał mu drogę ku emocjom i uczuciom, ku prawdziwemu duchowi świąt, zaklętemu w sercu i muzyce.

Od Cheoryeona – Yule
Całkiem miło jest w ten zimowy, świąteczny czas (II)

Zapytany o to, co najbardziej lubił w Yule, Cheoryeon odpowiadał, że wolne. W grudniu nie pragnął bardziej niczego innego jak tych kilku dni wolnego od pracy. Nie wiedział do końca, dlaczego – pewnie przez tę całą świąteczną aurę – ale im bliżej było Yule, tym bardziej miał wszystkiego dość. Nie chciało mu się pracować, nie chciało mu się chodzić do budynku firmy, nie chciało mu się zadawać z żadnym współpracownikiem. Nawet nie chciało mu się siedzieć w Pokoju Jasnowidza i wróżyć nielicznym klientom. Marzył o przerwie, możliwości nieprzejmowania się niczym oraz robienia tego, co najbardziej kochał.

Od Raouna – Yule
Całkiem miło jest w ten zimowy, świąteczny czas (I)

Śnieg spokojnie prószył, odbijając światło ulicznych lamp. Słońce już dawno zaszło, było więc ciemno, a z powodu wszechogarniających chmur nie dało się dostrzec ani księżyca, ani gwiazd. Na szczęście wiatr nie wiał, więc mróz nie był odczuwalny. Przynajmniej dla bogów, bo oni mieli lepszą tolerancję na zmiany temperatur od przeciętnego śmiertelnika.
Raoun wyszedł z apartamentowca, ubrany jedynie w skromny zielony sweter, proste, czarne spodnie i tego samego koloru kozaki, założone na szybko. W ręku trzymał worek ze śmieciami, który postanowił wyrzucić. Szedł kawałek zaśnieżonym chodnikiem, kroki stawiał lekko, niemal frunąc w obawie przed poślizgnięciem się na śliskiej nawierzchni. Dotarł do małego budyneczku z kontenerami, otworzył kluczykiem. Wszedł do środka, wrzucił worek w odpowiednie miejsce, po czym wyszedł. Przystanął na moment, zerknął w stronę nieba.

Od Nikolaia - Yule

We wszelakie święta sklepik był otwarty do południa. Czarodziej od wczesnych godzin porannych doradzał klientom, którzy na ostatnią chwilę poszukiwali prezentów dla bliskich. Nikolai wprost kochał takie dni. Bez trudu zdobywał wysoki utarg i przy okazji pozbywał się rzeczy, których nie sprzedałby za taką cenę w normalny dzień roboczy. Zdesperowanym, zabieganym i pochłoniętym świąteczną gorączką ludziom dało się opchnąć dosłownie wszystko.

Od Virgila – Yule
All I want for Yule (II)

Seymour latał trochę po mieszkaniu, a Vi porzucił wszelkie próby uspokojenia go, siadając na kanapie i śmiejąc się z niepotrzebnej paniki goszczącej na ukochanej twarzy.
— Vi, to nie jest śmieszne! — jęknął czarodziej, stając przed wilkołakiem z dwiema koszulami trzymanymi na wieszakach. Virgil próbował jakoś powstrzymać śmiech, zakrywał usta dłonią, ale te pojedyncze, umykające spomiędzy palców prychnięcia rozśmieszały nawet Seymoura. — Którą?

Od Seymoura – Yule
All I Want for Yule (I)

Zima napadła na Stellaire, zaspała wszystko białym puchem. Ignisa momentalnie chuj strzelił. Genashi narzekał na wszechobecne zimno, na konieczność noszenia puchatej kurtki i realną możliwość wypierdolenia się na prostej drodze, gość spalonej nitki nie zostawiał na szybko zapadającej ciemności i nieodśnieżonych chodnikach. Tylko świąteczne lampki ratowały sytuację – Ignis stwierdzał, że w sumie były ładne, ale na dobrą sprawę mogłyby też dekorować miasto latem, nie trzeba było z nimi czekać na tę nieznośną porę roku.
Na szczęście ich zwyczajowe, wieczorne posiadówy przy czymś mocniejszym, sprawiały, że wokalista odzyskiwał humor, a wraz z nim bojowy nastrój na wkurwianie syrena i dostarczanie niekończących się powodów do śmiechu dla reszty kompanii.

Od Cinnie - Yule

     Yule zbliżało się wielkimi krokami, a naszą pato-kawalerkę wypełniała przedświąteczna krzątanina. Jak co roku mieliśmy urządzić przedwigilijne spotkanie dla współlokatorów i przyjaciół. Podczas podziału obowiązków zostało przydzielone mi przygotowanie stołu, a sama miałam w planach upiec ciasto i przygotować jakąś ciekawą potrawę, która miała wszystkich zaskoczyć. Byłam pełna entuzjazmu, ale moje plany szybko zderzyły się z rzeczywistością, kiedy okazało się, że kuchnia stała się polem bitwy. 

19 grudnia 2024

Rozsiądź się wygodnie i pozwól, że opowiem ci o Ryjkowcach.

Aiolyt
Wiek: 20 lat na karku, ale wciąż drzemie w jeno żyłach młoda krew
Data urodzenia: 7 marca
Płeć: Jak uważasz? Większość ludzi twierdzi, że Aiolyt jest zmiennokształtne, ale tak naprawdę, to dym i atmosfera w Saloonie daje takie wrażenie. Za jego murami Aiolyt podróżuje własnymi ścieżkami i nie często można no spotkać.
Rasa: odmieniec
Pochodzenie: ?
Zawód: handlarz/barman/człowiek orkiestra, daj jenu tylko znać, kogo potrzebujesz
Opis: Malutkie ustrojstwa, części do wszystkiego co jest ci w stanie wpaść do głowy, prezent dla sympatii, roślinka, słodycze, a może po prostu chcesz wpaść na drinka i pogadać ze swoim bardzo legalnym kompanem? Znajdziesz to, jak i pełną dyskrecję, w Saloonie Aiolyt!

17 grudnia 2024

Hmm? Ah, hello there. Come down to explore these beautiful old ruins? Don't mind me.

Jupi [ono/jeno]

lvn4i
Nie pierwszy rok pisania, ale o przeszłych warto nie wspominać… Uwielbiam star wars, lego ninjago i tworzyć milion ocek bez określonej historii. Powoli próbuje to zmieniać, by żadne z nich nie czuło się gorsze od drugiego.

Preferencje pisarskie

Odpisywać mogę różnie, niestety zależy to tylko i wyłącznie od mojego czasu, a mimo wszystko mam go niewiele. Ale na pewno zwlekać nie będę!! Wolę krótsze odpisy, nie pogardzę jednak dłuższym. Stawiam na opisy wewnętrzne bohaterów i opisy otoczenia, ja i moje postacie lubimy wiedzieć na czym stąpamy i jak się w danym momencie czujemy. Co do blogowania, to muszę się jeszcze dużo nauczyć, nie mam żadnego stażu.

Postaci

Aiolyt - niech się dzieje wola Rifta (alinka kazała). Aiolyt jest najlepsze w byciu handlowcem pierwszej klasy, mimo szczerej niechęci do ludzi jenu nieznanych. Wszyscy powinni czuć się w jeno towarzystwie chciani, dopóki nie przeszkadza im nieprzerwany, często nawet mruganiem, kontakt wzrokowy i "wielka" wylewność osobliwości.

16 grudnia 2024

Od Andrei do Yangcyna

Stanowczy odgłos pukania rozległo się w apartamencie. Chwila ciszy, ktoś zapukał ponownie, tym razem jeszcze głośniej, natarczywiej. I trzeci raz, niemal gniewne echo rozniosło się w środku mieszkania.
Pani Consuela zatupała niecierpliwie, pokręciła ze zrezygnowaniem głową, sięgnęła opasłej torebki, zaczęła przetrząsać jej zawartość.
— Ach, ta dzisiejsza młodzież… — mruknęła pod nosem, marszcząc ciemne brwi. — Za moich czasów to było nie do pomyślenia, tak się wylegiwać…

Yule 2024

Kochani!
To już ten czas. Ostatni tydzień nauki i pracy, a potem Święta. Nie inaczej jest w uniwersum Riftreach – Stellaire już od dawna tonie w złotych światełkach, choinkach i promocjach na prezenty. Dni robią się coraz krótsze, temperatura spada, ale trudno narzekać na coraz bardziej nieprzyjazną aurę, gdy z cukierni unosi się zapach świątecznych pierniczków, na miejskich skwerach pojawiają się świąteczne jarmarki, a wieczorem można poszaleć na ozdobionym zaklętymi światełkami lodowisku. Niektórzy na ten czas wracają w rodzinne strony, inni poddają się szaleństwu gotowania i wypieków, dla innych zaś jest to dobra okazja na odpoczynek w kameralnym gronie bądź wyjazd w bardziej zaśnieżone regiony świata. Bez względu na podejście, Yule to specjalny czas, a sposobów na spędzenie tego święta jest chyba tyle, co mieszkańców Stellaire.

Zasady eventu

  1. Tak, jak w poprzednim roku, Waszym zadaniem jest napisanie opowiadania o tym, jak Wasza postać spędza Yule.
  2. Długość opowiadania jest dowolna. Możecie śmiało umawiać się w kilka osób, by napisać wspólnie jedną historię, kontynuowaną z punktu widzenia różnych postaci.
  3. Tytuł opowiadania powinien wyglądać następująco: Od [Imię postaci] – Yule. Czyli na przykład: Od Merlina – Yule.
  4. Jeśli chodzi o etykiety, to wyglądają następująco: nick, imię postaci, typ opowiadania, Event i Yule 2024, czyli na przykład: ChaosHead, Scaldor „Ignis” Fuegis, indywidualne, Event, Yule 2024.
  5. Jeśli piszecie w kilka osób, postarajcie się jakoś zaznaczyć, że opowiadania tworzą większą całość. Możecie dodać numer do opowiadania, czyli na przykład zatytułować opowiadanie Od Hotaru – Yule (I), albo jeśli czujecie, że sama numeracja to za mało, możecie dodać też podtytuł: Od Seymoura – Yule, All I want for Yule is you (I).
  6. Opowiadania możecie publikować od 23.12 do 29.12, ale jak trochę się spóźnicie, to się nic nie stanie (tylko dajcie znać, poczekamy z podsumowaniem eventu).
  7. Za udział w evencie przewidziana jest oczywiście rola na Discordzie <3

15 grudnia 2024

Od Cinnie - „Cinniełajki”

  Świąteczny czas miał w sobie magię, jakiej nie dało się znaleźć nigdy. Powietrze pachniało cynamonem, pomarańczami i sosnowymi gałązkami, a wieczorne miasto mieniło się blaskiem tysięcy złotych światełek. W tym roku postanowiłam przygotować się na Yule wyjątkowo starannie, być może dlatego, że od dłuższego czasu czułam, jakby w moim życiu czegoś brakowało - czegoś ciepłego i niezobowiązującego, co przypominałoby mi, że mimo wszystko potrafię się dobrze bawić.

08 grudnia 2024

Opovember 2024 – Podsumowanie

Witajcie!
Ach, druga edycja największego eventu na Riftreach już za nami! Kiedy to minęło, co nie? Pomyśleć, że jeszcze wczoraj był początek pierwszej edycji, haha! Ale tak, czas szybko poleciał i nim się obejrzeliśmy, już nastał grudzień. Nie oznacza to jednak, że w trakcie Opovembera niewiele się działo, co to, to nie! Jak przystało na ekipę Rifta, udowodniliście po raz kolejny, że nic Was nie zagnie i, skromnie mówiąc, rozwaliliście ten event~

07 grudnia 2024

Od Zahry – Pył – Make Voltron Gay Again (IV) [AU]

To nie tak, że Zahra chciała spowodować apokalipsę albo że w jakikolwiek dobrowolny sposób doprowadziła do końca świata. No dobra, może czasami zastanawiała się po kryjomu nad tym, jak by to było, gdyby tak zrzucić bombę atomową na ziemię. Ale naprawdę, do śmierci by się zarzekała, że akurat w tej sytuacji nie chciała być powodem apokalipsy. W sumie to w ogóle nie była apokalipsa. Więc to się nawet nie liczyło.
No ale od początku.

Od Dantego – Fan [AU]

— Zawalić to się zaraz mogą nogi pod tobą, jak ci kopa sprzedam i dupy nie ruszysz z tą deską — burknęła dosadnie Vic, oburzona kwestionowaniem jej umiejętności budowlańca. Żaden dom się nie zawali, jak ona buduje, inaczej wpierdoli każdej cegle z osobna!

06 grudnia 2024

Od Dantego – Złoto [AU]

Jeśli Bashar zamierzał każdego dnia przyjmować obowiązki zajmowania się bogiem wiosny tak, jak teraz w łaźniach, to Dantego droga na powierzchnię tylko coraz bardziej i bardziej się wydłużała.

Od Bashara – Laparoskopia

Bashar stał w wątłym cieniu plastikowego namiotu medycznego. Jego spokojny wzrok prześlizgiwał się po sylwetkach uczestników pikniku, lecz myśli wędrowały gdzie indziej, wracając do tamtej operacji, którą oglądał wraz z ze swymi „rówieśnikami”.

Od Bernarda – Butelka

Zacisnął palce na szkle. Jakiś szary, ciężki głos z tyłu głowy szeptał mu coś o tym, żeby machnął butelką jak najmocniej może. Albo przed siebie, albo we własną nogę. Żeby rozbić szkło, usłyszeć jego zgrzyt i pisk, poczuć jego drobinki na skórze. Ale obiecał.

05 grudnia 2024

Od Cheoryeona – Koń [AU]

Słońce świeciło wysoko na niebie, wskazując porę okołopołudniową lub, jak to mówiono, godzinę konia. Pogoda dopisywała, było ciepło, wręcz przyjemnie. Nikt zatem się nie dziwił, że Kaesong tętniło życiem. Wiele osób przechadzało się ulicami, tłumy wręcz znajdowały się w dzielnicy targowej. W strojach lśniło wiele kolorów, od tych szaroburych, charakterystycznych dla biedniejszych grup, aż po naprawdę bogato zdobione odzienie bogaczy. Panowała wrzawa, handlarze głośno promowali swoje towary, śmiechy rozchodziły się z knajp na otwartym powietrzu.
Typowy słoneczny, ciepły dzień w Kaesong.

04 grudnia 2024

Od Nikolaia — Laparoskopia

Dzień taki, jak każdy inny. W sklepiku panował typowy ruch, klienci kręcili się pomiędzy szafkami, dopytywali o artykuły różnego typu. Nikolai z uśmiechem na ustach udzielał odpowiedzi, doradzał, zachęcał do zakupu. Kokos rzucał ciekawskie spojrzenia każdej osoby, która podchodziła do niego. Krakał na ich widok, prezentując dumnie bogaty zasób swojego słownictwa.

Od Dantego – Miłość [AU]

— Powinieneś go wychłostać.

03 grudnia 2024

Od Nikandros – Struny

Największym przesądem, błędnym mniemaniem na temat tradycyjnych, historycznych strun instrumentów smyczkowych, jest ich pochodzenie. Novendyjskie słowo catgut błędnie sugeruje, że do stworzenia owych strun używano kotów, a raczej ich wnętrzności. Catgut, ketgut, kitstring. Paradoksalnie, prefiks cat- pochodził od słowa oznaczającego bydło, a nie kota. Co wcale nie znaczyło, że miejskie legendy nie wyszły z wąskiego grona muzyków. Rozprzestrzeniły się, szerząc półprawdy wśród dzieci i dorosłych, przez co coraz więcej ludzi odwracało się od tradycyjnych metod budowania instrumentów. Nie, do ketgutu, wbrew pozorom, nie używano kocich jelit.

01 grudnia 2024

Od Ignisa – Ogień

Pierwsze tygodnie po tym, jak Ignisowi udało się w końcu wyrwać spod władzy rodziców, zakosztować tak upragnionej wolności, upływały pod znakiem chaosu, któremu pan Macleod usilnie próbował nadać jakiś kształt. Młody genashi, niemający żadnego doświadczenia życiowego, przez lata trzymany pod kloszem, pozbawiony możliwości decydowania o czymkolwiek, za to obsypywany przez rodziców najdroższymi prezentami, przywykły do życia w luksusie, zachłysnął się władzą nad własnym życiem, w okamgnieniu sparzył na najbardziej oczywistych kwestiach. Rzeczy, które wcześniej nie stanowiły problemu, przytłoczyły go, błędnie podejmowane decyzje przynosiły konsekwencje, początkowa euforia szybko przerodziła się we frustrację, gdy opuszczenie rodzinnej szklarni nie rozwiązało cudownie wszystkich problemów.

Podsumowanie 2024.11

To już ten czas – podsumowanie listopada! Nie martwcie się, to tylko podsumowanie miesiąca – Opovember nadal trwa i możecie śmiało publikować opowiadania, łatać wszelkie dziury, które nazbierały się w trakcie miesiąca, albo po prostu pisać, żeby opowiedzieć historie, które chcecie, ale nie było czasu. Przypominamy, że Opovember trwa do 07.12 i wtedy też pojawi się podsumowanie całego eventu. Ale wiecie, to jest Riftreach – jeśli nie będziecie się wyrabiać z tym ostatnim opowiadaniem i będziecie potrzebowali czasu do 08.12 żeby mieć 30/30, to dajcie znać <3

30 listopada 2024

Od Raouna – Złoto

W pewnej kawiarni panował swego rodzaju spokój. Był środek tygodnia, w dodatku trwała pora, podczas której większość osób pracowała, więc lokal mógł odetchnąć nieco od klientów. A przynajmniej nie było natłoku, ponieważ to miejsce cieszyło się niemałą popularnością. W sumie dlatego Raoun je wybrał.

Od Song Ana - Różowy [AU]

Song An nigdy nie odrzuciłby zaproszenia. Szczególnie takiego, które zaoferował mu Dante. Syren miał same dobre pomysły, stąd boski sługa nie potrafił usiedzieć na miejscu do dnia, kiedy wreszcie udało mu się odwiedzić krawca.
— Będziemy oglądać serial — powiedział Dante, uśmiechając się na tyle szeroko, że Song An niemal został oślepiony blaskiem jego kłów.
— Jaki to serial? — dopytywał boski sługa, rozsiadając się na miękkiej kanapie. Syren podał mu miskę z popcornem.
— Taka bajka — zaczął tłumaczyć. Jednocześnie sięgnął po garść przekąski, którą przegryzł w trakcie krótkiego streszczenia. — Dwie sąsiadki żyją obok siebie i robią głupie rzeczy. Zobaczysz, spodoba ci się.
Dante włączył telewizor. Ekran przez chwilę migotał ze względu na bliską obecność Song Ana, ale ostatecznie uspokoił się, wyświetlając kolorowe postacie na tle domu-bliźniaka.

Od Caina do Naberiusa

Kiedy szum lasu został zagłuszony przez warkot silnika auta, które zbliżało się do rancza, Cain w tej konkretnej chwili właśnie stracił resztki dobrej woli i podjął decyzję.
Przerywany gwizd poniósł się od werandy drewnianego domu aż do jeziora, z którego biała sylwetka, niczym zrodzony z mgły duch, pojawiła się na brzegu i otrzepała ze zwisających glonów i jeziornych roślin. Jak się doskonale złożyło, że akurat była pora karmienia, a głodna kelpie, to zła kelpie. I o tym należało pamiętać zawsze.

Od Seymoura – Butelka (II)

Seymour przekręcił się na drugi bok, zwinął w kłębek wokół poduszki, ciągnąc za sobą kołdrę. Westchnął, zaklął, otworzył oczy. Wokół panowała ciemność, nieznacznie tylko rozświetlana blaskiem zagrzebanych w pościeli, tatuowanych ramion. W końcu czarodziej przekręcił się na plecy, sięgnął po drugą poduszkę, położył ją sobie na piersi. Nie pomogło. Stopa wychynęła spod kłębu kołdry, potem druga, próbowały go jakoś rozplątać, odwrócić okrycie. To też nic nie dało.

Od Virgila – Butelka (I)

Trasa koncertowa Seymoura trwała rok. Rok rozbijania się po największych stadionach Novendii, Solmarii i Medwi, nadal ledwo mieszczących w sobie tłumy, które pragnęły na żywo doświadczyć fenomenalnej muzyki Vox Metalliki. Rok podpisywania setek tysięcy autografów, podgrzewania atmosfery niewypuszczonymi kawałkami, publikowania zdjęć nowego merchu. Rok zachwycania fanów gitarowymi riffami, dawania im scenowych przekomarzań zespołu do nagrywania, trendowania we wszystkich mediach społecznościowych. Rok podróżowania również przez portale, by dotrzeć do niespodziewanie licznej grupy słuchaczy w odległej Senkawie czy Bharacie. Rok najlepszych momentów z życia muzyka.
Rok bez Seymoura, gdy Vi już innej codzienności nie znał.

Od Song Ana - Butelka

Pierwszy dzień odkąd Song An zastąpił mistrza i stał się tymczasowym wykonawcą zadań bóstwa burzy. Poranek zaczął od typowych dla siebie obowiązków: przebrał się, napił herbaty, nasypał jedzenia szopowi, który już od pierwszych promieni słońca kręcił się pod nogami boskiego sługi, łasząc się o jedzenie. Przy okazji Śmieciarz otrzymał dużą dawkę porannych pieszczot.

Od Cinnie - złoty

            Dzień w pracy zapowiadał się na tyle nudno, na ile może być nudno, kiedy jest koniec miesiąca i nie ma żadnych nowych zleceń. Jako iż naprawdę się nudziłam, stwierdziłam, że wyręczę panie dbające o nasze biuro i sama osobiście nakarmię rybki. Chwyciłam za pierwszą lepszą karmę leżącą w szufladzie przy akwarium i nie patrząc na opakowanie otworzyłam je.

29 listopada 2024

Od Dantego – Ćwiczenie

Dzień treningu samodzielnego, a nie z Petrusem, oznaczał, że Dante mógł zachować wszystkie witalne organy wewnątrz, nie stworzyć nowego morza przez lejący się z niego pot i w dodatku wyjść z klubu na prostych, niedrżących nogach. Luksus taki, że nic tylko czekać, aż mu się w dupie poprzewraca, przynajmniej tak widział to jego trener i syren z niepokojem spoglądał na drugi koniec sali, gdzie instruował kogoś Petrus, obawiając się padnięcia zaraz komendy do robienia stu powtórzeń kombinacji na worku i niech syren spróbuje się nie posłuchać. Więc Dante, naturalnie chyba chłonący taktyczne myślenie Bashara przez przebywanie z nim, mądrze czmychnął na korytarz z recepcją, by wykorzystać zasłużoną przerwę.

Od Terrella – Minus

Novendia miała swoje plusy i minusy. Cóż, nie mogła być idealnym światem, utopii nie dało się osiągnąć niezależnie od włożonych starań, ale istniały pewne cechy, które czyniły ten kraj całkiem znośnym do przeżycia. Terrell uważał, że skoro potrafił wymienić przynajmniej trzy zalety, to wynik był teoretycznie pozytywny.

Od Song Ana — Kolor

Yunru Lei podjął decyzję i był gotów wyruszyć już w tej chwili. Song An opowiadał mu więc o miejscach, które udało mu się odwiedzić. Świat bardzo się zmienił i raczej nie przypominał tego, czym był jeszcze w pamięci jego mistrza. Choć mniej więcej orientował się w co ważniejszych nowinkach, pozostawało wiele spraw i kwestii, o których mógł nie zdawać sobie sprawy. Boski sługa postanowił mu więc trochę pomóc.

Od Seymoura – Buty

Zasiedział się trochę z Virgilem tamtego dnia, kiedy tylko on pojawił się w pracowni rzeźbiarza, obejrzeć sobie jego dzieła. Seymour tego w sumie nie planował, ale jakoś tak samo wyszło, wydarzenia się potoczyły, słowa popłynęły i nie wiedzieć kiedy, czas, który spędził z mężczyzną, jakoś tak cudownie wydłużył się, ale tylko na zegarku. W rzeczywistości muzyk miał wrażenie, że minęła może z godzina, przecież nie więcej.

Od Cinnie - minus

                Każdy dzień w biurze to nowy maraton unikania katastrof, ale tego dnia poziom trudności przeszedł na „koszmar”. Wszystko zaczęło się od porannego zebrania, na którym szefowa ogłosiła wprowadzenie nowego systemu minusowych punktów. Wyglądała przy tym tak dumna, jakby właśnie wynalazła lekarstwo na lenistwo.

28 listopada 2024

Od Dantego – Piasek

— Dante, dziecko, daj mi to, bo się przewrócisz zaraz…
— Wcale nie!

Od Cheoryeona – Ulewa

Autobus jechał jednostajnie, nie przekraczając dozwolonej prędkości. Wysokie budynki dużego miasta już dawno temu zniknęły zza szyb, a zastąpiły je pola i niskie domy wiosek, okazjonalnie mniejszych miast. Gdzieś w oddali dało się dostrzec ciemny zarys lasu, niewiele wyróżniający się na tle nocnego nieba. Niebo było pochmurne, nie dało się dostrzec żadnych gwiazd.

Od Song Ana — Ulewa

Boski sługa powoli zaczynał rozumieć, co miał na myśli jego mistrz. Czas ludzi zbyt szybko się kończył. Przemijali w mgnieniu oka, ale nie oznaczało to, że nie są warci uwagi. Song An przekonał się o tym na własnej skórze. Nie żałował spotkania z żadną osobą. Wszyscy byli dla niego ważni. 
— Wiesz, mistrzu — zaczął trochę niepewnie. — W czasie swojej podróży na swojej drodze spotkałem wiele wspaniałych osób. Cześć z nich była bardziej lub mniej śmiertelna, ale mimo tego bardzo cieszę się, że udało mi się ich wszystkich poznać!

Od Nikolaia — Piasek [AU]

Szary kocur wygrzewał się na kamieniach. Korzystał z ostatnich ciepłych dni pory opadających liści, nim nadejdzie czas nagich drzew. Mruczał cicho, zadowolony z odpoczynku. Niedawno wrócił z porannego patrolu, na który musiał wstać bladym świtem, więc odbierał właśnie zasłużoną przerwę.
Kruczy Szept niedawno został mianowany na wojownika. Świeżo upieczony pełnoprawny członek klanu zaczął wykorzystywać wszystkie płynące z tego awansu przywileje. Nie musiał sprzątać legowiska starszyzny, pytać się o pozwolenie, aby opuścić obóz czy znosić nieustające uwagi swojego byłego mentora. Teraz zachłysnął się nowo zdobytą wolnością.
Miał ochotę spędzić najbliższe kilka chwil na drzemce, więc przymknął oczy i nasunął puszysty ogon na pyszczek, aby uchronić się przed jasnymi promieniami słońca. Właściwie już zasypiał, gdy usłyszał nagłe nawoływanie swojego imienia. Zastrzygł uszami. 
— Kruczy Szepcie, Kruczy Szepcie!

Od Cinnie - ulewa

 Ulewa w mieście trwała bez przerwy od kilku dni. Miasto, zazwyczaj pełne życia, wyglądała jak ilustracja do smutnej ballady. Mokre ulice odbijały szare niebo, a kałuże skutecznie zamieniały chodniki w labirynt pułapek. Wszyscy przemykali z ponurymi minami, ubrani w przeciwdeszczowe płaszcze w odcieniach czerni i szarości. Nawet osoby, które zwykle uwielbiały taką aurę, wyglądały na znudzone.

Od Seymoura – Struny

Co prawda Vi wylegiwał się właśnie na swojej ulubionej macie do czesania, a jego sierść lśniła perfekcyjnie w popołudniowym słońcu, wolna od nadmiaru kłębiącego się podszerstka zalegającego obecnie w worku (a przy okazji również wszędzie indziej), mimo to w ciele wilka tkwiło jakieś niedające się wyczesać i wytulić napięcie. Takie samo wpijało się w ramiona muzyka, gdy ten troskliwie ujął czarną łapę i wziął się za opiłowanie twardych pazurów. Czynność nie zajmowała wiele czasu, pilnikiem wystarczyło przejechać parę razy, skrócić pazury o ledwie milimetr albo dwa, bo przecież od zeszłego tygodnia, kiedy ostatnio się nimi zajmował, nie zdążyły urosnąć aż tak długie.

27 listopada 2024

Od Song Ana — Miękisz asymilacyjny

Song An słuchał relacji mistrza z bardzo dużym zaskoczeniem. Prawie upuścił z rąk szopa, gdy usłyszał wszystko to, czym dzielił się jego mentor. 
— Ja… — powiedział niepewnie. — Nic z tego nie pamiętam.
Była to całkowita prawda. Chociaż Song An posiadał doskonałą pamięć, żadnego z opisywanych wydarzeń nawet nie kojarzył. Wydawały mu się one całkiem obce, jakby nie należały do niego. 
— Cóż — zaczął Yunru Lei, śmiejąc się niezręcznie. — Uznałem to za zbyt dziwny początek współpracy. W związku z tym po prostu usunąłem kilka pierwszych wspomnień, aby rozpocząć wszystko od nowa.

Od Yangcyna – Miękisz asymilacyjny

Yangcyn nigdy nie zajmował się tym, czego nie lubił, co idealnie ujawniało się w jego zawodowych zainteresowaniach. Chciał zostać policjantem, więc poszedł do szkoły policyjnej, a teraz (w oczekiwaniu na egzamin) kręcił się po komisariacie i pomagał czasem w sprawach. Pracował w psiej kawiarni, bo to miejsce łączyło dwie z jego ulubionych rzeczy, czyli kawę i psy. Pragnął być modelem, ale nie mógł, to przynajmniej dorabiał sobie w sklepie odzieżowym.

Od Virgila – Miłość

odpisz vi

przestań się wygłupiać

vi

długo mam cię jeszcze prosić?

widzę, że wyświetlasz kurwa no

vi

vi

vi

vi

Od Merlina – Miękisz asymilacyjny

Niedzielny wieczór upływał Merlinowi pod znakiem spokoju i czilowania, gdy chłopak siedział przy biurku, oddając się jednemu ze swych ulubionych zajęć. W tle leciało jakieś lo-fi, Merlin zaś kiwał się w spokojny takt muzyki, przekładając rozsypane na blacie zdjęcia. Wszystkie bez wyjątku przedstawiały Falkora – tu smok leżał zwinięty w kłębek na kanapie, tu siedział pod stołem, licząc na to, że komuś szczęśliwie upadnie kąsek jedzenia, a on będzie miał okazję heroicznie uratować go przed kontaktem z podłogą, tam biegał po parku, jeszcze gdzie indziej bawił się w ogrodzie, towarzyszył Merlinowi, gdy ten zbierał ze szklarni ich pomidory. Merlin zrujnował się trochę, drukując te zdjęcia, ale trudno, było warto.

Od Zahry – miękisz asymilacyjny [AU]

Zahra naprawdę nie próbowała lądować w kozie każdego dnia. To wszystko było winą głupich nauczycieli, którzy nie rozumieli jej powodów, i jeszcze głupszych ludzi (i nieludzi) z klasy, którzy niektórymi decyzjami naprawdę zachodzili Zahrze za skórę. I to tak celowo. Wiec w sumie Zahra przyjmowała bycie w kozie na klatę, jeżeli zrobiła coś, co faktycznie zrobiło na wszystkich wystarczające wrażenie, co naprawdę warte było spędzenia wieczora w szkole. Na przykład przywalenie Matiemu z 3C prosto w mordę. Jakby co, to mu się należało.
Ale od początku.

Od Seymoura – Napój

Bar huczał rytmem muzyki, pulsował światłem parkietu, pachniał alkoholem i tańcem. Robiło się późno, faceci się trochę rozeszli, a resztki nachosów zalegały w koszyku. Mimo to Seymour nie czuł się specjalnie zmęczony i nie miał ochoty jeszcze wracać. Piwo przyjemnie szumiało mu w głowie, ten medwieński porter trochę mocno mu wchodził, jednak to uczucie, zamiast sprawić, że posiedziałby jeszcze trochę, strzelił szklankę jakiegoś gazowanego napoju i poleciał na autopilocie do domu, sprawiało raczej, że jego dłonie troszkę odważniej poczynały sobie, błądząc po przyjemnie ciepłym boku.

Od Cinnie - ulica

  Wieczór zapadał szybko, a ja miałam wrażenie, że miasto zmienia się z każdą chwilą. Latarnie rozświetlały brukowane ulice ciepłym blaskiem, a lekki wiatr przynosił zapach wilgotnych liści. W mojej pato-kawalerce czułam się jednak zbyt osaczona. Wzięłam płaszcz i klucze i wyszłam na spacer, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Miałam nadzieję na zwykły wieczór; nie wiedziałam jednak, że trafię na ulice, która… nie powinna istnieć.

26 listopada 2024

Od Annikki – Miłość [AU]

— On nie jest dla ciebie dobry — skomentowała Annikki, wysłuchawszy jakże rzewnej historii towarzyszącej jej panienki przy popijaniu popołudniowej herbaty. Reszta domowników wybyła gdzieś albo zaszyła się w dalszej części posiadłości, więc ogród, ze swoim cykaniem owadów i letnim wiatrem, został w całości dla ich dwójki i prywatnych rozmów. — Lepiej by było, gdybyś odrzuciła te zaloty.
Panienki ten komentarz nie zadowolił, oględnie mówiąc. Westchnęła głęboko, zadarła mały, szlachecki nosek, choć barki przygarbiła jak pierwszy lepszy wiejski chłopaczyna, podpierając brodę na dłoni.
— Ale ja go kocham, naprawdę — próbowała tłumaczyć, rozmarzonym wzrokiem patrząc w horyzont, gdy myśli orbitowały wokół osoby tego jedynego. Zaraz nieładna zmarszczka pojawiła się między brwiami, drobna dłoń machnęła lekceważąco na Annikki. — Chociaż co ty możesz wiedzieć o miłości.

Od Song Ana — Wiara

Song An uniósł brwi i otworzył usta z zaskoczenia. Spodziewał się, że plan mistrza nie poszedł po jego myśli, jednak nie domyślał się takiego obrotu spraw.
— Czy to byłem…? 
— Pozwól, że dokończę — przerwał mistrz. Odgarnął włosy z czoła, zerknął na ucznia, wziął głęboki oddech i kontynuował swoją opowieść.

Od Bernarda – Pył

Wszystko go bolało. Ale Bernik zawsze miał wrażenie, że jest pół sekundy od implozji, kiedy tylko zostawał sam na sam z Arturem. Nic nie miało sensu, świat stawał na głowie, kompasy świrowały. I wszystko go bolało.

Od Terrella – Wiara

W Neoterrze mało kto był wierzący. W zasadzie to trudno było mówić o istnieniu religii. Rozwój technologii to tego stopnia, jaki tu osiągnięto, sprawił, że ludzie z biegiem lat coraz bardziej oddalali się od konceptu wiary w wyższy byt, aż ostatecznie skupili się na sobie.

Halloween 2024: Podsumowanie

Boo!
Co się odwlecze, to nie uciecze – podsumowanie eventu musi się w końcu pojawić.
Tak coś czułam, że spokój opkowy panujący przez większość miesiąca jest sponsorowany intensywnym pisaniem opowiadań na Halloween. W tym roku wpadło ich naprawdę sporo, bo aż 25. Tym razem średnia słów w opowiadaniu była wyższa, pojawiło się też więcej dwuczęściowych opowiadań pisanych przez różnych autorów. Cieszymy się, że macie pomysły na tworzenie historii razem i przedstawienie swoich postaci, jak spędzają to spooky święto, a także że skorzystaliście z informacji zawartych w halloweenowym Auranthium i dały Wam one inspirację do pisania <3

Od Seymoura – Pył [AU]

Ignis uwielbiał lato. Co prawda miał wtedy więcej swych boskich obowiązków i mnóstwo czasu spędzał na nieboskłonie, mknąc ognistą kwadrygą wśród rozgrzanego błękitu, ale prawda była taka, że jeśli Ignis nie mógł grać na swej cytrze i śpiewać, to uwielbiał jeździć rydwanem, hojnie obdzielając śmiertelników powodzią światła i gorąca.

Od Cinnie - odpoczynek

Lubiłam myśleć, że jestem mistrzynią organizacji, jednak po tygodniu pełnym przygód i pracy czułam się wyprana z energii. Kiedy moja współlokatorka zaproponowała mi wspólny odpoczynek w magicznym spa, rzuciłam wszystko i zgodziłam się. Brzmiało to idealnie: relaks, masaże i brak jakichkolwiek zobowiązań. Jedyny haczyk? To miejsce znajdowało się ukryte w magicznym lesie i dostępne tylko przez specjalne zaproszenie.

25 listopada 2024

Od Song Ana — Lektura

Song An nie zadawał już zbyt wielu pytań. Przeczuwał to, jak zakończy się opowieść jego mistrza. Co raczej nie było aż tak trudnym zadaniem. Nie wiedział, do czego dokładnie doszło, ale wszystko wskazywało na to, że jego mentor nie odniósł wymarzonego sukcesu. W końcu Song Ning’a dzisiaj z nimi nie było. 
Yunru Lei głośno westchnął i wznowił opowieść. Był to fragment, który najciężej przeszedł mu przez gardło. Wielu słów żałował, jednak czuł, że Song An w końcu musi poznać prawdę.

Od Nikandros – Las

Od zawsze była związana z lasem. Jako dziecko jej głowa lewitowała, między co wyższymi gałęziami, próbując złapać promyki północnego słońca, jako nastolatka przeciskała się między przesuszonymi konarami, próbując wspiąć się na te wyższe kondygnacje drzewa, żeby tylko na policzku poczuć to samo słońce, które czuła jako niewinne dziecko. Jako dorosła już osoba, stąpała jedynie po ziemi, pod stopami czując kruszejące runo leśne – miękki mech, twarde szyszki, ostre igły okolicznych sosen i świerków. Nikandros rosła z lasem, a on wraz z nią.

Od Cheoryeona – Ogień [AU]

TW: krew, śmierć.
Olivier nie przepadał za swoją pracą. Nie lubił siedzieć w biurze i w kółko zajmować się tym samym. To go nudziło. Od zawsze był bardziej fizycznym dzieckiem, więc wolał, hm, inaczej działać. Z drugiej strony jednak nie zamierzał porzucać swojego stanowiska, bowiem dostał je z pomocą swojej ukochanej żony. Gdyby nie ona, nawet nie poszedłby na studia; skończyły najprawdopodobniej na wykonywaniu ciężkiej pracy za psie pieniądze. A tak to przynajmniej miał dobrą posadę, wspaniałą rodzinę, świetlaną przyszłość, bowiem teść go nawet lubił.
Osiągnął sukces, odkąd wydostał się z sierocińca.
Bardzo dobrze.

Od Tristana – Tajemnica

Tristan zerknął przez ramię na Arthura i coś w tej drogiej wodzie kolońskiej, coś w tym markowym płaszczu i idealnie wyprasowanych w kant spodniach działało na niego jak płachta na byka, podpuszczając do przeciwstawiania się, choćby w najdrobniejszych i najbardziej irytujących kwestiach, temu, co przypominało o życiu, które on miał wieść. Idealnym. Przykładnym. Kurewsko schludnym.
— Myślę, że zaczniemy jednak od Helene Beltracchi — mruknął, strzepując popiół za oknem samochodu.

Od Caina - Lektura

– Papa?
Mała dziewczynka, z lokami okraszającymi jej okrągłą, pulchną buzię, wysunęła się zza przymkniętych drzwi, trzymając w swoich małych rączkach niewielką książeczkę. Niebieskie oczy lśniły z tej odległości, nawet jeśli schowana była nieco w cieniu, aby za bardzo nie wchodzić do warsztatu, w którym razem ze swoim ojcem bawili się często w mechaników, nawet jeśli to on naprawiał rzeczy, a ona siedziała na blacie i ustawiała wszelkie narzędzia.

Od Bashara – Rower

Zaułki najbiedniejszej z dzielnic śmierdziały starymi szczynami i przetrawionym piwem. Latarnie nie świeciły, noc mieniła się wszystkimi odcieniami brudnej szarości, powietrze wibrowało dobywającym się z nocnych klubów rytmicznym hurgotem. Serce Lower Hellpost zawsze brzmiało tak, jakby zaraz miało trzasnąć na zawał, ale uparcie trzymało się życia, na przekór rozsądkowi i logice. Jak ten jeden pacjent, który nigdy nie słuchał zaleceń, robił, co chciał, ale w końcu nic mu nie było – bo przecież złego diabli nie biorą.

Od Eliasa - Halloween

Było już południe, kiedy po sześciodniowej wędrówce dotarli do bram Madmere – prężnie rozwijającego się miasta, znanego ze wzbogacających szlaków handlowych i wpływowej społeczności kupieckiej. Nie planowali zostać tu na długo, ot tylko uzupełnić zapasy i mieli ruszać dalej, tym razem na północ, w stronę Slyrock, gdzie chodziły słuchy o atakujących tamtejsze wsie potworach. Nie wszyscy jednak byli zgodni z następnym krokiem ich podróży. Jarrell, który był kuszony od samego wejścia do miasta przez obiecujące najlepsze w okolicy jedzenie i alkohol szyldy karczm, dość stanowczo wyraził swoje niezadowolenie, żądając od reszty grupy chociaż jednego dnia postoju (i zabawy) w Madmere. Alastair przypomniał mu, że są całkowicie spłukani i że jeśli nie chcą pomrzeć z głodu, to muszą zainwestować ostatnie drobniaki w prowiant. Ahvi z kolei spróbowała siłą wybić mężczyźnie z głowy pomysł na alkoholową imprezę i chwyciwszy go za szmaty, pociągnęła go całego jęczącego cierpiętniczo, w stronę targu.

Od Cinnie - lektura

        Siedziałam na kanapie zagłębiona w lekturze. Książka, którą trzymałam w dłoniach nie była długa, ale miała w sobie coś, co pochłaniało mnie bez reszty. Była pełna prostych zdań, a jednak każde z nich niosło jakąś wielką prawdę, której rozmiar wydawał się wręcz nie do ogarnięcia. Chłonęłam słowa, które rozbudzały w mnie obrazy - pustynia, róża, a w końcu on: tajemniczy chłopiec z dziwną, ale jakże uroczą logiką.

24 listopada 2024

Od Zahry – Klucz [AU] (I)

Ze wszystkich dróg zawodowych, które Zahra mogła wybrać, bycie praktykantką najbardziej popularnego w mediach seryjnego mordercy było zdecydowanie najciekawszą opcją. W sumie Zahra preferowała nazwę terminator, niż praktykantka (bo nie pracowała w końcu u fryzjera), ale w sumie mogliby ją i nazywać sprzątaczką – Zahra i tak świetnie by się bawiła przy pracy. A w końcu, jak kochasz swoją pracę, to nie pracujesz ani dnia, prawda? Czy coś. Czytanie ze zrozumieniem nigdy nie było jej mocną stroną.

Od Dantego – Pióro [AU]

Żołnierski krok, mocny, pewny, żwawy, odbijał się od ścian wysokich korytarzy, echo wracało i mieszało się ze szczękiem połyskującego metalu, z cichym syknięciem ostrza wysuwającym się kawałek ze skórzanej pochwy i zaraz wracającym do środka. Nabrał takiego nawyku, już dawno temu, gdy jeszcze jeździł po królestwie ze swoim mentorem. Drobny ruch i charakterystyczny dźwięk działały na niego jak ściągnięte wodze na konia, niecierpliwy dosiad, który chwila moment miał się poderwać, odciążyć wierzchowca i pozwolić mu pognać cwałem. Wyostrzał zmysły, przygotowywał, cucił ze spokoju codziennego życia w zamku, bo Dante nie godził się na żadną słabość u siebie w czasie pełnienia służby. Teraz tylko, gdy tak wyciągał lekko miecz, kciuk dodatkowo uciekał w stronę osadzonych w rękojeści rubinów i zaskakująco czule, jak na tę dużą dłoń okrytą paladyńską rękawicą, pocierał kamienie.

Od Naberiusa - Klucz

Swędziało go prawe skrzydło. To duże, z największej pary, zdobiącej mu plecy niczym królewski płaszcz, choć jeszcze nie do końca uszyty, z trochę prującymi się brzegami, niepodszyty. Pióra wyrastały mu trochę tak, jak młodzikom wyrasta pierwszy zarost - w nierównych kępkach dziwnie zbliżonych do trawy na sawannie w swojej dopiero budzącej się gęstości. Nie potrafił jeszcze latać, bał się nawet zeskoczyć z kanapy, obawiając tego dziwnego momentu nieważkości, w którym żołądek podchodził mu do gardła, zupełnie jakby spadał z klifu, a nie kilkudziesięciocentymetrowego mebla.

Od Caina - Klucz

W mroku wieczornego miasta, których ulice mokre od deszczu odbijały kolorowe neony od siebie oraz rażące światła zbyt mocnych reflektorów, Cain przemierzał wąskie alejki. A właściwie to nie on. Ktoś, kim się stawał, gdy mu kazano.
Jego misja była prosta: zdobyć klucz dostępu do ściśle tajnych akt korporacji Helion. Firma była znana z produkcji komponentów ulepszających broń dostępną na rynku i oczywiście wszystko było legalne, dopóki "ulepszenia" nie kończyły się tragedią. I samego Caina by to nie obchodziło, ale tych, którzy nim sterowali, wręcz przeciwnie.

Od Song Ana - Klucz

— To brzmi jak całkiem dużo zachodu — stwierdził Song An, próbując wyobrazić sobie, jak wiele trudu musiał włożyć jego mistrz w swoje działania.
— Ogrom — przytaknął. — Ale rytuał bym kluczem do odzyskania ukochanego. Nie mogłem postąpić inaczej.

Od Cheoryeona – Pióro

Dzisiejsze plany Cheoryeona nie zawierały niczego ekstrawaganckiego. Z powodu problemów technicznych odwołano mu pracę w firmie, więc miał cały dzień wolny dla siebie. W zasadzie przewidział to wydarzenie, więc nawet się nie nastawiał na poranne przygotowania do roboty, jeszcze zanim dostał telefon od szefowej. Mógł zatem wymyślić sobie coś ciekawego... tyle że nie wymyślił. Na Prawo Równowagi, jego życie ostatnio stało się takie nudne. To znaczy, nie, że nic mu się w nim już nie podobało. Robił w zasadzie wszystko to, co kochał: grał na gitarze, w gry, spędzał czas z bliskimi, rysował, odkrywał samego siebie, tworzył muzykę...
No, dobra, prawie wszystko. Aczkolwiek tej jednej rzeczy nie mógł zrobić. Jeszcze...

Od Hotaru – Miłość

Jak na kraj błogosławiony tysiącem rzek, Senkawa była zaskakująco konserwatywna, a przemiany, których symbolem była tu płynąca woda, wydawały się powierzchowne i nietrwałe, dotyczyły tylko najbardziej zewnętrznej części, owej maski, którą trzeba było nosić w społeczeństwie. Dekady minęły od czasów, gdy kraj porzucił kasty i wiążący się z nim twardy porządek tego, gdzie kto przynależał. Komu wolno było nosić miecz, kto miał spędzić życie pochylając się nad uprawianą ziemią, kto dziedziczył tradycję tworzenia parasolek, komu przeznaczona była służba w chramie, kto od dziecka musiał uczyć się trudnych kroków tańca. Ścisła hierarchia, bezlitosna drabina, po której tak trudno było się wspinać, a tak łatwo spaść. Na tej drabinie wyraźnie było widać, kto stoi niżej, a kto wyżej, kto miał ustępować z drogi, a komu należał się szacunek oraz przywileje. I co prawda tytuły szlacheckie zniesiono, kasty przestały mieć znaczenie i syn rybaka mógł zostać maklerem giełdowym, lecz gdzieś tam, pod powierzchnią, ten makler wciąż śmierdział innym rybą.

Od Cinnie - klucz

        To był zwyczajny poranek w biurze - czyli pełen chaosu, kiedy zdałam sobie sprawę, że potrzebuję klucza do magazynku. To pomieszczenie to taki trochę schowek na skarby, kryła się tam cała sterta dziwnych rzeczy: od pustych pudeł, przez różne zwierzęce artykuły, aż po stosy zakurzonych dokumentów, które czekały, aż ktoś je uporządkuje, prawdopodobnie nigdy. Teraz potrzebowałam czegoś z tego składziku - dokładniej dużej paczki folderów.

23 listopada 2024

Od Dantego – Operacja

Gdy robił coś dla Bashara, nic nie wydawało się zbyt czasochłonnym czy wymagającym nadmiernego wysiłku. Najbardziej wyszukanemu strojowi, najcięższemu zagadnieniu, najdłuższej książce poświęciłby tyle uwagi, ile dana rzecz by jej wymagała, by uszczęśliwić ulubionego lekarza czymś wyjątkowym albo zachwycić go swoją wiedzą. Więc Dante wytrwale przekopywał się przez kolejne strony różnych galerii sztuki, szukającej takiej, która okaże się czymś nowym dla regularnych bywalców podobnych miejsc, o której Bashar jeszcze nie słyszał i był skory ją poznać. Oczywiście, jak to przy wybieraniu czegoś dla najlepszego pana doktora, syren kręcił dużo nosem, przewijał zdjęcia, marszcząc brwi, aż wreszcie coś rzuciło mu się w oczy. Czarna Dzierzba, utrzymana w klasycznym, nieco starodawnym klimacie, lecz stawiająca na promowanie młodych artystów. Niby dress code nie został oficjalnie narzucony, ale osób bez garnituru bądź sukni na zdjęciach brakowało. Idealnie, świeża dawka sztuki, a do tego będą mogli się trochę wystroić.

Od Naberiusa – Pogoda

TW: śmierć członków rodziny, pogrzeb

— Będzie padać.
Naberius przełknął chęć odwrócenia się w stronę siostry, zamiast tego zerkając na nią jedynie kątem oka. Nie patrzyła na niego; wyglądała przez okno samochodu, zupełnie jakby panująca na zewnątrz pogoda była istotniejsza niż jej własne rodzeństwo, to żywe i to, którego nie można było już do żywych zaliczyć. W gruncie rzeczy tak właśnie było, odkąd pamiętał – Andras, zapatrzona w swój własny cel, z głową uniesioną wysoko na tyle, by móc przypadkowo omijać wzrokiem innych. Babs za rękę z Raumem, zawsze z tyłu, wyciągający nogi, by nadążyć, ale nigdy nie dający rady w pełni dotrzymać jej kroku.

Od Song Ana - Pogoda

— Jak długo to wszystko trwało? — zapytał Song An, lekko zaskoczony dalszą opowieścią mistrza. 
— Dłużej niż potrafisz sobie wyobrazić — mruknął jego mistrz, zakładając nogę na nogę. — Chociaż pogoda uspokoiła się znacznie wcześniej, jeśli o to się martwisz. 
— Cóż ja… 
— Wraz z nową nadzieją wzeszło słońce.

Od Caina - Operacja

TW: eksperymenty, body horror, nawiązanie do kanibalizmu
Pod sufitem były zamontowane wielkie, przypominające wentylatory urządzenia. Miały zasadniczo taką samą funkcję co one, a mianowicie tworzenie powiewu wiatru, tylko te były wykorzystywane nie stricte do klimatyzacji. Były na to zbyt duże, zbyt mocne i zbyt irytujące.

Od Bernarda – Pogoda

TW: rozpierdol (przemoc)
Łuna szczyciła się tym, że nie miała stałych klientów. Żadna z jej cech nie pomagała w znalezieniu nawet małej grupki ludzi, którzy chętnie wracaliby do stacji. Jej dość daleka odległość od miasta, niezbyt rozbudowana gama produktów, wygląd, jakby zaraz miała się rozpaść i krzywa mina sprzedawcy – wszystko to jako bardziej odrzucało, niż przyciągało.

Od Bashara – Pogoda

Jesienna szarość otuliła świat posępnym, ciężkim całunem nadciągającego zbyt szybko mroku, a siąpiący deszcz przypominał łzy. Pozbawiony formy cień przylgnął do chłodnej cegły komina, zastygł w oczekiwaniu. Dla tych, którzy nie widzieli nadnaturalnego, to był tylko przypadkowy kłąb popiołu, jakiś niewyjaśniony niedostatek światła, który nie miał źródła ani przyczyny, i który tak łatwo było przeoczyć. Lecz dla tych, których wzrok sięgał głębiej, oto jawiło się pęknięcie w materii świata, groźne i przytłaczające, zdające się pożerać resztki światła wokół siebie, wręcz wykrzywiać otaczającą rzeczywistość. Demon zastygł, obserwując, a błyszczące szkarłatem oczy utkwił w oddalonej nieco ulicy.

Od Cheoryeona – Wizja

Westchnął ciężko, plecy spoczęły na oparciu krzesełka bez nóg.
— Dzisiaj jest cichy wieczór — rzucił do schowanej za iluzjami Suyeon.
Tego dnia tradycyjnie przygotowali Pokój Jasnowidza. Wyczyścili kamienie i kule, poukładali wszystko w odpowiedni sposób na stoliku, nawet położyli talię kart tarota, mimo że Cheoryeon nigdy ich nie używał (no, chyba że randomowo je tasował od czasu do czasu). Jasnowidz założył swoje, wcześniej wyprasowane, szaty, zajął miejsce.
Niestety ten dzień nie okazał się zbyt owocny.

may I stand unshaken?
amid, amidst a crash of worlds?

Cain Cassidy
Wiek: 169 lat
Data urodzenia: 4.07
Płeć: mężczyzna
Rasa: nieokreślona
Pochodzenie: St. Rhodes, nieznany odłamek, który równie dobrze mógłby nie istnieć
Zawód: oficjalnie zatrudniony na stanowisku prywatnego ochroniarza Naberiusa de Chavigny, nieoficjalnie płatny zabójca, strzelec wyborowy, który z własnych, prywatnych pobudek zgodził się zawrzeć umowę
Opis: Cain be like
Nie potrafi się zdecydować, czy woli stać i patrzeć z boku czy zakasać rękawy i napierdalać się, kiedy tylko mu okazja pozwoli. Dziki duch otwartych stepów, który osiadł na razie w spokoju na bujanym fotelu z opuszczonym na oczy kapeluszem, ale zbyt ciągnie go do kłopotów, aby usiedzieć w jednym miejscu.

Thee I invoke, the Bornless One

Naberius de Chavigny
Wiek: 237 lat
Data urodzenia: 3 września
Płeć: genderfluid/nonbinary
Rasa: potomek serafinów
Pochodzenie: jego przodkowie pochodzą z bliżej nieokreślonego odłamka, do którego portfal otworzył się i zamknął dawno temu; sam Naberius urodził się i wychował już w Stellaire.
Zawód: dyrektor ds. public affairs w Głównym Biurze Śledczym Novendii
Opis: ma w sobie coś z odwrotności Ikara, wznoszącego się na skrzydłach nieswojej dumy, targanego wichrem cudzej ambicji; coś z ptaka zamkniętego w złotej klatce, uwięzionego nawet mimo przetrąconych okrutnie skrzydeł, w akcie dzikiej desperacji by na pewno nie wyrwał się na wolność; coś ze zwierzęcia wychowywanego w niewoli nagle stającego twarzą w twarz z otwartością świata i wycofującego się z powrotem w kąt swojego wybiegu, przerażonego przestrzenią i tym nagłym podmuchem czegoś, czego nigdy nie zaznało, permanentnie pozbawione widoku nieba

Od Cinnie - pogoda

        Kochałam każdą porę roku z całego serca, ale kiedy pierwszą rzeczą, którą usłyszałam zaraz po obudzeniu był szum deszczu, niespecjalnie byłam zachwycona. Spojrzałam w okno z irytacją, wpatrując się w krople, które spływały po szybie. Wzięłam głęboki wdech i stwierdziłam, że i przy takiej pogodzie dam sobie radę. Był to jeden z tych dni, których cały plan dnia topi się w szarej brei deszczowej nudy. Jak na złość na moim biurku leżało sporo raportów, których nie chciało mi się uzupełnić w pracy, a półka uginała się pod ciężarem książek, które kupiłam z myślą o przeczytaniu ich w taki dzień jak ten, ale naprawdę nie miałam na to ochoty.

22 listopada 2024

Od Dantego – Słońce

Możliwie jak najciszej przekręcił klucz w zamku, wsunął głowę między framugę a drzwi, wypatrując czyjeś obecności w przedpokoju bądź światła łazience. Względny spokój i bezruch zmyliły go, brak głosu matki chłodnym tonem objaśniającej klientowi, że piąty punkt umowy nie ulegnie zmianie, brak stukających z poddenerwowaniem obcasów, gdy kręciły się po biurze, przechodząc od półki do półki z opasłymi segregatorami. Może jej nie było. A jeśli była, to spała. Może da radę przemknąć po schodach, zamknąć się w pokoju i wyściubić co najwyżej nos, by zgarnąć coś na kolację.
Dante zamarł w pół kroku, wychynąwszy z przedpokoju. Barki mu się spięły, jakby walczył z gwałtowną falą i próbował utrzymać się na nogach wbrew gniewnemu morzu.

Od Yangcyna – Rogi

Musiało upłynąć trochę czasu, nim Yangcyn mógł swobodnie wychodzić na zewnątrz.
Gdy przygarnęła go Fienna, wpierw nie opuszczał domu, w którym się zatrzymali. Kobieta również nie wychodziła, stale obserwując go, pilnując wszystkiego, co robił. Nic dziwnego, w końcu wtedy był tylko chłopakiem, który okazał się być demonem. I to nie byle jakim. Demonem, którego lata temu zapieczętowano. Musiał stanowić dla innych aż tak wielkie zagrożenie.

Od Song Ana — Słońce

Song An przytulił mocno szopa. Śmieciarz uchylił powieki i zerknął na swojego właściciela. Jako jedyny nie wydawał się być specjalnie przejęty opowieścią Yunru Lei’a. Zamiast tego przewrócił się na plecy w oczekiwaniu na drapanie po brzuszku.
Bóg burzy wyprostował się. Przez chwilę obserwował swojego ucznia i jego zwierzaka. Wiedział, że nie może dłużej odkładać reszty opowieści. Była to część, która budziła w nim dość ambiwalentne uczucia. Z jednej strony nie potrafił czuć dumy ze wszystkich swoich działań, z drugiej wiedział, że cokolwiek by się nie stało, nie żałował niczego i za nic na świecie nie cofnąłby swoich decyzji. 
— Później wydarzyło się trochę rzeczy — powiedział w końcu.

Od Seymoura – Album

Seymour stawał na głowie, by Vi decydował się spędzać u niego noc i coraz częściej myślał o tym, że to by było po prostu zajebiście, jakby wilkołak postanowił sobie tak wziąć i u niego zamieszkać. Za nic nie musiałby płacić, nic nie musiałby robić, Seymour zwyczajnie chciał, żeby był, żeby dom nie był pusty i żeby te jasne podłogi zatonęły w czarnej sierści. Chuj z odkurzaniem i wszystkim innym. Miałby Virgila dla siebie każdego dnia, mogliby przewalać się na kanapie, gadać o durnotach, niczym się nie przejmować, po prostu być razem. Bał się jednak, że prosi o zbyt wiele, albo że Vi poczuje się dotknięty, zobaczy to jako bycie jakimś utrzymankiem, tego zaś Seymour nie chciał, pragnąc widzieć jedynie pogodny uśmiech na tej wilczej twarzy.

Od Cinnie - taniec

  To był jeden z wielu chłodnych, jesiennych wieczorów, kiedy wiatr przyjemnie targał włosami, a miasto rozbrzmiewało gwarem i cichymi melodiami. Właśnie kończyłam małe zakupy, gdy na szybie sklepu dostrzegłam reklamę „Noc Tańca w Domu Kultury”. Jako iż nie miałam nic lepszego do robienia stwierdziłam, że się tam wybiorę. Trochę ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodził, a każda okazja na integrację z innymi stworzeniami była dobra.

Od Zahry – Bigos [AU]

– Nie no, jest różnica.

21 listopada 2024

Od Bernarda – Lot [AU]

Akademia była niewdzięczna. Bernard pracował w wielu miejscach, podporządkowany wielu kierownikom i ich zmiennym zasadom, przeskakiwał między różnymi bazami wojskowymi, przeżył dzieciństwo ze swoją matką, do jasnej cholery. Ale i tak Akademia była najbardziej niewdzięczną rzeczą, jaka doświadczył. Rzeczą, czasem, miejscem, wszystko jedno. W sumie to prawda - Akademia dla pilotów była wszystkim. Dla Bernika była trochę niczym.

Od Dantego – Różowy

— Nigdy po lumpach nie chodziłeś? — rzucił Dante, marszcząc brwi, wręcz z pretensją rozdziawiając usta, jakby siedzący obok w lodziarni Song An ugodził go w czułe miejsce. — Nie no, trzeba to zmienić. — Syren klasnął w dłonie, podniósł się. — Przeróbki ciuchów z lumpów należą do początków mojej kariery.

Od Eliasa - Talizman (II)

Elf odchylił się nieco na krześle i wbił spojrzenie błękitnych oczu w siedzącego naprzeciwko niego czarodzieja. Potrzebował chwili, aby przetrawić sens usłyszanej wróżby, która jeśli miałby być szczery, to niezbyt do niego trafiała, w końcu nie planował w najbliższym ani żadnym innym czasie farbować włosów. Czyżby miało się to zmienić? Czy to była swego rodzaju zapowiedź połączona z ewidentnym ostrzeżeniem?

Od Bashara – Zadanie [AU]

Zamkowy plac ćwiczebny powoli pustoszał. Zbliżała się pora obiadu, stacjonujący w warowni rycerze i ich giermkowie zbierali użyty sprzęt, służący zaraz zajęli ich miejsce, uzbrojeni w grabie i łopaty, by wyrównać nieco zrytą butami i kopytami ziemię. Sir Godfryd ściągnął już swą zbroję, obarczył żelastwem giermka i wysłał chłopaka, dał mu zadanie, by zajął się ekwipunkiem ich obojga. Było ciepło, mężczyzna się zgrzał, spocił i zmęczył. Nie namyślając się wiele, podszedł do tej beczki z wodą, w której pływała drewniana chochla – ich źródło wody i ochłody w trakcie treningu – a następnie wylał całą chochlę wprost na własną głowę. Odetchnął, wzdrygnął się, gdy lodowata woda spłynęła mu po kręgosłupie. Odgarnął ociekające włosy, przetarł dłonią twarz, a gdy otworzył oczy i spojrzał, jego wzrok wychwycił sylwetkę stajennego, niosącego jakieś ogłowie.
— Bashar!

Od Cinnie - talizman

        Wracając do mieszkania po niezwykle długim i nużącym dniu w pracy, miałam wrażenie, że czekało na mnie coś, czego naprawdę bardzo potrzebowałam. Nie był to ciepły koc, gorąca jesienna herbata… potrzebowałam tego dziwnego kła, którego otrzymałam w ramach przyjęcia do klubu. Poniekąd zapomniałam, że w ogóle go mam, ale przypomniałam sobie o nim zaraz gdy otworzyłam szufladę z pierdołami. Gdy wzięłam go do ręki, był nieco cięższy niż ostatnio, z nieco nierównymi krawędziami, jakby nosił w sobie jakieś dzikie, pradawne wspomnienia.

Od Song Ana — Talizman

— Nim zaczniesz oceniać moje działania — wtrącił nagle Yunru Lei. — Z kronikarskiego obowiązku muszę dopowiedzieć jeszcze o jednej sprawie. 
— O jakiej? — zaskoczył się Song An. 
— Złożyłem obietnicę Song Ning’owi. Nie mogłem pozwolić, aby jego siostrze stała się krzywda.

Od Nikolaia — Talizman (I)

To był ponury i niezwykle chłodny jesienny poranek. Ciemne chmury przysłoniły niebo, zwiastując, że zaraz runie z nich fala zimnego deszczu. Przestraszeni tą myślą przechodnie przyspieszali swoje kroki, byleby tylko zdążyć uciec przed nadciągającą ulewą. Snuli się po chodnikach niczym jedna szara masa.

Od Yangcyna – Talizman

Słońce świeciło wysoko na niebie, lecz jego promienie powstrzymywane były przez ulistnione gałęzie drzew. Niewielki las pośrodku Wielkich Równin stanowił ochronę zarówno przed zbyt mocnym światłem, jak i wiatrami, które o tej porze roku nad bezkresnymi trawami potrafiły nie tylko zwiać z głowy czapkę, ale też zaprowadzić dość niskie temperatury. Ach, i nie można było zapomnieć o sporej ilości kryjówek dla wszelakiego rodzaju zwierząt.

20 listopada 2024

Od Zahry – Aparat

Jedyne, czego Zahra nie lubiła w wiecznie rozwijającej się technologii, to brak fizyczności. Zahra uwielbiała fizyczność w każdym aspekcie. Kochała macać figurki postaci z ulubionych gier, trzymać na półce pudełka z płytami najlepszych filmów, pstrykać wiatraczki jej świecącego się tęczą komputera. Jeżeli coś miało fizyczną postać, było zdecydowanie bardziej jej, przynajmniej tak uważała Zahra. Miała również lepszą pamięć do fizycznych rzeczy – jeżeli Gideon zostawił przylepioną do lodówki karteczkę, że ktoś musi pójść po mleko (Zahra wcale nie chciała wypić duszkiem całego litra mleka owsianego, tak jakoś wyszło), pamiętała o zakupach, w przeciwieństwie do sytuacji, kiedy ustawiała sobie powiadomienie na telefonie.

Od Virgila – Buty

Palce bębniły nerwowo po pudełku, ucisk w gardle nie dawał spokoju, nieważne ile razy Vi przełknął, ile razy powtórzył sobie, że nie ma czym się martwić, musi tylko wyjaśnić trochę rzeczy z Eneaszem. On wcale go nie odtrąci, nie skaże znów na samotność. Prawda? Słyszał, że chłopak się kręci po mieszkaniu, klnie na osobę próbującą się do niego dobić. Przez chwilę wilkołak miał wrażenie, że Eneasz machnie ręką na pukanie, lecz kroki wreszcie rozbrzmiały w przedpokoju, klucz przekręcił się w zamku.
— Vi? — mruknął, zmarszczył brwi. Ale to nie było ważne.

Od Song Ana — Pociąg

Song An nie odzywał się. Zabrakło mu słów. Chociaż doskonale domyślał się, dokąd prowadzi opowieść jego mistrza, kiedy usłyszał tylko słowa o śmierci Song Ning’a z jego ust, poczuł uderzający smutek. Słyszał o ukochanym mentora już od dłuższego czasu, więc sam zdążył się już z nim zżyć. Nie potrafił sobie wyobrazić bólu, jaki bóg burzy odczuwał w tamtej chwili.

Od Andrei – Aparat

Nikt nie dawał młodym policjantom nie wiadomo jakich spraw.
Pierwszy miesiąc służby był dla Andrei niezbyt ciężki, niezbyt zajmujący, akurat taki na rozgrzewkę, ale ile można się rozgrzewać? Młoda policjantka czuła, jak niecierpliwość rośnie w piersi, wierci się gdzieś z tyłu głowy, bo nie po to wylewała tyle potu na treningach, nie po to przeszła przez całą szkołę policyjną, by zajmować się drobiazgami. Szarik podzielał jej nastrój, pies mruczał i skomlał cicho, trącał jej kolano nosem, gdy znów szli na deptak.

Od Cheoryeona – Ptak

Usiadł na ławce na jednym z miejskich skrawków zieleni, w cieniu niewysokiego drzewa. Przełożył komórkę do jednej kieszeni kurtki, przy okazji rozplątując nieco kabel słuchawek dousznych, z drugiej natomiast wyciągnął paczkę orzechów.
To był jego drugi raz, kiedy przyszedł w to miejsce. Nie miał w ogóle po drodze, chyba że szedł do pewnego sklepu. Nie, dzisiaj akurat nie zrobił sobie wycieczki. Nie było to tak daleko, ale nie potrzebował stamtąd niczego. Przyszedł zatem konkretnie na ten skrawek zieleni, ten jeden, znajdujący się blisko ruchliwego skrzyżowania.
Po co?

Od Cinnie - aparat

Dzień jak zwykle zaczął się spokojnie, zwyczajnie, ale miałam dzisiaj potrzebę spróbowania czegoś nowego. Od dłuższego czasu przymierzałam się do prowadzenia dziennika, publikowaniu codziennego życia w mediach społecznościowych (chociaż wcale nie byłam żadną sławną influencerką). Nawet jeśli miałam dostać kilka polubień od najbliższych nie byłam zniechęcona tym pomysłem, więc wyciągnęłam z głębi szafy aparat, który zalegał od dłuższego czasu pod stertą ubrań, odkąd ostatnio próbowałam robić artystyczne zdjęcia. Uznałam, że to będzie ciekawy eksperyment, by udokumentować cały dzień (albo jego część).

19 listopada 2024

Od Nikandros – Prawo

TW: straight up bullying
Nikandros zacisnął palce na kijku. Cała gra od samego początku była nie fair, bo Damokles miał dłuższy i grubszy patyk, a Nice wybrał wątły i krótki. Ale Nikandros powoli zaczął rozumieć, że mało rzeczy i sytuacji biorących go pod uwagę było fair.

Od Octavii - Oczy

Octavia westchnęła, być może nieco za głośno, przewracając się na drugi bok. Tak, żeby mogła lepiej przyjrzeć się siedzącej obok, grającej w coś przyjaciółce.
– Patrz.

Od Song Ana — Czas

— Czy tata Song Ning’a nie interesował się stanem zdrowia swojego syna?
— Ciężko stwierdzić — przyznał Yunru Lei, marszcząc brwi. — Zawsze, gdy odwiedzałem Song Ning’a, jego ojciec znikał bez słowa. Nie wiem, kiedy wracał. Panienka Song wspominała jednak o tym, czasem dopytywał się jej o stan zdrowia swojego jedynego syna.

Od Dantego – Prawo

Na chuj on pojechał na tę wycieczkę rowerową.

Od Cheoryeona – Czas

Cały świat się zmienia poza mną,
Wciąż ten sam wzrok, choć inny widok.
Dni, lata między palcami mkną,
Nieprzerwany, z dzikich gór potok.